środa, 19 marca 2014

Rozdział XXVIII



XXVIII

Hey, Hi, Hello :) Witam wszystkich, bo tak jakoś, o ile mnie wzrok nie myli, to jest nas coraz więcej i jest mi z tego powodu bardzo, ale to bardzo miło. Także, dzięki wszystkim, którzy czytają to opowiadanie, a w ogóle podwójne DZIĘKUJĘ wędruje do tych, którzy komentują. A już szczególnie do Ani i Oli, których komentarze są ze mną prawie od początku i bardzo mnie motywują do tego, żeby dalej to opowiadanie pisać i poruszać swoją wyobraźnię :) Także dla tych wszystkich i dla każdego z osobna prezentuję kolejny rozdział :) ENJOY! :))))



- Jak mogłeś, Nick?! - jej krzyk słychać było chyba w całym bloku. Nick wydawał się być jednak zupełnie tym nieporuszony.


- O co Ci chodzi? - zapytał, pijąc spokojnie herbatę.


- O co mi chodzi?! Mnie? Jak mogłeś odebrać ten cholerny telefon? Czy nikt Cię nie uczył, że cudzych rzeczy się nie dotyka?


- Meggie daj spokój, dobra? Podobno chciałaś zacząć od nowa. Ja Ci to tylko ułatwiłem - stwierdził, nadal na nią nie patrząc.


- Ułatwiłeś? Jak w ogóle możesz tak powiedzieć? Czy ty zdajesz sobie sprawę co on w tej chwili o mnie myśli?


- A ma to dla Ciebie jakieś znaczenie? Cały czas powtarzałaś, że i tak nie macie szans być znowu razem, więc w czym problem? Przynajmniej masz pewność, że nagle nie zapuka do Twoich drzwi w habicie.


- Wyjdź - jej głos brzmiał groźnie. 


- Słucham?


- Wyjdź, powiedziałam. Nie mam zamiaru tego wysłuchiwać. Przemyśl to sobie. Jak wrócisz, to wtedy pogadamy. A na razie nie chcę Cię widzieć.


- Meggie, nie róbmy melodramatów, dobra? Idź lepiej spać. Jak wstaniesz, to sama dojdziesz do wniosku, że miałem rację. Odebrałem ten telefon, bo tak uważałem za słuszne. Nie mam zamiaru z niczego się tłumaczyć.


- Szkoda - powiedziała, ale barwa jej głosu przeczyła słowom. Była zimna jak lód, a z jej oczu leciały płomienie. - A teraz wyjdź. - powtórzyła. Widziała jak patrzy na nią zdziwiony, ale mimo to zabrał z wieszaka kurtkę i założył buty. Z szafki zgarnął jeszcze portfel i wyszedł z mieszkania, mówiąc tylko jedno słowo.


- Cześć. 


Gdy zatrzasnęły się za nim drzwi, oparła się o nie i osunęła powoli na ziemię, dając wreszcie upust łzom, które zebrały się w jej błękitnych oczach. Miała już dość. Nie potrafiła poradzić sobie z własnym życiem. Gdy zobaczyła jego imię na wyświetlaczu telefonu, obudziła się w niej jakaś idiotyczna nadzieja. Dopiero chwilę później dotarło do niej, że to Nick odebrał ten telefon, nie ona. To Nick rozmawiał z Paddy’m, nie ona. Co może sobie pomyśleć facet, którego niedawno rzuciła dziewczyna, a gdy on do niej dzwoni, telefon odbiera jakiś, nieznany mu mężczyzna? Rozwiązanie nasuwało się samo. Było tak cholernie oczywiste, nawet dla niej. Nie chciał z nią rozmawiać, tylko zwyczajnie się rozłączył. Miał do tego pełne prawo, i nawet jeżeli ją to bolało, to jak najbardziej go rozumiała. Gdyby telefon Paddy’ego odebrała jakaś kobieta, pewnie zareagowałaby dokładnie tak samo. Nie miałaby ochoty już rozmawiać, ani wysłuchiwać tłumaczeń. Mimo to…, to jednak bolało. Że nie dał jej nawet możliwości usłyszenia jego głosu. Wolałaby żeby na nią nawrzeszczał, cokolwiek, a on ją po prostu zignorował. Wiedziała, że o niej jeszcze nie zapomniał, nie dzwoniłby gdyby tak się stało, ale teraz była pewna, że nie odezwie się już nigdy. Sama była temu winna. A to bolało dużo bardziej, niż gdyby mogła zwalić winę na kogoś innego.




            - Zadzwoniłem do niej - powiedział cicho, siadając naprzeciwko Joy. Musiał to komuś powiedzieć, a ona była pierwszą osobą, o której pomyślał. Wiedział kiedy bywa w bibliotece, więc poszedł tam jeszcze tego samego dnia, mając nadzieję, że ją tam zastanie. Jak zawsze siedziała przy swoim stoliku, pochłonięta przez tony walających się wokół niej kartek i skryptów.


- Strasznie się cieszę - jej buzia rozjaśniła się na moment, dopóki nie zobaczyła jego smutnych oczu i niesamowicie bladej cery. - Nie dogadaliście się? Może powinniście się spotkać, tak jest czasem łatwiej? - próbowała go, na swój sposób, pocieszać. - Na pewno wszystko się jeszcze ułoży, zobaczysz.


- Odebrał jakiś facet. - powiedział jeszcze ciszej, jakby wypowiadane słowa sprawiały mu wręcz fizyczny ból. - To była noc, a jej telefon odebrał jakiś obcy facet.


- Nie rozumiem. - powiedziała cicho, chyba bardziej do siebie, niż do niego.


- Ja też nie. - powiedział.


- To znaczy, że ona kogoś ma? - zapytała. - Tak mi przykro, Paddy - powiedziała cichym i ciepłym głosem, kładąc przy tym delikatnie swoją drobną dłoń na jego ramieniu.


- Mnie też. Nawet nie wiesz jak bardzo.


- A może to jakaś pomyłka? Może to jakiś kuzyn, albo coś? Nie wiem. Powiedziała Ci coś w ogóle?


- Nawet z nią nie rozmawiałem.


- Dlaczego? Może jest jakieś logiczne wytłumaczenie?


- Jakie? Jest środek nocy, jej telefon odbiera jakiś facet i mówi, że Meggie właśnie zasnęła. Jak to brzmi? - jego głos był ciężki, jakby od nadmiaru tłumionych emocji.


- Wiem, ale może to naprawdę nie tak? Ja wiem, że to nie wygląda zbyt dobrze, ale może jednak? Nadal uważam, że powinniście porozmawiać. - powiedziała.


- To już nie ma sensu. Nie mam już siły walczyć. - powiedział zmęczony. - Ja już przegrałem, nawet nie stając do walki.


- Naprawdę strasznie mi przykro. Zwłaszcza, że to trochę moja wina. Sama kazałam Ci z nią porozmawiać. - smutek w jej głosie był bardzo wyraźny, tak samo jak poczucie winy. 
 

- I tak bym się kiedyś dowiedział. Im wcześniej tym lepiej. Przynajmniej nie będę się już łudził marzeniami. Widocznie tak miało być. Może jest w tym jakiś sens, którego jeszcze nie widzę? Może to znak, że powinienem tu jednak zostać? Sam już nie wiem.


- A chciałeś odejść? - zapytała cicho.


- Myślałem o tym. I tak nie przyjąłem jeszcze święceń. Nic mnie tu tak naprawdę nie trzyma. Tylko, że teraz nie mam już tak właściwie do czego wracać.


- Przecież masz rodzinę. Jak możesz powiedzieć, ze nie masz do kogo wracać? Jestem pewna, że Twoje rodzeństwo by się ucieszyło, gdybyś wrócił do domu. Oczywiście to Twoja decyzja. Ale jeżeli nie jesteś pewny, to uważam, że nie powinieneś. To nie jest decyzja na chwilę, bycie zakonnikiem to całe życie. I to zupełnie inne do Twojego. Musisz to naprawdę dobrze przemyśleć.


- Mówisz jak Francis - uśmiechnął się blado.


- Widocznie oboje mamy rację. - odwzajemniła jego uśmiech. - Może daj sobie parę dni? Nie wiem? Wyjdź poza te mury? Zobacz na czym Ci tak naprawdę zależy. Ta jedna rozmowa nie powinna mieć wpływu na Twoją decyzję. Musisz ochłonąć, przespać się z tym, przemyśleć wszystko na spokojnie i dopiero wtedy coś postanowić. Decyzje pod wpływem, chwili nigdy nie wychodzą na dobre. Daj sobie chwilę. I pamiętaj, że ja zawsze chętnie Ci pomogę. Możesz na mnie liczyć. - uśmiechnęła się do niego ciepło.


- Dzięki, wiem. - powiedział. - Naprawdę cieszę się, że Cię poznałem. Nawet nie wiesz, jak bardzo już mi pomogłaś. Ty jedna mnie nie osądzasz.


- Bo to nie moja rola. - zaśmiała się. - Nigdy nie powinno się osądzać drugiego człowieka. W końcu nie wiemy dlaczego podejmuje takie, a nie inne decyzje. Czasem coś, co dla nas wydaje się nie być słuszne, dla innych jest jedynym wyborem. - chwyciła jego dłoń i ścisnęła ją lekko, starając się dodać mu otuchy. Wiedziała, że cała ta sytuacja nie jest dla niego łatwa. Widziała w jego oczach ogromny ból i niepewność. I nie potrafiła temu zaradzić. Potrzebny był mu ktoś bliski, przyjaciel, a ona była tylko zwykłą znajomą, która tak właściwie nic o nim nie wiedziała. Owszem, znała kilka faktów, ale tylko tyle, ile on chciał jej powiedzieć. Nie wiedziała co tak naprawdę przeżywa, jak się czuje. Nie znała go wcześniej i nie umiała ocenić jak bardzo rozstanie na niego wpłynęło. Nie wiedziała ile znaczyła dla niego Meggie, i ile jeszcze znaczy. Mogła tylko przypuszczać z niektórych jego słów, ale to było zdecydowanie zbyt mało. A mimo to bardzo chciała mu pomóc. Czuła, że ktoś postawił przed nią wyzwanie, naprawić jego złamane serce, i chciała temu podołać. Polubiła tego chłopaka. Zawsze myślała, ze piosenkarze to gwiazdeczki, którym w głowie tylko kolejne tysiące na koncie i wyrywanie panienek na koncertach. On był jakby zaprzeczeniem tego. Był cichy, spokojny, ale jednocześnie tak bardzo smutny. Chciała zobaczyć na jego twarzy uśmiech. Chciała chociaż na chwilę zobaczyć tego Paddy’ego, którym był kiedyś. Tego, który bawił się na scenie podczas koncertów, tego który jeździł po świecie autokarem wraz ze swoją rodzinę. Tego, który potrafił się cieszyć, tego z błyskiem w niebieskich oczach. Ale on był schowany gdzieś tam na dnie. I bardzo ciężko było się do niego dostać i wydobyć go stamtąd.




            - Proszę Cię, Angelo. - łzy w jej głosie były dużo bardziej wyraźne niż zwykle. - Wiem, że nie zasłużyłam, ale pozwól mi naprawić coś, co jeszcze da się naprawić. Chcę tylko porozmawiać. Jesteś moją ostatnią nadzieją.


- Wiesz, że on nie będzie chciał z Tobą rozmawiać? -zapytał.


- Nawet jeśli, to i tak chcę to zrobić. Proszę tylko o jedno.


- W porządku, ale żeby później nie było na mnie, dobra? I tak Patricia mnie zabije, że Ci powiedziałem. - potem powiedział jeszcze jedno. To, o co tak bardzo go prosiła. Zapisała szybko adres na kartce.


- Dzięki, nawet nie wiesz jak bardzo jestem Ci wdzięczna - łzy płynęły nadal po jej policzkach, ale na ustach pojawił się delikatny uśmiech.



- Meg, co ty robisz? - zapytał, gdy wszedł rano do mieszkania, Nick. Meggie stała pomiędzy porozwalanymi rzeczami i wrzucała je do niewielkiej czarnej torby.


- Nie widać? Pakuję się. - odpowiedziała, nawet na niego nie patrząc. Wrzucając tylko kolejne przedmioty do torby. Biegała co chwila w tę i z powrotem zbierając najpotrzebniejsze rzeczy. 


- Znowu uciekasz? - zapytał.


- Tym razem nie. Muszę zrobić, coś co powinnam zrobić już dawno. 


- Jesteś tego pewna - zapytał podchodząc do niej. Dotknął jej ramienia i odwrócił w swoją stronę, patrząc intensywnie w jej błękitne tęczówki. Nie chciał żeby do niego jechała, ale wiedział, że jej nie powstrzyma, skoro już podjęła decyzję. 


- Jak nigdy. - uśmiechnęła się do niego blado.

8 komentarzy:

  1. Ooooooooo! To z powodu dedykacji :D Dziękuję, polecam się i czytać będę nadal :)
    Ooooooooo! To z powodu części! Podoba mi się ta Joy. Zamiast bracie John Paul, to do niego per PAddy, hahaha! A on nawet nie zauważył. I fajny opis jak ona postrzega muzyków. Super! I dobrze, że Meg nakrzyczała na Nicka, należało mu się! Imbecyl! Jak on mógł tak powiedzieć, że odebrał telefon, bo uznał to za słuszne, no kamon! Ja zazwyczaj czytam część dwa razy, bo najpierw na szybko, żeby wiedzieć, co dalej, a potem ponownie, bardziej ze zrozumieniem. Hehe! Powodzenia i weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, Joy jest jednak specyficzna, ale chyba taką ją lubię, no i Paddy chyba też :P Ona od początku tak przewija raz bracie, raz Paddy, ale w sumie to jej pasuje. Zakręcona taka jest, ale pozytywnie :P No a Meg, no oczywiście, że swoje musiała odwrzeszczeć na Nicka, bo mu się należało. Chociaż w sumie to się dobrali, na oboje dobrze jest czasem pokrzyczeć :P I cieszę się, że się podoba :), bo ten rozdział chyba z 5 razy przerabiałam i poprawiała, bo cały czas coś mi nie leżało :P I dzięki za życzenia :*

      Usuń
  2. Podoba mi się tak ostra Meg!Nickowi się należało i bardzo dobrze,ze go wygoniła :-)No i jedzie do Padzika,jupi!Ciekawe czy w końcu spotkają się i porozmawiają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, wyszedł z niej trochę taki diabełek :P Ale to tak chwilowo raczej. No i sobie gdzieś tam pojedzie, a czy porozmawiają to... za jakiś czas się dowiecie :P W każdym razie, fajnie, że się podoba :)

      Usuń
  3. No jasne,że się podoba :-) Już nie mogę się doczekać jak się wreszcie spotkają.O ile w ogóle się spotkają.Ale sądząc po prologu, to nawet jak się spotkają,to się nie dogadają...Ech...coraz bardziej to wszystko skomplikowane :-)Ciekawa też jestem czy Meg i Joy się poznają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No pewnie kiedyś się tam poznają, nie wiem czy w najbliższym czasie, czy trochę później, ale jakoś do tego dojdzie. :) A z Paddym, no cóż. Jakby się dogadali to byłby happy end, nie? A na razie się na to nie zapowiada :)

      Usuń
  4. Dziękuje za dedykację :) jestem wzruszona :)
    Super cała ta część -Joy super, pomaga, nie ocenia, wspiera i tego Paddy potrzebuje. Paddy nadal zagubiony, ale da sobie radę, czuję to, że da :)
    Meg i Nick jak on mógł, to chamstwo tak się zachować, po tym co Paddy przeszedł nie powinien był słyszeć jego, cham z tego Nicka i tyle
    Super i czekam na dalej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż Nick jest taki nie bez przyczyny:P A Paddy, Paddy, więc... no zagubiony, a Joy jest cały czas obok i stara się pomóc, trochę po swojemu ale zawsze to coś :) Przynajmniej nie jest sam :) I bardzo się cieszę, że się podoba :) No a dalej... dalej to się będzie działo :P

      Usuń