środa, 30 kwietnia 2014

Rozdział XLVII



XLVII

Trochę taki zaczęty głupio, ale Paddy nie chciał ze mną współpracować. W każdym razie akcja tego rozdziału jest dzień później :P
P.S. Mam nadzieję, że fanki Joy nie będą zawiedzione ;)




Czuł się dziwnie, wysiadając na lotnisku w Berlinie. Wszędzie wokół niego kłębił się bezimienny tłum, a on stał pośrodku, właściwie nawet nie wiedząc, w którą stronę powinien się udać. Do tego co chwila ktoś go potrącał. Wziął głęboki oddech i szybkim krokiem udał się w stronę postoju taksówek. Bagażu nie miał ze sobą żadnego, poza podręczną torbą, którą trzymał na ramieniu. Poprawił kaptur, który skrywał jego twarz przed tłumem wokół niego. Wyciągnął z kieszeni telefon i wybrał numer Maite. Odebrała już po dwóch sygnałach, jakby wręcz czekała na jego telefon. 


            - Cześć, braciszku - usłyszał jej ciepły głos.


            - Cześć. Ja… - przerwał na moment - Znasz adres, Meg? - zapytał otwarcie. Nie chciał owijać w bawełnę, z resztą to i tak nie miałoby sensu.


            - Ten nowy? W Berlinie? - zapytała.


            - Tak. 


            - Chcesz tam jechać? - zapytała wyraźnie zaskoczona. 


            - Chyba powinienem. - odpowiedział krótko.


            - Po co?


            - Bo nasza ostatnia rozmowa nie skończyła się najlepiej.


            - No i co z tego? Paddy, jesteś pewny, że tego chcesz? - zapytała Maite. 


            - Nie - odpowiedział szczerze - Ale powinniśmy sobie… oboje, parę rzeczy wyjaśnić.


            - Uważam, że to jest idiotyczny pomysł. Wiesz, że nie chcę jej bronić, ale… nie wydaje mi się, żeby to było dobre wyjście. Po tym artykule… to chyba nie jest dla niej najłatwiejsze. Jeżeli teraz przyjedziesz, to narobisz jej tylko niepotrzebnej nadziei. Po co? Odpuść. Przynajmniej na razie. 


            - Nie. Powinna wiedzieć.


            - Ale co powinna wiedzieć? Że masz kogoś? O tym, to akurat ona już bardzo dobrze wie, a jeżeli nawet, to dziennikarze cały czas jej to uświadamiają. Ty nie musisz tego robić. 


            - Naprawdę. Wiem, co robię, Maite. Nie potrzebuje Twoich rad, chcę tylko ten adres.


            - Paddy, proszę, przemyśl to jeszcze.


            - Podasz mi ten adres, czy mam sam szukać? Wiesz, że i tak znajdę, skoro dziennikarze już wiedzą. To tylko kwestia czasu. To co?


            - Uparty jesteś, wiesz? - zapytała.


            - Wiem. - odpowiedział pewnie.


            - Niech Ci będzie, Rosenstrasse 12/25. Wiesz, gdzie to jest? 


            - Mniej więcej. Dzięki Maite - odpowiedział i już chciał się rozłączyć, ale jeszcze raz mu przerwała,


            - Paddy, zastanów się, proszę. Co ty chcesz jej w ogóle powiedzieć? Że masz inną i co? Że się zakochałeś? Naprawdę chcesz jej dokładać? Ja myślę, że ona już dostała swoją karę, i bardzo dobrze wie, ile straciła.


            - Ale ja… to nie tak. Po prostu… ona myśli, że ją okłamałem. 


            - A okłamałeś?


            - Nie. - odpowiedział - Ale nie powiedziałem też całej prawdy - dodał po chwili.  


            - To ja już nic nie rozumiem. Skłamałeś czy nie? - zapytała otwarcie. 


            - Wtedy, kiedy do mnie przyjechała. Do zakonu. Ja… powiedziałem, że ją kocham, tylko, że potrzebuje czasu.


            - I ona myśli, że już kogoś wtedy miałeś, tak? Że dlatego… - westchnęła ciężko.


            - Właśnie. - odpowiedział.


            - Ale nadal nie rozumiem, co ty chcesz jej powiedzieć. Kocham Ciebie, ale mam inną? Paddy… czy… czyś ty zgłupiał? - zapytała. - Daj sobie spokój, proszę Cię. Lepiej będzie dla niej, jeżeli zostaniecie przy tym, co jest. Dla Ciebie z resztą też. 


            - Nie chcę, żeby tak o mnie myślała. 


            - Kurde, Paddy, co Ci zależy? Jesteś z Joy, to odpuść. Tak będzie najlepiej dla wszystkich. Ona nie będzie miała nadziei, że do niej wrócisz, nie skrzywdzisz Joy. Z resztą, co ty chcesz w ogóle tym osiągnąć?


            - Po prostu chcę z nią porozmawiać. - powiedział, a potem czym prędzej się rozłączył. Maite wykryła wszystkie jego obawy, a one ujęte w słowa, sprawiały jeszcze gorsze wrażenie. Nie chciał nikogo krzywdzić, ale bał się, że dokładnie to zrobi. Narobi nadziei komuś, komu nie powinien, a zabierze ją tej, która jest dla niego ważna. Właściwie już to zrobił. Westchnął ciężko. Już sam nie był pewny, co powinien zrobić. Wsiadł do pierwszej mijanej taksówki.


            - Rosenstrasse 12 - powiedział tylko do mężczyzny, a potem odwrócił twarz w stronę szyby. Za oknem zaczynało się już robić ciemno. Pierwsze gwiazdy pojawiały się na fioletowo-czerwonym jeszcze niebie. Bał się. Mimo wszystko, bał się tej rozmowy. Bał się tego, co może z niej wyniknąć. Ostatnia nie skończyła się zbyt dobrze. Czuł się w jakiś sposób winny. Meg miała trochę racji. Niepotrzebnie powiedział wtedy te parę słów. Niepotrzebnie. Nie skłamał, wtedy naprawdę ją kochał. Z resztą chyba nawet teraz, mimo, że Jo stała się dla niego w jakiś sposób ważna, to w jego sercu nadal swoje własne miejsce miała Megan. Nie potrafił tego zmienić. Tak po prostu było. Była jego pierwszą prawdziwą miłością, a tej się przecież nigdy nie zapomina. Westchnął ciężko. 


            - Jesteśmy na miejscu - powiedział taksówkarz. Poczuł się jak wyrwany z transu. Uregulował szybko rachunek i ponownie zakładając na głowę kaptur kurtki, wysiadł z samochodu. Przez chwilę stał na krawężniku, rozglądając się wokół, ale nikogo nie było. Panowała przejmująca cisza, która aż brzęczała w uszach. Spojrzał w stronę bloku, który rzucał cień wprost na niego. Teraz już nie było odwrotu. Skoro już tu przyjechał, to z nią porozmawia. Przeszedł kilka metrów, które dzieliło go od wejścia. Drzwi na dole były na szczęście otwarte. Przeskakując po dwa stopnie dostał się na trzecie piętro. Jeszcze raz spojrzał na zapisany na kartce adres, a potem zadzwonił do drzwi. Przez chwilę nic się nie działo. Wewnątrz mieszkania panowała cisza. A potem usłyszał cichy szczęk zamka i stanął oko w oko z wysokim mężczyzną.


            - Przepraszam, ale chyba pomyliłem mieszkania - powiedział cicho.


            - Zdecydowanie pan pomylił - odpowiedział mu mężczyzna, patrząc na niego przenikliwym wzrokiem. - Nie powinno Cię tu być. - mężczyzna był wyraźnie wkurzony. Przez chwilę wpatrywał się w jego postać, aż wreszcie zrozumiał.


            - Nick, prawda? - zapytał, chociaż właściwie sam nie wiedział po co. Był pewny, że to on. - Jest Meg? 


            - Na pewno nie dla Ciebie - odpowiedział Nick. - Swoje już przez Ciebie płakała? Jeszcze Ci mało, i musiałeś sobie robić zdjęcia z jakąś panienką? Masz tupet, że raczyłeś tu w ogóle przyjechać. 


            - Chcę z nią porozmawiać. Wpuścisz mnie? - zapytał. Starał się udawać dużo pewniejszego siebie, niż rzeczywiście był. Nie chciał dać wyprowadzić się z równowagi, a ten facet zaczynał działać mu na nerwy. 


            - Ale ona nie chce z Tobą rozmawiać. Chyba wystarczająco jasno dała Ci to do zrozumienia, prawda? - Nick był wyraźnie zirytowany. Już chciał zamknąć Paddy’emu drzwi przed nosem, ale on postawił stopę między drzwi a framugę, nie pozwalając mu na to. 


            - Wpuść mnie - powiedział ostro. Miał dość tej rozmowy, miał dość tego faceta. 


            - Nie - odpowiedział podniesionym głosem, Nick. 


            - Nick, mało mnie obchodzi co sobie o mnie myślisz. I nie mam zamiaru Ci niczego tłumaczyć. Chcę pogadać z Megan. 


           - Wyjdź! - powiedział Nick. Jego głos zabrzmiał złowieszczo.


            - Nigdzie się stąd nie ruszam. - powiedział pewnie. Starał się za wszelką cenę nie podnosić głosu. To była jego siła. Widział furię w oczach mężczyzny. Widział jak podnosi dłoń, zwiniętą w pięść, a mimo, to nawet na milimetr się nie odsunął. Poczuł tylko silne uderzenie na nosie. Usłyszał zgrzyt kości. Ciepło. Gorąca ciecz powoli spływała po jego twarzy. Zachwiał się lekko do tyłu, ale zdążył złapać się barierki. Podniósł dłoń do twarzy. Na palcach zobaczył spływające strużki krwi. Przełknął głośno ślinę. Widział wredny uśmiech na twarzy Nicka. A potem zobaczył za nim wątłą postać o długich ciemnych włosach. Była ubrana na biało. 


            - Nick, co tu się dzieję, do cholery? - usłyszał, jak zza mgły jej głos. - Jezu, Paddy! Co Ci się stało? - krzyknęła, gdy tylko go zobaczyła. Widział szok malujący się na jej delikatnej twarzy. Widział ból wymalowany w jej jasnych oczach. Wyminęła szybko Nicka i podeszła do niego. - Nick, odbiło Ci? - krzyknęła, patrząc na Nicka. Złapała go delikatnie pod ramię. Poczuł ciepło jej dłoni.



Leżała na swoim łóżku, gdy ktoś zadzwonił do mieszkania. Było już późno i nie spodziewała się żadnych gości. 


            - Otworzę - krzyknął Nick z salonu. Poprosiła go, żeby z nią dzisiaj został. Bała się. To co ostatnio się wydarzyło, ta cała historia z tym artykułem. Potem dziennikarze koczujący pod jej blokiem. Była przerażona. Nie chciała być sama. Potrzebowała kogoś, kto ją obroni, nawet przed nią samą. Przyłożyła głowę do poduszki, próbując zasnąć. Cały czas w jej głowie szumiały jego słowa. Bolało ją to, co sama mu powiedziała. Nie potrafiła sobie wybaczyć tych kilku słów, nie potrafiła wybaczyć sobie, bólu, na który po raz kolejny sobie pozwoliła. W korytarzu usłyszała podniesiony głos Nicka, który przywrócił ją do rzeczywistości. Szybko wyskoczyła z łóżka, i nawet nie zakładając kapci wyszła do przedpokoju. Starała się szybko rejestrować fakty. Nick stał w drzwiach, a naprzeciwko niego stał Paddy. Paddy zakrwawiony. Zakryła usta dłonią. Usłyszała jakby z oddali, własny krzyk. Widziała jak przesuwa dłonią po twarzy, zostawiając na niej czerwone ślady. Czym prędzej wyminęła Nicka, nawet nie zwracając uwagi, że na klatce jest wyjątkowo zimno, a ona ma bose stopy i krótką jasną piżamkę. Wpatrywała się tylko w jego wyjątkowo bladą twarz, lekko zamglone oczy i ślady krwi widoczne na policzkach.

6 komentarzy:

  1. Ja uwazam, ze dobrze, ze pojechal. Naprawdę. Wyjasnia sobie wszystko i zamkna rozdzial zycia. Albo i nie zamkna. No sama nie wiem. W kazdym razie uwazam,ze dobrze zrobil,ze do niej pojechal. A Nick moim zdaniem najpierw powinien spytac Meg czy chce z nim rozmawiac, a potem dopiero walic w pysk. Alez jestem ciekawa,co bedzie dalej!!!

    OdpowiedzUsuń
  2. O nie !!!!!! Serce mi pęka :( nie !!!!!! Mam nadzieje , ze tylko porozmawiaja i bedzie konsekwentny , ze chce spróbować z Joy :) o nie :((( a tu długi weekend :((( o nie

    OdpowiedzUsuń
  3. cholerny Nick! jak śmiał?!
    co to ma być, a Meg dobrze zareagowała...
    powinni porozmawiać i bardzo dobrze, że pojechał, trzeba się rozmówić, bo inaczej zawsze to będzie w nich, zawsze trzeba kończyć stare sprawy... nawet jesli się pogodzą, powinni zamknąć stare sprawy

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojjj, ale bym dokopała temu zasranemu Nickowi! Jakim prawem złamał ten śliczny nosek? ;( Grrr....i już go nie lubię! Na pewno chciał dobrze, nie chciał, by Meg cierpiała...ale do jasnej cholery! Nie miał prawa! Oni muszą pogadać twarzą w twarz!

    OdpowiedzUsuń
  5. Gall Anonim w komentarzu z poprzedniej części zapomniał się podpisac :P Proszę mi wybaczyć :)
    Ahh i dalej nie rozumiem Padda, rozdrapuje (w sumie, nie tak) stare rany... Ani jemu Ani Meg to spotkanie raczej nie pomoże ;/ Zawracając sobie głowę wyjaśnianiem wszystkiego krzywdzi jeszcze bardziej Joy ;/ A Nick dobrze zareagował, może w końcu Patrickowi w głowie wszystko się poustawia :P

    OdpowiedzUsuń
  6. Widzę, że jednoznacznych opinii na temat Nicka jakoś nie ma, jedni, że dobrze, drudzy, że nie, ale w sumie fajnie :) Tak w ogóle to najpierw chciałabym podziękować za wszystkie komentarze, bo one bardzo pomagają, no i zmuszają mnie do myślenia :P Czy Paddy zrobił dobrze, czy nie? Ja chyba nie umiem tego jednoznacznie ocenić, z jednej strony pewnie coś sobie wyjaśnią, a z drugiej przy tak niezakończonej historii, gdzie uczucia nadal odgrywają dużą rolę, ciężko jest przewidzieć jej efekt, nawet mnie. Więc w sumie to sama nadal nie wiem, co z tego wyniknie, ale mam nadzieję, że uda mi się to jakoś w miarę logicznie rozwiązać :)

    OdpowiedzUsuń