sobota, 20 września 2014

Rozdział LXXXVIII

LXXXVIII


Przez kilka minut siedziała oniemiały, nie bardzo rozumiejąc, co tak naprawdę od niej usłyszał. Chce się wyprowadzić? Nic z tego nie rozumiał... A przecież był pewny, że wczoraj jakoś doszli do porozumienia... Przecież obiecał jej, że odwiezie Meg do rodziców... Obiecał, że będzie tak, jak by było... A ona nagle... Podniósł się ze swojego miejsca i szybkim krokiem przemierzył korytarz i wszedł do sypialni. Szybko zarejestrował, co się dzieje... Widział jak Joy w nieładzie wrzuca rzeczy do walizki... Połowa z nich leżała gdzieś na dnie szafy, zrzucona z wieszaków... Komody w szufladzie stały otworem...
            - Joy, proszę Cię, nie wygłupiaj się... Nie rób tego. - nie potrafił uwierzyć w to, co widzi przed sobą. Kolejna bluzka wylądowała na stosie rzeczy w walizce.
            - Ja się nie wygłupiam, Paddy... Tak będzie po prostu lepiej. Dam Ci czas... A potem powiesz mi, czy nasz związek w ogóle jeszcze ma sens. - powiedziała. Jej głos załamywał się lekko... Niemal słyszał szelest łzy spływającej po jej policzku.
            - O czym ty mówisz, Joy? Uważasz, że dla mnie, nasz związek nie ma sensu? - zapytał, patrząc na nią uważnie.
            - Tak to ostatnio wygląda... - kolejna rzecz wylądowała w walizce. Wyminęła go, przechodząc do łazienki. Zgarnęła najpotrzebniejsze rzeczy z półki, a następnie wróciła do pokoju. Przyglądał się temu, jakby działo się zupełnie poza nim. Kompletnie nic z tego nie rozumiał.
            - Joy, nie rób tego. - powiedział. - Tak wcale nie będzie lepiej. Jesteś mi potrzebna.
            - Po co? Żeby miał kto pilnować Meg, gdy Cię nie ma? - zapytała. - Żeby być z Toba w łóżku? Po co? - widział, jak nerwy zaczynają jej puszczać. Jej oczy błyszczały nienaturalnym blaskiem.
            - Nie! - podniósł głos. - Jesteś mi potrzebna, bo Cię kocham.
            - Przestań! - krzyknęła. - Po prostu przemyśl to... Kto się tak naprawdę dla Ciebie liczy? Ja czy Meg? Dla kogo jesteś w stanie więcej poświęcić. - Wyminęła go ponownie i zniknęła za drzwiami łazienki. Kilka łez spłynęło po jej policzku. Przemyła twarz lodowatą wodą, a następnie szybko się ubrała. Umyła jeszcze tylko zęby, a potem wyszła do przedpokoju. Z wieszaka zgarnęła kurtkę, a na nogi włożyła botki. Przyglądał się temu wszystkiemu z boku, nie potrafiąc wykonać żadnego gestu... Jego nogi były jak przytwierdzone do podłogi. Dopiero, gdy zobaczył ją w drzwiach, z jedną dłonią na klamce, a drugą na rączce walizki, zrozumiał, że musi coś zrobić, inaczej wyjdzie... A co najgorsze straci do niego zaufanie... Niemal podbiegł do niej i chwycił ją za ramiona, odwracając ją brutalnie ku sobie.
            - Puść mnie, proszę. - wydukała, łapiąc oddech.
            - Proszę Cię, nie zostawiaj mnie... Nie rób tego samego, co Meg..., proszę.
            - Nie grasz fair, Paddy... - powiedziała.
            - Nie obchodzi mnie to... Po prostu mnie nie zostawiaj... Nie odchodź, nie dam sobie rady bez Ciebie. - powiedział, przesuwając dłońmi po jej ramionach.
            - To podejmij decyzję. - po raz kolejny to samo... Westchnął ciężko, słysząc jej słowa. Nie potrafił... Cholera, nie potrafił! Jeszcze nie teraz... Obie były dla niego ważne, każda na swój sposób... I bał się, że działając pod wpływem emocji, to... Tylko, że jeżeli teraz tego nie zrobi, to... - No właśnie, Paddy... Dlatego daję Ci czas, przemyśl wszystko... Ja naprawdę niczego nie przekreślam, nie mówię koniec, nie mówię żegnaj... Po prostu się zastanów...
            - Ale.... - zaczął jeszcze raz.
- Zadzwoń. - powiedziała tylko, uśmiechając się do niego blado, a potem widział przed sobą tylko zatrzaśnięte drewniane drzwi. Dopiero po chwili dotarło do niego, co się tak naprawdę stało. Jego mózg zaczął krzyczeć w jego głowie... Nawet nie założył kurtki, wybiegł z mieszkania, zostawiając otwarte na oścież drzwi... Zbiegł po schodach, prawie potrącając wchodzącą staruszkę... Słyszał jeszcze jej narzekania na dzisiejszą młodzież... Otworzył drzwi kamienicy... Mimo nadchodzącej wiosny, na dworze nie mogło być więcej jak pięć czy sześć stopni powyżej zera... I zdecydowanie nie była to pora na chodzenie w krótkim rękawku, ale on nawet nie czuł chłodu... Adrenalina działała tak silnie, że było mu niemal gorąco... kilka kropli potu spłynęło po jego czole. Widział ją... Dochodziła właśnie do przejścia dla pieszych... Światło już zmieniało się na zielone...
- Joy! - jego krzyk rozciął powietrze dzielące ich dwoje. Widział, jak powoli się odwraca, wyraźnie zaskoczona. Dopiero wtedy, rzucił się pędem w jej stronę... Dysząc ciężko dobiegł do niej i chwycił ją mocno za ramiona. - Wybrałem... Jestem z Tobą, tylko z Tobą. - wybąkał, łapiąc spazmatycznie powietrze. 
- Paddy... - zaczęła, wzdychając ciężko.
- Nie potrzebuję czasu... ja już wybrałem. W momencie kiedy, założyłem Ci pierścionek. - powiedział, pocierając opuszkami palców srebrną obrączkę ozdobioną delikatnymi kwiatami.
- Zaraz zamarzniesz Paddy... - powiedziała. Na tylko tyle, było ją teraz stać. Jakby zupełnie zabrakło jej słów... Tak bardzo chciała żeby to zrobił... czekała na to, a z drugiej, było to tak nieoczekiwane. Była pewna, że nadal będzie unikał odpowiedzi, bojąc się podjąć jedną konkretną decyzję... Nie sądziła, że za nią wybiegnie... Mimo, że tak bardzo tego chciała...
- Nie jest mi zimno. - odpowiedział automatycznie. Do tej pory naprawdę nie czuł zimna.... Nie czuł na sobie podmuchów mroźnego jeszcze wiatru, który przypominał o odchodzącej zimie. Dopiero teraz, gdy opadła adrenalina, gdy opadły emocje, które przygnały go w to miejsce... gdy poczuł jej dłonie, gdy czuł jej ciało obok swojego, gdy trzymał ją w ramionach tak, jakby to robił po raz pierwszy... poczuł niesamowity chłód, przenikający cienki materiał jego koszulki. Czuła gęsią skórkę na jego ramionach.
- Wracaj do domu, Paddy. - powiedziała, trzymając dłonie na jego klatce piersiowej.
- Ale ty wracasz ze mną. - powiedział, biorąc w dłoń jej walizkę, która przewróciła się na chodnik, tuż obok ich stóp, drugą zaś dłonią objął ją w pasie, prowadząc w stronę klatki schodowej. Nic nie odpowiedziała... Chyba nie bardzo wiedziała, co... Z jednej strony rozpierała ją radość... że jednak coś dla niego znaczy, że ich związek jest równie ważny dla niego, co i dla niej... a z drugiej... miała wrażenie, że to wcale nie jest decyzja... To był moment zanim on wybiegł...  To było tylko kilka minut... Czy rzeczywiście to była decyzja... Czy po prostu świadomość, że jej braknie... Potrząsnęła głową, próbując odrzucić od siebie tego typu przypuszczenia... Jest z nią, tylko z nią... To znaczy, że ją kocha, a przecież tylko to się liczy. Poczuła jak jego dłoń jeszcze szczelniej zaciska się na jej ciele... I tylko to się liczyło... Że jest obok...

...
Trzy tygodnie później
Wybrał numer młodszego brata... Jeden sygnał nic, drugi sygnał nic... Już miał odłożyć telefon, ale usłyszał charakterystycznie kliknięcie i w aparacie usłyszał głos Angelo.
            - Halo? - jego głos był lekko zachrypnięty, chyba musiał się właśnie obudzić.
            - Kurde, dodzwonić się do Ciebie, to naprawdę. - zaczął wyraźnie zirytowany.
            - Spokojnie, brat. Stało się coś, że dzwonisz? - zapytał, Angelo, przysłuchując się wyraźnie napiętej barwie głosu starszego brata.
            - Potrzebuje Twojej pomocy. - powiedział otwarcie. Nie bardzo miał inne wyjście... Jeżeli Angelo mu nie pomoże, to będzie miał nie lada problem.
            - Jakiej pomocy? - zapytał, Angelo. Mimo, że przed chwilą drzemał jeszcze smacznie na kanapie, to barwa głosu osoby po drugiej stronie zupełnie go ocuciła. Jego oczy rozszerzyły się nieznacznie, wsłuchując się w słowa.
            - Nie będzie mnie w Berlinie przez kilka dni... - powiedział.
            - No... dobra. - zaczął Angelo. - Ale nie rozumiem, w czym mam Ci pomóc? Załatwić Ci jakiś bilet na samolot, czy jak? A może pociąg? - już nic z tego nie rozumiał. Starszy brat rzadko mówił konkretnie, o co mu chodzi, ale tym razem był wyjątkowo tajemniczy... i bał się, że nie wyniknie z tego nic dobrego.
            - Nie! - podniósł lekko głos, jednak słysząc wyraźny szum prysznica, uspokoił się nieco. Odetchnął z wyraźną ulgą. Ale to i tak zdecydowanie nie był moment na kłótnie rodzinne, nawet jeżeli i tak nie mogła słyszeć jego rozmowy zagłuszonej przez płynącą wodę.
            - Chodzi mi... - tym razem lekko się zawahał, nigdy nie prosił brata o coś takiego... Przecież wcale nie będzie musiał się zgodzić... Nie miałby mu za złe tego... ale zdecydowanie utrudniłoby mu to życie. - Potrzebuje alibi... - powiedział wreszcie, nadzwyczaj pewnym tonem.
            - Czego, kurde? - dosadny głos Angelo zadudnił mu w uszach. Właśnie takiej reakcji się po nim spodziewał. - Coś ty znowu nawywijał? - zapytał.
            - Nic. - odpowiedział. - Po prostu muszę coś załatwić, ok.? A ona nie może się o tym dowiedzieć. - dodał.
            - Przecież jesteście razem, chłopie! Związki chyba polegają na tym, że nie ma się przed sobą żadnych tajemnic, prawda?
            - Nie praw mi kazań, dobra? - ton jego głosu zmienił się na ostrzejszy. - Z resztą... po prostu chodzi o to, żebyś potwierdził moją wersję. Tylko tyle. Powiem, że pojechałem załatwić Ci jakiś koncert, dobra... O nic więcej Cię nie proszę... Po prostu, jakby zadzwoniła... a szczerze w to wątpię, to po prostu powiesz, że tak, ok? - przez chwilę słyszał tylko ciężko oddech po drugiej stronie. – Chcę zrobić jej niespodziankę. – dodał. To zdecydowanie mogło urealnić jego historię.
            - A mogę wiedzieć chociaż, o co chodzi? Co to za niespodzianka? - zapytał, Angelo, próbując wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji.
            - Nieważne. - odpowiedział, a potem dodał tylko - Dzięki, brat. - A następnie rozłączył się. W telefonie wybrzmiał wolny sygnał. Angelo westchnął ciężko... Jego brat ostatnio zaczął zachowywać się coraz dziwniej... I coraz bardziej zaczynał się o niego martwić.

8 komentarzy:

  1. Och Marta.... co Ty znowu kombinujesz???? Aż się boję.... Po lekturze tego rozdziału mam w głowie jedną wielką niewiadomą... Nie wiem co z moją Meg, co za niespodzianka, po co alibii.... Wiem tylko jedno....Jesteś wielka!!!! Riri....triumfujesz....stawiasz flaszkę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam, że za nią wybiegnie. Wiedziałam, że ją zatrzyma. I powtórzę, że już chyba wiem, w jaką stronę zmierza autorka i jak to się wszystko skończy. Rozmowa z Angelo genialna! W ogóle lubię tego Angelo bardzo!!! I to, że nie wiemy, gdzie jest Meg, też super. Bo może u rodziców, a może jeszcze z nimi? Chociaż wątpię. Co Paddy chce nawywijać? Podejrzewam, ale pewnie błędnie, Marta nie dałaby nam kawy na ławę :D sesese!

    OdpowiedzUsuń
  3. hm...szczerze mówiąc nie myślałam, że kiedy dojdę do tego momentu, po miesiącach zaglądania tu niemal codziennie i ekscytowania się życiem Meg(oczywiście niezmiennie na pierwszym miejscu) Padda no i Joy będę czuła to co dzisiaj...pogodziłam się już z ich losem, Paddy wybrał Joy niemal jak w życiu i po pierwszej części dzisiejszego odcinka stwierdzam, że mógłby nastąpić już koniec!koniec i już,! pomimo, że liczyłam w głębi na inne zakończenie...Wiem, że może teraz polecą na mnie gromy, że namawiam Autorkę do zakończenia, ale...ale tak myślę...że może było by lepiej i naprawdę bardzo, bardzo realistycznie....Paddy wybrał i chyba to jest właśnie kulminacyjny moment całej tej historii...paulinee911

    OdpowiedzUsuń
  4. Wybrał, ale ja wiem, że nie z miłości tylko z wyrachowania....Joy mu daje poczucie bezpieczeństwa.....sam przyznał, że bez niej sobie nie poradzi....powinno być odwrotnie....to facet powinien dawać poczucie bezpieczeństwa....ach ten Padzik....czekam aż przejrzy na gałki oczne....i przyzna sam przed sobą.....że kocha Meg

    OdpowiedzUsuń
  5. Marta kocham cię !!!! Anetko kupuje wypijemy w Niemczech na koncercie Padzika :) Jestem prze szczęśliwa .... Kochają sie ... Od zawsze to wiem .... Paddy i Joy Forever !!!..... Juz na grupie pisałam ... Wszystko to dokładnie widze .... Jak za Nią wybiegł .... Tylko niewiemy co z Meg ... Napewno nie zniknęła .... I niewiem , niemam pojęcia o co moze chodzic z tym alibi .... Niewierze , ze chodzi i niespodziankę dla Joy .... Jakis pomysł ??? I absolutnie sie nie zgadzam , ze czas kończyć !!!!! Aaa Betsy pozdrawiam cię :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, to musiało się tak potoczyć....zatrzymał zieloną tęczówkę.....Przypomnialo mu się, jak został porzucony przez Meg. Nie chciał znou tego przeżywać, nie pozbierałby się pewnie. Nie zrobil tego z miłości..nie z takiej czystej i prawdziwej, tylko z obawy o swoją psychikę.
    Czuję, ze to zmierza już ku prologowi. Chce pewnie pojechać do Meg. Stojąc z nią teraz twarzą w twarz ( minęło już trochę czasu, i podejrzewam, że ona już z nimi nie mieszka.) będzie próbował podjąć sercową decyzję ( bo ta przy Joy do mnie nie trafia, tu strach przejął inicjatywę. Gdy spojrzy w oczy Megusi, będzie wiedział! Serce mu podpowie! Ono wie najlepiej w czyim rytmie bije i dla kogo chce kontynuować to bicie B-)
    I jak wiadomo, niespodzianka ( niby dla Joy ) jest tylko przyrywką, by brat się nie dopytywał o szczegóły.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czułam, że tak będzie.... jakiś głos wewnątrz podpowiadał mi, że tak się to skończy ;) ale myślałam, że gorzej to przeżyję :P Jakoś nie jestem przekonana, że zrobił to z miłości..... Myślę, że to bardziej lęk przed tym co mogło by się wydarzyć jakby Ona wyszła.... Ta końcówka tym bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że coś tu nie gra.... to na bank nie jest niespodziewajka dla Joy.... Coś innego też nasz Padzik kombinuje... tylko co ;) Ja też się nie zgadzam, że już czas kończyć! Nie wyobrażam sobie, żeby mogło nie być NWR :) nie nie nie!!!! Marta też Cię kocham, mimo, że wybiegł za Joy ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja myślę, że dla Joy! właśnie o to chodzi żebyście myślały, że to podstęp;-)

    OdpowiedzUsuń