niedziela, 2 marca 2014

Rozdział XX



XX

Tak jak obiecałam, dzisiaj nowy rozdział. Mam nadzieję, że się spodoba. ENJOY!


Cicho zamknęła za sobą drzwi i oparła się o nie, zsuwając ze swoich stóp buty. Wiedziała, że to nie będzie łatwa rozmowa, ale i tak była wykończona. Wzięła głęboki oddech, a następnie bardzo powoli wypuściła ustami powietrze. Czuła silne pulsowanie w skroniach i potarła je lekko dłońmi.

- To ty Meg? - usłyszała głęboki głos dobiegający z salonu. Udała się w tamtą stronę i stanęła w drzwiach, patrząc na chłopaka, który siedział na sofie, wyraźnie ziewając. Musiał się właśnie obudzić, bo przecierał zaciśniętymi w pięści dłońmi zaspane jeszcze oczy.

- Taa, a kto niby inny? - zapytała.

- No nie wiem. I jak tam? Nie wyglądasz najlepiej - powiedział, patrząc na nią zmartwionym wzrokiem.

- Jestem zmęczona, to wszystko. Nie odespałam jeszcze podróży.

-Jeżeli nie masz ochoty ze mną gadać, to mi to powiedz, ale nie uciekaj. - mówił cicho, prosząco.

- Przepraszam, naprawdę nie mam siły. To… to wszystko jest dla mnie trudne.

- Rozumiem. Nie codziennie się dowiadujesz, ze Twój były jest zakonie.

- To nawet nie o to chodzi. To… to trochę bardziej skomplikowane. Pójdę się położyć, dobra? A za kilka dni wracamy. I tak już mnie nic tu nie trzyma.

- W porządku. Prześpij się, to ci dobrze zrobi.

- Nie wiem czy zasnę - pomyślała, ale nic nie odpowiedziała. Uśmiechnęła się tylko trochę niewyraźnie do Nicka i wyszła z salonu. Chwilę zatrzymała się przed drzwiami sypialni. W sumie to całkiem długo jej tu nie było. Położyła bladą dłoń na klamce i biorąc głęboki oddech, powoli ją nacisnęła. Jej wygląd trochę ją rozczarował. Nic się tu nie zmieniło. Poza tym, że nie czuła już jego zapachu na poduszkach. Nie czuła go nigdzie. Dotknęła dłonią zmiętej pościeli i musnęła błękitną poduszkę z małym wyhaftowanym serduszkiem, którą dostała od niego. Nawet już nie pamiętała okazji, to było przecież tak dawno. Czuła się jakby minęła co najmniej epoka, a nie kilka tygodni. Przejechała palcem po jasnej komodzie, unosząc przy tym dosyć grubą warstwę kurzu w powietrze. Delikatnie chwyciła w swoje dłonie ramkę ze wspólnym zdjęciem i przetarła szybkę swetrem. Patrzyła na jego radosny uśmiech, na roześmiane oczy. Pamiętała jak Jimmy robił im to zdjęcie nad jeziorem. Pojechali wtedy na kilka dni razem z Jimem i Meike, trochę odpocząć, trochę  zaszaleć. To były jedne z jej najwspanialszych wakacji, takich, których wiedziała, że nigdy nie zapomni. Uparła się wtedy, że oboje muszą oprawić to zdjęcie, żeby ta chwila nigdy im nie umknęła. Byli wtedy naprawdę szczęśliwi, byli młodzi, głodni siebie. Nie potrafiła nie uśmiechać się na samo wspomnienie. Odłożyła zdjęcie z powrotem na komodę, ustawiając je w odpowiednim miejscu. Przejechała jeszcze raz ręką po drewnie, aby zmieść chociaż odrobinę pyłu. Odwróciła się w stronę łóżka, podeszła do niego, zatapiając stopy w puszystym brązowym dywanie. Usiadła na brzegu materaca, wzięła do ręki błękitną poduszkę i mocno przytuliła ją do siebie, jakby ona mogła jej zastąpić Paddy’ego. Pochyliła głowę i wtuliła ją w jasną satynę. Chciała wyszukać chociaż resztkę zapachu, który tu pozostawił, ale czuła tylko słony smak własnych łez. Przytuliła materiał jeszcze mocniej do swojej twarzy, czując na ustach chłód satyny. Odłożyła poduszkę na swoje miejsce i ostatkiem sił, podniosła się z pościeli. Przeszła przez pokój i otwarła drzwi szafy. Sięgnęła na sam dół i wyciągnęła, zdecydowanie na nią zbyt wielką koszulkę. Pachniała płynem do prania, a przecież nie powinna. Ściągnęła szybko jeansy i bluzkę i założyła koszulkę, która sięgała jej do połowy uda, więc z powodzeniem mogła być używana jako piżama. Nawet nie chciało jej się składać ubrań, zostawiła je na podłodze i położyła się na łóżku. Wtuliła się w chłodną pościel, ściskając w rękach błękitną poduszkę. Ułożyła na niej swoją głowę i przymknęła powieki. Wiedziała, że nie zaśnie. Była zbyt zmęczona, a jednocześnie myśli nie pozwalały jej odpłynąć. Tyle rzeczy dzisiaj usłyszała, tylu rzeczy żałowała. Poczuła jak na chłodną poduszkę spadają równie chłodne łzy. Jeszcze mocniej ścisnęła ją w swoich dłoniach, wtulając  w nią blady policzek. Słyszała jak Nick podchodzi do drzwi i jeszcze mocniej zacisnęła powieki. Wolała udawać, że śpi, niż po raz kolejny się tłumaczyć. Słyszała jak naciska klamkę i wchodzi do sypialni, czuła na sobie jego wzrok. Kroki na dywanie zagłuszył puchaty dywan, poczuła tylko jak Nick przykrywa ją szczelnie kołdrą, muskając przy tym subtelnie jej ramię. Zadrżała lekko, ale on nawet tego nie zauważył. Jeszcze przez chwilę stał przy łóżku, a potem wyszedł, zamykając za sobą cicho drzwi. Ponownie rozwarła powieki i spojrzała na szary krajobraz za oknem. Słyszała głuche dźwięki kropel odbijających się od parapetu. Spływały po szybie jak łzy po jej policzkach. Poduszka była już właściwie doszczętnie przemoczona, ale w jej oczach cały czas pojawiały się nowe krople, które spływały po jej twarzy z jeszcze większą zawziętością. Nie chciała ich powstrzymywać, zdecydowanie zasłużyła na cierpienie, po tym co zrobiła. Naciągnęła kołdrę jeszcze głębiej na swoją głowę, chcąc się schować przed całym światem. Przed światem, który płakał razem z nią. Dopiero teraz tak naprawdę zaczynała rozumieć czym jest cierpienie. To, czego doświadczała wcześniej, było tylko jego zwykłą imitacją. Zwykłą bajką dla dzieci. Bolało ją nie to, że ona cierpi, ale to, że cierpi przede wszystkim ktoś, kto na to nie zasłużył. Tylko ona powinna, nie on. To nie on popełniał błędy, tylko ona. To ona była winna, a to on chciał się zabić, nie ona. To on zdecydował, że jedynym dobrym dla niego wyjściem jest pójście do zakonu, nie ona. Ona? Jej ból, jej cierpienie było i jest niczym w porównaniu z jego, a przecież to ona, to ona powinna przeżywać. To przecież była jej wyłączna wina, to ona powinna ponosić jej konsekwencję, nie on. Łzy płynęły coraz większym strumieniem, mocząc włosy i spadając na błękitną pościel.


            Czuł się tu trochę dziwnie. Jak na odwyku…, bo przecież zakon był dla niego pewnego rodzaju odwykiem. Próbą pożegnania się z nałogiem, jakim była ona. Ale mimo to, nadal pamiętał, bo niektórych rzeczy nie da się tak po prostu wyrzucić ze swojego umysłu. A przynajmniej on nie potrafił. Krocząc szarym korytarzem, w którym wszystkie dźwięki odbijały się echem od kamiennych murów, czuł się bardziej niż zwykle samotny, a przecież to nie tak miało wyglądać. Dotknął dłonią szarego chłodnego kamienia. Był w środku tak samo zimny jak ten kamień, nie czuł wcale rozpalającej go miłości czy wiary. Nie czuł nic, kompletna pustka. Oparł się plecami o chłodny mur, stając naprzeciwko okna. Patrzył na drzewa smagane biczami wiatru, na przeźroczyste krople spadające z nieba na szary świat i równie szare mury klasztoru.

- Czy coś się stało? - w pierwszym odruchu nawet nie zrozumiał pytania. Był tak przyzwyczajony do niemieckiego czy angielskiego, że zapomniał, że istnieją jeszcze inne języki. Przez chwilę zastanawiał się czy jest w ogóle jakaś dobra odpowiedź na to pytanie, ale jakoś nie potrafił jej zobaczyć, więc odpowiedział dopiero po dłuższej chwili.

- Nie. - tylko jedno słowo, jedno krótkie słowo.

- Nie kłam. - usłyszał w odpowiedzi.

- A czy jeżeli odpowiem, że nie chcę o tym rozmawiać, to brat zostawi mnie samego? - zapytał.

- Nie, nikt tu nie zostaje sam. Nigdy. Tu zawsze jest ktoś kto na Ciebie czeka. Ktoś, kto chce wysłuchać. Pamiętaj o tym, bracie.

Paddy westchnął ciężko. Wiedział, oczywiście, że wiedział. Tylko co z tego? Może nie potrafił się aż tak otworzyć? Może po prostu brakowało mu wiary i nie słyszał, tego co On do niego mówi? Wiedział, że nie powinien czuć się samotny, a mimo to, jednak tak było. Czuł, że jest sam, a na dodatek nadal miał na swoich ramionach ogromny ciężar bólu i cierpienia.

            - Pamiętam. - powiedział cicho, przecząc własnym uczuciom.

            - Chyba niezbyt dobrze. - stwierdził zakonnik - Rozumiem, że nie jest Ci łatwo, ale pamiętaj. On zawsze Ci pomoże, zawsze przy Tobie będzie. Kocha Cię, jesteś jego synem, bratem. A przecież rodzina zawsze sobie pomaga w trudnych chwilach.

- Tak, wiem. Po prostu… chyba pójdę do kaplicy. - powiedział. Chciał stąd uciec. Teraz, zaraz.

- To dobry wybór, bracie. I pamiętaj. - powiedział zakonnik odchodząc w przeciwnym kierunku.

- Pamiętam - powiedział i odszedł. Zatrzymał się na chwilę przed wielkimi drewnianymi drzwiami, prowadzącymi do kaplicy. Na moment wstrzymał oddech i przymknął oczy, a potem sięgnął do klamki i pchnął ciężkie wrota. Przeszedł szeroką nawą i przyklęknął na wprost ołtarza. Wzniósł oczy do góry i spojrzał na proste tabernakulum. W kaplicy panowała cisza. Słyszał tylko szybkie bicie własnego serca i nierówny oddech. Czuł się jak po przebiegnięciu maratonu. Nic nie mówił, po prostu patrzył.  Tylko tyle, a może aż tyle. Czuł jak powoli jego oddech się uspokaja, a serce wraca do normalnego rytmu. Zaczął nucić pod nosem jakąś piosenkę. Ona mu ją kiedyś śpiewała. Mówiła coś o wielkiej miłości, o wielkim poświęceniu. Nie był pewny ile czasu tam spędził, ale gdy stanął z powrotem w szarym korytarzu, zaczynało już się ściemniać. Udał się w stronę swojej celi. Czuł się nadzwyczaj lekko, zniknął gdzieś ciężar, który wcześniej miał na swoich barkach. Ból jeszcze nie zniknął, ale czuł, że jakoś łatwiej jest mu go znieść. Wszedł do małego pomieszczenia. W kącie stała jego gitara. Nigdzie się bez niej nie ruszał, była jak przedłużenie jego ręki. Do tego jakiś mały stolik, dwa krzesła, proste łóżko i biblioteczka po brzegi wypełniona książkami. Wyciągnął spod łóżka torbę podróżną, w której były zwinięte jego rzeczy. Jak do tej pory właściwie nie były mu potrzebne. Odsunął zamek torby i wyrzucił jej zawartość na podłogę. Szukał teraz jednej, bardzo konkretnej rzeczy. Wyjął spomiędzy swetrów telefon i spojrzał na wyświetlacz, migający na niebiesko. No tak, pewnie znowu Patricia - pomyślał od razu. Odblokował urządzenie i zobaczył migającą kopertę. Dziwne, Patricia na ogół dzwoniła. Otworzył nieprzeczytaną wiadomość i na chwilę zamarł. Patrzył na jedno słowo, które aż pulsowało w jego oczach. W głowie tłukło się jedno pytanie. Czemu dopiero teraz? Patrzył przez kilka minut na wyświetlacz telefonu, próbując cokolwiek zrozumieć. Jedno słowo. Gdyby tylko padło parę dni wcześniej, to bez wahania wstałby i po prostu wyszedł, nic nikomu nie mówiąc. Wróciłby do Kolonii pierwszym możliwym samolotem, byle tylko móc usłyszeć to z jej malinowych ust. Przepraszam. Tylko to jedno krótkie słowo. Jedno głupie słowo. A teraz? Teraz już tak nie potrafił. Odłożył telefon na łóżko i przymknął oczy. Nie umiałby tak po prostu z nią porozmawiać, bo nie umiałby jej później zostawić. Zostałby… A tego nie chciał. Tak zwyczajnie, po ludzku się bał. Całe życie żyłby w strachu, że znowu go zostawi. Nie umiałby tak żyć. Nawet mimo tego, że nadal ją kochał, a może zwłaszcza dlatego. Musi zapomnieć. Zapomnieć, że istnieje ktoś taki jak Meggie, bo tylko wtedy będzie mógł wrócić do normalnego świata. Wtedy, kiedy zapomni, że istnieje miłość.

15 komentarzy:

  1. Czytając o Meg jednak zrobiło mi się jej żal, tak po prostu żal...
    potem pomyślałam - a kto posprzątał mieszkanie? przecież Paddy narobił tam bałagan, no chyba, że mi to gdzieś umknęło :)
    a Paddy? Paddy szuka siebie, tak po prostu szuka, a to nie jest proste....
    Bardzo fajna część :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto posprzątał, mówisz? Oczywiście, że Nick, przecież nie chciał żeby dziewczyna, która kocha zobaczyła co stało się z jej mieszkaniem, a później zmęczony zasnął, ale fakt rzeczywiście nic o tym nie było. Jakbym chciała pewnie wszystko napisać to by mi lat życia nie starczyło. :P I ogólnie fajnie, że się podoba, bo ja byłam sceptycznie nastawiona. Jeszcze fragment o Paddym wydawał mi się nie być taki zły, ale ten o Meg no cóż... zachwycona to nim nie byłam, ale jeżeli sprawia, że Meg chociaż trochę zaciera tą złą opinię o sobie to bardzo się cieszę :)

      Usuń
  2. Mnie się wlasnie podobala czesc Meg, wreszcie dziewczyna zrozumiala, o co chodzi! Jak dla mnie bomba. I mimo ze cierpiala, to zrozumiala, ze to ona powinna bardziej, a nie on. Ze tak się nie robi. Ale zdradzilas, ze Nick kocha Meg, a szkoda, bo myslalam, ze tylko się przyjaznia :D Ciekawa jestem jak to bedzie dalej, hmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No musiałam zdradzić, bo ma to istotne znaczenie dla kolejnych części :D I wreszcie coś pozytywnego o Meg czyli jest jeszcze jakaś szansa dla niej :P

      Usuń
  3. Noo, powoli zaczelam się przekonywac do niej. Ale dopiero powoli! Ciekawa jestem czy się przekonam calkiem? A to dopiero bedzie wiadomo po kolejnych czesciach :) Weny zycze!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja mam nadzieję, że się przekonasz :) I dzięki za życzenia, przydadzą się :)

      Usuń
  4. hm hm
    No to dochodzimy do Prologu hehehe
    i od razu mi się nasuwa pytanie co Nick jej zrobił, ale jestem okropna :)
    ale poczekam cierpliwie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No do prologu to mi jeszcze trochę zostało, nie ma tak szybko :P Chociaż zabawne jest to, że jak zaczynałam to pisać, to miało mieć najwyżej 20-25 rozdziałów, a teraz wychodzi na to, że do prologu w tyle nie dojdę, a co dopiero dalej? :P

      Usuń
    2. Ale to jakoś wcale mnie mocno nie martwi - hihi! Lubię blogi, wkręciłam się dopiero niedawno w czytanie wielu na raz. Ale fajne są te historie. Każda z nas myśli inaczej, postrzega inaczej, ma inną wyobraźnię. Fajnie, fajnie! A też mi się wydaje, że do prologu kupa czasu jeszcze.

      Usuń
    3. A czytając, można znaleźć oczywiście wiele inspiracji (i bynajmniej nie mam na myśli zgapiania pomysłów) :) Jeżeli jest ich dużo to zmuszają do ruszenia wyobraźnią, żeby stworzyć coś jeszcze nowego, i to jest właśnie najlepsze :) I cieszę, że Ciebie nie martwi to, że daleko do prologu, bo mnie osobiście bardzo, bo im więcej rozdziałów piszę, tym mam wrażenie, że bardziej się od niego oddalam, i końca jakoś nie widzę :P Zwłaszcza, że na bieżąco coś do głowy przychodzi i rozdziały przerabiam po kilka razy :P

      Usuń
    4. Oj tak, znam to przerabianie, poprawianie błędów, dodawanie. My mamy prościej, bo jesteśmy dwie i ileż to razy zczytywałyśmy swoje nawzajem. A ile razy coś się rozjeżdżało, hahaha! I musiałyśmy poprawiać. I fakt, też uważam, że czytanie innych inspiruje bardziej w tym, żeby już jednak nie powielać. Hehe! Powodzenia kochana, pisz dużo i długo, bo mi się bardzo chce czytać!

      Usuń
    5. Postaram się, oczywiście, zwłaszcza, że mając takie czytelniczki to z przyjemnością się siada i pisze. :) A więc wracam teraz do poprawiania, żebym mogła jeszcze dzisiaj nowiutki rozdział dodać :P

      Usuń
  5. Musiałam się cofnąć i jeszcze raz przeczytać, żeby coś zrozumieć i zapomniałam ostatnio napisać. Nie "otwarła" a "otworzyła", no i nie można "ubrać" koszulki. Bo w co się tę koszulkę ubiera? :) Mam nadzieję, że się nie gniewasz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czemu mam się gniewać? :) Chociaż z tym "otwarła" to podobno różnie bywa, nam tam polonistka mówiła, ze to też jest prawidłowa forma i można jej normalnie używać, i chyba się jakoś tak przyzwyczaiłam :P A poza tym mam nadzieję, że już teraz wszystko jest zrozumiałe :)

      Usuń
  6. Szkoda mi tylko Nicka. Bo znając życie, to zakocha się na amen...a Meg złamie mu serce :-(

    OdpowiedzUsuń