XXI
Fell in love with an alien
W przerwie pomiędzy jedną a drugą serią konkursu w Kuopio:P Tym razem calutki rozdział o Meggie, mam nadzieję, że się spodoba. A więc, a ja wracam do skoków, a dla Was ENJOY!
Nadal
trzymała w dłoni telefon i wpatrywała się w uśmiechniętą twarz Paddy’ego na
wyświetlaczu. Tak bardzo chciała mu tu
powiedzieć osobiście. Sama sobie tą szansę odebrała, zbyt długo zwlekała.
Usłyszała jak otwierają się drzwi do sypialni i szybko odłożyła komórkę na
stolik.
-
Nie śpisz już? - zapytał Nick, nadal stojąc w drzwiach i opierając się o
futrynę.
-
Nie, nie śpię. - odpowiedziała, próbując się uśmiechnąć.
-
Wszystko w porządku? - zapytał niepewnie.
-
Tak - odpowiedziała, a jej głos zabrzmiał nadzwyczaj pewnie. Chyba właśnie to
było jej potrzebne, żeby rozliczyć się z przeszłością. Teraz pozostało jej
tylko zacząć jeszcze raz. Westchnęła ciężko. To nie będzie łatwe.
-
Zrobiłem kolację - powiedział Nick - Nic nie jadłaś od rana. Powinnaś coś
zjeść.
W
pierwszym odruchu chciała odpowiedzieć tak jak zwykle „Nie mam ochoty”, ale
nagle zrozumiała, że wreszcie tak nie jest. Po raz pierwszy od ponad kilku
tygodni tak naprawdę poczuła się głodna, poczuła się normalnie. Uśmiechnęła się
szeroko do Nicka i szybko podniosła się z posłania. Patrzył na nią dziwnym
wzrokiem, próbując odgadnąć, co też chodzi jej po głowie. Miał wrażenie, że
widzi kompletnie inna dziewczynę. Widział delikatny rumieniec na jej twarzy i
blask w błękitnych oczach.
-
Coś się stało? - zapytał.
-
Chyba wreszcie rozliczyłam się z przeszłością, wiesz?
-
To dobrze, tak? - nie bardzo rozumiał.
-
Bardzo dobrze. Teraz muszę tylko zbudować przyszłość. - powiedziała, nadal się
uśmiechając, może tylko odrobinę bardziej blado. Nie wiedział co o tym myśleć.
Patrzył na nią i nic nie rozumiał. Widziała to w jego oczach. Widziała, że się
martwi. Ale widziała też coś jeszcze. Widziała, że mu zależy.
-
Chodźmy już na tą kolację, skoro się tak napracowałeś.
-
Tak, chodźmy - powiedział, nie bardzo wiedząc co mówi i na jakie pytania
odpowiada, nadal pogrążony we własnych myślach. Nie rozumiał jej zachowania.
Parę godzin temu wchodziła do sypialni ze łzami w oczach i kredowobiałą twarzą,
a teraz? Teraz była taka… Nie chciał mówić, że radosna, bo to było zdecydowanie
zbyt wielkie słowa, ale normalna. Taka jaką chciał ją widzieć. Uśmiechała sie
do niego. I to nie tylko wykrzywiając usta. Ten uśmiech było widać w jej
jasnych tęczówkach, które błyszczały migotliwym blaskiem.
-
To dowiem się co się tak konkretnie stało? - zapytał gdy usiedli przy zastawionym
stole. - Aż tak rozmowa z Maite na Ciebie wpłynęła?
-
Nie rozmawiałam z Maite.
-
No to już nic z tego nie rozumiem. Po to tam pojechałaś, prawda? - zapytał
skonsternowany.
-
Rozmawiałam z Patricią.
-
A ona to…? - próbował przypomnieć sobie to imię spośród niezliczonych opowieści
o rodzince Kellych, ale nic mu z tego nie wychodziło.
-
Starsza siostra Paddy’ego i Maite. Nigdy mnie specjalnie nie lubiła, ale teraz
ma przynajmniej ku temu dobry powód. - powiedziała smętnie, ale od razu
przykryła to bladym uśmiechem.
-
Pokłóciłyście się? -zapytał, a jego głos przybrał głębszą barwę.
-
Nie, po prostu mi coś uświadomiła.
-
A co takiego?
-
Że straciłam już zbyt wiele czasu na myślenie. Że powinnam zacząć żyć, tylko
już na nowo.
-
To znaczy, że wracamy? - zapytał z nadzieją.
-
Tak. Obiecałam jej to… Że się więcej nie pojawię.
-
Nie chcesz tego. - stwierdził. Widział jak wcześniej cierpiała i jasne było dla
niego, że ta obietnica wcale nie przyszła jej tak łatwo. Nie mogła przyjść. Z
jednej strony tak bardzo chciał żeby z nim wróciła, może nawet mogliby
spróbować czegoś więcej, ale z drugiej czuł, że coś jest nie tak. Że to jakby nie
ta bajka. Że ona już ma swojego księcia, a on będzie tylko jakimś etapem
przejściowym. Kimś kto ma być na zastępstwo, bo tego właściwego akurat nie ma w
pobliżu. Kochał ją zbyt mocno, żeby na to przystać, a jednocześnie nie potrafił
odpuścić. Chociaż na chwilę chciał być tym jedynym, bo wiedział że warto.
-
To i tak nie ma znaczenia. Patricia ma rację, już i tak popełniłam zbyt wiele
błędów. Pora odjeść. - zgasła ta iskierka, która wcześniej pojawiła się w jej
oczach. Nie potrafił znaleźć słów, które można by było powiedzieć w tym
momencie. Jeżeli powiedziałby to, czego ona chciała, to zaprzeczyłby sam sobie,
bo niby jak powiedzieć, że jeszcze wszystko się ułoży, skoro tak bardzo liczył
na to, że ten facet zostanie w tym zakonie do końca swojego życia, a Meggie
zostanie z nim? Tego niestety też nie mógł powiedzieć. Meg traktowała go tylko
jak przyjaciela, bo właśnie ktoś taki był jej w tym momencie potrzebny. Nie
potrzebowała kolejnego zakochanego w niej faceta, bo od jednego właśnie
uciekła, a do tego najwyraźniej jeszcze do niedawna miała nadzieję wrócić. Nie
wiedział na ile już ta nadzieja obumarła, więc pozostało mu tylko i wyłącznie
czekać.
-
To w takim razie, kiedy wracamy? - zapytał.
-
Nie wiem. Muszę się spakować, zamknąć parę spraw.
-
Myślałem, że już zamknęłaś wszystkie swoje sprawy.
-
Nie do końca. Musze pomyśleć co zrobić z tym mieszkaniem. Niestety nie stać
mnie na utrzymanie dwóch mieszkań.
-
No tak, o tym nie pomyślałem. Masz jakiś pomysł?
-
Nie mam nikogo, kto mógłby je wynająć, ale nie bardzo chciałabym je sprzedawać.
W końcu… - nie dokończyła zdania, ale wyraźnie zrozumiał, co miała na myśli.
Mimo wszystko chciała tu kiedyś wrócić.
-
Czyli zostało tylko jakieś biuro nieruchomości, tak?
-
Chyba nie mam innej opcji. Co prawda zadzwonię do paru koleżanek, może akurat
któraś zna kogoś, kto chce wynająć mieszkanie, ale jak nie, to niestety nic
innego mi nie zostaje. Tylko trzeba będzie zabrać stąd wszystkie rzeczy.
-
Jak ty chcesz to zmieścić w tym swoim małym pokoiku? - zapytał sceptycznie,
próbując oszacować metraż wynajmowanej przez Meg kawalerki, w której ledwo co
mieściło się łóżko, stolik i dwa fotele.
-
Nie mam pojęcia. Może zawiozę do rodziców? Piwnica w domu jest duża, to powinno
się zmieścić. - odpowiedziała, ale wcale nie podobała się jej ta opcja. Od
rozstania nie była u rodziców, nawet się z nimi nie kontaktowała. Na ogół po
prostu odrzucała połączenia, bo nie miała ochoty po raz kolejny tłumaczyć
czegoś, czego tak naprawdę nie potrafiła wytłumaczyć. Zwłaszcza, że rodzice z
pewnością czytywali gazety, z których na pewno wiedzieli, że Paddy jest w
zakonie. Nie miała ochoty wyjaśniać, że to właśnie przez nią. Rodzice byli
przecież tak szczęśliwi, kiedy zaczęli się spotykać. Właściwie od pierwszej
wizyty w jej domu przypadli sobie do gustu. Może mama początkowo obawiała się
tego, że córka związuje się z osobą poniekąd publiczną, ale lubiła go, mimo to.
Bo Paddy po prostu nie dał się nie lubić.
-
Możesz przywieźć je do mnie, jeżeli chcesz. Moje mieszkanie jest duże, piwnica
też niczego sobie. Jakoś się upchnie. - powiedział, uśmiechając przy tym.
Widział jak z ulgą wypuszcza powietrze z płuc.
-
Dzięki - powiedziała tylko w odpowiedzi.
-
Nie ma za co… Meg, chcesz tu wrócić? To znaczy? Czy chcesz znowu…?
-
Znowu być z Paddy’m? I tak nie mam na to szans, więc jakie to ma znaczenie?
-
Dla mnie duże, Meggie. Ja… ja nie wierzę, że nic nie zauważyłaś. Ja… Meg,
jesteś dla mnie kimś naprawdę ważnym, zależy mi na Tobie. - mówił, a język
plątał mu się coraz bardziej. - Dużo bardziej niż na przyjaciółce - dodał dla
pewności. Patrzyła na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. Nie, nie wiedziała.
Była tak przejęta swoimi problemami, rozstaniem z Paddym, że wszystko poza tym,
jakby dla niej nie istniało.
-
Nick…- zaczęła trochę niepewnie - Naprawdę Cię lubię, ale…
-
Nie kończ! Bardzo Cię proszę, nie kończ.
-
Muszę. Jesteś moim przyjacielem, Nick . Lubię Cię, jesteś dla mnie kimś
naprawdę ważnym, ale… nie potrafię dać Ci nic więcej. Na pewno nie teraz. To
wszystko nie jest dla mnie łatwe. Rozstałam się z facetem. Teraz dowiedziałam
się, że najpierw próbował popełnić samobójstwo, a później poszedł do zakonu. Nie
chcę pakować się w kolejny związek, skoro nadal nie wyleczyłam się z poprzedniego!
-
Co jest z Tobą nie tak, Meg?! - nie panował już nad swoimi emocjami - Najpierw
rzucasz faceta, bo coś tam, a teraz mówisz, że nadal Go kochasz? Zastanów się o
co Ci tak naprawdę chodzi!
-
Nick, proszę Cię nie krzycz. Nic nie rozumiesz. - mówiła cicho, spokojnie.
-
Nie, to ty nic nie rozumiesz. Zakochałem się w tobie, Meg, dobrze o tym wiesz.
A nadal muszę walczyć z twoim byłym, którego nawet nie znam. Jak mam, do
cholery wygrać z kimś, kto nie staje do walki? No jak?
-
Nie masz o co walczyć, Nick.
-
Widocznie mam. Zależy mi na tobie, a ty mi mówisz, że nie mam żadnych szans.
-
Czy ja coś takiego powiedziałam?
-
A mam?
Jednak
na to pytanie już nie odpowiedziała. Zwyczajnie nie wiedziała, co, a może
wiedziała, tylko nie chciała powiedzieć tego, co powinno być powiedziane.
Patrzyła na niego tylko smutno, a w jej oczach po raz kolejny dzisiejszego dnia
zabłysły łzy.
-
No właśnie. - powiedział i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Eeeeeej, ja nie rozumiem :( Już zaczęłam ją rozumieć, ale nie rozumiem :( Chyba jutro jeszcze raz przeczytać muszę tę część.
OdpowiedzUsuńBo jej się chyba nie da zrozumieć :P
UsuńNo co tu nie rozumieć hehe
OdpowiedzUsuńOna nadal kocha Paddyego dla niej on zawsze będzie ten najważniejszy, nawet jeśli będzie z kimś innym....ale jednocześnie to jest smutne, bo może nigdy nie będzie do końca szczęśliwa, jeśli nie da 'odejść' Paddyemu
No i to jest genialne podsumowanie, sama bym pewnie tego nie wymyśliła, ale naprawdę coś w tym jest. Trzeba odrzucić od siebie to co było, aby móc zacząć na nowo, nawet jeżeli i tak nie będziemy szczęśliwsi to przynajmniej pogodzimy się z przeszłością i damy możliwość narodzeniu się czegoś w przyszłości :)
UsuńBardzo podoba mi się to opowiadanie,jest super napisane,ale niestety Maggie mnie wkurza.Tak go kocha,a go zostawiła.Ech...zobaczymy,jak to będzie dalej :)
UsuńSuper, że ci się podoba, bardzo mnie to cieszy, a jeżeli chodzi o Meg to.. no cóż ona chyba nie jest zbyt lubianą bohaterką tak w ogóle. Ktoś taki też być musi, inaczej nudno by było :P A dalej, to mam nadzieję, że już będzie tylko lepiej :P
UsuńJa wcale jej 'nie lubię' nie mam do niej nic poza tym, że nie przemyślała swojej decyzji i uciekła zamiast porozmawiać
UsuńNa razie mam na 80% zimne nastawienie do niej, ale 20%już jest na tak :)
naprawdę staram się ją zrozumieć i obiektywne stwierdzam co mogło w jej głowie siedziec :)
Chociaż ty jedna:p
UsuńPrzepraszam przepraszam, że się wtrącam :P ale ja tam nawet darzę ją sympatią i ostatnio Ci o tym mówiłam :P
UsuńNo dobra, to ogólnie może rozkłada się pół na pół, ale raczej z przesunięciem na to mniej, bo w sumie tylko ty wyrażasz w stosunku do niej wyraźnie ciepłe uczucia :P
Usuńpięknie!!!!czekam ,czekam co dalej!!!!!
UsuńPo raz kolejny przeczytałam tę część. Jak ta Meg się mota. Jak ona mogła powiedzieć, że rozliczyła się z przeszłością, kiedy tak naprawdę wcale tak nie jest? Jakie rozliczyła? Co ona wyprawia?
OdpowiedzUsuń- Co jest z Tobą nie tak, Meg?! - nie panował już nad swoimi emocjami - Najpierw rzucasz faceta, bo coś tam, a teraz mówisz, że nadal Go kochasz? Zastanów się o co Ci tak naprawdę chodzi!
No i tu jestem za Nickiem, że ona sama nie wie, czego chce. No same zobaczcie! Jakby go tak mocno kochała, to dałaby się przekonać Patricii do wyjazdu? Nie próbowałaby pojechać do tego zakonu? Skontaktować się? Napisać listu? Cokolwiek? Paddy odebrał od niej smsa, ale ona o tym nie wie, bo założę się, że nic jej nie odpisał. On z kolei nie wie tego, co my czytelnicy wiemy. No powiem Ci Droga Autorko, że w żadnym opowiadaniu nie miałam aż takiej rozkminy :D Hehehe! Brawo!
No tak, Nick, to chyba fajna postać, a przynajmniej jak na razie :) Czy Meg dała się przekonać do wyjazdu? Ona się co najwyżej zgodziła, a co zrobi? Jej inwencja twórcza jak widać nie zna granic, więc kto ją tam wie, czy ona do tego zakonu jednak nie pojedzie :P I dzięki za komplement, chociaż nie wiem czy to do końca komplement, ale mniemam, że przynajmniej nie jest nudno, bo jest nad czym pomyśleć, a to już zawsze coś :P
UsuńNo to miał być jak najbardziej komplement! Bo niczego się nie spodziewam, nie da się spodziewać, bo nie wiadomo, co Meg strzeli do głowy :D Hehehe!
UsuńA niedługo to już nawet Paddy'emu nie będzie wiadomo co strzeli do głowy :P
UsuńEeej! To ja się całkiem zagubię wtedy :D :D :D Ależ ja lubię tak sobie z Tobą komentować :D
OdpowiedzUsuńNo wiesz, może nie będzie tak źle, ale w końcu też się Jo będzie musiała wmieszać, a ja nie wiem co wtedy zrobi Paddy :P I bardzo mi miło, bo ja też bardzo to lubię :D
UsuńJo, całe szczęście, że to nie Joelle tylko Jo. Super :D
OdpowiedzUsuńTak właściwie, to Jo to skrót, ale faktycznie nie od Joelle. ;p Z resztą już niedługo się o niej czegoś więcej dowiecie ;)
UsuńNick chyba za bardzo się pospieszyła z wyznaniem uczuć. Gdyby poczekał jeszcze miesiąc, może dwa byłoby inaczej. Z resztą na początku rozdziału tak myślał, potem raptownie zmienił zdanie i do tego wkurzył się, że go odrzuciła. Jak dla mnie, lekko śmieszny facet. Meg na razie sama nie wie czego chce. Pierwszy raz od dawna zaczęła inaczej myśleć, a ten od razu wyskakuje z wyznaniami.
OdpowiedzUsuń