XXIII
Rozdział miał być jutro, ale po gruntownym przemyśleniu, uznałam,że skoro dzisiaj jest nasze święto, czyli Dzień Kobiet, to warto by było zrobić wszystkim moim drogim czytelniczkom mały prezencik. Tak więc rozdział dzisiaj, a oprócz tego kolejna piosenka, może nie do końca na temat, ale ja osobiście bardzo ją lubię, także oto jest :) Może trochę krócej niż ostatnio miałam w zwyczaju, ale mam nadzieję, że obecni tu bohaterowie jakoś to wynagrodzą :P Tak więc na koniec wszystkim kobietkom, tym czytającym, ale tym nie, w sumie też, wszystkiego, wszystkiego najlepszego, aby nie tylko ten dzień był piękny, ale każdy kolejny również. Aby na twarzyczkach zawsze gościł uroczy uśmiech i spełniały się wszystkie, nawet te najskrytsze marzenia. Tym również piszącym życzę dużo, dużo weny, jeszcze więcej czasu i wielu komentarzy, bo wszystkie wiemy, że to najlepsza motywacja. Więcej Was już nie zamęczam i zapraszam do lektury kolejnego rozdziału. ENJOY!
Widział
ją tutaj już po raz kolejny w tym tygodniu. Przewracał kartki książki trzymanej
na kolanach, ale tak naprawdę nawet nie wiedział czyje dzieło ma w swoich
rękach, a tym bardziej o czym ono jest. Zawsze siedziała przy tym samym stoliku
w kącie, skryta za jednym z regałów wertując ogromne tomiszcza starożytnych
filozofów, z których on na ogół niewiele rozumiał. Widział jak co chwila szybko
przewraca kartki, wyraźnie czegoś szukając. Widział jak odgarnia jasne włosy,
które opadają jej na twarz, zasłaniając przy tym czytany tekst, jak nerwowo
poprawia okulary, które uparcie zsuwają jej się na lekko piegowaty i zadarty nosek.
Odwróciła się, czując na sobie jego wzrok i uśmiechnęła się do niego ciepło.
Odwzajemnił uśmiech i szybko odwrócił twarz w stronę własnej książki. Mimo, że
w bibliotece nie było oprócz nich nikogo, to i tak nie usłyszał jak podeszła do
fotela, na którym siedział. Zauważył ją dopiero gdy dotknęła dłonią jego
ramienia, próbując zwrócić na siebie uwagę. Musiała przemieszczać się jak kot,
wręcz bezszelestnie.
-
Czy mogę zapytać co brat czyta? - zapytała go z uśmiechem.
-
Oczywiście, że tak. Ale chyba nie udzielę odpowiedzi, bo zwyczajnie nie mam
pojęcia - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała perlistym i dźwięcznym śmiechem. -
Niestety chyba nie jestem zbyt wybitnym czytelnikiem. Za to pani wydaję się być
miłośniczką książek. Widuję tu już panią kilkukrotnie. Cóż może sprowadzać tak
młodą kobietę do biblioteki zakonnej? - zapytał.
-
Piszę artykuł, praca z uczelni, studiuję filozofię. I może nie pani? Jeżeli to
nie będzie jakieś wykroczenie, oczywiście? Mam na imię Joy. - nadal uśmiechała
się do niego uroczo. Gdyby to było inne miejsce, inny czas, to pewnie
pomyślałby, że próbuje z nim flirtować. Bardzo szybko odrzucił jednak tę myśl
od siebie.
-
Ja nazywam się Pa… - zaczął, ale urwał, zauważając swoją pomyłkę. Teraz już nie
był Paddym, nawet Patrickiem, to imię pozostało już gdzieś daleko za nim.
Pożegnał się z nim w momencie kiedy wstąpił do klasztoru. - Brat John Paul. -
odpowiedział po chwili.
-
Bardzo mi miło. - powiedziała - To skoro już wiemy jak się nazywamy, to mogę
już zadać jedno pytanie?
-
Tak, proszę.
-
Tylko to będzie głupie pytanie.
-
Najwyżej nie odpowiem - odpowiedział.
-
Czy my się czasem nie znamy? Przepraszam, ale mam dziwne wrażenie, że brata
skądś kojarzę. I nie chodzi mi o to, że widujemy się w bibliotece. Po prostu
wydaje się być brat jakiś znajomy. - mówiła, patrząc na niego przenikliwym
spojrzeniem zielonych oczu.
Przez
chwilę nie wiedział co odpowiedzieć. Patrzył na nią niepewnym wzrokiem i
próbował oszacować, co powinien powiedzieć, aby jej nie okłamać, a jednocześnie
nie musieć opowiadać całej swej pogmatwanej historii o „poprzednim” życiu.
- Faktycznie głupie pytanie. Nie wydaje mi się
żebyśmy się znali. - odpowiedział w końcu.
-
Przepraszam, nie powinnam była - speszyła się lekko - I to nie był jakiś sposób
na podryw. Nie myśl sobie, że podrywam przypadkowych zakonników. Naprawdę mam
wrażenie, że skądś Cie znam, ale może faktycznie z kimś mi się pomyliło. Nie
jesteś zły, prawda? Ja naprawdę… - widział w jej oczach coś na kształt strachu.
-
W porządku, nic się nie stało.
-
Na pewno? - zapytała.
-
Na pewno - odpowiedział i uśmiechnął się do nie lekko.
-
To dobrze, nie chciałabym sobie tu zrobić wrogów. Czeka mnie jeszcze dużo
roboty z tym artykułem, a to jest jedyna biblioteka, w której są wszystkie
potrzebne mi materiały. No właśnie, muszę już wracać do pracy. Musze dzisiaj
skończyć Arystotelesa. - westchnęła ciężko.
-
To w takim razie nie przeszkadzam. - podniósł się z fotela i odłożył książkę na
półkę.
-
Nie przeszkadzasz. W sumie to miło, że jest tu ktoś z kim można normalnie
porozmawiać. Większość omija mnie tutaj szerokim łukiem. - powiedziała, patrząc
na niego trochę smutnym wzrokiem. - Ja rozumiem, że kobieta w zakonie to może
nie jest zbyt normalna sprawa, ale przecież nie chodzę w krótkich spódniczkach
i dekoltach do pępka. - powiedziała wskazując na swoje ciemne jeansy i
niebieski rozciągnięty sweter. - Jestem normalną dziewczyną.
-
Może po prostu chodzi o to, że trochę odwykliśmy od kontaktów z kobietami?
-
Ale brat jakoś potrafi być normalny.
-
Nie jestem tu zbyt długo. - powiedział krótko.
-
No tak… rozumiem. No cóż, to ja chyba faktycznie wracam do tych moich książek,
bo zamkną mi bibliotekę. Do zobaczenia.
-
Tak, do zobaczenie, Joy - powiedział, uśmiechając się do niej i skierował się
do wyjścia.
-
Jo, wystarczy Jo - krzyknęła jeszcze, gdy mijał już próg biblioteki. Odwrócił
się jeszcze na moment w jej stronę. Spojrzał na wdzięczną, drobną postać o
jasnych blond włosach, zielonych oczach i buzi usianej bladozłotymi piegami. Wyglądała
jak mała dziewczynka.
-
Jo, zapamiętam - odkrzyknął stojąc w progu, a potem odwrócił się i wyszedł na
chłodny kamienny korytarz. Przez chwilę jeszcze śledził ją wzrokiem przez
przeszklone drzwi biblioteki. Patrzył jak siada przy swoim stoliku i poprawia
okulary na nosie. Jak związuje włosy w koński ogon na czubku głowy, by nie
wpadały jej do oczu. Była taka inna. Znowu przed jego oczami stanęła Meggie i
dopiero teraz zrozumiał, że przez całe popołudnie nawet raz o niej nie
pomyślał. To był chyba pierwszy taki dzień. Joy. Radość. To imię wręcz idealnie
do niej pasowało. Była taka uśmiechnięta, taka otwarta, radosna. Taka… taka
inna niż jego Meggie, a mimo to wydawała się być w jakiś sposób do niej
podobna. Nie wiedział dlaczego, po prostu tak czuł. Może to był sposób w jaki
się uśmiechała, może spojrzenie, może to jak układała wargi, gdy coś mówiła? Ale
było to bardzo miłe uczucie. Szedł pustym korytarzem, sunąc ręką po chłodnym
murze, ale jakoś nie czuł tego chłodu tak wyraźnie jak zwykle. A do tego się
uśmiechał, a to też rzadko mu się ostatnio zdarzało. I nie był to jakiś dziwny
smutno-gorzki uśmiech. Uśmiechał się tak jak wcześniej i bardzo chciał żeby tak
już zostało. Nie był pewny ile ma z tym wspólnego ta drobna blondynka, ale miał
nadzieję, że jeszcze uda mu się z nią porozmawiać. To przecież może być
początek całkiem pięknej przyjaźni, prawda?
Bohaterowie w 100% to wynagradzają :) !! Nie mogłam się już doczekać tego rozdziału, a teraz jeszcze bardziej nie mogę się doczekać kolejnego :)
OdpowiedzUsuńJa tam się innego nie mogę doczekać, ale to już wiesz :P I fajnie, że się podoba :)
UsuńSuper rozdział i poznałyśmy nową bohaterkę, jakże inną od Meg
OdpowiedzUsuńNie lepszą od niej, nie gorszą, ale inną i super :)
A Paddy tzn. Brother John Poul nareszcie się uśmiechnął :)
Super naprawdę super :)
W końcu Joy to radość, to aż się o ten uśmiech prosiło ;) No, a że przy okazji jest inna? Taka miała być, nie mogłyby być dwie takie same bohaterki, bo trochę nudno by było ;p Wyszła taka trochę przerysowana, ale w sumie to chyba jest urocza w tej swoje otwartości, ale może to tylko moja opinia? ;P I super, że się podoba, nie tylko bohaterka ale cała część, to naprawdę fajne uczucie, jak się czyta, że komuś się podoba to, co sie pisze ;)
OdpowiedzUsuńJest urocza :)
UsuńFaktycznie otwarta, taka delikatna :)
Całość jest super od początku do konca :)
Lubię czytac Twoje opowiadanie :)
Dzięki za takie miłe słowa, to naprawdę dla mnie dużo znaczy, jak czytam to aż się tak cieplutko na serduszku robi :) Jeżeli zaś chodzi o Joy, to bardzo się cieszę, że tak się ją odbiera, bo to ma być taka jednak pozytywna bohaterka, no i głupio się trochę przyznać, ale chyba nawet ja ją bardziej polubiłam od Meg, mimo, że z tamtą już jestem trochę dłużej :P Więc tym bardziej się cieszę :) Fajnie się ją pisze, bo chyba jest trochę bardziej naturalna, znaczy się Meg też jest, ale Joy to taka optymistka, która co ma w sercu to na dłoni, a co w głowie, to na ustach, więc będzie przy niej zdecydowanie mnie kombinowania :P
UsuńDokładnie tak :) :)
UsuńAle wszystko jeszcze i przed Meg i przed Joy :)
A przede mną jeszcze więcej :P Zwłaszcza, że coraz bardziej oddalam się od tego, co planowałam, jak zaczynałam to pisać :P
UsuńTy mi się tu Marta nie oddalaj, bo ja czekam na nagły zwrot akcji i na księcia na białym koniu :p
OdpowiedzUsuńNa chwilę obecną musi ci chłopak z gitarą wystarczyć :P
UsuńJakby mu tak konia domalować to nic mi więcej do szczęścia nie potrzeba :D
UsuńMogę mu co najwyżej rower domalować :P
UsuńM.D, a ile Paddy siedzi już w tym zakonie? Mnie się opis Joy bardzo podoba, fajna dziewczyna musi być. Ciekawe, jak to się wszystko potoczy dalej.
OdpowiedzUsuńWiesz, ja bardzo lubię czytać Twoje opowiadanie, bo jest dobrym językiem napisane! I historia jest ciekawa, taka inna, a teraz niełatwo o inną przy takiej ilości opowiadań. hihihi! Także gratulacje kochana!
Żebym kiedyś w samozachwyt nie popadła, bo tak cały czas mnie chwalicie :P Ale dzięki, dzięki, dzięki! :) Paddy w zakonie? Jakiś miesiąc, mniej więcej, może troszkę dłużej, żeby za bardzo akcji nie przeciągać, troszkę jednak omijam, bo jakbym miała codziennie jego dzień w zakonie opisywać, to obawiam się, że nic by z tego nie wyszło :P A co wyniknie z jego znajomości z Joy? No prolog na pewno, a co dalej? Się okaże :P Może wytorpeduję Meg w kosmos i zostaną razem? :P
UsuńNo zobaczymy, zobaczymy, hehe! To pisz może czasem, ile czasu minęło, bo nagle się okaże, że rok minął, a ja nie będę wiedziała :D Sesese!
UsuńAż tak tragicznie to chyba nie będzie, ale jakby co, to dam znać :D
Usuń