Po
raz kolejny odrzuciła przychodzące połączenie. Nie miała siły na rozmowę,
jeszcze nie. Nie chciała się tłumaczyć, z resztą nawet chyba do końca nie wiedziała
co mogłaby mu powiedzieć. Że się wystraszyła? Przecież znała go, wiedziała
jakie życie prowadzi. Nie miała żadnych argumentów… poza jednym. Nie była
pewna. Tak po prostu. Nie była pewna czy da sobie radę, czy będzie na tyle
silna. Bała się życia w jego cieniu. Ponownie odezwał się telefon. Spojrzała
przelotnie na wyświetlacz i zobaczyła roześmianą buzię Maite. Szybko odrzuciła
połączenie, a następnie wyłączyła telefon. Skoro Maite już wiedziała, to wiedziała
też i cała jego rodzina, nie miała już szans uwolnić się od natrętnego
polifonicznego dzwonka. Łatwiej było się od niego odciąć, przynajmniej na jakiś
czas. Liczyć, że może zapomną, że kiedyś wybaczą, mimo że to będzie bardzo
trudne. W końcu ona sama nie wiedziała czy będzie potrafiła kiedyś sobie
wybaczyć. Czy będzie miała odwagę wrócić? Będzie o nią cholernie trudno. Mimowolnie
po jej bladej twarzy spłynęły pojedyncze słone kropelki, żłobiąc głębokie
ścieżki na policzkach. Nie potrafiła ich w żaden sposób powstrzymać, a może
nawet nie chciała. Były dowodem na to, że jej też wcale nie jest łatwiej, a
może nawet trudniej bo to jej decyzja, i jej konsekwencje sprawiły, że spaliła
za sobą ten jeden, najważniejszy most. W końcu zostawiła kogoś, kogo kochała.
Kogoś z kim była przez kilka ostatnich lat. Ich historia była tak banalna, a
zarazem piękna w swojej prostocie. Nie było żadnej nienawiści, która
przerodziła się w miłość, nie było wieloletniej przyjaźni, która nagle zmieniła
się w coś więcej. Była zwyczajna. Bez żadnych fajerwerków. Tak po prostu.
Dziewczyna poznaje starszego brata swojej koleżanki. Nic więcej. Im nie
potrzeba było więcej. Właściwie już po miesiącu byli parą, czym zachwycona była
oczywiście Maite. Śmiała się później, że jest najlepszą swatką na świecie, bo
wreszcie udało jej się znaleźć partnerkę dla jej kochanego ale bardzo
nierozgarniętego braciszka. Była z siebie tak strasznie dumna. Za każdym razem
wypominała im, ze gdyby nie ona to by się nawet nie poznali, nie mówiąc już o
czymś więcej. Dopiero teraz dotarło do niej, że może wtedy byłoby lepiej, łatwiej,
że może to nie szczęście ale zły los doprowadził do złączenia się ich dróg. Może…?
Maite z pewnością nie chciałaby żeby ich historia tak się skończyła, zawiodła
ją, jako przyjaciółka, zawiodła jego… przede wszystkim zawiodła jego, tego,
którego nie chciała nigdy skrzywdzić. Nie udało się… Straciła całkowicie
kontrolę nad swoim życiem, a teraz będzie musiała się jej z powrotem nauczyć, a
to nie będzie wcale takie proste. Odwróciła się w stronę okna, i zatopiła w
niewygodnym siedzeniu, opierając głowę o szybę. Była w drodze do miejsca, w
którym nikt nie miał prawa jej znaleźć. Potrzebowała odrobiny spokoju, ciszy. Przykryła
się ciepłym kocem, próbując zasnąć ale nie potrafiła. Gdy tylko zamykała
powieki, widziała jego twarz. Uśmiechniętą, taką jaką widywała najczęściej, z
lekko zarumienionymi policzkami i z włosami opadającymi niesfornie na czoło. Czy
teraz się uśmiechał? Nie chciała znać odpowiedzi na to pytanie. Każda byłaby
bolesna, jak drzazga wbijająca się w ciało. Szeroko rozwarła powieki,
delikatnie się otrząsając, jakby próbowała odgonić od siebie wszystkie myśli,
wspomnienia, obrazy. Zapatrzyła się w zamglony obraz za szybą. Krople deszczu
uderzały o blachę, wywołując charakterystycznie stukanie, które powoli
uspokajało i dawało jej pewne poczucie jedności. Czuła, że świat cierpi razem z
nią, opłakując utracone marzenia. Wsłuchiwała się w dźwięki deszczu, które
zagłuszały jego głos, który słyszała gdzieś w głębi swojej głowy. Miała ochotę
wrzasnąć żeby wreszcie się zamknął, błagać na kolanach by chociaż na chwilę dał
jej zapomnieć. Powstrzymywało ją tylko to, że była wśród ludzi, którzy już i
tak dosyć krzywo na nią patrzyli, nie
chciała dokładać sobie jeszcze okładki o wariatce. Próbowała się za wszelką
cenę skupić na różnych innych dźwiękach, na deszczu, który rytmicznie bębnił o
dach pojazdu, na pracy silnika, na brzęczeniu klimatyzacji, na rozmowach
toczących się wokół niej, wszystko na nic. Nadal słyszała jego lekko
zachrypnięty głos, który śpiewał o niespełnionej miłości, jakby on sam siedział
obok niej i nucił jej słowa wprost do ucha. Co chwila odwracała głowę, patrząc
niespokojnym wzrokiem, jakby bojąc, że zaraz go zobaczy obok siebie. Lekko
rozbiegany wzrok krążył wśród ludzi sprawdzając czy aby na pewno nie siedzi
gdzieś w autobusie. Ale jego nigdzie nie było. Wracała więc wzrokiem ponownie
do szyby i zamglonego pejzażu, by chwilę później znów krążyć swoim zapłakanym
spojrzeniem pomiędzy pasażerami. Czuła się jak idiotka, która boi się własnego
cienia, a jednocześnie tak bardzo chce go spotkać. Wyciągnęła z plecaka butelką
wody i przełknęła łyk chłodnej cieczy, mimo że tak naprawdę wcale nie chciało
jej się pić. Po prostu chciała sprawiać wrażenie zwykłej turystki, a nie osoby,
która ucieka przed własnym ja. Przechyliła jeszcze raz butelkę i potrącona
przez pasażera, wylała ją na swoją bluzę.
-
Strasznie Panią przepraszam! – powiedział młody mężczyzna.
-
W porządku, to tylko woda – odpowiedziała, właściwie nawet na niego nie
patrząc. Od razu odwróciła głowę z powrotem do szyby, odkładając automatycznie
butelkę do plecaka.
-
Na pewno? – zapytał i oparł się o jej fotel.
-
Tak! – odpowiedziała nadal na niego nie patrząc. Znów czuła jak łzy napływają
do jej policzków, a nie chciała litości od obcych.
-
Nie wygląda jakby było w porządku – powiedział i usiadł obok, kładąc dłoń na
jej ramieniu. Od razu zrzuciła jego rękę i odwróciła się w jego stronę.
-
Czy może mi pan dać spokój?! Chyba wyraźnie dałam do zrozumienia, że nie mam
ochoty rozmawiać. Ma pan jakiś problem?
-
Nie, ja nie ale Pani chyba tak. Coś się stało? Bo wątpię, żeby płakała Pani z
powodu wylanej wody. No chyba, że to była jakaś bardzo cenna woda – uśmiechnął
się do niej, próbując ją rozbawić ale ona nie odwzajemniła jego uśmiechu. Znowu
odwróciła twarz w stronę okna, próbując ukryć spływające łzy.
-
To nie Pana sprawa – powiedziała tylko cicho.
-
Ale może mógłbym jakoś pomóc?
-
Nikt mi nie może pomóc – powiedziała, a łzy spływały po jej policzkach coraz
większym strumieniem. Nawet nie próbowała ich już powstrzymywać, to i tak nie
miało sensu.
-
To w takim razie zacznijmy od normalnej strony. Jestem Nick – przedstawił się
chłopak.
-
Powinnam się teraz przedstawić, prawda? – zapytała.
-
Chyba tak – mówił niepewnie – To znaczy, nie będę Cię zmuszał ale to chyba
należy do dobrego tonu. Wiesz, zasady savoir-vivre, takie tam.
-
Megan, ale może być też Meg. – odpowiedziała bardzo cicho, jakby nie chciała
żeby usłyszał jej głos.
-
Meggie, ładnie. To w takim razie, skoro już się znamy… to może powiesz mi
dlaczego tak płaczesz całą drogę? Umarł ktoś? – znowu próbował ją rozśmieszyć.
-
Tak, ja umarłam. - powiedziała pewnym głosem.
-
Słucham? – zapytał kompletnie nie rozumiejąc sensu jej odpowiedzi.
-
Nieważne. – odpowiedziała.
-
Ej, ej, jak już zaczęliśmy, to mów normalnie. Podobno obcym łatwiej się
zwierza. Wiesz, jest mała szansa, że się później spotkamy, to możesz powiedzieć
co chcesz, i tak nikomu z Twoich znajomych nie powiem. – uśmiechnął się do niej
lekko.
-
A może ja nie mam ochoty na zwierzenia? Nie pomyślałeś o tym? – spytała
odrobinę już zirytowana. Nie miała ochoty na żadne rozmowy, a ten facet był
natrętny niczym komar.
-
Pomyślałem ale uważam, że lepiej jest się wygadać. Na ogół wszystko wtedy
przybiera jakieś jaśniejsze barwy. To co? Facet? Zdradził Cię? Zostawił? No nie
wiem. – próbował za wszelką cenę jakoś wciągnąć ją w rozmowę.
-
To raczej ja zostawiłam. Pasuje? – ucięła szybko temat, licząc na to, że
odpuści.
-
No to czym ty się przejmujesz? Widocznie nie był Ciebie wart, skoro go olałaś,
nie? Chyba tak to działa?
-
Nie, to ja nie byłam… - powiedziała smutno.
-
No teraz to już kompletnie nic nie rozumiem. – powiedział wyraźnie
zdezorientowany. – Ty olałaś faceta, bo? Bo wydaje Ci się, że jesteś? Jaka?
Niegodna?
-
Coś w tym rodzaju.
-
A co on na to?
-
Nie wiem.
-
Nie rozmawiałaś z nim? Po prostu wyszłaś z domu, i tyle?
-
Tak! Masz jeszcze jakieś pytania, bo ja już mam dość tego przesłuchania.
-
Po prostu próbuję Cię jakoś zrozumieć i nic mi z tego nie wychodzi. Jakaś
dziwna jesteś. – powiedział.
-
Nikt Cię nie zmuszał do rozmowy! – powiedziała cierpko. – Sam przylazłeś.
-
Owszem… ale serio to wciągnąłem się w tą Twoją historię. Nie rozumiem jej, to
fakt. Ale możesz mi wytłumaczyć.
-
Nie mam zamiaru Ci nic tłumaczyć. – mówiła nadal wyraźnie zirytowana.
-
Okej, okej. Chciałem być miły. Okazać jakieś zainteresowanie.
-
Tylko, że ja nie mam ochoty na to Twoje zainteresowanie.
-
W porządku. Jakby coś, to siedzę trzy rzędy dalej. To jak się jednak
zdecydujesz na rozmowę to możesz przyjść. Czeka nas jeszcze dosyć długa podróż,
mamy czas.
-
Dzięki ale raczej nie skorzystam.
-
Jak tam sobie chcesz. – powiedział, a potem podniósł się z miejsca i wrócił na
tył autobusu. A ona znowu, na właśnie życzenie, została sama.
Hm, pewnie, że jej przykro, pewnie, że jej żal
OdpowiedzUsuńale te powody które miała, aby go zostawić powinna z nim przedyskutować
jednak mimo wszystko jest mi jej żal...
Ogólnie to ta Meg nie jest taka zła, może tylko bardzo nieogarnięta, chyba sama nie do końca wie czego chce :P
UsuńPewnie, że nie jest zła, ale postąpiła niezrozważnie
UsuńNo cóż, musi być ktoś mniej i ktoś bardziej inteligenty w związku, tym razem wypadło, że to ona będzie tą mniej :)
UsuńZresztą jest przecież kobietą, one zawsze reagują pod wpływem emocji. A skoro Meg sama o sobie mówi, że jest słaba, to tym bardziej.
UsuńŁatwo się z tego nie wyplącze...a ten Nick, to zapewne jeszcze w tym opowiadaniu się przewinie. Zgadłam? To chyba niejednorazowy bohater B-)
OdpowiedzUsuńZdecydowanie nie jednorazowy bohater, nawet bym powiedziała, że to całkiem ważna postać :P
UsuńA kot??
OdpowiedzUsuńA kot został w Kolonii, tylko zmienił miejsce zamieszkania i jest u sąsiadki Meggie :) I wiesz, że jesteś pierwszą osobą, która w ogóle o niego spytała? :P
UsuńA, no to teraz wszystko się zgadza :) Rozczarowana tylko jestem, że nie tęsknią za kotem, on też jest w końcu ofiarą ich miłości :P
UsuńJa też pomyślałam o kocie bo sama mam dwa i nie zostawiła bym chodź by nie wiem co się działo 😂
OdpowiedzUsuń