niedziela, 16 lutego 2014

Rozdział XIV






Po raz kolejny odrzuciła przychodzące połączenie. Nie miała siły na rozmowę, jeszcze nie. Nie chciała się tłumaczyć, z resztą nawet chyba do końca nie wiedziała co mogłaby mu powiedzieć. Że się wystraszyła? Przecież znała go, wiedziała jakie życie prowadzi. Nie miała żadnych argumentów… poza jednym. Nie była pewna. Tak po prostu. Nie była pewna czy da sobie radę, czy będzie na tyle silna. Bała się życia w jego cieniu. Ponownie odezwał się telefon. Spojrzała przelotnie na wyświetlacz i zobaczyła roześmianą buzię Maite. Szybko odrzuciła połączenie, a następnie wyłączyła telefon. Skoro Maite już wiedziała, to wiedziała też i cała jego rodzina, nie miała już szans uwolnić się od natrętnego polifonicznego dzwonka. Łatwiej było się od niego odciąć, przynajmniej na jakiś czas. Liczyć, że może zapomną, że kiedyś wybaczą, mimo że to będzie bardzo trudne. W końcu ona sama nie wiedziała czy będzie potrafiła kiedyś sobie wybaczyć. Czy będzie miała odwagę wrócić? Będzie o nią cholernie trudno. Mimowolnie po jej bladej twarzy spłynęły pojedyncze słone kropelki, żłobiąc głębokie ścieżki na policzkach. Nie potrafiła ich w żaden sposób powstrzymać, a może nawet nie chciała. Były dowodem na to, że jej też wcale nie jest łatwiej, a może nawet trudniej bo to jej decyzja, i jej konsekwencje sprawiły, że spaliła za sobą ten jeden, najważniejszy most. W końcu zostawiła kogoś, kogo kochała. Kogoś z kim była przez kilka ostatnich lat. Ich historia była tak banalna, a zarazem piękna w swojej prostocie. Nie było żadnej nienawiści, która przerodziła się w miłość, nie było wieloletniej przyjaźni, która nagle zmieniła się w coś więcej. Była zwyczajna. Bez żadnych fajerwerków. Tak po prostu. Dziewczyna poznaje starszego brata swojej koleżanki. Nic więcej. Im nie potrzeba było więcej. Właściwie już po miesiącu byli parą, czym zachwycona była oczywiście Maite. Śmiała się później, że jest najlepszą swatką na świecie, bo wreszcie udało jej się znaleźć partnerkę dla jej kochanego ale bardzo nierozgarniętego braciszka. Była z siebie tak strasznie dumna. Za każdym razem wypominała im, ze gdyby nie ona to by się nawet nie poznali, nie mówiąc już o czymś więcej. Dopiero teraz dotarło do niej, że może wtedy byłoby lepiej, łatwiej, że może to nie szczęście ale zły los doprowadził do złączenia się ich dróg. Może…? Maite z pewnością nie chciałaby żeby ich historia tak się skończyła, zawiodła ją, jako przyjaciółka, zawiodła jego… przede wszystkim zawiodła jego, tego, którego nie chciała nigdy skrzywdzić. Nie udało się… Straciła całkowicie kontrolę nad swoim życiem, a teraz będzie musiała się jej z powrotem nauczyć, a to nie będzie wcale takie proste. Odwróciła się w stronę okna, i zatopiła w niewygodnym siedzeniu, opierając głowę o szybę. Była w drodze do miejsca, w którym nikt nie miał prawa jej znaleźć. Potrzebowała odrobiny spokoju, ciszy. Przykryła się ciepłym kocem, próbując zasnąć ale nie potrafiła. Gdy tylko zamykała powieki, widziała jego twarz. Uśmiechniętą, taką jaką widywała najczęściej, z lekko zarumienionymi policzkami i z włosami opadającymi niesfornie na czoło. Czy teraz się uśmiechał? Nie chciała znać odpowiedzi na to pytanie. Każda byłaby bolesna, jak drzazga wbijająca się w ciało. Szeroko rozwarła powieki, delikatnie się otrząsając, jakby próbowała odgonić od siebie wszystkie myśli, wspomnienia, obrazy. Zapatrzyła się w zamglony obraz za szybą. Krople deszczu uderzały o blachę, wywołując charakterystycznie stukanie, które powoli uspokajało i dawało jej pewne poczucie jedności. Czuła, że świat cierpi razem z nią, opłakując utracone marzenia. Wsłuchiwała się w dźwięki deszczu, które zagłuszały jego głos, który słyszała gdzieś w głębi swojej głowy. Miała ochotę wrzasnąć żeby wreszcie się zamknął, błagać na kolanach by chociaż na chwilę dał jej zapomnieć. Powstrzymywało ją tylko to, że była wśród ludzi, którzy już i tak dosyć krzywo na nią patrzyli,  nie chciała dokładać sobie jeszcze okładki o wariatce. Próbowała się za wszelką cenę skupić na różnych innych dźwiękach, na deszczu, który rytmicznie bębnił o dach pojazdu, na pracy silnika, na brzęczeniu klimatyzacji, na rozmowach toczących się wokół niej, wszystko na nic. Nadal słyszała jego lekko zachrypnięty głos, który śpiewał o niespełnionej miłości, jakby on sam siedział obok niej i nucił jej słowa wprost do ucha. Co chwila odwracała głowę, patrząc niespokojnym wzrokiem, jakby bojąc, że zaraz go zobaczy obok siebie. Lekko rozbiegany wzrok krążył wśród ludzi sprawdzając czy aby na pewno nie siedzi gdzieś w autobusie. Ale jego nigdzie nie było. Wracała więc wzrokiem ponownie do szyby i zamglonego pejzażu, by chwilę później znów krążyć swoim zapłakanym spojrzeniem pomiędzy pasażerami. Czuła się jak idiotka, która boi się własnego cienia, a jednocześnie tak bardzo chce go spotkać. Wyciągnęła z plecaka butelką wody i przełknęła łyk chłodnej cieczy, mimo że tak naprawdę wcale nie chciało jej się pić. Po prostu chciała sprawiać wrażenie zwykłej turystki, a nie osoby, która ucieka przed własnym ja. Przechyliła jeszcze raz butelkę i potrącona przez pasażera, wylała ją na swoją bluzę.

- Strasznie Panią przepraszam! – powiedział młody mężczyzna.

- W porządku, to tylko woda – odpowiedziała, właściwie nawet na niego nie patrząc. Od razu odwróciła głowę z powrotem do szyby, odkładając automatycznie butelkę do plecaka.

- Na pewno? – zapytał i oparł się o jej fotel.

- Tak! – odpowiedziała nadal na niego nie patrząc. Znów czuła jak łzy napływają do jej policzków, a nie chciała litości od obcych.

- Nie wygląda jakby było w porządku – powiedział i usiadł obok, kładąc dłoń na jej ramieniu. Od razu zrzuciła jego rękę i odwróciła się w jego stronę.

- Czy może mi pan dać spokój?! Chyba wyraźnie dałam do zrozumienia, że nie mam ochoty rozmawiać. Ma pan jakiś problem?

- Nie, ja nie ale Pani chyba tak. Coś się stało? Bo wątpię, żeby płakała Pani z powodu wylanej wody. No chyba, że to była jakaś bardzo cenna woda – uśmiechnął się do niej, próbując ją rozbawić ale ona nie odwzajemniła jego uśmiechu. Znowu odwróciła twarz w stronę okna, próbując ukryć spływające łzy.

- To nie Pana sprawa – powiedziała tylko cicho.

- Ale może mógłbym jakoś pomóc?

- Nikt mi nie może pomóc – powiedziała, a łzy spływały po jej policzkach coraz większym strumieniem. Nawet nie próbowała ich już powstrzymywać, to i tak nie miało sensu.

- To w takim razie zacznijmy od normalnej strony. Jestem Nick – przedstawił się chłopak.

- Powinnam się teraz przedstawić, prawda? – zapytała.

- Chyba tak – mówił niepewnie – To znaczy, nie będę Cię zmuszał ale to chyba należy do dobrego tonu. Wiesz, zasady savoir-vivre, takie tam.

- Megan, ale może być też Meg. – odpowiedziała bardzo cicho, jakby nie chciała żeby usłyszał jej głos.

- Meggie, ładnie. To w takim razie, skoro już się znamy… to może powiesz mi dlaczego tak płaczesz całą drogę? Umarł ktoś? – znowu próbował ją rozśmieszyć.

- Tak, ja umarłam. - powiedziała pewnym głosem.

- Słucham? – zapytał kompletnie nie rozumiejąc sensu jej odpowiedzi.

- Nieważne. – odpowiedziała.

- Ej, ej, jak już zaczęliśmy, to mów normalnie. Podobno obcym łatwiej się zwierza. Wiesz, jest mała szansa, że się później spotkamy, to możesz powiedzieć co chcesz, i tak nikomu z Twoich znajomych nie powiem. – uśmiechnął się do niej lekko.

- A może ja nie mam ochoty na zwierzenia? Nie pomyślałeś o tym? – spytała odrobinę już zirytowana. Nie miała ochoty na żadne rozmowy, a ten facet był natrętny niczym komar.

- Pomyślałem ale uważam, że lepiej jest się wygadać. Na ogół wszystko wtedy przybiera jakieś jaśniejsze barwy. To co? Facet? Zdradził Cię? Zostawił? No nie wiem. – próbował za wszelką cenę jakoś wciągnąć ją w rozmowę.

- To raczej ja zostawiłam. Pasuje? – ucięła szybko temat, licząc na to, że odpuści.

- No to czym ty się przejmujesz? Widocznie nie był Ciebie wart, skoro go olałaś, nie? Chyba tak to działa?

- Nie, to ja nie byłam… - powiedziała smutno.

- No teraz to już kompletnie nic nie rozumiem. – powiedział wyraźnie zdezorientowany. – Ty olałaś faceta, bo? Bo wydaje Ci się, że jesteś? Jaka? Niegodna?

- Coś w tym rodzaju. 

- A co on na to?

- Nie wiem.

- Nie rozmawiałaś z nim? Po prostu wyszłaś z domu, i tyle?

- Tak! Masz jeszcze jakieś pytania, bo ja już mam dość tego przesłuchania.

- Po prostu próbuję Cię jakoś zrozumieć i nic mi z tego nie wychodzi. Jakaś dziwna jesteś. – powiedział.

- Nikt Cię nie zmuszał do rozmowy! – powiedziała cierpko. – Sam przylazłeś.

- Owszem… ale serio to wciągnąłem się w tą Twoją historię. Nie rozumiem jej, to fakt. Ale możesz mi wytłumaczyć.

- Nie mam zamiaru Ci nic tłumaczyć. – mówiła nadal wyraźnie zirytowana. 

- Okej, okej. Chciałem być miły. Okazać jakieś zainteresowanie.

- Tylko, że ja nie mam ochoty na to Twoje zainteresowanie.

- W porządku. Jakby coś, to siedzę trzy rzędy dalej. To jak się jednak zdecydujesz na rozmowę to możesz przyjść. Czeka nas jeszcze dosyć długa podróż, mamy czas.

- Dzięki ale raczej nie skorzystam.

- Jak tam sobie chcesz. – powiedział, a potem podniósł się z miejsca i wrócił na tył autobusu. A ona znowu, na właśnie życzenie, została sama.

11 komentarzy:

  1. Hm, pewnie, że jej przykro, pewnie, że jej żal
    ale te powody które miała, aby go zostawić powinna z nim przedyskutować
    jednak mimo wszystko jest mi jej żal...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie to ta Meg nie jest taka zła, może tylko bardzo nieogarnięta, chyba sama nie do końca wie czego chce :P

      Usuń
    2. Pewnie, że nie jest zła, ale postąpiła niezrozważnie

      Usuń
    3. No cóż, musi być ktoś mniej i ktoś bardziej inteligenty w związku, tym razem wypadło, że to ona będzie tą mniej :)

      Usuń
    4. Zresztą jest przecież kobietą, one zawsze reagują pod wpływem emocji. A skoro Meg sama o sobie mówi, że jest słaba, to tym bardziej.

      Usuń
  2. Łatwo się z tego nie wyplącze...a ten Nick, to zapewne jeszcze w tym opowiadaniu się przewinie. Zgadłam? To chyba niejednorazowy bohater B-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie jednorazowy bohater, nawet bym powiedziała, że to całkiem ważna postać :P

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. A kot został w Kolonii, tylko zmienił miejsce zamieszkania i jest u sąsiadki Meggie :) I wiesz, że jesteś pierwszą osobą, która w ogóle o niego spytała? :P

      Usuń
    2. A, no to teraz wszystko się zgadza :) Rozczarowana tylko jestem, że nie tęsknią za kotem, on też jest w końcu ofiarą ich miłości :P

      Usuń
  4. Ja też pomyślałam o kocie bo sama mam dwa i nie zostawiła bym chodź by nie wiem co się działo 😂

    OdpowiedzUsuń