XXXI
Tak jak obiecałam, dodaję dzisiaj nowy rozdział. Poprawiany chyba z milion razy, bo ciągle mi coś nie pasowało, ale mam nadzieję, że efekt końcowy jest w miarę w porządku. Tak więc już Was nie zanudzam moim gadaniem, tylko zapraszam serdecznie do czytania. ENJOY! :)
Patrzyli
na siebie przez chwilę w zupełnej ciszy, jakby obawiając się, że to co się
dzieje jest tylko kolejnym snem. Jakby na chwilę znaleźli się w równoległym
świecie, w którym jeszcze nadal byli razem… Ale nie byli. Meg otrząsnęła się po
chwili i nadal wpatrując się w jego oczy, powoli podniosła się ze swojego
miejsca i podeszła w stronę drzwi, gdzie w progu nadal tkwił Paddy, ciągle
jeszcze jakby zawieszony pomiędzy snem a jawą.
- Paddy…- westchnęła cicho.
Wpatrywała się w jego intensywnie niebieskie tęczówki. Widziała w nich
zaskoczenie, niedowierzanie. To samo, co musiało być wyraźnie widocznie również
na dnie jej oczu.
- Meg… - wyszeptał, niemal
niedosłyszalnie, ledwie poruszając chłodnymi wargami. Wyciągnął rękę i
przejechał delikatnie opuszkami palców po jej zarumienionym policzku. Poczuł
delikatność jej skóry i gorąco, które wręcz parzyło jego dłoń. Jego Meggie…
Stała naprzeciwko niego. Nie potrafił w to uwierzyć… Bał się w to uwierzyć.
Przejechał delikatnie palcem po jej rozchylonych ustach, czując jak płytko i
szybko oddycha.
-
Przepraszam - powiedziała cicho, wypuszczając spomiędzy warg ciepłe powietrze,
które musnęło lekko jego palce, które nadal spoczywały przytknięte do jej
twarzy. - Przepraszam - powtórzyła odrobinę głośniej. Delikatnie przekrzywiła
swoją twarz, wtulając się mocniej w jego chłodną dłoń. Poczuła bijące od niego
ciepło, które dawało jej irracjonalne poczucie szczęścia… i bezpieczeństwa. Do
nosa dotarł wyraźny zapach jego ciała, który drażnił przyjemnie jej nozdrza. Widziała
go po raz pierwszy od kilku od miesięcy, ale on nic się nie zmienił. Musnęła
dłonią jego przydługie włosy, przejechała szczupłymi palcami po twarzy,
dotykając jego powiek, które na chwilę zakryły zamglone tęczówki.
-
Co ty tu robisz? - zapytał cicho. To było pierwsze pytanie, które przyszło mu
do głowy. Pierwsze, na które nie potrafił sobie odpowiedzieć. Jego oddech był
ciężki, nie potrafił nabrać powietrza do płuc. Jakby nagle zapomniał jak się
oddycha.
-
Przyjechałam porozmawiać… i przeprosić. - jej głos był tak cichutki, że niemal
czytał słowa z ruchu jej bladoróżowych warg. Jego intensywne spojrzenie nie
pozwalało jej pozbierać własnych myśli.
-
Przeprosić? - zapytał.
-
Że wyjechałam… tak bez wyjaśnienia. To był błąd. Nawet nie wiesz, jak bardzo teraz
tego żałuje. - Jego spojrzenie wręcz paliło. Tęczówki przybrały dużo
ciemniejszy odcień i stały się ciemne jak nocne niebo. - Przyjechałam bo…
-
Dlaczego tak późno? - zapytał, a jego
głos załamał się lekko. Widział jak do jej jasnych oczu napływają łzy. Widział
jak spuszcza wzrok, nie mogąc wytrzymać jego spojrzenia. Nie potrafiła
odpowiedzieć na jego pytanie. Nie wiedziała. Może się bała?
-
Przepraszam. - powiedziała jeszcze raz.
-
Tylko tyle? - zapytał. Czuła w powietrzu wyraźny smak smutku i żalu. - Nie
odzywasz się przez kilka miesięcy i mówisz tylko przepraszam? Nie uważasz, że
to odrobinę za mało? Myślałem, że to co między nami…- na chwilę się zawahał -
było, miało dla Ciebie większe znaczenie. Widocznie się myliłem. - jego głos
był cichy.
-
Paddy… To nie tak. - westchnęła cichutko - Ja… to prawda, nie odzywałam się.
Wiem, że to było najgorsze, co mogłam zrobić. Ja naprawdę żałuję. - wzięła
głęboki oddch. - Byłam u was w domu, dowiedziałam się, że prawie się minęliśmy
w drzwiach bo wyjechałeś. Naprawdę chciałam porozmawiać wcześniej, ale potem…
Bałam się.
-
Czego? - zapytał równie cicho.
-
Że zranię Cię jeszcze bardziej… że jeżeli przyjadę to… nie wiem, sama nie wiem.
Chciałam Ci dać czas, dać sobie czas, żeby jakoś się poskładać.
-
Tobie chyba się udało. - stwierdził. Nawet nie potrafił wykrzesać z siebie
odrobiny ironii. Jego głos był cichy, wręcz martwy.
-
Dobrze wiesz, że nie.
-
A ten mężczyzna? Ten, który odebrał Twój telefon? Chyba nie powiesz, że to
kuzyn, który akurat przyjechał z wizytą?
-
Nie… nie powiem. Ale to wcale nie jest ktoś, o kim myślisz. To tylko kolega.
-
Kolega, z którym sypiasz? - bardziej stwierdził, niż zapytał.
-
Nie! Oczywiście, że nie. Po prostu był u mnie, z resztą nie tylko on. Było też
kilka osób z pracy. Nick został, bo uparł się, że mi pomoże w sprzątaniu. A
później nie chciałam żeby tłukł się po nocach autobusami, więc zaproponowałam,
żeby przespał się na sofie w salonie. - Widziała niedowierzanie w jego
tęczówkach. Miał prawo jej nie ufać, po tym co mu zrobiła. - Dlatego
przyjechałam, chciałam Ci wszystko wyjaśnić.
-
Wyjaśniłaś. - powiedział sucho.
-
Paddy… - wyciągnęła drobną dłoń, próbując dotknąć jego policzka, ale odsunął
się szybko. Chciał uciec. A jednocześnie tak bardzo chciał zostać.
-
Wiem, że to może niewiele zmienia, ale chciałam żebyś wiedział. Nie chcę żebyś
tak o mnie myślał. To prawda. Popełniłam wiele błędów, ale nie ten, o który
mnie posądzasz. Nigdy Cię nie zdradziłam. - czuła jak po jej policzkach
spływają gęste łzy, tworząc dziwne ścieżki na jej bladej twarzy. Zrobił dwa
kroki do przodu, znowu zbliżając się do Meggie. Dotknął dłonią jej mokrego
policzka, zbierając opuszkami palców słone krople.
-
Meg… - zaczął Paddy - To dla mnie cholernie trudne. Ta cała sytuacja. To, że tu
jesteś. To, że zniknęłaś… Ja tak nie potrafię. - nadal trzymał dłoń na jej
policzku, przesuwając delikatnie palcami po satynowej skórze. - Potrzebuję
czasu.
-
Wiem. - powiedziała zrezygnowana. Przecież dobrze wiedziała, ze tak będzie.
Wcale nie liczyła na to, że nagle rzucą się sobie w ramiona. To wszystko, co
się między nimi wydarzyło. To wszystko, co postawiło między nimi tak wielki
mur, nie mogło przejść niezauważone. Oboje musieli jakoś sobie z tym poradzić.
Ale nie razem…
- Powiedz mi tylko dlaczego. Co ja
takiego zrobiłem? Co ze mną jest nie tak? - zapytał. Jego głos załamał się
wyraźnie przy ostatnich słowach.
-
Naprawdę tak myślisz? - zapytała.
-
Nie wiem co mam myśleć.
-
To moja wina, nie Twoja, Paddy. Wyjechałam, bo… bo sobie nie radziłam. Ja wiem,
że to może głupio brzmi, ale… Twoja sława, życie w blasku fleszy, to… to było
dla mnie trudne. Nie radziłam sobie, i bałam się, że… że nie będę dla Ciebie
wsparciem, że… nie wiem nawet jak mam to wytłumaczyć. Fani, dziennikarze, to
wyglądanie czy za rogiem nie czai się kolejny fotograf… czułam się jak w
jakiejś złotej klatce. Tylko nie zdawałam sobie sprawy z jednej rzeczy.
-
Jakiej? - zapytał.
-
Że gdziekolwiek nie pójdę, to zawsze będzie gorzej. Bo nie będzie tam Ciebie. -
spojrzał w jej jasne oczy. Westchnął ciężko.
-
Meg… - zaczął cicho.
-
Wiem, przepraszam. Po prostu… Z resztą nieważne. To chyba nie tylko dla Ciebie
nie jest proste. - podniosła rękę, ale szybko ją opuściła. - Powinnam wracać.
-
Meggie… ja….
-
Chciałam Ci tylko powiedzieć, że nadal Cię kocham. - przez chwilę wpatrywał się
w jej błyszczące od łez tęczówki. Nie potrafił wydobyć z siebie żadnego
dźwięku. Głos jakby uwiązł mu w gardle. Wyciągnął dłoń w jej stronę i
przejechał delikatnie palcami po policzkach. Potem przesunął rękę po jej
szczupłej szui, a następnie musnął delikatnie obojczyk. Zadrżała lekko pod
wpływem jego dotyku. Przyciągnął ją delikatnie do siebie, aż utonęła w jego
ramionach. Przejechał wargami po jej falowanych włosach, całując przy tym lekko
w czubek głowy. Czuł jak jej ciało drży. Nie wiedział czy z zimna, czy może z
emocji, które także i w nim buzowały. Sprawiała wrażenie tak wątłej jak motyl.
Oparł swoją twarz o jej głowę. Wtuliła się w jego szyję, wdychając delikatny
zapach perfum.
-
Ja też Cię kocham - wyszeptał w jej włosy, niemal niedosłyszalnie. - Ale
potrzebuje czasu - odpowiedział, odsuwając ją delikatnie od siebie.
-
Rozumiem - odpowiedziała zrezygnowana. - W takim razie będzie lepiej jeżeli
wrócę do domu.
-
Chyba masz rację. - powiedział cicho. Spojrzał w jej oczy, a następnie przyciągnął
ją jeszcze raz mocno do siebie. Wtuliła się w jego ramiona, nie pozostawiając
pomiędzy nimi żadnej wolnej przestrzeni.
-
Tylko tym razem się odezwij - powiedział wprost do jej ucha.
-
Obiecuję - powiedziała.
-
Wtedy też obiecywałaś. Nie chcę Twoich obietnic.
-
Odezwę się. Na pewno. - powiedziała i zabierając swoją torbę, przeszła obok
niego i wyszła na korytarz. Odwróciła się jeszcze na moment i uśmiechnęła się
blado do stojącego w drzwiach Paddy’ego. Gdy stanęła pod wielkimi drzwiami i
chwyciła za klamkę, usłyszała jak biegnie w jej stronę i woła.
-
Meg! - odwróciła się jeszcze raz, patrząc na niego z zaskoczeniem w oczach.
Dobiegł
do niej i przyciągnął ją jeszcze raz do siebie. Spragniony, delikatnie dotknął
jej bladoróżowych warg. Tak bardzo mu tego brakowało. Przesunął palcami po jej
bladym policzku, a ona wplątała ręce w jego ciemne włosy. Nie potrafił się od
niej oderwać. Przesunął wargi na jej zarumieniony policzek, muskając delikatnie
niczym piórkiem. Wtuliła się jeszcze mocniej w jego silne ramiona. Oderwali się
od siebie dopiero po kilku minutach.
- Do zobaczenia - powiedział, łapiąc
zagubiony oddech.
-
Do zobaczenia - odpowiedziała, uśmiechając się do niego ciepło, a potem
przekroczyła próg zakonu i zamknęła za sobą ciężkie wrota. A on został. Sam.
Znowu. Dotknął opuszkami palców swoje rozgrzane usta.
-
Do zobaczenia - powtórzył jeszcze raz, gdy znikła już za drzwiami. Nie był
pewny, czy nie popełnił błędu, czy dobrze zrobił, mówiąc, że potrzebuje czasu.
Ale bał się… Bał się, że to kiedyś z niego wyjdzie, wolał uporać się z tym
wszystkim teraz, niż znowu wracać do tego samego punktu. Potrzebował tej
chwili, żeby się uspokoić, żeby przemyśleć. Kochał ją, to prawda, ale musiał na
jakiś czas o niej zapomnieć. Bo tylko dzięki temu będzie potrafił kiedyś wrócić.
Piękne...
OdpowiedzUsuńPaddy ma rację, że chce wszystko przemyśleć, musi pobyć sam ze sobą, ale dobrze, ze przyszła i miała odwagę w końcu powiedzieć "przepraszam"
lubię Twój styl, wszystko zrozumiałe, fajnie opisane :) no to czekam co dalej, bo jestem ciekawa co wymyśliłaś, jest przecież jeszcze Joy z która był w prylogu :)
Bardzo się cieszę, że się podoba. :) Zwłaszcza po tej całej mojej przeprawie z tą częścią :P No Meg przyjechała i w sumie pojechała, a przynajmniej wyszła poza mury :P Na Joy też jeszcze przyjdzie czas. Może nie tak od razu, ale... ona będzie tu, Meggie tam. Wiele się może zdarzyć :P Ale ja się już lepiej zamknę :P Bo zaraz powiem za dużo :P
Usuńhaha dokładnie i moja wyobraźnia juz działa, co będzie dalej :)
UsuńAleż ja czekałam na tę rozmowę. Dobra jest! Naprawdę dobra! I Bardzo widać emocje! Wszystko pokazane idealnie. Ja nie będę słodzić, bo wiesz, że lubię, ale jak czytam, to widzę wszystko oczami. Dokładnie tę rozmównicę jestem w stanie sobie wyobrazić, ale wrota zakonu, to już mi się nasuwają jak w reklamie Snickersa czy Marsa czy który to tam baton był. Moja wyobraźnia teraz mi się zbuntowała. Nie mam pojęcia, co będzie dalej. Chociaż uważam, że Paddy dobrze zrobił, że chciał czasu. Cieszył się na to spotkanie, biegł, ale jak ją już zobaczył... ojojojoj! To wszystko wróciło! I dobrze jej powiedział, że nie chce jej obietnic. Bardzo dobrze. Miał świętą rację!
OdpowiedzUsuńNo z tymi wrotami to po prostu słowa mi brakowało, bo drzwi jakoś mało ambitne były.:P Ale ogólnie fajnie, że się podoba, bo serio ciężko mi się to pisało, bo nie chciałam przesadzić, a w tym rozdziale łatwo było. Do Paddyego trochę wróciło, musiało wrócić. W końcu cały czas o niej myśli, a tu nagle ona staje przed nim i przeprasza. Późno, ale lepiej późno niż później :) Więc trochę się działo, może nie jakoś tak ewidentnie, ale jednak coś tam było czuć między nimi :P I super, że się z nim w tej kwestii zgadzasz, że potrzebuje czasu, bo nawet mnie jest ciężko jakoś to ogarnąć :)
UsuńP.S. No i stworzyłam tego bloga z muzyczką i prologiem - przyznaję się bez bicia, że zgapiłam od Ciebie :) Tylko historia ino nie Kellysowa :P
OdpowiedzUsuńAch jak romantyczna część!Paddy mi zaimponował,bardzo się cieszę,że był stanowczy i powiedział ze musi wszystko przemyśleć.Szkoda mi się też ich zrobiło,kochają się,a nie są razem ech...Ale część świetna!
OdpowiedzUsuńNo musiałam trochę romantyzmu wprowadzić coby zbyt smutno i dołująco nie było :P Ale bardzo się cieszę, że się podoba, dużo czasu z tą częścią spędziłam jednak, i pisząc i poprawiając :) A jeżeli chodzi o Padda to czy ja wiem czy on taki stanowczy był? Bardzo stanowczo za nią pobiegł i pocałował, co najwyżej, bo z całą resztą to już taki stanowczy nie był :P
UsuńNo tak,ale bałam się,że będzie ją błagał zeby do niego wróciła czy coś :-) A on mimo,że nadal ją kocha powiedział,że potrzebuje czasu.I to mi się podobało :-)
OdpowiedzUsuńJakby ją błagał to by się cała historia za szybko skończyła, a ja mam jeszcze zbyt wiele pomysłów i nie chcę z nich nie skorzystać :P Także trochę się jeszcze ze mną pomęczycie :P A poza tym nie chciałam zrobić takiego przesłodzonego rozdziału, a pisząc go, strasznie się bałam, że tak to właśnie wyjdzie. Więc fajnie, że się podoba :)
UsuńBardzo fajnie napisałaś to. Faktycznie nie byłoby to fajnie, gdyby ją błagał, nie i nie :) Tak jest dobrze, a co do stanowczości może nie był, ale w końcu wiedział co chce...
UsuńNie no, zdecydowanie tak jest git! Jakby ją błagał czy coś - nenene! Nie łatwo było mu ją zobaczyć po tak długim czasie, no i po tym, co zrobiła.
UsuńAch ach ach ! Rozpłynęłam się i popłynęłam emocjonalnie :( Wspaniała część....i zachodzę w głowę, co też z tym wszystkim zrobi Padzik xD
OdpowiedzUsuń