niedziela, 23 marca 2014

Rozdział XXX



XXX

Witam, wszystkich! :) Na ogół były trzy części w tygodniu, ale tak sobie pomyślałam, że skoro kolejną już mam, to po co do poniedziałku czekać żeby ją wstawić. Tak więc jest dzisiaj, i mam nadzieję, że się spodoba. Piosenka tak trochę bardziej do "drugiej części" rozdziału, ale jakoś tak nic innego mi nie pasowało. A teraz zapraszam serdecznie, do czytania, ENJOY! :P
P.S. Byłabym zapomniała, już ponad 4300 wyświetleń, a do tego jakieś 250 komentarzy :) Dziękuję bardzo, że jesteście ze mną. Dzięki wam, widzę, że to, co robię ma jakiś sens :) Także dzięki, dzięki, dzięki! :)

Hello



Wziął jeszcze głęboki oddech, a potem bardzo powoli wypuścił z ust ciepłe powietrze. Zapukał delikatnie w ciemne drewniane drzwi.


            - Proszę - usłyszał głęboki głos.


Popchnął drzwi i powoli wszedł do gabinetu. 


- Szczęść Boże, Ojcze. - powiedział Paddy.


- Michael! Cóż to Cię do mnie sprowadza? - powiedział zaskoczony starzec, patrząc na niespodziewanego gościa. 


- Chciałem porozmawiać - odpowiedział cicho.


Zakonnik spojrzał na niego, znad swoich okularów i uśmiechnął się ciepło. 


- To chyba nie będzie krótka rozmowa, prawda? W takim razie usiądź i opowiadaj. Co Cię trapi, synu? 


- Wie, ojciec… myślałem, że jak będę tu w zakonie, to jakoś wszystko samo się ułoży. Że ja sam jakoś się ułożę, poskładam…


- Ale nie udało się? - bardziej chyba stwierdził niż zapytał. 


- Chyba nie do końca. To znaczy… wiele mi to dało. Zrozumiałem parę rzeczy, uspokoiłem własne myśli, ale… boję się, że… że moim powołaniem wcale nie jest życie w zakonie. Mam wrażenie, że moje miejsce jest całkiem gdzie indziej. Że powinienem wrócić do domu, że tam będę dużo bardziej potrzebny. 


- Synu, wiesz, że nie mogę Cię tu zatrzymać, ale… Jesteś tego pewny? 


- Chyba niczego nie jestem pewny. - odpowiedział zrezygnowany. - Ale wiem, że… wiem, że nie jestem pewny, czy powinienem tu zostać. Do zakonu zawsze mogę wrócić, ale jeżeli przyjmę śluby, to drzwi na zewnątrz już się za mną zamkną.


- To prawda. Tu dla Ciebie zawsze pozostanie miejsce. Pamiętaj, że zawsze będziesz mógł tutaj wrócić. Ale… to chyba nie wszystko, prawda? Mam wrażenie, że za tym kryje się coś jeszcze. 


- I ma ojciec rację - uśmiechnął się blado. Zaczerpnął duży haust powietrza. - Ale nie jestem pewny czy w tej kwestii jest mi w stanie ojciec pomóc.


- Czyżby chodziło o kobietę? - zapytał z uśmiechem, zsuwając bardziej na nos swoje okulary. Spojrzał na niego przenikliwie znad czarnych oprawek. 


- Owszem. Wie, ojciec, nie tak łatwo się wyleczyć z miłości. Nawet jeżeli została ona zdeptana. 


- Miłość… miłość to wieczna siła, którą niewiele rzeczy jest w stanie zniszczyć. To coś takiego, co na zawsze pozostawia w człowieku ślad. Miłość to najpiękniejszy prezent, jaki możemy komuś ofiarować. To dar, który otrzymaliśmy za darmo od Boga, w nadziei, że równie darmo będziemy się nim dzielić. Ale nieliczni tylko pamiętają, że miłość to wcale nie jakieś dziwne motylki, albo inne głupoty wmawiane młodzieży w programach telewizyjnych, ale poświęcenie, cierpienie oddawane dla drugiej osoby, aby zapewnić jej szczęście, bez oglądania się na siebie. 


- Wiem czym jest cierpienie - powiedział gorzko.


- To dobrze - odpowiedział stary zakonnik - Czyli wiesz, co tak naprawdę oznacza słowo miłość.


- Chyba wolałbym tego nie wiedzieć.


- Nieprawda. Nie wolałbyś. To prawda, że dużo łatwiej żyłoby się bez cierpienia, ale bez niego nie potrafilibyśmy doceniać tych małych radości, które spotykają nas na każdym kroku. Nie potrafilibyśmy docenić wartości drugiego człowieka w naszym życiu. 


- Moim błędem było to, że chyba jednemu człowiekowi przypisałem zbyt dużą wartość. Uzależniłem się. A kiedy ona zniknęła, to… to nie potrafiłem sobie z tym poradzić. Nie wiedziałem jak się wyleczyć. Próbowałem nawet odebrać sobie życie, byle tylko nie zostać samotnym. Wiem, że to był błąd, ale… wtedy chyba trudno mi było dostrzec inne wyjście. Potem przyjechałem tutaj. Myślałem, że tutaj zapomnę, że na tyle będę potrafił się odciąć od świata, że w końcu wspomnienia wyparują. Ale tak się nie stało. I obawiam się, że to już się chyba nie uda. Ciągle o niej myślę. Nadal ją kocham. Może nie tak samo jak wcześniej, ale jednak. 


- Synu… ludzie pozostają w naszej pamięci nie bez przyczyny. Są po prostu takie osoby w naszym życiu, o których nigdy nie powinniśmy zapomnieć. Może ona jest kimś takim dla Ciebie?


- Może… - powiedział niepewnie. - Tylko to bardzo boli. Nie potrafię pójść dalej.


- W takim razie jedyna droga prowadzi wstecz. - uśmiechnął się ciepło.


- Tylko, że ta jest już zamknięta. Ona już jest z kimś innym. Ja nie jestem już jej potrzebny.


- Powiedziała Ci to, synu?


- Nie, ale…


- W takim razie nie osądzaj. To najgorsze co możesz zrobić. Miłość rządzi się swoimi własnymi prawami. Nie wolno jej oceniać. Trzeba ją zrozumieć. A to wcale nie jest takie proste. Ja Ci w tym niestety nie pomogę. Sam będziesz musiał podjąć ostateczną decyzję, czy dalej walczyć, czy już się poddać. Ale pamiętaj, póki trwa miłość, zawsze jeszcze można wygrać. Tylko słabi poddają się bez walki. 


- Chyba ma ojciec rację - powiedział Paddy i uśmiechnął się do zakonnika. 


- Taka moja rola - odwzajemnił uśmiech zakonnik - I życzę powodzenia. - a po chwili dodał jeszcze - I pamiętaj jedno, wiara czyni cuda. Jeżeli uwierzysz, tak naprawdę całym sercem i umysłem, to zdobędziesz to, na czym Ci tak bardzo zależy. Bóg chce dla nas tego, co najlepsze, wie czego potrzebujemy. Wie, że życie bez miłości jest bardzo trudne i dlatego sam siebie ofiarował na krzyżu, abyśmy zrozumieli jak wielką miłością nas darzy. Miłość jest sensem istnienia człowieka. 


- Dziękuję Ojcze. - odpowiedział. 


- Zawsze możesz tu wrócić, pamiętaj o tym, ale najpierw…, nie powinienem tak mówić, ale... zawalcz o swoje marzenia. Miłość dwojga ludzi, małżonków, to nie grzech, to też powołanie, a kto wie, czy nie piękniejsze niż życie zakonne?


- Jeszcze raz dziękuję, ojcze. - podniósł się powoli z krzesła. - Szczęść Boże! - powiedział, już znacznie weselszy i podszedł do drzwi. Nacisnął klamkę. 


- Szczęść Boże, synu - usłyszał jeszcze. Odwrócił się do starego zakonnika i jeszcze raz się uśmiechnął. Szepnął jeszcze cicho - Dziękuję - i wyszedł z gabinetu, zamykając za sobą cicho drzwi. Czuł się jakby odrobinę lżejszy. Bardziej sprężystym krokiem udał się w stronę swojej celi. Szedł ponurym korytarzem, co chwila muskając szare kamienie chłodną dłonią. Gdy wszedł do pomieszczenia, pierwsze co zrobił, to wyjął spod łóżka swoją torbę. Wyrzucił jej wnętrze na łóżko. Odłożył jeansy i czarny sweter, a resztę rzeczy z powrotem włożył bezładnie do torby, która z powrotem wylądowała pod materacem. Właściwie zakładał swoje zwyczajne ubranie po raz pierwszy od kilku miesięcy i musiał przyznać, że czuł się odrobinę dziwnie. Jakby nie na miejscu. 




Czuła się taka maleńka przed tą monstrualną budowlą. Zaczęły ją nachodzić wątpliwości. A co jeżeli Angelo miał rację? Co jeżeli Paddy nie będzie chciał z nią rozmawiać? Co jeżeli…? Wzięła głęboki oddech i delikatnie zapukała w drzwi. Teraz było już za późno żeby stąd odjechać. Po chwili usłyszała jak ktoś po drugiej stronie przekręca zamek i otwiera drzwi.


- Szczęść Boże. - powiedziała cicho.
  

- Szczęść Boże - odpowiedział z uśmiechem zakonnik. - Pani z wizytą? Przykro mi, ale wybrała Pani zły dzień. - w jego głosie brzmiał smutek. 


- Przyjechałam specjalnie z Niemiec, bardzo proszę. To dla mnie naprawdę ważne - błaganie w jej głosie było aż nazbyt widocznie.


- Aż z Niemiec? No cóż… nie powinienem, ale proszę. Skoro przejechała Pani taki szmat drogi to szkoda by było odjechać z kwitkiem. - ręką nakazał jej wejść do środka. 


- Bardzo dziękuje - odpowiedziała z wątłym uśmiechem.


- A można zapytać do kogo Pani z wizytą? Czy brat wie, że Pani przyjedzie?


- Nie, raczej nie. I… przepraszam, ale nawet nie wiem jakie imię przybrał, więc… ja do Paddy’ego Kelly.


- Ahh brat John Paul. - odpowiedział - W takim razie, niech Pani zaczeka tutaj - wprowadził ją do małego pokoju - A ja w tym czasie poszukam brata.


- Dziękuje. Nawet brat nie wie, jak bardzo jestem wdzięczna. To dla mnie naprawdę ważna sprawa.


- Niech się pani nie tłumaczy. Proszę sobie spokojnie usiąść, a ja postaram się za chwilę wrócić. - powiedział zakonnik z uśmiechem, a następnie wyszedł z pomieszczenia zostawiając ją samą. Sam na sam z własnymi myślami.




- Bracie Jean Paul, bracie Jean Paul - usłyszał zza drzwi, a po chwili zobaczył zziajanego zakonnika, który wpadł nagle do jego celi.

- Coś się stało? - zapytał.


- Ma brat gościa. - odpowiedział zakonnik, próbując złapać oddech. 


- Teraz? - próbował sobie przypomnieć, czy któreś z rodzeństwa mówiło mu, że planują go odwiedzić, ale jakoś nie potrafił sobie nic takiego przypomnieć. - A któż to taki? - zapytał.


- Nie wiem, jakaś kobieta. - słowa zakonnika zaskoczyły go. Czyżby Joy? Była pierwszą osobą, o której pomyślał, ale jakoś mu to do niej nie pasowało. - Czeka na brata w rozmównicy. Sprawiała wrażenie, jakby bardzo zależało jej na spotkaniu. Przyjechała aż z Niemiec. - powiedział. 


- Z Niemiec? 


- Przynajmniej tak powiedziała. 


- Dziękuję. - odpowiedział cicho i wyszedł na korytarz, nawet nie oglądając się na zakonnika, który nadal stał w progu. Z Niemiec. Z Niemiec. Te słowa krążyły w głowie. Kobieta. Przyjechała aż z Niemiec. A potem jedno słowo przysłoniło mu wszystkie inne: Meggie. Przyspieszył kroku, prawie zbiegając po kolejnych kondygnacjach schodów. To musiała być ona. Jego serce gwałtownie przyspieszyło swój rytm. Przystanął na chwilę u podnóża schodów, próbując unormować swój oddech. Meggie przyjechała. To jedno krótkie zdanie krążyło mu bezustannie w myślach. Meggie przyjechała. Wolniejszym krokiem przeszedł ostatni korytarz dzielący go od rozmównic. Przystanął jeszcze na moment, biorąc głęboki wdech, a potem stanął w drzwiach pokoju. Siedziała na fotelu, patrząc w stronę okna, ale gdy tylko poczuła na sobie jego wzrok, odwróciła swoją twarz. A on po raz pierwszy od kilku miesięcy zobaczył jej piękne błękitne oczy.

21 komentarzy:

  1. Kobieto, czy Ty chcesz mnie przyprawić o zawał? Ależ mi serce waliło jak czytałam. Zwłaszcza, jak biegł tymi korytarzami, no jak w Hogwarcie normalnie. A tu proszę, tylko ozbaczył oczy. Tylko albo aż! Ależ mi serce wali, no wow! Ale mi waaaaaaaliiiiiiii! Przyjechała baba jedna! No w sumie lepiej późno niż wcale, ale dobrze, że wtedy, gdy on już podjął decyzję. I on już się przebrać zdążył, nie? Boże, żeby on tylk otam zawału nie dostał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jejku, nie sądziłam, że wzbudzę tym rozdziałem aż takie emocje, ale bardzo się z tego cieszę :) Bo rozumiem, że się podoba? :) No przyjechała, w końcu musiała, chociaż muszę przyznać, że trochę mi tym swoim przyjazdem życie utrudnia, ale może jakoś wybrnę :P On niby fakt, podjął decyzję i zdążył się przebrać, ale co zrobi dalej to ja nadal nie wiem. Na pewno pogadają, ale happy endem to chyba jeszcze się nie skończy :P Ale zawału raczej nie dostanie, zwykły szok tylko :P

      Usuń
    2. Kochana, mnie to naprawdę bardzo ruszyło, ta część! Czytałam z zapartym tchem, serio! Serio? Serio, serio! [Tak, oglądałam dzisiaj znowu Shreka.] Ale na bank przeczytam jeszcze raz. W ogóle fajnie tak czytać te nasze/Wasze blogi, fajna to jest rzecz!

      Usuń
    3. Shrek - fajny film, nigdy się nie nudzi :P Naprawdę widząc takie komentarze, aż mi się tak ciepło i miło robi, także dziękuję bardzo. I ja też uważam, że to bardzo fajnie tak sobie czytać i komentować, mnie na przykład bardzo dużo pomysłów wtedy przychodzi do głowy :)

      Usuń
    4. Ola uwielbiam twoje komentarze!Paddy biegł korytarzami jak w Hogwarcie hahaha!Rozwaliłaś mnie :-) Część poważna,ale dzięki tobie się uśmiałam :-)

      Usuń
  2. Piękne...
    Znowu mam łzy w oczach(a jak już wiemy to jest szczery komplement z mojej strony)
    Już sama nie wiem co sadzić, co by było lepsze dla niego
    Piękne, piękne, piękne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, dzięki, dzięki, bardzo się cieszę, że się tak podoba.:) Tylko tego płakania jakoś tak bardzo dużo ostatnio i zaczynam się obawiać co będzie w następnych rozdziałach, bo ja tam nie chcę jeszcze zginąć w potopie :) I ja też nie wiem w sumie co dla niego lepsze, z resztą on też chyba nie bardzo. Ta historia tak się zaczyna rozrastać, że sama trochę przestałam rozumieć niektóre rzeczy, ale jak tylko fajnie się to czyta, to warto to przeboleć, zwłaszcza widząc potem takie komentarze jak ten :)

      Usuń
    2. Sam wybierze drogę, którą chce podążyć, a Ty za nim :)
      Jest super, bardzo dobrze się czyta :)

      Usuń
    3. Tylko, że on sam nie wie jaką drogę wybrać :P A że ja za nim pójdę, no cóż, zgadzam się z nim czy nie, to jednak go wymyśliłam poniekąd, wiec nie mam innego wyjścia :P I bardzo mi miło, że dobrze się czyta, bo to dla mnie naprawdę ważne. Zwłaszcza, że pisanie dialogów przez właściwie całe życie było moją zmorą i nigdy jakoś tego nie potrafiłam, a tu jakoś tak trochę samo wyszło :)

      Usuń
  3. piekne,od dwóch godzin siedzę na Twojej stronie! zaczęłam czytać i jakie było moje zdziwienie, że opowiadanie końcy się na XXX rozdziale,bo pewna byłam, że czytam coś, co już w calości powstało!podziwiam i czekam zatem co bedzie dalej!PAULINA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam bardzo serdecznie nową czytelniczkę :) Fajnie, że akurat trafiłaś na ten blog, bardzo się z tego cieszę. No do końca to mi jeszcze całkiem sporo brakuje, bo pewnie jakiejś połowy, co najmniej :P Jeżeli chodzi zaś o rozdziały to pojawiają się tak 3 razy w tygodniu mniej więcej, więc można sobie zaglądać i sprawdzać. Na więcej na ogół zajęcia na uczelni nie pozwalają :) I w ogóle super, że się podoba, to dla mnie dużo znaczy, naprawdę :)

      Usuń
  4. No nareszcie!Niedobra Meg przyjechała!Bardzo jestem ciekawa ich rozmowy.Super końcówka jak Paddy biegnie,a w głowie ma tylko jedną myśl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie i człowiek nie wie co zrobi jak już coś powie :)
      a do tego ta muzyka, siedziałam na blogu i słuchałam ja chyba z 1000 razy, piękna :)

      Usuń
    2. Bardzo się cieszę, że się podoba ten rozdział, bo miałam z nim sporo problemów. No rozmowa będzie z pewnością ciekawa. :P I już niedługo się o tym przekonacie. A co do muzyki, też tą piosenkę bardzo lubię, z resztą ja w ogóle lubię stare kawałki, ale ten rzeczywiście ma coś takiego w sobie :)

      Usuń
    3. Ale mówicie teraz o "Hello" Lionela? Klasyka! Rozdział chyba najbardziej emocjonujący ze wszystkich, taki, co do mnie trafił do serca tak, że jeeeejku! Zresztą ja tam chciałam, żeby Meg przyjechała, mimo tego, że jakoś mocno jej nie kibicuję.

      Usuń
    4. No fakt emocji trochę było, ale myślę, że to nie koniec. Trochę nas jeszcze takich rozdziałów pewnie czeka :P I bardzo się cieszę, ze tak trafia do serca, bo to chyba serio był dla mnie najtrudniejszy rozdział ze wszystkich jak na razie. Pisałam go na kilka razy, a ile potem jeszcze poprawiania było? Szkoda gadać :P Meg przyjechała, pogadają sobie, raczej zakończenia jeszcze nie przewiduję, więc wiele to raczej z tej rozmowy nie wyniknie, ale... :P Z resztą zobaczycie :) W każdym razie będzie... interesująco :P

      Usuń
    5. hello? ja nie miałam hello, tylko puszczało mi "at the moment" i to jest piękne
      a powinno hello być?

      Usuń
    6. Hello jest tak typowo do rozdziału w linku, a At this moment w sumie tak do całości. Niby miała być ta piosenka przy tym następnym rozdziale, ale chyba jednak będzie coś innego ;) Ale, że w tej się zakochałam to po prostu musiała się tu pojawić :) Więc ja tam się cieszę, że jej słuchałaś, naprawdę jest tego warta :)

      Usuń
  5. Ja dopiero zaczaiłam,że tytuły to są linki do piosenek...Hahahaha dlatego też pisałam o At this moment :) Hahahaha,niedobrze ze mną :)

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa ! Jak dobrze, że nie jestem na bieżąco hehe ! I wiem, że czeka na mnie kolejna część! Inaczej umarłabym w tej chwili na zawał ! Bosko!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uf spotkają się bo już myślałam że się rozminą zanim ona do niego dotrze to on już zdąży opuścić klasztor, ale nie zrobiłaś im tego i dobrze niech wreszcie po rozmawiają.

    OdpowiedzUsuń