XLVI
Tym razem piosenki do wyboru, do koloru, jak kto woli. Ja jakoś nie mogłam się zdecydować, więc dałam wszystkie, które mi pasowały, bo każda ma coś w sobie i bardzo je lubię. No a poza tym to serdecznie zapraszam do czytania rozdziału, ENJOY! :)
Była
pewna, że ma to już za sobą. Ominęła ją cała ta burza tuż po rozstaniu, bo
dziennikarze nie zdążyli się dowiedzieć gdzie teraz mieszka. Kilka tygodni
popisali tylko o tym, że Paddy jest w zakonie i właściwie cała historia na tym
się skończyła. Nie miała wtedy pod mieszkaniem hordy dziennikarzy, ani nie
odbierała telefonów co 5 minut, tak jak to miało miejsce teraz. Wręcz bała się
wyjść z domu do pracy, żeby nie zostać stratowana przez rozszalały tłum.
Wyjrzała lekko przez okno, chowając się za firanką. Nadal widziała kilkunastu
ludzi z mikrofonami i tłoczących się za nimi kamerzystów. Westchnęła ciężko.
Właśnie dlatego wyjechała. Żeby tego więcej nie musieć przeżywać. Niestety, nie
udało się. Wydała przeciągły jęk, kiedy po raz setny tego dnia, usłyszała przeszywający
dźwięk telefonu. Powinna chyba zmienić numer. Wzięła aparat do ręki, a widząc
na wyświetlaczu imię, którego w ogóle się nie spodziewała, niemal natychmiast
odebrała, mimo, że targały nią miliony sprzecznych emocji.
- Cześć, Meg - usłyszała po drugiej
stronie. Jego głos był cichy, ale miała wrażenie, że jest wyraźnie wzburzony.
- Cześć - powiedziała równie cicho
jak on. Jej głos drżał odrobinę.
- Przepraszam.
- Za co? - zapytała. Jej oczy
rozbłysły lekko nadzieją, że zaraz powie, że to zwykła pomyłka, że to tylko głupi
fotomontaż, wymysł jakiegoś podrzędnego dziennikarzyny, a on właśnie wsiada do
samolotu do Berlina.
- Za to, że Cię w to wplątali. -
powiedział - Nie wiem po co to rozgrzebują.
- … - nic nie odpowiedziała, ale
uśmiech zniknął z jej twarzy.
- Naprawdę. W końcu… no... nie
jesteśmy razem, i nie wiem po co wyciągają te stare artykuły. Postaram się to
jakoś wyjaśnić, ale…
- Dam sobie radę - powiedziała
cicho, ale nadzwyczaj stanowczo.
- Tak wiem, ale… to moja wina.
Mogłem od razu powiedzieć, że się rozstaliśmy, a teraz wyszło jak wyszło. W
każdym razie, postaram się coś zrobić, żebyś nie miała dziennikarzy pod domem,
żebyś mogła normalnie funkcjonować.
- Nie jesteś w stanie nic zrobić.
Wiesz o tym - powiedziała. - Powiedz mi tylko jedno. Kim ona jest? -
odpowiedziała, a jej głos załamał się, przy ostatnich słowach.
- Kto? - zapytał, jakby kompletnie
nie wiedział o co chodzi.
- Ta dziewczyna. Ta ze zdjęcia. Kim
ona dla Ciebie jest? - zapytała. Łzy powoli zaczęły spływać po jej policzkach.
- Joy? - chyba bardziej zapytał, niż
stwierdził. - Sam chciałbym to wiedzieć - zaśmiał się trochę nerwowo. To
zdecydowanie nie był temat, na który miał ochotę z nią rozmawiać. To znaczy… koleżanka? Sam nie wiem. Lubię ją.
- Podoba Ci się? - kolejne pytanie,
wymierzone w niego niczym policzek.
- Tak, chyba tak - powiedział
otwarcie. Nie chciał jej okłamywać.
- W porządku - odpowiedziała tylko.
Zapadła pomiędzy nimi niezręczna cisza. - Muszę kończyć. Powinnam… - zaczęła.
- Poczekaj - przerwał jej. - Ja… wiesz,
że i tak by nam się teraz nie udało, prawda? Ty też powinnaś sobie kogoś
znaleźć, Meggie. Jak poznałem Joy, to nie myślałem, że cokolwiek… Z resztą to
fajna dziewczyna. Polubiłabyś ją. - gadał co mu ślina na język przyniesie i
miał wrażenie, że pogrąża się coraz bardziej.
- Nie musisz mi się tłumaczyć ze
swojego życia - powiedziała ostro. Nie
chciała już nic więcej słyszeć. Nie o niej. Wolałaby, żeby ta dziewczyna
była tylko powietrzem. Przełknęła głośno ślinę.
- Po prostu… - zaczął jeszcze raz.
- Nie chcę tego słuchać -
powiedziała podniesionym głosem. Wzięła głęboki oddech. - Przepraszam, po
prostu…
- Tak wiem, to ja przepraszam.
Niepotrzebnie o tym mówię. Masz rację, to nie jest dobry temat. - powiedział
cicho. Na chwilę znowu zapanowała między nim cisza.
- Cieszę się, że jesteś szczęśliwy -
powiedziała zaciskając mocno zęby, a gardło wręcz paliło od wypowiadanych słów.
Nie! Nie była szczęśliwa. I miała cholerną ochotę wykrzyczeć mu co myśli o tej
panience, co myśli o nim, ale zwyczajnie się bała. Że to zniszczy tą jedną
jedyną wątłą nitkę, która ich jeszcze jakoś trzyma. Zacisnęła jedną dłoń w
pięść, a drugą zacisnęła na telefonie. Poczuła ból, gdy paznokcie wbiły się
lekko w skórę. Wzięła jeszcze jeden głęboki oddech.
- Taaak, ja też. - odpowiedział.
Czuł, że ona wcale nie chciała tego powiedzieć. Że jest to tylko hołd złożony
temu, co wypada. Niemal widział jak zaciska usta i dłonie, by powstrzymać
krzyk. Krzyk… bólu? Rozpaczy? I zdawał sobie sprawę, że nie może nic zrobić. -
Ty też będziesz - powiedział trochę ciszej.
- Nie! - powiedziała dużo głośniej
niż on. - Nie chcę…
- Meg, proszę… nie utrudniaj tego.
Myślisz, że dla mnie to wszystko jest takie łatwe?
- Nieważne co ja myślę. Z resztą…
rób co chcesz, nie powinno mnie to obchodzić. - chciała się schować za złością
jak za tarczą. - To Twoja życie.
- Meg, proszę… nie… nie kłóćmy się
bez sensu, dobra? - próbował ją jakoś uspokoić, ale ona już wcale nie miała
ochoty na ciszę.
- Bez sensu? - powiedziała. - Bez
sensu? Paddy powiedziałeś, że mnie kochasz, a parę dni później całujesz się z
jakąś panienką! To jest bez sensu? Najpierw mówisz, że musisz coś przemyśleć,
potem mnie całujesz, a potem lecisz do niej? Bo co? Bo jest lepsza w łóżku?
Dlaczego, do cholery? Ja… myślałam, że… z resztą, mówisz co innego, robisz co
innego. - zacisnęła mocno powieki, próbując powstrzymać potok łez - Ja wiem,
popełniłam błąd, może wiele błędów, ale Cię nie okłamałam. Nigdy. A ty?
Oszukałeś mnie w najgorszy możliwy sposób. Słowa „kocham” nigdy nie powinno się
nadużywać, wiesz o tym. To nie jest coś, co mówisz do każdego. Chyba, że w
Twoim przypadku tak jest, co? Powiedz! Powiedz mi, o co Ci tak naprawdę chodzi?
Chcesz mnie ukarać? Proszę bardzo. - nie potrafiła powstrzymać szlochu
wyrywającego się z jej gardła.
- Meggie, proszę Cię… - ta rozmowa
zeszła zdecydowanie na złe tory. Miał ochotę zwyczajnie się rozłączyć, ale
wiedział, że to tylko pogorszy całą sprawę.
- Co proszę? Co proszę? - jej krzyk
odbijał się echem w pustych ścianach. - Kłamałeś Paddy, kłamałeś, mówiąc, że
mnie kochasz, kłamałeś, całując mnie, kłamałeś. Zawsze! A może w ogóle nasz
związek to było jedno wielkie kłamstwo?
- Dobrze wiesz, że nie, Meg. -
starał się mówić cichym, uspokajającym głosem.
- Ja już nic nie wiem, Paddy. I nie
wiem, czy jeszcze w ogóle chcę coś wiedzieć. - wręcz czuł w jej głosie bezsilność
- Może masz rację, że powinniśmy sobie ułożyć życie od nowa. Osobno. - Nie miał
pojęcia co może jej powiedzieć. Dzwoniąc do niej, nawet przez myśl mu nie przeszło,
że wywoła taką burzę.
- Meg… - zaczął po raz kolejny.
- Daj już sobie spokój i skończmy po
prostu te rozmowę. Wracaj do tej swojej Joy. Życzę szczęścia na nowej drodze
życia. - odpowiedziała ze złością, a może z żalem, a potem się rozłączyła. To
było zdecydowanie ponad jej siły. Wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić.
Usiadła ciężko na sofie. Odłożyła telefon ostrożnie na stolik, jakby był co
najmniej zrobiony z kryształu, chociaż tak naprawdę miała wielką ochotę cisnąć
nim o ścianę. Łzy spływały silnym strumieniem po jej policzkach, a szloch
dławił w gardle. To bolało. Zwłaszcza jej własne słowa.
…
Potarł
palcami skronie. Właśnie tego obawiał się najbardziej. Westchnął ciężko. To
zdecydowanie nie było na jego nerwy. Wiedział, że to nie będzie jakaś
przesadnie miła rozmowa, ale nie sądził, że zakończy się taką awanturą. Megan
na ogół była spokojna i zrównoważona, a dzisiaj, rozmawiając z nią tylko przez
telefon, miał wrażenie, że wstąpiła w nią furia. Ciskała słowami, jak
piorunami. Ale nawet sam przed sobą, nie chciał przyznać że w jej słowach było
trochę racji. Niepotrzebnie wtedy powiedział te kilka słów. Nie powinien mówić
jej, że ją kocha. Mógł przecież poczekać. Nie wymagała zapewnień, a on mimo to,
je dał. A tym samym, dał jej nadzieję, którą właśnie teraz zwiódł. Przez chwilę
wpatrywał się w wyświetlacz telefonu, aż z letargu własnym myśli wyrwał go
damski głos.
- Właśnie o tym mówiłam -
powiedziała cicho.
- Przepraszam, że musiałaś tego
słuchać. - odpowiedział, patrząc w jej zielone oczy.
- A może właśnie powinnam? -
zapytała, ale nawet nie czekała na jego odpowiedź - Z resztą powinnam już
wracać. Może jeszcze zdążę na wykład. -przerwała na moment - Paddy, posłuchaj…
nadal nie rozliczyłeś się z przeszłością, a ja… ja nie chcę mieć w związku
jeszcze trzeciej osoby. Tak nie powinno być.
- Ale jej nie ma. - powiedział, ale
wcale nie był tego taki pewny.
- Czyżby? - zapytała.
- To był zwykły wypadek. Po prostu
przez jakiś artykuł w gazecie, w którym było nasze zdjęcia, wyciągnęli parę starych
tekstów i teraz mamy… ja mam mały problem. To wszystko.
- Chyba nie tylko ty. -
odpowiedziała. - Daj znać, jak już przemyślisz wszystko, dobra? A na razie… na
razie, niech będzie tak jak jest. - odwróciła głowę, próbując ukryć przed nim
łzy, które zbierały się pod jej powiekami. To, że tu z nim przyszła, było
błędem. Powinna o tym wiedzieć.
- Joy… - zaczął.
- Cześć, Paddy - powiedziała tylko i
odeszła w stronę budynku uczelni.
Czekałam , czekałam i sie doczekałam :) kamień z serca , ze do Niej nie pojechał :) Kurcze no nie lubię Meg , przecież zostawiła go ... . A Pad nie błysnął ale jestem z Niego dumna, ze mimo histeri Meg sie nie złamał , mam nadzieje , ze jednak ogarnie sie i spróbuje z Jo
OdpowiedzUsuńSerio Joy slyszala cala rozmowe? Cala? No to jak babcie kocham gorzej chyba nie mogl postapic. No przy niej tak rozmawiac? Mowic,ze Joy jest kolezanka? Ze sam nie wie? Ze ja lubi? Ze Meg by ja polubila? O mater! No az się we mnie zagotowalo!
OdpowiedzUsuńCałą to może nie. Po prostu to, co Megan wywrzeszczała. A że on jest nieogarnięty, to gadał, nawet nie myśląc nad tym, co mówi. No i wyszło jak wyszło. A przy okazji dodam, że taki był mój cel, że macie się na niego wkurzyć, więc super, że się udało :P
UsuńNo, ale to ona była obok czy nie była? Bo to jest bardzo istotne. Na początku jak on mówi o niej jako koleżance, słyszała to czy nie?
UsuńNo akurat to niestety słyszała :(
Usuńhej, uważam, że był to najlepszy rozdział z wszystkich dotychczasowych. czytałam z zapartym tchem i otwartą buzią! najbardziej ze wszystkiego interesuje mnie relacja Paddy-Meg, dlatego, że każda taka sytuacja, związana z rozstaniem jest inna, natomiast każda typu Joy-Paddy prawie taka sama. Być może mówię tak, bo kibicuję tej pierwszej, ale zbieżność imion niestety sugeruje inne zakończenie! ale czytam dalej, a nóż widelec....:D paulinee911
OdpowiedzUsuńJejku, aż tak? Że najlepszy rozdział, serio się nie spodziewałam, bo dosyć ciężko mi się go pisało. Z tymi sytuacjami to w sumie bardzo fajnie, że tak wychodzi, że te z Joy wydają się podobne, bo poniekąd o to chodzi, żeby przyrównać tą niestabilność Meg do stabilności Joy :) Ale zbieżnością imion to bym się nie przejmowała, bo ja sama chyba nie jestem pewna jak to chcę zakończę, więc jeszcze wszystko się może wydarzyć :)
UsuńWow! Rozdział taki, że mi też dech zaparło ! Rewelacja!
UsuńNiech wygra najlepsza !( czyt. Meg)
A ja wkurzyłam się przede wszystkim na Meg - jakim prawem ona jest na niego zła? On ją zostawił, czy ona jego? No helloł, jakim prawem krzyczy na niego, oskarża go? ONA go zostawiła, a nie on ją!
OdpowiedzUsuńpo drugie Paddy, ok powinien zadzwonić i zadzwonił, ok, ale do cholery niech sie zastanowi co gada, a nie plecie...
Joy jestem z niej dumna :) mimo wszystko dała rade w takiej sytuacji zachować się jak powinna, a nie jak Meg krzyczeć...
Naprawdę bardzo emocjonujący rozdział. Czytałam go będąc na naradzie pokwartalnej u dyrektora - ukradkiem pod stołem. Koleżanka mnie kryła. No proszę Meg wpadła w lekką histerię, ale sama jest sobie winna, nie rozumiem jej zachowania, biedny Padzik, niech już do niej nie dzwoni. Sama pytała się co to za dziewczyna a potem..... nie chcę więcej o niej słyszeć. Paddy głupotę strzelił, że w ogóle do niej zadzwonił... jeszcze rozmowę przeprowadził w towarzystwie Joy. Padalcu Ty mój - zostaw te obie laski, zostaw ten klasztor i sobie używaj.....
OdpowiedzUsuńAneta, na spotkaniu u dyrektora, no tego jeszcze nie grali. Ja specjalnie wyciągnęłam jedzenie i jadłam sobie i czytałam, hahaha!
UsuńPrzy jedzeniu można, wiadomo przerwa śniadaniowa. Mnie na szczęście nikt nie zauważył. Sprytnie to zrobiłam - nie na darmo się Lis nazywam. No nie mogłam wytrzymać. Musiałam :)
UsuńWitam :) Do dzisiaj byłam cichą czytelniczką, jestem tu od samego początku historii Meg i Padda. Na początku chciałabym pogratulować kunsztu pisarskiego. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Historia ich miłości z pozoru zwykła, ale opisana w taki sposób, że nie sposób sie od niej oderwać... Niestety tak wciągająca, że zamiast pisac pracę, siedzę i czytam, zamiast pracowac w pracy, równiez siedze i czytam... :)
OdpowiedzUsuńNo dobrze... jeśli chodzi o samych bohaterów... Meg, polubiłam ją chyba od początku, bo jak tu nie lubić głównej bohaterki? Na prawdę współczuje jej, że musi przechodzić przez to wszystko, chociaz nie do końca rozumiem jej zachowanie. Sama chyba nie była zdecydowana co czuje do Padda, bo jesli była by tego pewna nie zwiała by mu.. Nasz Pad? Nie wiem co mam mysleć o tym człowieku, raz wielce zakochany w Meg, teraz układa życie sobie, nie mysląc o Joy... No i Joy... Mimo, że przez autorke opisywana jest jako cud dziewczyna, nie wiem czemu, nie polubiłam jej zupełnie, chociaż jest mi jej szkoda, że na pewno zostanie skrzywdzona...
Troszkę się rozpisałam, ale poprostu nie mogłam przemilczeć i nie pogratulować autorce świetnego opowiadania :)
Witam bardzo serdecznie Galla Anonima :P Bardzo się cieszę, że się tak rozpisałaś bo ja uwielbiam takie komentarze, bo na ogół dużo wnoszą do opowiadania, no i dla mnie mają ogromne znaczenie, bo wiem jak to opowiadanie, jak bohaterowie są odbierani :) Także bardzo dziękuję... za komplementy też :) Bardzo mi się podoba to co piszesz o Padzie, bo w sumie jest w tym wiele racji, na którą ja sama nie zwróciłam uwagi, także mam trochę do przemyślenia, jeżeli chodzi o jego postać, jego zachowanie. Mam nadzieję, że dzięki temu, opowiadanie będzie jeszcze lepsze, bo dużo mu jeszcze brakuje:) A jeżeli o dziewczyny chodzi. Meg, chyba faktycznie nie do końca wiedziała, co czuje, i na ile to jest silne, aby przetrwać, i dopiero później zobaczyła ile tak naprawdę straciła na własnej decyzji. Joy... no cóż, są i jej zwolennicy i Ci, którzy za nią nie przepadają. Tak już jest, bo zawsze to jest ta druga :P No i ja też się chyba rozpisałam w tej odpowiedzi, ale co tam :P Jeszcze raz dzięki :)
Usuń