XII
Była
już późna noc, kiedy wróciła do swojego mieszkania w centrum. Zmęczona usiadła
na wykładzinie w przedpokoju i bardzo powoli rozwiązała sznurówki swoich
kolorowych trampek, jakby każda czynność, która wymaga jakiegokolwiek wysiłku
była ponad jej możliwości. Paddy wyszedł chwilę wcześniej, właściwie tylko
odprowadzając ją do drzwi, po czym śpiesząc się wrócił do samochodu, by jechać
do siebie. Nawet w sumie nie wiedziała dlaczego, tak strasznie się uparł, żeby
nie zostać u niej. Niewiele mówił, wszedł i wyszedł. Zdążył tylko pocałować ją
w policzek i powiedzieć krótkie dobranoc.
Oparła się o ścianę, tuż obok lustra i przymknęła na moment powieki. Ostatnio
coś między nimi nie grało. Niby wszystko było w porządku ale jednak od tej
ostatniej rozmowy, coś się jednak zmieniło. Paddy był jakby bardziej ostrożny,
jakby bał się powiedzieć czy zrobić cokolwiek, a ją powoli zaczynało to męczyć.
Nie chciała żeby traktował ją jak kruche szkło, które byle co, może roztrzaskać
na miliony maleńkich kawałeczków. Owszem była słaba ale przede wszystkim była
człowiekiem z krwi i kości, człowiekiem, który mimo wszystko potrzebuje czegoś
więcej. Czegoś, o czym on tak zwyczajnie zapomniał. To wszystko było dla niej
tak zwyczajnie zbyt trudne. Rozwarła powieki i powoli podniosła się z podłogi.
Myślenie zdecydowanie nie jest dzisiaj jej najmocniejszą stroną – pomyślała
przelotnie. Udała się w stronę łazienki, po drodze zrzucając z siebie ubrania,
szybko wskoczyła pod gorący prysznic, a po chwili przykryta po same uszy
kołdrą, wreszcie po ciężkim dniu, zasnęła.
Siedział
sam w swoim mieszkaniu, na stole stała szklana przeźroczysta butelka. Próbował
wszystko ułożyć w swojej głowie jeszcze raz, a to wcale nie było takie proste.
Jeszcze parę tygodni temu miał ściśle określony plan, cel, do którego dążył.
Jednym z jego efektów było małe czerwone pudełeczko, które teraz leżało na dnie
szuflady w sypialni. To nie tam jest jego miejsce – pomyślał. Tak bardzo chciał
wreszcie poprosić ja o rękę. A teraz?... Nie zmienił swoich marzeń, nadal tego
chciał ale mimo to… Bał się… tak zwyczajnie bał się, że ona odmówi, że właśnie
ten jeden raz powie nie. Nie chciał
jej do niczego zmuszać, a miał świadomość, że ona nie jest pewna, tego co dla
niego jest wręcz oczywiste. Z jednej strony za wszelką cenę chciał jej
udowodni, że się myli i może faktycznie tak w pewnych aspektach było ale nie
tak do końca. Bo to nie ona była w pewnym sensie problemem, jak to sama ujęła
ale właśnie on. On i jego tryb życia, do którego ona nie potrafiła się
przyzwyczaić, a on wcale nie miał jej tego za złe. Nie miał prawa mieć. Od
początku to nie był łatwy związek. Rzadko się widywali, bo jego bardzo często
nie było. Kiedy ona jeszcze studiowała to właściwie non stop tylko się mijali,
bo albo ona miała zajęcia, albo on miał koncerty czy nagrywał kolejne piosenki
z rodziną. On miał zajęte na ogół całe weekendy, natomiast ona wszystkie
pozostałe dni tygodnia. Właściwie wielkim sukcesem było to, że w ogóle byli ze
sobą, mając dla siebie tak niewiele czasu. A mimo to jakoś się udało i nie
chciał teraz tego wszystkiego, na co zapracowali, tak zwyczajnie przekreślać. Zbyt
wiele wysiłku w to włożyli. Ale też… Ciągnąć to trochę na siłę, jeżeli ona
wcale nie jest pewna czy to ma jakikolwiek sens? Nie tego chciał, nie dla niej.
Zasługiwała na znacznie więcej. Chciał żeby była naprawdę szczęśliwa. Tylko nie
wiedział czy on jest w stanie jej to zapewnić. Na pewno nie przy tym trybie
życia – coś w głębi mu podpowiadało. Tak bardzo chciał, żeby ten głos się
mylił. Przechylił delikatnie szklankę, którą trzymał w rękach i poczuł palące
ciepło w przełyku i gorzki smal alkoholu. Może to nie było idealnie rozwiązanie
problemu ale chociaż na chwilę dawało ukojenie… i zapomnienie, którego
potrzebował. Przez chwilę chciał nie myśleć, nie martwić się, nie bać. Tak,
chociaż na chwilę. Chciał zasnąć, po prostu zasnąć i na moment znaleźć się w
innym świecie. Takim, w którym wszystko było jasne i czyste. Odrobinę chwiejnym
krokiem udał się w stronę salonu i padł na kanapę. Zasnął.
Obudził
się nad ranem z nieznośnym bólem głowy, skutkiem dnia wczorajszego. Sen wcale
nie przyniósł mu rozwiązania. Wręcz przeciwnie wszystko jeszcze bardziej
komplikował. Już nic nie było dla niego oczywiste. Potarł zmęczonymi dłońmi
skronie, chcąc chociaż odrobinę zmniejszyć pulsowanie w głowie. Oparł się o
szafkę kuchenną, machinalnie włączając stojący za nim ekspres do kawy. Tylko to
mogło go otrzeźwić na tyle, żeby był w stanie normalnie funkcjonować. Kawa i
bardzo zimny prysznic. Miał zbyt wiele do zrobienie, aby móc sobie pozwolić na
marnowanie czasu. Wolnym krokiem skierował się do łazienki i wszedł pod
prysznic. Lodowata wręcz woda spływała po jego ciele, a jego umysł powoli wracał
do normalnego funkcjonowania. Gdy wyszedł, cały drżał z zimna ale czuł się mimo
wszystko znacznie lepiej. Szybko narzucił na siebie byle jakie ubranie i wrócił
do kuchni, gdzie czuć już było wyraźny zapach świeżo zaparzonej kawy. Wlał
napój do zielonego kubka i usiadł z nim przy stole. Jego gorzki smak budził go
do życia, tak jak wczoraj wieczorem usypiał go gorzki i palący smak alkoholu. Starał
się spojrzeć na wszystko z trochę innej perspektywy. W nocy widział wyłącznie
czarne barwy, teraz patrząc na jasne, wschodzące słońce również kolory w jego
głowie odrobinę pojaśniały. Nadal nie był pewny ale wiedział jedno. Jeżeli nie
podejmie decyzji teraz, to później będzie jeszcze trudniej. Za tydzień, czy za
miesiąc będzie jeszcze bardziej niepewny. A przecież tak bardzo chciał móc
powiedzieć o Meggie coś więcej niż tylko moja
dziewczyna. To było znacznie silniejsze od niego, od jego obaw, lęków. Odstawił
pusty kubek do zlewu i przeszedł do sypialni. Otworzył szufladę i wyjął z niej
stertę rzeczy, która przykrywała tę dla niego najważniejszą. Małe pudełeczko
leżało na samym dnie. W jego wnętrzu spoczywał zaś delikatny pierścionek z
białego złota z brylantem w kształcie serca. Szukał go miesiącami, mając w
oczach dokładny jego obraz. Znalazł go dopiero niedawno ale był dokładnie taki
jaki sobie dla niej wymarzył. (http://static2.flaker.pl/static/images/flaker/user_submitted/f_1127573_1277799304_0_495.jpeg).
Przyjrzał się misternej robocie złotnika. Był piękny, równie piękny jak ona. Ułożył
z powrotem pierścionek na czerwonej poduszeczce i zamknął wieczko. Zamknął je
delikatnie w dłoni, jakby miało dodać mu sił. Było jeszcze bardzo wcześnie ale
nie chciał już dłużej czekać. Założył buty i marynarkę, a pierścionek ułożył
starannie w kieszeni. Zamknął za sobą drzwi mieszkania i zbiegł szybko po
schodach, szturchając po drodze jakąś starszą kobietę, która krzyknęła coś za
nim i zaczęła groził parasolką. Słyszał coś tylko o tej młodzieży, która nie szanuje starszych ale nawet nie odwrócił
się za siebie. Dopadł do swoje samochodu, otworzył drzwiczki i nawet nie
zapinając pasów, ruszył z piskiem opon. Jak na złość na mieście pełno było
ciężarówek, przez co nie mógł przebić się przez centrum. Nienawidził korków,
były zawsze wtedy, kiedy jemu się akurat spieszyło. Dopiero po Dorych
trzydziestu minutach znalazł się pod jej blokiem. Szybko zgasił silnik ale
przez chwilę siedział jeszcze w samochodzie, próbując opanować przyspieszony
oddech. Przymknął powieki. Powoli wdech i wydech – powtarzał sobie. Przez
chwilę jeszcze chciał się jeszcze zastanowić. Nie był pewny jak Meggie przyjmie
jego zachowanie. Bał się, że może pomyśleć, że oświadcza jej się tylko dlatego
żeby na siłę ją przy sobie zatrzymać. Jeszcze raz wypuścił z płuc powietrze i
otwarł drzwiczki samochodu. Już wiedział co powinien zrobić. Wysiadł zręcznie i
zamknął pospiesznie pojazd, by chwilę później wbiec po schodach na odpowiednie
piętro. Bo przecież była tylko jedna rzecz, która mógł teraz zrobić. Nie
zadzwonił do drzwi, po prostu wszedł do środka i nawet się nie zastanawiając
skierował swoje kroki do sypialni Meggie.
Hm i co jej powie?
OdpowiedzUsuńO rety rety! Też jestem ciekawa!
OdpowiedzUsuńO jacie Paddy chce się oświadczyć 😍 ciekawe czy Megg się zgodzi 💖 fajnie się czyta twojego bloga 😘
OdpowiedzUsuń