XXXIII
Tym razem jeszcze w trochę smutno-rozterkowej wersji, ale od następnego rozdziału trochę klimacik zmieniamy, a przynajmniej taki jest zamysł. W końcu smutku już dużo było, to teraz trochę się trzeba pouśmiechać :) Ale teraz, coby już was nie zanudzać, serdecznie zapraszam do zapoznania się ze świeżutkim rozdzialikiem, który ja osobiście, nie wiem czemu, ale jednak lubię. Jestem ciekawa czy wam też się spodoba. Tak więc, ENJOY! :)
- A tak w ogóle, to… gdzie?… to
znaczy… jesteś inaczej ubrany. Podjąłeś już decyzję? - zapytała.
-
Nie wiem… Chyba tak. W każdym razie jeszcze święceń nie przyjmuje. Miałaś
rację, muszę to wszystko przemyśleć na zewnątrz. Nie wiem jeszcze co zrobię,
ale…
-
Rozumiem.
-
To dobrze, bo ja nie specjalnie - uśmiechnął się blado.
-
Dasz sobie radę, zobaczysz. - na jej twarzy zagościł ciepły uśmiech.
-
Ja naprawdę nie wiem czy podjąłem dobrą decyzję. Już chyba nic tak naprawdę nie
wiem, niczego nie jestem pewny. Ale nie czuję się jeszcze na siłach żeby
wrócić.
-
A… A co z Meggie? Co tak właściwie Ci powiedziała?
-
Że przeprasza, że mnie kocha. - jego twarz była smutna.
-
Nie wierzysz jej?
-
Nie o to chodzi.
-
A o co? -zapytała cicho.
-
Boję się. Ja wiem, że to głupie, ale… nie mogę mieć pewności czy pewnego dnia
nie zrobi tego znowu. Nie wiem czy znowu nie ucieknie. Powiedziała, że życie z
muzykiem jest dla niej trudne, sława jest dla niej zbyt trudna. To, że ciągają
się za nami dziennikarze. Ale ja tego nie potrafię zmienić, to zawsze będzie
tak jak było. I boję, że pewnego dnia ona znowu po prostu wyjdzie, bo nie
będzie sobie potrafiła dać z tym rady. Nie chcę po raz kolejny stoczyć się na
dno, bo nie wiem czy będę potrafił się podnieść. To jest trudne. To, czy ona
mnie kocha, to czy ja ją kocham, to też jest ważne, ale… Ale czasem miłość to
za mało. Czasem trzeba odpuścić.
-
Chcesz dać jej odejść? - zapytała. Jej oczy były szare jak zachmurzone niebo.
-
Nie wiem, naprawdę. Może tak będzie nam łatwiej? Może oboje powinniśmy odpuścić
i pójść dalej? Już nie wiem co jest lepsze. - wahał się, tak bardzo się wahał.
Serce czy rozum? Jaką podjąć decyzję?
-
Nawet nie wiem co mam Ci powiedzieć. Musisz sam podjąć decyzję. Nie znam jej…
nie powiem Ci co będzie. Ale lubię Cię i chciałabym żebyś był szczęśliwy.
Pytanie czy ktoś oprócz niej, jest w stanie Ci to szczęście dać.
-
Nigdy z nikim innym nie próbowałem. To znaczy…, nie tak na poważnie. Owszem
przewijały się jakieś dziewczyny, koleżanki bardziej. Ale kiedy pojawiła się
ona, wszystkie inne przestały mieć znaczenia. Wiedziałem, że to właśnie to. A
teraz…
-
Teraz już nie wiesz? - spojrzał na nią niebieskimi, przygaszonymi oczami. Nie,
nie wiedział. To wszystko, co się stało, wiele zmieniło. On się zmienił. Inaczej
spojrzał na świat.
-
To trudne. Kocham ją, ale…
-
W miłości nie ma ale. - powiedziała pewnie.
-
W takim razie może to już nie miłość? - przerwał na moment, aby nabrać powietrza do płuc, ale zaraz kontynuował - Nie wiem, naprawdę. To nie jest takie
czarno-białe, Jo. Była dla mnie najważniejsza, nadal jest dla mnie ważna,
tylko, że… Serce to jedno, a rozum to drugie.
-
Wiem, że to nie jest proste, ale musisz podjąć jakąś decyzję.
-
Wiem. I podejmę, ale jeszcze nie teraz. Może minęło już sporo czasu, ale dla
mnie to nadal jest świeża sprawa, to nadal boli. - złapała jego rękę i
delikatnie ścisnęła ją w swoich drobnych dłoniach. - Dziękuję. - odpowiedział
cicho.
-
Za co? - zapytała.
-
Że jesteś? Pomagasz mi, bardziej niż myślisz.
-
Daj spokój, każdy by tak zrobił.
-
Nieprawda. Niewielu ludzi jest tak chętnych do pomocy, jak ty. Cieszę się, że
Cię spotkałem. Naprawdę. - uśmiechnął się do niej szczerze.
-
Ja też się cieszę - odwzajemniła jego uśmiech. Wyciągnęła przed siebie swoje
ręce, a on wtulił się w jej ramiona niczym mały chłopiec, który przytula się do
swojej mamy. Czuł jej ciepło. Była kimś, kogo w tym momencie potrzebował. Miał
już dość skomplikowanych związków, a przyjaźń z Joy była prosta. Mówiła
dokładnie to, co myślała. Była prostolinijna, prawdomówna, a do tego nigdy nie miał
okazji poznać osoby tak pełnej pozytywnej energii, jak ona. Gdyby tylko spotkał
ją wcześniej. Ta myśl wyłoniła się niespodziewanie spośród wszystkich innych.
Była fantastyczną dziewczyną. Ciepłą, troskliwą, szczerą… Miała tylko jedną
wadę, ale tą dla niego najważniejszą. Nie była Meggie.
…
Przewracała
się z boku na bok, nie mogąc zasnąć. Hotelowe łóżko było zbyt miękkie, a
satynowa pościel zdecydowanie zbyt zimna. Jej ciało drżało od przejmującego je
chłodu. A do tego wszystkiego z nerwów głowa rozbolała ją niemiłosiernie.
Wtuliła ją jeszcze głębiej w poduszkę. Ten dzień był… emocjonujący. A teraz gdy
emocje powoli schodziły, pojawiło się ogólne przemęczenie, które nie pozwalało
spokojnie zamknąć oczu i odpłynąć w krainę snu. Powoli wygrzebała się z
pościeli i postawiła stopy na miękkim dywanie. Było jej jednocześnie i zimo, i
gorąco. Podniosła się z łóżka i podeszła do drzwi balkonowych. Delikatnie
szarpnęła za klamkę i otwarła je na oścież. Wciągnęła głęboko do płuc zimne
nocne powietrze. Czuła jak na jej rękach powoli pojawia się gęsia skórka, a jej
ciało zaczyna drżeć. Ale wiatr przynosił ukojenie, a chłód panujący na dworze
orzeźwiał ciało i umysł. Przez chwilę stała w progu, a potem wyszła na
zewnątrz, opierając się o balustradę. Uniosła głowę do góry i spojrzała na
ciemne niebo usiane srebrnymi gwiazdami, które jaśniały niezwykłym blaskiem. Kiedyś
oglądali je razem - pomyślała. Kiedyś. Miała wrażenie, że od tamtej pory minęło
co najmniej kilka lat, a nie parę miesięcy. Czuła się taka pusta w środku,
jakby ktoś wyrwał jej coś ważnego, coś, bez czego nie da się normalnie funkcjonować.
Coś, bez czego nie da się oddychać. Z jej ust wyrwał się przeciągły jęk.
Bezradność, bezsilność. Miała wrażenie, że cała ta nadzieja, która z nią
przyjechała, gdzieś się zagubiła, uleciała jak dym z ogniska. Położyła
wyciągnięte dłonie na balustradzie i głęboko odchyliła się do tyłu, próbując
dojrzeć jeszcze więcej gwiazd. Nie liczyła na to, że to spotkanie skończy się…,
że wrócą normalnie do domu, że jej wybaczy, że znowu będzie tak jak dawniej,
ale… A może tak naprawdę na to liczyła, tylko nie chciała się do tego przyznać?
Może miała nadzieję, tą głupią nadzieję, która podobno umiera ostatnia?
Zacisnęła mocno dłonie na balustradzie. Czuła niesamowitą bezradność, bo
wiedziała, że teraz już nic nie zależy od niej. Ona zrobiła to, co mogła. Ale i
tak było już za późno. W pełni zdawała sobie z tego sprawę. Za późno. Za późno
przyjechała, za późno próbowała przepraszać. Za późno. Wszystko, co robiła,
robiła zbyt późno. A teraz było już nawet za późno na płacz. Mimo to, jednak
kilka samotnych łez spłynęło po jej bladych policzkach. Otarła je wierzchem
dłoni. Za późno. Na wszystko już było za późno. Kilka kolejnych słonych kropel
spłynęło po jej twarzy, tworząc tajemnicze ścieżki. Za późno. Za późno. Owiał
ją zimny wiatr, który zmroził łzy na jej powiekach. Za późno. Spłynęły kolejne.
Za późno. Jej ciałem wstrząsnął dreszcz. Za późno. Za późno. Na płacz, na
myślenie… na czyny. Zdecydowanie za późno. Otuliła się swoimi ramiona, próbując
opanować dreszcze, które wstrząsały jej drobny ciałem. Jeszcze raz spojrzała na
granatowe niebo pełne gwiazd. Za późno.
…
Leżał
samotnie w łóżku. Myślał… O tym co było, o tym co jest… ale też o tym co
będzie. Nie wiedział. Co dalej robić, jak zacząć od nowa. Jak zapomnieć, kiedy
tak naprawdę wcale nie chce się zapomnieć. Gdy był obok Joy, wszystko wydawało
mu się jakieś łatwiejsze. Jej pozytywna energia była jak słońce prześwietlające
obłoki w pochmurny dzień. Była jak tęcza po deszczu. Ale gdy tylko zostawał
sam… W samotności wszystko było znacznie trudniejsze. Przy niej zapominał, ale
gdy wracał do swojej samotni, wspomnienia atakowały go z jeszcze większą siłą. Wpatrywał
się w małe okno. Widział gwiazdy błyszczące na granatowym tle. Były tak jasne,
tak ciepłe… Jak jej oczy - pomyślał. Nie potrafił zapomnieć, nawet jeżeli
odrzucał od siebie wszystkie wspomnienia, zakopywał je na dnie swojego serca i
w najodleglejszych zakamarkach umysłu, to one i tak wracały. Nie miał na to
wpływu. Tylko jedno nie dawało mu spokoju. Dlaczego tak późno? Dlaczego? Teraz,
im więcej czasu mijało, tym było trudniej. Im obojgu. Za późno. Na
przebaczenie? Tego nie wiedział. Na pewno nie teraz. Teraz byłoby zbyt
wcześnie. A jutro? Czy jutro nie będzie już za późno. Czy jeżeli ona wróci do
Niemiec, to nie będzie za późno? Miał wrażenie, że granica pomiędzy „za
wcześnie” i „za późno” jest tak niewyraźna i tak nieokreślona, że po prostu on
nie potrafi jej dostrzec. Za późno. Na co było już za późno, a na co za
wcześnie? Na miłość? Na szczęście? Na… życie? Za wcześnie czy za późno? Przymknął
oczy i wziął głęboki oddech. Za wcześnie czy za późno? Bał się, tak zwyczajnie
po ludzku się bał. Tego, że albo zrobi coś za wcześnie, albo będzie zwlekał z
decyzją tak długo, że okaże się, że jest już zdecydowanie zbyt późno. Za
wcześnie, za późno. Tak krucha granica. Za wcześnie. Za późno. Nie wiedział. I
bał się, że nigdy się tego nie dowie. Bo
wtedy już będzie „za późno”. Za późno.
Niestety tak to jest... ma rację Paddy mówiąc, że nie wie czy ona kiedyś nie zrobi tego samego, już raz odeszła, bo sława, dziennikarze. Jeśli by kochała nie odeszłaby. Miłość jest w stanie wszystko znieść...
OdpowiedzUsuńBardzo fajna część :)
Jak to już powiedział kiedyś Paddy, Miłość czasem nie wystarcza. :) I poza tym, bardzo się cieszę, że się rozdział podoba :)
UsuńHmm... Mamy tutaj pierwsza wzmianke o tym,ze 'gdybym poznal ja wczesniej', a druga wzmianke 'gdy wraca do samotni jest mu zle, z nia czuje się lepiej' (no,jakoś tak). To sa pierwsze symptomy jego relacji z Joy. Ale rozmyslania byly dobre tylko czy jest za wczesnie czy za pozno. I wg Meg,to drugie, a wg Paddiego za wczesnie,zeby wybaczyc to 'za pozno'. Rozumiecie mnie?
OdpowiedzUsuńNo kiedyś w końcu Joy musi zacząć odgrywać ważniejszą rolę, chociaż w tym rozdziale to tylko wzmianka taka maleńka. Ich relacja tak naprawdę zacznie się tworzyć dopiero w następnych rozdziałach. Trochę więcej się o Joy dowiemy tak w ogóle, a przynajmniej Wy się dowiecie, bo ja już wiem :P No i od razu powinno się zrobić radośniej :) A z tymi rozmyślaniami miałam trochę problemów, bo nie wiedziałam za bardzo jak je ująć, ale jak w miarę dobrze wyszło, to się bardzo cieszę. Z tym za późno i za wcześnie, Paddy w jedną, Meg trochę w drugą, ale w sumie poniekąd ta sytuacja po tych dwóch różnych stronach ma różny wydźwięk, dla niego wybaczenie jest czymś odległym, bo nie do końca potrafi to zrobić, a dla Meg od drugiej strony, czekając na decyzję, czas jest zbyt długi, bo widzi, że za długo zwlekała. :)
UsuńDokładnie! No dokładnie tak! Cieszę się, że poznamy bardziej Joy, no i Ty wiesz, czego ja się doczekać nie mogę, nie? Hehe!
UsuńChyba nie, a czego? :P
Usuń\
Fajny rozdział i cieszę się.ze zrobi się radośniej.Czekam na wesołego Paddiego :-)
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło, że się podoba :) A jeżeli chodzi o Paddy'ego, no to już w następnym rozdziale zacznie się uśmiechać :)
UsuńNo to dobrze, bo już biedaczek się nacierpiał
UsuńTylko ktoś inny sobie teraz pocierpi, niestety :(
UsuńMeggie będzie cierpiała? Należy jej się :-)
OdpowiedzUsuńWitam.
OdpowiedzUsuńPrzez ostatnie dwa dni zdołałam przeczytać całe opowiadanie. Początki - sielanka - bardzo milutko się czytało, później od momentu wyjazdu Megg - mnóstwo emocji, serce mi pękało i były momenty, że łezki mi się pokulały. Nic tylko - go przytulić. Ostatnie dwa rozdziały przyniosły nieco ukojenia. Fajna ta Jo. Dobrze, że ktoś taki się pojawił. Teraz czekam, czy Meggi ich zobaczy w mieście - moim zdaniem powinna.
No fakt, trochę z tego opowiadania taka huśtawka emocjonalna wyszła. Ale emocje to ważna rzecz i ja osobiście bardzo lubię je opisywać, nawet te bolesna. A jeżeli chodzi o Meg, czy ich zobaczy, to ja też bym chciała, ale nie wiem czy ona chce :P
UsuńW tym momencie przyznaję, że przestałam rozumieć Paddyego. Cierpiał po odejściu Meg, tęskniła za nią do bólu, jeszcze w poprzedniej części gotowy był do niej biec, a teraz??? Rozumiem, że nie chciał od razu wracać do tego, co było. Chciał dać im czas na przemyślenie... Ale nie rozumiem wahania w sprawie sensu uczucia, które ich łączy,tak jakby nagle miłość i Jej ważność w życiu, przestała mieć znaczenie.
OdpowiedzUsuńWalka serca z rozumem - skąd Ja to znam, ile razy przewijało się to pod moimi palcami.
Marta nadal czytam :)
OdpowiedzUsuńnadal nie pamiętam i to jest fajne :) tyle lat minęło...
piękne jest to Twoje opowiadanie, inaczej też teraz na nie patrzę :)lecę czytać dalej :)
Ania od YOU