poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Rozdział XLIII



XLIII




            - Co ty tu robisz, Paddy? - powtórzyła swoje pytanie. Wpatrywała się intensywnie w jego ciemne oczy. Widziała chyba każdą plamkę, która widniała na jego tęczówce.


            - Tym razem to ty nie odbierasz moich telefonów. Nie dałaś mi innego wyboru, musiałem się z Tobą spotkać. Powinniśmy porozmawiać. - odpowiedział. Deszcz skapywał z jego przydługich włosów na twarz.


            - Mam zajęcia. - powiedziała.


            - Wiem. Więc kiedy? - zapytał. - Wieczorem… jutro… czy w ogóle za miesiąc? - jego ton głosu zmienił się. Miała wrażenie, że słyszy w nim nutkę desperacji.


            - Paddy, to nie jest najlepszy moment na tą dyskusję. Już i tak jestem spóźniona na zajęcia. Zadzwonię do Ciebie, dobrze? - jej głos drżał strasznie. Było jej jednocześnie i zimno, i gorąco. A do tego nie mogła złapać tchu, jakby dopiero co przebiegła maraton. Miała wrażenie, że wręcz dyszy.


            - Tak jak ostatnio? - zapytał. Nadal ściskał mocno jej rękę, nie pozwalając odejść. Mimo tego, że oboje byli już doszczętnie przemoczeni. Patrzyła na niego błagalnym wzrokiem, ale on nawet się nie poruszył. Był pewny, że nie zadzwoni. Że jeżeli on teraz odejdzie, to, to się skończy, nawet jeżeli tak naprawdę nigdy się nie zaczęło. Zacisnął jeszcze mocniej dłoń na jej ramieniu, aż lekko skrzywiła się z bólu.


            - Przepraszam - powiedział cicho i odrobinę poluzował swój uścisk. 
   

            - Naprawdę muszę już iść. - powiedziała. Czuła jak krople deszczu spływają po jej brodzie. Przełknęła głośno ślinę. - Przepraszam, ale naprawdę… ja muszę… - próbowała coś jeszcze powiedzieć, ale język jej się plątał. Mimo, że broniła się przed tym jak lwica, to jego obecność na nią działała. Nawet gdy stali na dworze, w deszczu, cali przemoczeni i zmarznięci,… a może zwłaszcza wtedy. - Możesz mnie puścić? - zapytała cichutko.


            - Mogę… tylko nie wiem czy chcę - powiedział równie cicho jak ona, patrząc w jej intensywnie zielone tęczówki. Westchnęła ciężko. To było zdecydowanie trudniejsze niż myślała.


            - Paddy, proszę. Ja naprawdę muszę już iść. - spróbowała jeszcze raz. 


            - Oboje dobrze wiemy, że nic nie musisz. - odpowiedział, nadal trzymając ją mocno za ramię.
  

            - Muszę, mam zajęcia. - powiedziała ostro, próbując się mu jakoś wyrwać, ale to nie dawało żadnego efektu. Z resztą nawet nie była do końca pewna, czy w ogóle tego chce. 


            - Kolejny nudny wykład? - zapytał, jakby czytające w jej myślach. Tak! Chciała wykrzyczeć! Tylko co by jej to dało? Wzięła głęboki oddech, próbując uspokoić wzburzone nerwy. Z jednej strony zaczynał ją irytować tym swoim uporem, a z drugiej… nawet chyba sama przed sobą bała się przyznać, że jej się to zwyczajnie podoba. 


            -  Muszę. Z resztą to nie jest ani miejsce, ani czas na takie rozmowy. Proszę. - jej oczy błyszczały intensywną zielenią, którą deszcz tylko potęgował. - Paddy… 


            - Joy… - powiedział, naśladując ją. Chwyciła jego rękę, która nadal tkwiła na jej ramieniu, próbując ją zdjąć, ale on niemal natychmiast splótł jej palce z własnymi, uśmiechając się przy tym uroczo. 


            - Dasz mi iść? - zapytała, i mimo wszystko, widząc jego uśmiech, również się uśmiechnęła, a jej oczy znowu rozbłysły milionem ciepłych iskierek. Dokładnie tak na nią działał. Nie potrafiła się na niego tak naprawdę wkurzyć. Bo wystarczyło, że się uśmiechnął i… i ona też zaczynała się uśmiechać, tak po prostu. To było idiotyczne. Powinna się zachowywać jak na dorosłą kobietę przystało, a nie jak zauroczona nastolatka. Zdawała sobie sprawę z tego, że jest dla niej nieosiągalny. Tylko, że wiedział to tylko jej rozum. Cała reszta buntowała się przeciw temu wszystkimi swoimi słowami. Pamiętała jeszcze swoje słowa, które wypowiadała do Amber o tym, że nie będzie się pakować w związek bez przyszłości. Tylko, że… Gdy nie stał obok niej i nie trzymał jej dłoni, cały czas w nie wierzyła, ale przy nim… przy nim słowa blakły i traciły swoją moc. Miała wrażenie, jakby były czymś tak bardzo odległym, czymś równie nierealnym co sen. 


            - Przecież nie chcesz tego - odpowiedział, uśmiechając się łobuzersko. Patrzył na nią z takim błyskiem w oku, jakiego jeszcze u niego nie widziała.


            - Ale oboje jesteśmy już doszczętnie przemoczeni. Zimno mi jest. - odpowiedziała, krzywiąc się lekko. Właściwie dopiero teraz zauważył jak drżą jej ręce. Deszcz powoli przestawał padać, ale z drzew nadal leciały grube krople. Wyciągnął w jej stronę ramiona, ale ona pokręciła tylko głową, wybuchając przy tym śmiechem.


            - Zwariowałeś! - powiedziała, nadal się śmiejąc - Chcesz, żeby było mi jeszcze bardziej zimno? - zapytała. - Z resztą… naprawdę powinnam już iść - powiedziała cicho, patrząc na niego smutnym wzrokiem. Uśmiech na jej twarzy przyblakł delikatnie. 


            - A nie możesz sobie odpuścić? - zapytał cicho. On też momentalnie przestał się uśmiechać.


            - Już i tak opuściłam dużo zajęć ostatnio, bo ciągle biegałam do biblioteki albo pisałam pracę. Jak nie nadrobię, to w końcu nie zaliczę semestru. I nici ze stypendium.


            - Ten ostatni raz? - zapytał błagalnie. Jego wzrok stał się tak ciepły, że miała wrażenie, że zaczyna się roztapiać i zaraz spłynie z nadal padającym deszczem. Przeczesała ręką mokre włosy, wzdychając przy tym ciężko. Nie potrafiła mu odmówić. A z resztą… chyba nawet nie chciała tego robić. Miała wybór. Albo spędzić resztę dnia na zajęciach, które nawet jej nie interesują, myśląc bezustannie gdzie mogłaby teraz być, a co ważniejsze z kim mogłaby być, albo po prostu chwycić jego rękę i pójść… gdziekolwiek. Widziała jak wyciąga w jej stronę prawą dłoń, z tym samym ciepłym uśmiechem. I wiedziała, że już przepadła. Tak po prostu. Utonęła we wpatrzonych  nią, ciemnoniebieskich tęczówkach. Przez chwilę wpatrywała się w jego wyciągniętą rękę, dopóki z letargu nie wybudził jej dźwięk przychodzącej wiadomości. Sięgnęła po telefon, tkwiący w kieszeni przemoczonych dżinsów i odblokowała drżącymi z zimna palcami, klawiaturę. 


„Hej, gdzie ty jesteś, Jo? Czyżby książę na białym rumaku przyjechał? :P”


Uśmiechnęła się do telefonu. Ręce nadal jej drżały, ale udało jej się wystukać kilka liter na klawiaturze. 


„Coś w tym guście. Dzisiaj mnie już nie ma :)” 


Schowała telefon do kieszenie i uśmiechnęła się łobuzersko w stronę Paddy’ego.


            - No i co ja mam z Tobą zrobić? - zapytała. Uśmiechnął się do niej i chwycił wyciągniętą w jego stronę bladą i zimną dłoń. Czuł jak drżą jej palce, które splótł z własnymi. Podniosła głowę do góry. Mimo, że krople deszczu nadal spadały z chmur, to między obłokami, powoli zaczęły przebijać się, jeszcze odrobinę wątłe, promienie słońca, które usilnie pchało się na ten świat. Przymknęła delikatnie powieki, czując na nich ledwo dostrzegalne ciepło. Wciągnęła głęboko do płuc rześkie powietrze. Czuła silny zapach traw rozpływający się w jej nozdrzach. Uśmiechnęła się chytrze do siebie. Wyrwała szybko rękę z jego dłoni. Klepnęła go delikatnie w ramię i już biegnąc, krzyknęła śmiejąc się wniebogłosy.


            - Gonisz!


Przebiegła przez parking, wymijając po drodze kilka, stojących tam, samochodów i skręciła w stronę parku. Słyszała, jak coś do niej krzyczy, ale nawet się nie zatrzymała. Słyszała tylko chrzęst żwiru pod swoimi stopami i własny przyspieszony oddech. Czuła, że biegnie tylko kilka metrów za nią. Jej nozdrza pełne były jego charakterystycznego zapachu, który rozpoznałaby chyba z kilometra. Słyszała jego radosny śmiech, a przecież on tak rzadko się śmiał. Uśmiech na jej twarzy stał się jeszcze szerszy. Ledwo co, ominęła parę, która szła środkiem ścieżki, trzymając się za ręce.


             - Przepraszam! - krzyknęła w biegu.


Wbiegła na zalesioną ścieżkę. Czuła, już jego rękę, która musnęła jej talię. Schowała się za drzewo, obejmując je swoimi wątłymi ramionami. Wyjrzała lekko zza konara. Stał po drugiej stronie, uśmiechając się beztrosko.


            - Wiesz, że i tak Cię złapię? - zapytał, szczerząc swoje zęby w uśmiechu. 


            - Wiem, ale uciekanie jest zabawne - zaśmiała się. Zrobił jeden krok w prawo, próbując się do niej zbliżyć, ale ona w tym samym czasie przesunęła się w lewo, nadal się śmiejąc. 


            - Joy… - zaczął groźnie.


    - Paddy… - przedrzeźniała go. Spojrzał na nią spod przymrużonych powiek. Uśmiech zniknął z jego twarzy, a na jego miejsce pojawiła się groźna mina. Jednak ona nadal śmiała się beztrosko, patrząc w jego niebieskie tęczówki. Deszcz już prawie przestał padać, a na niebie coraz śmielej świeciło słońce. Nad dachem jednego z domów, zobaczyła prześliczną tęcze. Przez chwilę zagapiła się na nią, a on momentalnie to wykorzystał. Nawet nie zdążyła się zorientować, a już stała przyparta plecami do drzewa, uwięziona pomiędzy jego ramionami. Dłonie miał oparte o pień drzewa, na wysokości jej głowy. Uśmiechał się łobuzersko. Czuła, jak jej ciało zaczyna drżeć z emocji. Na, bladych dotąd, policzkach pojawiły się silne rumieńce, które wręcz paliły jej skórę.


            - No i co ja mam z Tobą zrobić? - zapytał, jak ona wcześniej.


         - Puścić? - zapytała, patrząc na niego swoimi zielonym oczami, uśmiechając się przy tym uroczo. Jej tęczówki znowu rozbłysły tysiącem jasnych światełek. 


            - Tak po prostu? - zapytał, bardziej chyba nawet sam siebie, niż ją. - A co będę z tego miał? - zapytał, uśmiechają cię cwanie w jej stronie. 

            - Moją wdzięczność. - odpowiedziała, ale on pokiwał przecząco głową.


            - To mi się zdecydowanie nie opłaca. - uśmiechnął się łobuzersko, patrząc na nią wyczekująco. Wiedziała, czego chce. Widziała to w jego ciemnych oczach. Widziała to w jego uśmiechniętych ustach. Przymrużyła delikatnie swoje powieki.


            - A co Ci się opłaca? - zapytała.
 

            - To. - odpowiedział.

13 komentarzy:

  1. No...i co się opłaca?????...... Marta - chyba zapomniałaś dokończyć. Dopisz choć jedno zdanie- please. Prześliczny rozdział, pełen romantyzmu. Dopiero co go przeczytałam a już niecierpliwie czekam na następny. Paddy.......... mówią, że lekarstwem na zranioną miłość jest..... druga miłość. Czyżby już zapomniał o Meg? Czyżby się zakochał? Joy...... twardzielka, mocno go dystansuje. Och.... żeby tylko się nie przeziębili. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skończyłam właśnie w tym momencie, co potrzeba :P Reszta dopiero w następnym rozdziale :P A czy Paddy zapomniał? Ja myślę, że nie do końca, ale w sumie kto go tam wie, w każdym razie Joy na pewno mu się bardzo podoba. Tylko, że ona jest uparta jak osioł i się z nią dogadać nie mogę :P

      Usuń
  2. Nieeeeeee !! On ją pocałuje !! *.* Noł ;(

    OdpowiedzUsuń
  3. Uff....więc należy mieć nadzieję...że ów pocałunek im nie wyjdzie, bo Joy zrobi unik a Paddy cmoknie mokrą korę drzewa 3:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadzieję zawsze należy mieć :) Ale co się stanie? No cóż, zobaczymy. :P Ale w każdym razie nikt kory drzewa całować nie będzie :P

      Usuń
  4. On musi ja pocałować !!!!!!powinni być razem!!!!!powinien zacząć nowy rozdział swojego życia!!!! Mistrzowskie opowiadanie !!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No takie mistrzowskie to ono nie jest, ale dzięki :* A z Paddym? No cóż ja nie wiem, on chyba też nie do końca wie czy powinni być razem czy nie, ale mam nadzieję, że wszystko się jakoś wyjaśni niedługo. Jakoś ostatnio ciężko mi się z nimi dogadać, więc takie to trochę wszystko nieogarnięte. A jeżeli o pocałunek chodzi, to się zapewne wyjaśni, ale czy już w następnym rozdziale, zobaczymy, na razie trochę do Meg wracam, bo już mi jej brakuje :P

      Usuń
  5. Co Ty z tymi tęczówkami? Jakiś fetysz tęczówek czy jak? I nie bądź zbyt skromna, bo Aneta pisze dokładnie - mistrzowskie opowiadanie! Rozdział jest mega, to drzewo, wow... Podoba mi się ta rozmowa, pomysł z gonieniem i niedokończona część, w sensie, czytelnik nie wie, co będzie. A ja czytając nie do końca jestem pewna czy pocałunek dojdzie do skutku. Hahaha! Marta - chylę czoła i weny życzę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, oczy zwierciadło duszy i takie tam :P W ogóle bardzo się cieszę, że się podoba, chociaż ja tam nadal uważam, że do Mistrzostwa to naprawdę mu wiele brakuje, i muszę się jeszcze wiele nauczyć, żeby było tak dobrze, jakbym tego chciała :) Ale i tak bardzo, bardzo dziękuję :* No a co dalej? Kto wie? Ja wiem tylko na 2 rozdziały do przodu, bo tyle mam :P

      Usuń
  6. Też zwróciłam uwagę na te tęczówki :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. No i piękna piosenka Zacka w tle :D Och!

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo fajna część :) gratulacje umiejętności przerwania akcji :)

    OdpowiedzUsuń