XLIII
-
Co ty tu robisz, Paddy? - powtórzyła swoje pytanie. Wpatrywała się intensywnie
w jego ciemne oczy. Widziała chyba każdą plamkę, która widniała na jego
tęczówce.
- Tym razem to ty nie odbierasz
moich telefonów. Nie dałaś mi innego wyboru, musiałem się z Tobą spotkać.
Powinniśmy porozmawiać. - odpowiedział. Deszcz skapywał z jego przydługich
włosów na twarz.
- Mam zajęcia. - powiedziała.
- Wiem. Więc kiedy? - zapytał. -
Wieczorem… jutro… czy w ogóle za miesiąc? - jego ton głosu zmienił się. Miała
wrażenie, że słyszy w nim nutkę desperacji.
- Paddy, to nie jest najlepszy
moment na tą dyskusję. Już i tak jestem spóźniona na zajęcia. Zadzwonię do
Ciebie, dobrze? - jej głos drżał strasznie. Było jej jednocześnie i zimno, i
gorąco. A do tego nie mogła złapać tchu, jakby dopiero co przebiegła maraton. Miała
wrażenie, że wręcz dyszy.
- Tak jak ostatnio? - zapytał. Nadal
ściskał mocno jej rękę, nie pozwalając odejść. Mimo tego, że oboje byli już
doszczętnie przemoczeni. Patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, ale on nawet się
nie poruszył. Był pewny, że nie zadzwoni. Że jeżeli on teraz odejdzie, to, to
się skończy, nawet jeżeli tak naprawdę nigdy się nie zaczęło. Zacisnął jeszcze
mocniej dłoń na jej ramieniu, aż lekko skrzywiła się z bólu.
- Przepraszam - powiedział cicho i
odrobinę poluzował swój uścisk.
- Naprawdę muszę już iść. -
powiedziała. Czuła jak krople deszczu spływają po jej brodzie. Przełknęła
głośno ślinę. - Przepraszam, ale naprawdę… ja muszę… - próbowała coś jeszcze
powiedzieć, ale język jej się plątał. Mimo, że broniła się przed tym jak lwica,
to jego obecność na nią działała. Nawet gdy stali na dworze, w deszczu, cali
przemoczeni i zmarznięci,… a może zwłaszcza wtedy. - Możesz mnie puścić? -
zapytała cichutko.
- Mogę… tylko nie wiem czy chcę -
powiedział równie cicho jak ona, patrząc w jej intensywnie zielone tęczówki. Westchnęła
ciężko. To było zdecydowanie trudniejsze niż myślała.
- Paddy, proszę. Ja naprawdę muszę
już iść. - spróbowała jeszcze raz.
- Oboje dobrze wiemy, że nic nie
musisz. - odpowiedział, nadal trzymając ją mocno za ramię.
- Muszę, mam zajęcia. - powiedziała
ostro, próbując się mu jakoś wyrwać, ale to nie dawało żadnego efektu. Z resztą
nawet nie była do końca pewna, czy w ogóle tego chce.
- Kolejny nudny wykład? - zapytał,
jakby czytające w jej myślach. Tak! Chciała wykrzyczeć! Tylko co by jej to
dało? Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić wzburzone nerwy. Z jednej strony
zaczynał ją irytować tym swoim uporem, a z drugiej… nawet chyba sama przed sobą
bała się przyznać, że jej się to zwyczajnie podoba.
-
Muszę. Z resztą to nie jest ani miejsce, ani czas na takie rozmowy.
Proszę. - jej oczy błyszczały intensywną zielenią, którą deszcz tylko
potęgował. - Paddy…
- Joy… - powiedział, naśladując ją.
Chwyciła jego rękę, która nadal tkwiła na jej ramieniu, próbując ją zdjąć, ale
on niemal natychmiast splótł jej palce z własnymi, uśmiechając się przy tym
uroczo.
- Dasz mi iść? - zapytała, i mimo
wszystko, widząc jego uśmiech, również się uśmiechnęła, a jej oczy znowu
rozbłysły milionem ciepłych iskierek. Dokładnie tak na nią działał. Nie
potrafiła się na niego tak naprawdę wkurzyć. Bo wystarczyło, że się uśmiechnął
i… i ona też zaczynała się uśmiechać, tak po prostu. To było idiotyczne.
Powinna się zachowywać jak na dorosłą kobietę przystało, a nie jak zauroczona
nastolatka. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest dla niej nieosiągalny. Tylko,
że wiedział to tylko jej rozum. Cała reszta buntowała się przeciw temu
wszystkimi swoimi słowami. Pamiętała jeszcze swoje słowa, które wypowiadała do
Amber o tym, że nie będzie się pakować w związek bez przyszłości. Tylko, że…
Gdy nie stał obok niej i nie trzymał jej dłoni, cały czas w nie wierzyła, ale
przy nim… przy nim słowa blakły i traciły swoją moc. Miała wrażenie, jakby były
czymś tak bardzo odległym, czymś równie nierealnym co sen.
- Przecież nie chcesz tego - odpowiedział,
uśmiechając się łobuzersko. Patrzył na nią z takim błyskiem w oku, jakiego
jeszcze u niego nie widziała.
- Ale oboje jesteśmy już doszczętnie
przemoczeni. Zimno mi jest. - odpowiedziała, krzywiąc się lekko. Właściwie
dopiero teraz zauważył jak drżą jej ręce. Deszcz powoli przestawał padać, ale z
drzew nadal leciały grube krople. Wyciągnął w jej stronę ramiona, ale ona
pokręciła tylko głową, wybuchając przy tym śmiechem.
- Zwariowałeś! - powiedziała, nadal
się śmiejąc - Chcesz, żeby było mi jeszcze bardziej zimno? - zapytała. - Z
resztą… naprawdę powinnam już iść - powiedziała cicho, patrząc na niego smutnym
wzrokiem. Uśmiech na jej twarzy przyblakł delikatnie.
- A nie możesz sobie odpuścić? -
zapytał cicho. On też momentalnie przestał się uśmiechać.
- Już i tak opuściłam dużo zajęć
ostatnio, bo ciągle biegałam do biblioteki albo pisałam pracę. Jak nie
nadrobię, to w końcu nie zaliczę semestru. I nici ze stypendium.
- Ten ostatni raz? - zapytał
błagalnie. Jego wzrok stał się tak ciepły, że miała wrażenie, że zaczyna się
roztapiać i zaraz spłynie z nadal padającym deszczem. Przeczesała ręką mokre
włosy, wzdychając przy tym ciężko. Nie potrafiła mu odmówić. A z resztą… chyba
nawet nie chciała tego robić. Miała wybór. Albo spędzić resztę dnia na
zajęciach, które nawet jej nie interesują, myśląc bezustannie gdzie mogłaby
teraz być, a co ważniejsze z kim mogłaby być, albo po prostu chwycić jego rękę
i pójść… gdziekolwiek. Widziała jak wyciąga w jej stronę prawą dłoń, z tym
samym ciepłym uśmiechem. I wiedziała, że już przepadła. Tak po prostu. Utonęła
we wpatrzonych nią, ciemnoniebieskich
tęczówkach. Przez chwilę wpatrywała się w jego wyciągniętą rękę, dopóki z
letargu nie wybudził jej dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęła po telefon,
tkwiący w kieszeni przemoczonych dżinsów i odblokowała drżącymi z zimna
palcami, klawiaturę.
„Hej,
gdzie ty jesteś, Jo? Czyżby książę na białym rumaku przyjechał? :P”
Uśmiechnęła
się do telefonu. Ręce nadal jej drżały, ale udało jej się wystukać kilka liter
na klawiaturze.
„Coś
w tym guście. Dzisiaj mnie już nie ma :)”
Schowała
telefon do kieszenie i uśmiechnęła się łobuzersko w stronę Paddy’ego.
- No i co ja mam z Tobą zrobić? -
zapytała. Uśmiechnął się do niej i chwycił wyciągniętą w jego stronę bladą i
zimną dłoń. Czuł jak drżą jej palce, które splótł z własnymi. Podniosła głowę
do góry. Mimo, że krople deszczu nadal spadały z chmur, to między obłokami,
powoli zaczęły przebijać się, jeszcze odrobinę wątłe, promienie słońca, które
usilnie pchało się na ten świat. Przymknęła delikatnie powieki, czując na nich
ledwo dostrzegalne ciepło. Wciągnęła głęboko do płuc rześkie powietrze. Czuła
silny zapach traw rozpływający się w jej nozdrzach. Uśmiechnęła się chytrze do
siebie. Wyrwała szybko rękę z jego dłoni. Klepnęła go delikatnie w ramię i już
biegnąc, krzyknęła śmiejąc się wniebogłosy.
- Gonisz!
Przebiegła
przez parking, wymijając po drodze kilka, stojących tam, samochodów i skręciła
w stronę parku. Słyszała, jak coś do niej krzyczy, ale nawet się nie
zatrzymała. Słyszała tylko chrzęst żwiru pod swoimi stopami i własny
przyspieszony oddech. Czuła, że biegnie tylko kilka metrów za nią. Jej nozdrza
pełne były jego charakterystycznego zapachu, który rozpoznałaby chyba z
kilometra. Słyszała jego radosny śmiech, a przecież on tak rzadko się śmiał.
Uśmiech na jej twarzy stał się jeszcze szerszy. Ledwo co, ominęła parę, która
szła środkiem ścieżki, trzymając się za ręce.
- Przepraszam! - krzyknęła w biegu.
Wbiegła
na zalesioną ścieżkę. Czuła, już jego rękę, która musnęła jej talię. Schowała
się za drzewo, obejmując je swoimi wątłymi ramionami. Wyjrzała lekko zza
konara. Stał po drugiej stronie, uśmiechając się beztrosko.
- Wiesz, że i tak Cię złapię? -
zapytał, szczerząc swoje zęby w uśmiechu.
- Wiem, ale uciekanie jest zabawne -
zaśmiała się. Zrobił jeden krok w prawo, próbując się do niej zbliżyć, ale ona
w tym samym czasie przesunęła się w lewo, nadal się śmiejąc.
- Joy… - zaczął groźnie.
- Paddy… - przedrzeźniała go.
Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a na
jego miejsce pojawiła się groźna mina. Jednak ona nadal śmiała się beztrosko,
patrząc w jego niebieskie tęczówki. Deszcz już prawie przestał padać, a na
niebie coraz śmielej świeciło słońce. Nad dachem jednego z domów, zobaczyła
prześliczną tęcze. Przez chwilę zagapiła się na nią, a on momentalnie to
wykorzystał. Nawet nie zdążyła się zorientować, a już stała przyparta plecami
do drzewa, uwięziona pomiędzy jego ramionami. Dłonie miał oparte o pień drzewa,
na wysokości jej głowy. Uśmiechał się łobuzersko. Czuła, jak jej ciało zaczyna drżeć
z emocji. Na, bladych dotąd, policzkach pojawiły się silne rumieńce, które
wręcz paliły jej skórę.
- No i co ja mam z Tobą zrobić? -
zapytał, jak ona wcześniej.
- Puścić? - zapytała, patrząc na
niego swoimi zielonym oczami, uśmiechając się przy tym uroczo. Jej tęczówki
znowu rozbłysły tysiącem jasnych światełek.
- Tak po prostu? - zapytał, bardziej
chyba nawet sam siebie, niż ją. - A co będę z tego miał? - zapytał, uśmiechają
cię cwanie w jej stronie.
- Moją wdzięczność. - odpowiedziała,
ale on pokiwał przecząco głową.
- To mi się zdecydowanie nie opłaca.
- uśmiechnął się łobuzersko, patrząc na nią wyczekująco. Wiedziała, czego chce.
Widziała to w jego ciemnych oczach. Widziała to w jego uśmiechniętych ustach.
Przymrużyła delikatnie swoje powieki.
- A co Ci się opłaca? -
zapytała.
- To. - odpowiedział.
No...i co się opłaca?????...... Marta - chyba zapomniałaś dokończyć. Dopisz choć jedno zdanie- please. Prześliczny rozdział, pełen romantyzmu. Dopiero co go przeczytałam a już niecierpliwie czekam na następny. Paddy.......... mówią, że lekarstwem na zranioną miłość jest..... druga miłość. Czyżby już zapomniał o Meg? Czyżby się zakochał? Joy...... twardzielka, mocno go dystansuje. Och.... żeby tylko się nie przeziębili. :)
OdpowiedzUsuńSkończyłam właśnie w tym momencie, co potrzeba :P Reszta dopiero w następnym rozdziale :P A czy Paddy zapomniał? Ja myślę, że nie do końca, ale w sumie kto go tam wie, w każdym razie Joy na pewno mu się bardzo podoba. Tylko, że ona jest uparta jak osioł i się z nią dogadać nie mogę :P
UsuńNieeeeeee !! On ją pocałuje !! *.* Noł ;(
OdpowiedzUsuńOj nie byłabym tego taka pewna :P
UsuńUff....więc należy mieć nadzieję...że ów pocałunek im nie wyjdzie, bo Joy zrobi unik a Paddy cmoknie mokrą korę drzewa 3:-)
OdpowiedzUsuńNadzieję zawsze należy mieć :) Ale co się stanie? No cóż, zobaczymy. :P Ale w każdym razie nikt kory drzewa całować nie będzie :P
UsuńOn musi ja pocałować !!!!!!powinni być razem!!!!!powinien zacząć nowy rozdział swojego życia!!!! Mistrzowskie opowiadanie !!!!!!
OdpowiedzUsuńNo takie mistrzowskie to ono nie jest, ale dzięki :* A z Paddym? No cóż ja nie wiem, on chyba też nie do końca wie czy powinni być razem czy nie, ale mam nadzieję, że wszystko się jakoś wyjaśni niedługo. Jakoś ostatnio ciężko mi się z nimi dogadać, więc takie to trochę wszystko nieogarnięte. A jeżeli o pocałunek chodzi, to się zapewne wyjaśni, ale czy już w następnym rozdziale, zobaczymy, na razie trochę do Meg wracam, bo już mi jej brakuje :P
UsuńCo Ty z tymi tęczówkami? Jakiś fetysz tęczówek czy jak? I nie bądź zbyt skromna, bo Aneta pisze dokładnie - mistrzowskie opowiadanie! Rozdział jest mega, to drzewo, wow... Podoba mi się ta rozmowa, pomysł z gonieniem i niedokończona część, w sensie, czytelnik nie wie, co będzie. A ja czytając nie do końca jestem pewna czy pocałunek dojdzie do skutku. Hahaha! Marta - chylę czoła i weny życzę!
OdpowiedzUsuńNo wiesz, oczy zwierciadło duszy i takie tam :P W ogóle bardzo się cieszę, że się podoba, chociaż ja tam nadal uważam, że do Mistrzostwa to naprawdę mu wiele brakuje, i muszę się jeszcze wiele nauczyć, żeby było tak dobrze, jakbym tego chciała :) Ale i tak bardzo, bardzo dziękuję :* No a co dalej? Kto wie? Ja wiem tylko na 2 rozdziały do przodu, bo tyle mam :P
UsuńTeż zwróciłam uwagę na te tęczówki :-)
OdpowiedzUsuńNo i piękna piosenka Zacka w tle :D Och!
OdpowiedzUsuńBardzo fajna część :) gratulacje umiejętności przerwania akcji :)
OdpowiedzUsuń