XXII
ENJOY!
Nie
miała już ochoty na kolację, szybko wyszła z kuchni i wróciła do swojej
sypialni. Właściwie chwilę temu, miała nadzieję, że jej świat jeszcze wróci do
normy, a teraz? Opadła na zmierzwioną pościel i zakopała się pod kołdrę, aż po
sam czubek głowy. To wszystko zdecydowanie było dla niej zbyt trudne. Uciekła z
jednego związku, a niezamierzenie już uwikłała się w kolejną relację, tym razem
jednak jeszcze bardziej dziwną niż poprzednia. Czy miała na czole jakąś łatkę,
jakiś magnes na kłopoty? Z resztą jaki normalny facet zakochuje się w
dziewczynie, która olała poprzedniego faceta, bo się wystraszyła? A jednak Nick
się zakochał. Nie potrafiła tego wytłumaczyć w żaden racjonalny sposób, a do
tego nie miała na to wpływu. A potem w jej głowie pojawiło się jeszcze jedno.
Nick chce z nią być. Lubiła go, tego była pewna. Nie chciała robić mu
niepotrzebnych nadziei, ale też nie chciała go stracić, a wiedziała, że jeżeli
powie mu to otwarcie, to właśnie tak to się skończy. Stanęła w punkcie, w
którym każde wyjście było złe. To wszystko tak zwyczajnie zaczęło ją
przerastać. Najpierw Paddy, teraz Nick. Skuliła się jeszcze bardziej pod
błękitną pościelą.
…
Gwałtownie
otwarła powieki, gdy usłyszała ponowne trzaśnięcie drzwiami. To musiał być Nick.
Widziała jego cień w przeszklonych drzwiach. Widziała jak zdejmuje kurtkę i wrzuca
ją do szafy, jak przyklęka żeby rozsznurować buty. Podniosła się powoli z
łóżka, nadal ubrana w koszulkę Pada i stanęła w drzwiach. Zanim nacisnęła
klamkę wzięła jeszcze jeden głęboki oddech, a następnie wyszła do przedpokoju i
oparła się plecami o drzwi.
-
Długo Cię nie było. - stwierdziła.
-
A co, martwiłaś się? - powiedział z wyraźną ironią w głosie. Na jego twarzy
gościł krzywy uśmiech, który sprawiał, że zaczynała się go bać.
-
Ja wiem co o mnie myślisz, ale naprawdę jesteś dla mnie ważny. Może nie tak
jakbyś tego chciał, ale jednak. Jesteś moim przyjacielem.
-
Mam to gdzieś! - powiedział. Poczuła od niego wyraźny odór alkoholu.
-
Jesteś pijany. - nie podobało jej się to, bała się. Mimo, że nigdy jej nie
skrzywdził, to jednak czuła jakiś irracjonalny lęk. Był tak inny niż zwykle.
Jego oczy miały ciemniejszą barwę. Patrzyła nie niego z wyraźnym przerażeniem.
Widział to, widział jej strach. Jego wzrok nieco złagodniał. Wyciągnął w jej
stronę rękę, ale odsunęła się w stronę ściany.
-
Przepraszam, Meggie. Nie powinienem. - powiedział ze skruchą. - Po prostu to
mnie przerasta. Kocham Cię, bardziej niż możesz sobie to wyobrazić i szlag mnie
trafia, ze muszę walczyć z kimś, z kim nie mam żadnych szans wygrać. Jak mam
wygrać z Twoim ideałem? To niewykonalne.
-
Nick, to nie tak. To dla mnie za wcześnie. Dopiero zaczęłam
powoli składać swoje serce, a ty wymagasz ode mnie, żebym od razu rzuciła Ci
się w ramiona. Ja tak nie potrafię. Nadal kocham Paddy’ego, wiesz o tym. Nie
umiem się z tego wyleczyć, jeszcze nie. Minęło tak mało czasu. Nie wymagaj ode
mnie czegoś, czego nie potrafię Ci dać, bo wiesz, że odejdę. Nie możemy po
prostu dać sobie czasu? Nie obiecam Ci niczego, bo nie potrafię, ale nie powiem
Ci też, że nie masz żadnych szans. Sama tego nie wiem. Na razie wiem tylko
tyle, że nie mam szans być z Paddy’m. I nawet jeżeli sama z tego zrezygnowałam,
to nadal mnie to boli. Nawet nie wiesz jak bardzo. Teraz potrzebuje
przyjaciela, a nie kochanka. Potrafisz mi to dać? - zapytała, sama właściwie
nie wiedząc czy chce usłyszeć odpowiedź na to pytanie.
Chwilę
się zastanawiał. Wiedział, że od jego decyzji zależy właściwie wszystko.
Spojrzał w jej błękitne oczy, które patrzyły w niego z taką intensywnością, że
musiał spuścić wzrok na podłogę.
-
Postaram się. - powiedział cicho, jakby niepewnie, a potem już silniejszym
głosem dodał - Obiecuję. Zawsze będę Twoim przyjacielem, możesz na mnie liczyć
w każdej sytuacji. - spojrzał w jej tęczówki i uśmiechnął się lekko.
-
Dziękuje - odpowiedziała i podeszła do
niego lekko stąpając po wykładzinie. Wtuliła się w jego silne ramiona, które
jakby już na to czekały, wyciągając się w jej stronę. Uśmiechnęła się w jego
koszulę. Po chwili odsunął ją od siebie na odległość i spojrzał jeszcze raz w
jej jasne tęczówki.
-
Ale postaraj się mi tego nie utrudniać, dobra?
-
Nie bardzo rozumiem?
-
Będzie lepiej jeżeli kontakty fizyczne ograniczymy do minimum. - patrzyła
wprost w jego brązowe oczy, nie potrafiąc go zrozumieć - Nie patrz tak na mnie,
Meg. Obiecałem, że się postaram, ale jeżeli będziesz wychodzić do mnie ubrana w
za dużą męską koszulkę, która równie dobrze mogła by być moja, do tego z
potarganymi włosami, jakbyś dopiero wstała z łóżka to mogę się w pewnym momencie
nie powstrzymać. Jestem tylko facetem, Meg. - starał się całą sytuację obrócić
w żart, mimo, że jego umysł lekko zamroczony alkoholem wcale mu w tym nie
pomagał. Uśmiechnęła się do niego i wysunęła z jego rąk.
-
Tak jest - zasalutowała niczym żołnierz i wybuchła radosnym śmiechem, do
którego on również po chwili dołączył. - Chodźmy już spać, dobra? -
powiedziała, gdy już opanowała wesołość.
-
Myślałem, że już się wyspałaś.
-
Przecież wiesz, że i tak nie mogłam zasnąć. - stwierdziła.
-
No tak. Widocznie nie znam Cię aż tak dobrze, jak myślałem. Ale masz rację,
mnie też sen dobrze zrobi.
-
No Tobie to na pewno. Już widzę ten ból głowy jutro rano. Mam nadzieję, że
zaopatrzyłeś lodówkę w kefir, bo ja nie mam zamiaru wstawać rano i biegać po
sklepach.
-
Dam sobie radę. Aż tak słabej głowy nie mam - powiedział, ale zachwiał się
prawie przewracając wieszak na ubrania, przecząc własnym słowom.
-
No właśnie widzę. - zaśmiała się cicho i łapiąc go pod ramię zaprowadziła go do
kanapy stojącej w salonie. Podała mu koc, który leżał na fotelu obok.
-
Dobranoc - powiedziała i wyszła z salonu gasząc światło.
Nie
odpowiedział, zasnął.
Usiadła
na łóżku w sypialni i spojrzała w okno. Niebo było już czarne, a gwiazdy
wyraźnie odznaczające się na firmamencie zapowiadały piękny dzień. Oparła
dłonie na kolanach i złożyła na nich swoją głowę. Była zmęczona. Nie tylko tym
dniem. Ostatnie tygodnie były dla niej wyjątkowo trudne, a dzisiejsza rozmowa z
Patricią była czubkiem góry lodowej. Do tego zostało jej tylko kilka dni na
złożenie swojego świata na nowo. W następnym tygodniu będzie musiała wrócić do
pracy. Znowu będzie musiała usiąść za biurkiem, którego już nienawidziła, ale
przecież nie miała innego wyjścia. Nie chciała wrócić do rodziców, bo byłoby to
dla niej jak przyznanie się do porażki. Tak więc znowu czekały na nią wszystkie
tabelki, projekty reklam i inne rzeczy, które będzie musiała zrobić przed
kolejną kampanią. Zawsze myślała, że to jej powołanie, ale teraz miała co do
tego wielkie wątpliwości. Studia to jedno, a praca to zupełnie coś innego.
Siedzenie przez osiem godzin za biurkiem, przed komputerem, tylko po to żeby
wrócić do domu i robić dokładnie to samo, tylko, że przed swoim własnym
komputerem, zdecydowanie nie było dla niej. Westchnęła ciężko. Przez chwilę
jeszcze wpatrywała się w niebo, a potem ułożyła się na poduszkach i zasnęła
niespokojnym snem.
…
Cały czas miał przed oczami tą jedną
wiadomość. Nie mógł zapomnieć. Ta myśl wkradała mu się do głowy zawsze, a
zwłaszcza wtedy kiedy nie powinna. Nawet gdy klęczał w kaplicy, modląc się z
braćmi, miał ją przed oczyma. To powoli zaczynało go przerastać. Czuł, że
dłużej nie da rady, że… Że może kiedyś nadejść moment, że wspomnienia na tyle
przybiorą na sile, że przyćmią wszystko, co złe. Że pewnego dnia zostawi to, co
udało mu się poskładać, tylko po to, by zobaczyć jeszcze raz jej uśmiech, jej
przepiękne błękitne oczy. Nie potrafił dać sobie z tym rady… Do tego czuł jak
wszyscy na niego patrzą, jak wskazują go palcem jako tego, który poszedł do
zakonu bo zostawił go dziewczyna. Nie umiał tak żyć. Odszedł bo chciał uciec, a
okazało się, że jedyne co się zmieniło, to miejsce jego pobytu. Ludzie wszędzie
byli tacy sami, nie było tylko dziennikarzy. Czuł na sobie ich współczujący
wzrok, kiedy siedzieli przy stole na posiłkach, a on nie potrafił przełknąć ani
kęsa. Jak wychodził pierwszy po modlitwie, bo nie potrafił wytrzymać tej
ogólnej atmosfery litości. Wolał być sam, nieważne czy to w swojej celi czy w
kaplicy. Tylko, że wtedy wracały wspomnienia. Wracała ona. Teraz też siedząc na
materacu, myślał. Był już środek nocy, ale on nie potrafił zasnąć. Wpatrywał
się po raz kolejny w wyświetlacz swojego telefonu, przeglądając trochę
niewyraźne zdjęcia. Patrzył na jej uśmiech, na jej rozwiane przez letni wiatr
włosy. Wracał do tych wspomnień, które były równie piękne kiedyś, co bolesne
teraz. Tylko nauka pozwalała mu chociaż na chwilę oderwać się od wspomnień,
które w nocy nie pozwalały zasnąć. Dokładnie tak jak dzisiaj. To był taki jakby
codzienny rytuał. Przeglądanie wszystkich zdjęć, wszystkich wiadomości, własnym
wspomnień, marzeń. Nawet jeżeli to tak strasznie bolało, to nie potrafił z tym
skończyć, bo kiedy widział jej uśmiech, kiedy widział siebie, tulącego ją w
ramionach, to i tak miał wrażenie, że wraca do domu. I dopiero zimne mury i
chłód jaki przenikał jego ciało przypominały jak bardzo jest od tego daleko.
Meg czy Paddy obydwoje cierpią...
OdpowiedzUsuńOn niepotrzebnie się zadręcza, a ona stara się, ale ani jej ani jemu na razie to się nie udaje :(
jestem ciekawa co będzie dalej, jak to rozwiążesz :)
Szczerze to sama jestem ciekawa, ale ciii... :P A tak serio, to mam zdecydowanie zbyt wiele pomysłów i nie wiem jeszcze jak to ogarnąć, więc pewnie wyjdzie w praniu :)
UsuńHmm... Super Meg powiedziala Nickowi i on super zareagowal. A Paddy? Cierpi. Jak to Ania napisala, oboje cierpia. To zawsze wychodzi w praniu moja Droga :) A i potem tez się zmieniaja w sumie pomysly, co nie Ania?
OdpowiedzUsuńPomysły pomysłami :) pewnie, że się zmieniają, a czasem wpada do głowy coś co odpowiada na 'dlaczego, a po co, co się stało', a wcześniej się tego nie wiedziało :)
OdpowiedzUsuńCzasem sami autorzy nie wszystko wiedzą, bo bohaterowie sami sobie zaczynają tworzyć swoją historię :)
No moja Meggie to ewidentnie zaczęła tworzyć swoją własną historię :P
UsuńJestem ogromnie ciekawa,co bedzie dalej!
OdpowiedzUsuńAż mi się żal biednego PAdzika zrobiło ;(
OdpowiedzUsuń