piątek, 18 kwietnia 2014

Rozdział XLII



XLII

AAAaaaaaaa, ponad 8000 wyświetleń! WOW! Jesteście najlepsze, dziewczyny :* No i zapraszam na nowy rozdział, mam nadzieję, że się spodoba, ENJOY! :) :) :)

Utopia



Przez kolejne dwa dni bezskutecznie próbował się do niej dodzwonić. Albo w ogóle ignorowała połączenia przychodzące, albo zwyczajnie je odrzucała. Nawet do biblioteki przestała przychodzić w swoich stałych godzinach. Zawsze tylko słyszał, że niedawno wyszła, że się minęli, albo gdy przychodził następnego dnia, to słyszał, ze była jeszcze późnym wieczorem, tuż przed zamknięciem. Nie rozumiał tego. Albo może zwyczajnie nie chciał tego zrozumieć. Przecież chciał z nią tylko porozmawiać, to chyba nie taka zbrodnia. Dlaczego ona tak bardzo tego nie chce? Co zrobił nie tak, co powiedział? Czyżby aż tak bardzo wystraszył ją swoim wyznaniem, ostatnio? Uparcie bił się z własnymi myślami. Przecież musiał się z nią spotkać. Gadanie do automatycznej sekretarki nic nie dawało, z resztą nie chciał mówić wszystkiego do maszyny. Wolał powiedzieć to jej, osobiście, twarzą w twarz, patrząc w jej zielone oczy.


Siedziała na kolejnym z nudnych wykładów. Próbowała nawet robić jakieś notatki, ale miała wrażenie, że już teraz właściwie kompletnie nic z nich nie rozumie. Profesor, który wykładał filozofię średniowieczną, miał tak monotonny głos, że nawet kolejny tego dnia  kubek kawy wypity tuż przed wykładem, nic nie pomógł. Spojrzała na zegarek tkwiący na jej nadgarstku. Było dopiero południe, więc czekało ją tu jeszcze przynajmniej kilka godzin wypełnionych równie nudnymi przedmiotami. Obróciła głowę, rozglądając się po auli, właściwie tylko po to żeby zabić jakoś tę kolejną minutę wolno upływającego czasu. Wyjrzała przez okno, które nieustannie było zalewane przez krople padającego deszczu. Westchnęła ciężko. Ten dzień zdecydowanie powinien już się skończyć. Miała ochotę położyć się na swoim łóżku i zakopać głęboko w kołdrę. Najlepiej razem z malinową czekoladą. Poczuła wibrację swojego telefonu w kieszeni, które na moment przywróciły ją do rzeczywistości. Rozejrzała się uważnie wokół siebie, a potem wyciągnęła aparat. Spojrzała na wyświetlacz, a widząc to samo imię, które obudziło ją dzisiejszego ranka, niemal natychmiast odrzuciła połączenia. Włożyła telefon z powrotem do kieszeni. Przez chwilę starała się ponownie skupić na wykładzie profesora, ale już po kilku minutach poczuła kolejna wibrację. Nawet nie wyciągnęła całkowicie telefonu, tylko od razu przycisnęła czerwoną słuchawkę. Zirytowana odłożyła telefon na pulpit. Nawet nie zdążyła wziąć ponownie długopisu do ręki, gdy telefon poruszył się na blacie, mało co z niego nie spadając. Westchnęła ciężko. Odliczyła w myślach do dziesięciu i wzięła urządzenie do ręki. Otwarła jedną nieodebraną wiadomość.


„Jo, proszę odbierz telefon. Chcę z Tobą porozmawiać. Proszę. Paddy”


Tylko szkoda, że ja nie chcę - pomyślała. Przez chwilę chciała zignorować wiadomość, ale pomyślała, że jeżeli odpisze, że jest właśnie na wykładach, to ma szansę na przynajmniej kilka godzin spokoju. 


„Mam wykłady. Nie mogę teraz rozmawiać” - wystukała kilka suchych słów na klawiaturze swojego telefonu. Odłożyła z powrotem telefon na blat. Chciała mieć pewność, że dał sobie spokój. Przynajmniej na razie. 


            - Szlag - powiedziała, chyba odrobinę zbyt głośno, bo kilka osób z rzędu przed nią spojrzało na nią z wyraźną złością w oczach.


            - Przepraszam - powiedziała już znacznie ciszej i sięgnęła po telefon, na którym widniała kolejna nowa wiadomość. 


„O której kończysz zajęcia? Paddy” 

Przez chwilę wpatrywała się zaskoczona w mały ekranik. Że co? - przez głowę przelatywały jej tysiące myśli. Czy on chce tu przyjść? Przerażanie w jej oczach stało się niemal namacalne. 
„Późno” - odpisała tylko, a następnie wrzuciła telefon do swojej przepastnej torby. Wzięła głęboki oddech, a potem bardzo powoli wypuściła z płuc powietrze. To było zdecydowanie ponad jej siły. Był uparty jak osioł. Nie dawał jej normalnie myśleć, nie pozwalał spać, nie pozwalał jeść, nie pozwalał jej normalnie funkcjonować. Czuła się jak w potrzasku. Pomiędzy tym, czego chce, a tym czego wolałaby uniknąć. Pomiędzy tym, co powinna, a tym, czego zdecydowanie nie powinna. A on tylko wszystko utrudniał. 
 
            - Hej, co tam? - zapytała Amber, która właśnie usiadła na krześle obok niej. 


            - Nic - zazgrzytała zębami.


            - No właśnie widzę. - powiedziała sceptycznie.


         - Czemu Cię nie było? - zapytała Joy, próbując za wszelką cenę pohamować wzburzone emocje. 
 

            - Musiałam coś załatwić. Ale jak widzisz, już jestem…, więc? Co się stało? - uparcie wpatrywała się w jej zielone tęczówki.


            - To nie jest, ani czas, ani miejsce na takie rozmowy, ok? 


           - A co? Znowu ten Twój? - zapytała. - Skoro nie chcesz z nim gadać, to mu to powiedz, i tyle. 


            - To nie takie proste, Am. - powiedziała prawie szeptem, nie chcąc ponownie usłyszeć steku wyzwisk pod swoim adresem za przeszkadzanie. 


            - Nie rozumiem dlaczego. 


            - Po prostu. 


            - No ale o co tym razem chodzi? Nadal wydzwania?


            - Nie. Znaczy… to też, ale… teraz raczej pisze. I obawiam się, że chce się ze mną spotkać. 


            - No to super. Powiesz mu, co o nim myślisz, i będzie po kłopocie. - uśmiechnęła się radośnie Amber. Może to faktycznie jest jakiś pomysł? Nie. Zdecydowanie nie. Na pewno jeszcze nie teraz. Westchnęła ciężko. Wzięła długopis do ręki i ponownie zaczęła robić notatki. Czas wlókł się niemiłosiernie. Co chwila spoglądała tylko na zegarek, jednak wskazówka minut jakby nieubłaganie przesuwała się w ślimaczym tempie. Co chwila rozglądała się po sali. Potem zaczęła malować jakieś nieokreślone szlaczki na kartkach przed sobą. W pewnym momencie nawet zauważyła, ze zaczynają one przypominać coraz bardziej kształt serduszek i szybko się opamiętała. Miała pretensje sama do siebie. Że nie potrafi się skupić, że nie potrafi nawet na te parę godzin zwyczajnie wyrzucić go ze swojej głowy. Gdy tylko wybiła godzina kończąca wykład, była jedną z pierwszych, która opuściła salę. Mimo, że na dworze nadal padał deszcz, nie wyjęła parasolki. Przecież to tylko parę metrów, z jednego budynku do drugiego. Skuliła głowę, by nie zmoczyć całkowicie włosów.


            - Hej! - usłyszała jak ktoś woła za nią. A potem poczuła tylko wodę rozchlapywaną przez ciężkie buty, która wylądowała na nogawkach jej dżinsowych spodni. Odwróciła się, chcąc powiedzieć jegomościowi co o nim myśli, jednak gdy tylko spojrzała w jego ciemnoniebieskie oczy, głos zamarł jej w gardle. Był cały przemoczony. Ubranie przykleiło się do jego szczupłego ciała. Widziała mięśnie przebijające się przez prawie przeźroczysty czarny materiał. Przez chwilę wpatrywała się intensywnie w jego postać, nie zważając na padający coraz mocniej deszcz. Nawet nie czuła przejmującego zimna, które panowało wokół. Poczuła jak chwyta ją za ramię. Jego ręka była lodowata, a mimo to, miała wrażenie, że wręcz ją parzy. Czuła jak jej ciało zaczyna drżeć. Oddech stał się ciężki, jakby powietrze nie docierało do jej płuc. Jakby każdy kolejny oddech był zbyt płytki, jakby przynosił o wiele mniej tlenu, niż powinien. Widziała niewielkie obłoki pary wydostające się spomiędzy warg. Usta jej drżały, jakby broniąc się przed słowami, które tłoczyły się na języku. 
 

            - Paddy - westchnęła ciężko - Co ty tu robisz? - wydukała, jakby sama zaskoczona, że potrafi się zmusić do wypowiedzenia tego krótkiego pytania.


            - Nie odpowiedziałaś na moje pytanie - powiedział odrobinę zachrypniętym głosem. Wpatrywał się intensywnie w jej zielone oczy. Miała wrażenie, że jej umysł przestaje pracować. Nagle poczuła się tak, jakby zapomniała, że na tym świecie używa się jakiegoś dialektu, by z kimś się porozumieć. Mimo to, ostatkiem sił zmusiła własny język do wyartykułowania kilku głosek. 


            - Odpowiedziałam - wyszeptała drżącym głosem.



Nie miał innego wyboru. Musiał się z nią spotkać. A skoro ona uparcie odrzucała jego telefony, musiał znaleźć inny sposób żeby do niej dotrzeć. Wiedział, że studiuje. Wiedział gdzie mieści się uczelnia, bo wypytał już o szczegóły przemiłą starszą kobietę, którą mijał gdzieś po drodze. Trzeba było tylko na nią poczekać. Kiedyś przecież będzie musiała wyjść z budynku. I wtedy nie będzie już miała wyboru. Deszcz padał właściwie od rana, raz słabiej raz mocniej, a on chodził wokół wejścia, aż przechodzący ludzie zaczęli krzywo na niego patrzeć. Dopiero wtedy usiadł  na ławce naprzeciwko wejścia, nie spuszczając wzroku z masywnych drzwi. Wskazówki zegara bardzo wolno przesuwały się do przodu i miał wrażenie, że czas wręcz stoi w miejscu. Sekunda wlokła się za sekundą, minuta za minutą, a mijające godziny były jak odległe galaktyki. Co chwila pocierał rękoma ramiona, próbując jakoś ogrzać swoje ciało. Robiło się coraz zimniej, a on miał na sobie tylko t-shirt i bluzę z kapturem. Dopiero gdy deszcz zaczął padać na dobre, wtedy wyciągnął telefon i postanowił do niej napisać. Zapytać. O cokolwiek. Byle tylko mieć pewność, że ona w ogóle tu jest. Po właściwie paru sekundach otrzymał odpowiedź. Mimo woli uśmiechnął się blado, że przynajmniej tym razem mu się udało. Była na wykładach. Co prawda nadal nie wiedział o której kończy, ale przynajmniej wiedział, że na pewno jest w dobrym miejscu. Deszcz padał coraz gęstszy, a jego ubranie stało się niemal płynne, przylegając do jego zmarzniętego ciała. Miał wrażenie, że po rękach przelatują mu coraz silniejsze dreszcze. Widział jak tłum ludzi powoli zaczyna wylewać się z drzwi. Przeszukiwał go wzrokiem, szukając prostych blond włosów. Wreszcie ujrzał ją gdzieś na szarym końcu. Widział jak kuli się z zimna, w próbie uniknięcia chłostania przez gruby deszcz i wiatr, który wzmagał na sile. Podniósł się ze swojego miejsca, i niemal biegiem, rozchlapując przy tym kałuże wody, przedostał się w sam środek tłumu. 


            - Hej! - krzyknął najgłośniej jak umiał. Zobaczył jak szybko odwraca głowę, a potem stanął twarzą w twarz z jej błyszczącymi zielonymi oczyma.

10 komentarzy:

  1. fajna część
    ach biedna Joy, ale dobrze, że zdaje sobie sprawę, ze bedzie cięzko z Paddem po tej historii z Meg, że może nigdy nie pokochać kogoś innego
    a Paddy musi się zastanowić o to mu chodzi i czego chce

    OdpowiedzUsuń
  2. Joy jak nic jest już głęboko zakochana,wię ratunku już dla niej nie ma :-) A Paddy jak to facet.Egoista.Jedną kocha,a drugiej mąci w głowie...Ale podoba mi sie to,bo przynajmniej ma jakieś ludzkie cechy.Kazdemu z nas zdaża się dokonywać różnych wyborów pod wpływem emocji.Chociaz skoro tak kocham Meg to powinien o nia walczyć,a nie inną sie zajmować :-)Ale wolę go takiego niż płaczącego i cierpiącego. No,zobaczymy co on tam jeszcze wymodzi :-)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, typowy facet. A to jest tylko mały wstępik do tego :P I zdecydowanie będzie się jeszcze działo, właściwie to dopiero zacznie się dziać :P Pomąci jej jeszcze trochę w głowie, na pewno :) Ale co on tam jeszcze wymyśli to ja sama nie wiem. Ale jak piszę te kolejne rozdziały, to aż sama go nie poznaje. Ale w sumie polubiłam go Takiego, więc może się jakoś dogadamy :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Hmmm, Paddy nie ułatwia jej życia. Widać, że mu na niej zależy. Czyżby czas wygoił rany???? A Joy, twarda zawodniczka, z jednej strony ją rozumiem, jeśli kogoś kocha, to chce być tą jedną, jedyną a nie kimś "zamiast" ale z drugiej strony ja na jej miejscu dawno bym odpuściła i dużo wcześniej odebrała ten telefon. Biedny..... taki przemoczony...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja myślę, że czas ran w ogóle nie goi, tylko sprawia, że uczymy się z nimi żyć, na tyle, aby nie przeszkadzały :) Ale u Padda myślę, że to nawet nie o to chodzi, tylko o to, że on Meg nie ufa, i szuka kogoś, kogo będzie mógł tym zaufaniem obdarzyć :) Nie ufa jej, bo właśnie nie walczy, bo bez słowa tak naprawdę teraz po raz drugi wyjechała, dając mu czas i nie próbując nic tak naprawdę zdziałać. Ma wrażenie, że ona już ten związek sobie odpuściła i on stara się zrobić to samo. W idiotyczny sposób, bo pakując się w coś innego, ale w końcu to facet jest, nie można od niego zbyt wiele wymagać :P A Joy jeszcze wcale tak szybko nie odpuści, i jeżeli w ogóle, to będzie się łamać bardzo powoli :)

      Usuń
  5. No ludzie mówią, że blizny zawsze pozostaną. Tak się zastanawiam, która z nich jest dla Paddy'ego ta przysłowiowa "druga połówka jabłka" ??????? Bo ponoć każdy taką ma choć nie zawsze znajduje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dobre pytanie, w sumie. Sama nie wiem. Na początku to było dla mnie jasne, kto, ale teraz? Teraz to już nie jest takie oczywiste, i pozostawiam decyzje bohaterom :P

      Usuń
  6. Ooo, fajnie! Ale zanim się rozpędziłam w czytaniu, to się skończyło. I aż na głos powiedziałam "to już?" No ciekawa jestem bardzo, co tam wyniknie z tej rozmowy i jaka ona w ogóle będzie. Ech... Ci faceci...

    OdpowiedzUsuń
  7. Super!!!jestem zachwycona,czekam na następny !!!!! Uwielbiam jo!!!! Powinni dac sobie szanse !!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo się cieszę, że się podoba:) I widzę, że kolejna fanka Joy, ekstra, coraz więcej osób ją lubi, a taki był mój cel :) A jeżeli chodzi o nową część, to pewnie jutro, a o dalsze, to zapraszam serdecznie na grupę na FB: https://www.facebook.com/groups/1409239342673931/ , tam zawsze informuję o kolejnych częściach, można tam również komentować :)

      Usuń