środa, 16 kwietnia 2014

Rozdział XLI

XLI


Hej, mam nadzieję, że rozdział się spodoba. Taki trochę przejściowy jest przed dalszą akcją.:P Także zapraszam do czytania, ENJOY! :)


Czuł, że Patricia ma rację. Że jeżeli nie zrobi żadnego kroku naprzód znowu straci coś ważnego.  Coś… co… może być ważne, coś, co może być wartościowe. Tylko, że Joy… Joy nie chciała zrobić tego kroku. A on sam nie mógł zrobić nic. Przez chwilę chciał nawet od razu do niej zadzwonić, ale zrezygnował szybko z tego pomysłu. Dzisiaj i tak już nic nie zdziała. Westchnął ciężko. To wszystko… było… skomplikowane. Nie miał pojęcia jak ją przekonać. Z resztą … w sumie nie miał żadnych argumentów. Wszystko sprowadzało się do jednego. Tego, że kocha Meggie, a on nie potrafił zaprzeczyć. Nadal była kimś ważnym… chyba jeszcze najważniejszym, bo wciąż miała część jego serca i nie był pewny czy kiedykolwiek uda mu się ten fragment odzyskać. Miłość… to nie była rzecz. Którą można sprzedać, oddać, zniszczyć. To było uczucie, silne. Przywiązanie. Może nawet coś więcej. Była częścią jego życia, której wcale nie dało się tak łatwo wymazać. Nie chciał sprowadzać Joy do lekarstwa, do narkotyku, który ułatwia zapomnienie. Bo ona była znacznie więcej warta. Ale… Ale ona przecież była lekarstwem. Była kimś, kto potrafił uleczyć. Była kimś, kto potrafił nauczyć go, jak się uśmiecha, bo sam zwyczajnie już o tym zapominał. Jeszcze raz wyciągnął telefon z  kieszeni i przez chwilę wpatrywał się w wyświetlacz, z którego nadal uśmiechała się do niego urocza szatynka. Joy miała rację. Tak. W jakimś sensie czuł się winny. Ale wcale nie dlatego, że ją pocałował. To już był skutek tego, co od jakiegoś czasu zaczynało się dziać w jego głowie, a z czego dopiero teraz zaczynał sobie zdawać sprawę. Joy mu się podobała. Może… może to nie było to samo uczucie, było inne, ale… Było. I teraz bardzo dobrze to widział. To nie była miłość. Jeszcze nie. Ale… było to coś znacznie silniejszego niż przyjaźń, niż… Sam nie wiedział dokładnie jak to określić. Zauroczenie? To słowo było znacznie bliższe prawdy. I zdecydowanie coś mogło z tego wyjść. Coś… Ponownie spojrzał na telefon tkwiący w jego dłoni. Nie wiedział już kompletnie co robić. Może to jakiś początek? Może w jego życiu zaczyna się jakiś nowy etap? Sam już nie wiedział. Ale czuł się w jej towarzystwie lepiej niż dobrze. Może jeszcze to nie było to samo, co czuł będąc obok Meggie, ale… Meggie była… Meggie powinna być już dla niego przeszłością. Ale tylko Joy mogła sprawić, że naprawdę się nią stanie. Tylko ona to potrafiła. Jeszcze raz spojrzał na jasny wyświetlacz. Wcale nie był pewny czy podejmuje dobrą decyzję, ale … Ale wybrał odpowiedni numer. Jeden sygnał…. nic,  drugi sygnał… nic, trzeci sygnał… nadal nic. Przy czwartym włączyła się automatyczna sekretarka.


„Hej, tu Joy Kennigan. Przepraszam, ale nie mogę odebrać w tej chwili telefonu. Zostaw wiadomość, a ja odezwę się, najszybciej jak będę mogła. Dzięki.” 


            - Hej, Joy… tu … tu Paddy. Ja… przepraszam, ale… chciałem Ci powiedzieć, że… - znowu brakowało mu słów - Ja… - wziął głęboki oddech - Odezwij się do mnie, dobra? To… to nie jest rozmowa na telefon. A poza tym czuje się jak idiota, gadając do automatu. - powiedział. - Numer masz. I… - tak bardzo chciał powiedzieć coś jeszcze, ale to nie był odpowiedni moment. - Na razie. - dopowiedział tylko i wcisnął czerwoną słuchawkę.



            Siedziała w swoim pokoju w akademiku, przeglądając jakiś nudnawy artykuł, gdy usłyszała charakterystyczny dźwięk przychodzącego połączenia. Z westchnieniem rozprostowała nogi i wstała, by zobaczyć, kto dzwoni. Na wyświetlaczu pulsowało jedno imię. Imię, którego zupełnie się nie spodziewała. Patrick. Trzymała telefon w trzęsącej się dłoni, nie mogąc wykonać żadnego gestu. W głowie paliła się czerwona lampka. Nie powinna odbierać, jeszcze nie teraz. Nie dzisiaj. 


            -  Hej! Jo! - usłyszała za sobą. - Telefon Ci dzwoni - powiedziała dziewczyna stojąca za nią.


            - Widzę. - odpowiedziała.


            - No to czemu nie odbierasz? - zapytała. - Brzęczy to, to i brzęczy. 


        - Bo… bo nie mam ochoty z tym kimś rozmawiać - odpowiedziała, trochę mijając się z prawdą.


            - Dlaczego? - jak zawsze ciekawska Amber, nie dawała jej spokoju. Mieszkały ze sobą właściwie od początku studiów i w sumie można było powiedzieć, że nawet się polubiły. 


            - Po prostu nie. 


            - Hej, stało się coś, Jo?  Jakaś taka dziwna jesteś. 


     - Nie, wszystko okey - spróbowała przykryć wszystko uśmiechem.  


         - To ten gościu, którego ostatnio poznałaś? - zapytała otwarcie. Joy westchnęła ciężko. Przed nią nic nie dało się ukryć. 


            - Tak - jedno słowo, a czuć było w nim tyle emocji, że aż sama była zdziwiona.  


            - Mówiłaś, że się lubicie. Pokłóciliście się, czy co?


            - Nie, po prostu nie mam ochoty z nim dzisiaj rozmawiać.


            - Joy, znamy się nie od dziś, prawda? 


            - Taaak - zawahała się odrobinę.


            - Ty nigdy nie robisz czegoś tak po prostu.


            - Ale dzisiaj tak. 


            - Joy, i tak mnie nie oszukasz. Co jest? Powiedział Ci coś?


            - Nieee… 


            - No to w czym problem?


            - W niczym, naprawdę. Po prostu miałam ciężki dzień i nie mam ochoty z nikim rozmawiać. Może być?


            - Nie. Nadal czekam aż powiesz mi prawdę.


         - Amber, daj mi spokój, dobra? Naprawdę nie mam dziś ochoty na rozmowy. 


            - Nie, dopóki nie powiesz mi co się stało. - patrzyła na nią przenikliwym wzrokiem.


            - Bo… - zaczęła - Naprawdę chcesz tego słuchać? - spojrzała na Amber błagalnie. 


            - Naprawdę, Joy. - uśmiechnęła się do niej zachęcająco. 


            - Po prostu… On… bo… - plątał jej się język. - Bo on mnie pocałował. - powiedziała wreszcie. 


            - No to gratuluję! - wykrzyczała Amber i rzuciła się aby ją przytulić, jednak Joy nie wykonała żadnego gestu. Stała tylko jak słup, nie mogąc się ruszyć. Amber odsunęła się od niej i spojrzała w jej zielone oczy. - Ale nie wydajesz się być z tego powodu szczęśliwa. 
 

            - Bo nie jestem. - odpowiedziała, a głos jej zadrżał.


            - Nie podoba Ci się? To znaczy on? Źle całuje? - próbowała siłą wyciągnąć z niej jakieś informacje. 


            - Świetnie całuje, tylko, że… 


            - Ma kogoś? - zapytała - No, wyduś to wreszcie, Joy. 


            - Miał - odpowiedziała cicho.


            - No to ja już nic z tego nie rozumiem. Ty też kogoś miałaś, i co z tego? To chyba normalne, że każdy ma jakiegoś byłego, prawda? 


            - Tylko, że on nadal ją kocha, Amy. Parę dni temu wypłakiwał mi się na ramieniu, że ona go zostawiła, a on nie potrafi sobie z tym poradzić. Cały czas mówi, że nadal jest dla niego ważna. A teraz nagle ni z tego, ni z owego mnie całuje i mówi, że mu zależy. Jak ja mam to rozumieć? 


            - Że mu przeszło…? - zapytała.


            - Nie, po prostu brakuje mu kogoś, tylko, że to nie jestem ja. Szuka alternatywy, a ja nie chcę nią być. Nie chcę być panienką na kilka dni, dopóki jego była się nie opamięta i nie wróci. Nie chcę się zaangażować w coś, co nie ma racji bytu. To nie dla mnie. Lubię go, bardzo… chyba nawet za bardzo. I dlatego będzie lepiej, jeżeli zakończę to, póki jeszcze potrafię to zrobić. Jeżeli się zakocham, to… 


            - Przecież ty już się zakochałaś. - spojrzała na Amber zaskoczona. - Dobrze wiesz, że tak jest. Za każdym razem jak o nim mówisz, tak Ci się oczy błyszczą, że mogłabyś pracować jako reflektor. Do tego się rumienisz, a prawie nigdy Ci się to nie zdarza. Spójrz prawdzie w oczy, Joy, zakochałaś się jak nastolatka. 


            - Tylko, że ja nie chcę cierpieć, a przy nim nie czeka mnie nic innego. - uśmiechnęła się smutno do Amber. - Nie chcę mieć złamanego serca, a on mi je złamie. Prędzej czy później. Przyjdzie dzień, że wróci Megan, a on do niej poleci jak na skrzydłach. Ty nie widziałaś jak on o niej mówi. - czuła jak pod jej powiekami zbierają się łzy - Nie jestem w stanie tego przebić. On ją kocha, a ja… ja będę zawsze tą drugą. Nie chcę tego. Uwierz mi, wiem co robię. Tak będzie lepiej dla wszystkich.


            - Dla wszystkich oprócz Ciebie, Jo. - stwierdziła Amber. Może i miała rację, ale ona nie miała wyboru. Nie miała szans być z nim szczęśliwa, tak samo jak on nie miał szans być szczęśliwy z nią. Między nimi zawsze będzie tkwiła Meg. I nawet jeżeli teraz rzeczywiście chciał zapomnieć, to kiedyś z tego zrezygnuje, bo uzna, że to się nie uda, że zwyczajnie nie ma na to szans. Bo ona zawsze będzie jego częścią. Niektórych rzeczy… osób, nie da się wymazać z pamięci, ze wspomnień. Meg nie dało się wymazać z jego serca, bo to ona miała ten jeden istotny element w swoich dłoniach. To ona miała jego miłość.
    

            - Dla mnie też tak będzie lepiej. - jej głos zadrżał odrobinę. - Przynajmniej nie będę cierpieć.


            - Będziesz, tylko z innego powodu.


            - Am, wpakowałabyś się w związek bez przyszłości, tylko po to, żeby nie żałować, że nie spróbowałaś? Wątpię. To naprawdę nie dla mnie. Teraz będzie mi zdecydowanie łatwiej o nim zapomnieć. - powiedziała cicho, ale nadzwyczaj pewnie.


            - Jak uważasz. - westchnęła ciężko Amber. 


            - Tak będzie lepiej. - powtórzyła.

9 komentarzy:

  1. Ile jest prawdy w tym, co mówi Joy, to chyba ona sama nawet nie wie. Niestety tak jest i tak będzie i uważam, że nic tego nie zmieni. Meg będzie pomiędzy Paddym a Joy. Zawsze... Chyba, że zdarzy się coś, co to zmieni. Żal mi Joy. Bardzo, naprawdę, przeżywam to wszystko razem z nią. Też uważam, że dla niej byłoby lepiej zakończyć to teraz, ale cóż...

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaka mądra ta Joy, ale to co ona robi i myśli to bardzo trudna sztuka. Rozumiem, że się boi, nie chce być ta "zamiast". Ja jednak jestem zdania, że lepiej kochać choć potem żałować, niż żałować że się nie kochało. Wiem Marta, że to na pewno już nudne ale........ Przepięknie piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś mi się wydaje,że Joy próbuje być rozsądna,ale w końcu i tak pójdzie za głosem serca.

    OdpowiedzUsuń
  4. To nigdy nie będzie nudne, dzięki Anetko :* Joy czy jest mądra? Chyba nie umiem jej tak ocenić, ale może to jest ta kwestie, że widzę ją dalej :P Jest dojrzała, to na pewno, chyba trochę za bardzo, jak na swój wiek, ale i dla niej trochę tej "nastoletniej radości" jest przewidziane :) I może przyjdzie moment, że nie będzie jej aż tak bardzo żal :P

    OdpowiedzUsuń
  5. Biedna Joy ....dobrze postepuje, nawet bardzo dobrze!

    A co u Meg? Nic o niej ostatnio nie piszesz :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo u Padda się znacznie więcej się dzieje chwilowo, no i przynajmniej 2 rozdziały jeszcze jej nie będzie ;( Ale potem się na pewno pojawi :)

      Usuń
  6. Faktycznie dziś zal Joy, bardzo żal, ale ja wierzę, ze ona sobie poradzi, że zrobi tak jak trzeba..
    a Paddy niech sie zastanowi czego chce i pozbiera się, nim bedzie się pchał w inny związek, bo teraz dla odmiany on może zranić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paddy i zastanawianie.... no cóż, to chyba nie będzie jego najmocniejsza stroną, ale... zobaczymy :P W każdym razie, na pewno nie będzie ułatwiał Joy podejmowania decyzji :P

      Usuń
    2. No właśnie. To jest facet. Oni są zerojedynkowi. Czarne albo białe. Teraz myśli, że może Joy mu pomoże i wie, że nie chce jej tracić. Nie wybiega w przyszłość. Ech... I tak myślałam, że nie będzie jej ułatwiał decyzji. A piosenka... piękna! Mam łzy w oczach! Uwielbiam Jamesa Blunta!

      Usuń