poniedziałek, 26 maja 2014

Rozdział LVI



LVI

 I'm sorry

Obudził się dosyć wcześnie. Ale tym razem, był już pewny gdzie jest. Widok salonu, w którym wczoraj tyle się wydarzyło, walające się wszędzie ubrania... Jej bluzka wisiała na lampie, a jego spodnie zatrzymały się na oparciu fotela. Cała reszta leżały gdzieś rozrzucone po podłodze. Czuł się... dziwnie. To, co stało się wczoraj... To... Było z pewnością niesamowite. Już tak dawno nie miał okazji czuć jej tak blisko siebie. Ta noc... Westchnął ciężko na wspomnienie wczorajszej nocy. Już tak dawno nie miał okazji tak się czuć. Tak wolny... jakby stracił wszelką kontrolę... nie tylko nad swoim ciałem, ale także umysłem. Wczoraj istniała tylko ona. Wczoraj istniało zapomnienie i rozkosz, jaką tylko oni potrafili sobie dać. Dopiero dzisiaj zaczynał myśleć, zaczynał analizować. Przeczesał ręką włosy, które sterczały na wszystkie możliwe strony. Czuł jak jego głowa zaczyna pulsować ostrym bólem. Jeszcze jeden głęboki oddech i powoli podniósł się z sofy. Zgarnął z podłogi wczorajsze ubranie i przeszedł wolnym krokiem w stronę łazienki. Spojrzał w lustro. Zobaczył podkrążone oczy, jego policzki zdobił zaś dwudniowy zarost. No tak, nawet nie miał kiedy się ogolić. Odkręcił kran i włożył ręce pod lodowatą wodę, a następnie ochlapał nią lekko twarz. Od razu poczuł się lepiej. Następnie szybki prysznic i ubranie się. Wyszedł z łazienki i przeszedł do kuchni. Z szafki wyjął puszkę kawy i wsypał kilka łyżeczek do ekspresu. Następnie wlał wodę i włączył urządzenie. Oparł się o blat kuchenny. Przez kilka minut wpatrywał się we wschodzące słońce. Kolejny dzień, który był jakby odbiciem jego poprzedniego życia. Spojrzał na zegarek, dochodziła 6:00. Było wcześnie, nawet bardzo wcześnie. Usłyszał jak ekspres bulgocze, a kawa powoli spływa do kubka. Po chwili chwycił naczynie w obie dłonie, wdychając mocny zapach, który rozszedł się po całej kuchni. Przełknął łyk gorzkiego napoju, który rozlał się niesamowitym ciepłem w jego ciele. Kolejny dzień rozpoczęty dokładnie tak samo. Kolejny powrót do przeszłości. Brakowało tylko Meg, która właśnie w tym momencie powinna wkroczyć zaspana do kuchni, uroczo przecierając oczy. Spojrzał w stronę drzwi, ale nikt nie stał w progu. Nikt nie opierał się o futrynę. Nie słyszał cichego głosu, „Ja też poproszę”. Kolejny łyk gorącej kawy. Z jednej strony tak podobnie, a jednocześnie tak zupełnie inaczej niż kiedyś. Usiadł przy stole, opierając się plecami o ścianę. Próbował ułożyć jakoś w swojej głowie to, co wczoraj się stało. To wszystko było tak nagle... tak niespodziewanie. Pamiętał jak wracał tu z jednym zamiarem. Wziąć torbę i wyjść. Tylko tyle. A jednak został... Został na całą noc. Znowu. Wypuścił powietrze z płuc. Nie rozumiał tego. Przecież potrafił. Potrafił się powstrzymać, gdy pojawiła się ta dziennikarka, nie zadzwonił, ale gdy chodził o Meg... Ona była. Była zawsze. To, jak zobaczył wczoraj jej łzy. Już wtedy wiedział, że zostanie. Że nie zmusi się do wyjścia. I został. Oparł łokcie na stole, na nich spoczęła jego głowa. To było zbyt wiele. Do tego ten sen. Tylko zielone oczy. Płaczące. Ale on doskonale wiedział, do kogo należą. Tylko ona miała tak niesamowicie błyszczące tęczówki. I wiedział, że ją zranił, nawet jeżeli ona nie zdawała sobie z tego sprawy. Ale on wiedział, i czuł się winny, czuł, że powinien ją przeprosić, czuł, że... Podniósł się szybko ze swojego miejsca i przebiegł przez przedpokój, prosto do salonu. Chwycił leżący na stoliku telefon. Nawet nie myślał, co robi. Numer wybrał z automatu, bojąc się, że się rozmyśli. Jeden sygnał, nic. Drugi sygnał, też nic. Już bał się, że nie odbierze, a nie miał ochoty na tłumaczenie się maszynie. Jednak po trzecim sygnale usłyszał jej zaspany głos.

           - Co się stało, Paddy? - miał wrażenie, że ziewa przeciągle.

       -  Obudziłem Cię, prawda? Przepraszam. - odpowiedział. Dopiero teraz dotarło do niego, jak wczesna jest godzina. Przecież mógł poczekać tą godzinę czy dwie. To i tak nic by nie zmieniło.

           - W porządku, i tak niedługo powinnam wstawać. Uczelnia wzywa.

         - Chciałem Cię przeprosić. - powiedział cicho. Nie chciał niepotrzebnie przedłużać. I tak czuł się koszmarnie. Wolał mieć to za sobą. Nie chciał mieć przed nią żadnych tajemnic.

            - Za co? - zapytała równie cicho jak on.

            - Najpierw za to, że wyjechałem tak bez pożegnania.

      - Przecież to było oczywiste, że do niej pojedziesz. - powiedziała sucho. Miał wrażenie, że słyszy w jej głosie jakiś żal. I poczuł się jeszcze bardziej winny. Przełknął głośno ślinę i zacisnął dłoń mocniej na telefonie.

            - Joy... ja... - nie potrafił wydobyć z siebie słów. Czuł, że nie umie... że się boi... boi się jej reakcji. Wiedział, że nie zacznie płakać, że nie zrobi mu awantury... ale nie chciał słyszeć w jej głosie zawodu. A był pewny, że ją zawiódł. Tak jak zawiódł samego siebie. - Przepraszam - powiedział jeszcze raz.

        - To już mówiłeś. Tylko ja nadal nie wiem za co. - powiedziała. Skłamała, była już pewna co się stało, ale chciała to usłyszeć z jego ust. Wiedziała to od momentu, kiedy wyjechał. To po prostu musiało się tak skończyć. Kilka łez spłynęło po jej bladych policzkach. Nigdy nie chciała tak bardzo z nim być, jak teraz, gdy już nie miała na to żadnych szans. Chciała czuć jego ramiona wokół siebie, wtedy, kiedy one otaczały inną. Tylko czekała na słowa, że zostaje w Berlinie, z Meg.

           - Ja... - zaczął jeszcze raz. Brakowało mu słów. Nie potrafił jej powiedzieć, że przespał się ze swoją byłą. Przecież to samo w sobie brzmiało idiotycznie. Wrócił tu po to, żeby skończyć całą sprawę, a skończył z Meg w łóżku. To nie tak miało być. Nie to jej obiecywał.

            - Paddy, powiedz to wreszcie. - powiedziała, nadal cicho. - Miejmy to za sobą.

            - Spałem z nią. - powiedział na jednym wydechu. Słowa odrobinę zlały się w jedno, ale i tak je zrozumiała. Jeszcze kilka łez spłynęło po jej twarzy. Mimo, że wiedziała, to i tak zabolało. Przez chwilę milczeli oboje, wsłuchując się tylko we własne oddechy. - Przepraszam - powiedział jeszcze raz.

            - W porządku - powiedziała. Przez chwilę miał wrażenie, że jej nie zrozumiał. W porządku? Powiedział jej, że spał z inną, a ona mówi „w porządku”. Przecież to nie miało sensu.

            - Joy? - zawahał się.

      - Wiedziałam, że tak będzie. Nie potrafiłbyś inaczej. - powiedziała. Słyszał jak drży jej głos. A może to tylko telefon zniekształcał głos? - Więc w porządku. W takim razie, zostajesz w Berlinie, prawda?

            - Nie zostaję w Berlinie, Jo. - odpowiedział stanowczo.

         - Dlaczego? - już nic z tego nie rozumiała. Dla niej było oczywiste, że zostaje z Meg. Co on takiego znowu wymyślił?

         - Wracam do Francji. - odpowiedział. Mało co nie wypuściła telefonu z ręki. Wraca? Po co? Przecież...

          - Rozumiem, że wracasz po rzeczy, tak? - spróbowała to jakoś logicznie ułożyć sobie w głowie, ale nic jej z tego nie wychodziło. To przecież nie miało żadnego sensu.

           Nie. - odpowiedział. - Wpadnę tylko na trochę do rodziny w Kolonii i wracam do Francji. - odpowiedział. 

          - Nic z tego nie rozumiem, Paddy. - powiedziała cicho.  Przetarła jedną ręką oczy, ścierając pojedyncze łzy, które nadal wypływały spod jej przymkniętych powiek.

           - Po prostu wracam. Wracam tam, gdzie moje miejsce. - powiedział już odrobinę ciszej. Trochę niepewnie. Ale już po chwili zrozumiał, że właśnie tak jest, że teraz dokładnie tam powinien być, z nią.

            - Paddy... - zaczęła cicho. - Ja nic nie rozumiem.

            - Wracam do Ciebie, Jo. To był błąd, że tu przyjechałem. Teraz to wiem. A jeszcze większym było to, że tu zostałem. Przy Tobie nie popełniam tylu błędów. Przy Tobie wiem, co jest słuszne,... co powinienem robić. A tu zaczynam się gubić. Zaczynam żyć wspomnieniami, staję w miejscu. We Francji, z Tobą, idę do przodu. Wiem, że to brzmi idiotycznie Jo, ale ja naprawdę... ja...

          - Nie obiecuj, proszę. Jeżeli coś ma nam wyjść, to nie obiecuj, bo... bo wtedy na pewno się nie uda. - słyszał jej odpowiedź, ale jej słowa były... tak inne niż to, co mówiła wcześniej. Zawsze zasłaniała się Meg, a teraz... teraz była gotowa spróbować. Nie wiedział, co jest tego przyczyną, ale wiedział, że nie może tego zmarnować. Normalnie, gdyby dziewczyna dowiedziała się, że jej facet spał z inną, od razu urwałaby kontakt, a ona... ona po raz pierwszy zachowała się kompletnie nieracjonalnie. I nie był pewny, czy powinien się cieszyć, czy zacząć coś podejrzewać. Może nie powiedziała wprost, że chce z nim być, ale i to, co powiedziała, wiele dla niego znaczyło.

            - Naprawdę jesteś gotowa spróbować? - zapytał. Bał się, że jednak zmieni zdanie, że odpowie nie. Że się rozłączy, że...

        - W końcu jednak zadzwoniłeś. - powiedziała. - Powiedziałeś przepraszam. To znaczy, że Ci zależy. Gdyby tak nie było, nawet byś sobie o mnie nie przypomniał. A ty zadzwoniłeś. I żałujesz. Paddy,... to nie tak, że ja nie chciałam. Ja po prostu... bałam się... z resztą nadal się boję. Ale bez Ciebie jest tak cholernie pusto. Brakuje mi naszych rozmów. - jej słowa. Nie spodziewał się, że usłyszy od niej coś takiego. Nie, po tym, co jej powiedział. - Tęsknie za Tobą. - powiedziała jeszcze ciszej. Tak, że ledwo co, zrozumiał jej słowa. Uśmiechnął się mimowolnie.

            - Ja też. - odpowiedział czule. - Niedługo wrócę.

            - Przepraszam, ale muszę już kończyć, Paddy. Powinnam się zbierać, bo nie zdążę na zajęcia. Do zobaczenia. - powiedziała.

            - Do zobaczenia - odpowiedział i rozłączył się. Czuł jakąś taką nieopisaną radość. Taką wszechogarniającą, ale taką, której nie widać na pierwszy rzut oka. Po prostu czuł się szczęśliwy. Tak po prostu. Odłożył telefon na stolik i wrócił do kuchni. Kawa była już zimna, ale to przecież i tak nie miało znaczenia. Bo przecież świat był piękny i bez tego.


8 komentarzy:

  1. oł noł, mój koszmar powrócił ;D paulinee911

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieeeee...to nie tak miało być! Nie tak.....kochał się z Meg...Tak, kochał się, bo to nie było zwykłe pieprzenie się na kanapie;/ On tego chciał...pragnął jej :(
    A Joy? Wybaczyła mu ot tak? Czy ona jest aż taka naiwna i wierzy w to, że on znowu nie poleci do Meg? Głupia baba z niej....Nie kumam jej, jest wyjątkowo nieogarnięta;/ Paddy...znielubiłam go;/ Odegrał się na Meg..może nieświadomie, ale zrobił to w bardzo brutalny sposób...przeleciał i ma zamiar ją zostawić....Na chwilę obecną mam na niego focha jak stąd do Płocho ;/ >;[ Osobiście pragnę nakopać mu w ten barani zad i wychłostać ten jego ponton, który mu się robi na brzuchu w miejscu sześciopaka ;/ Idiota 3:-[

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Halo! Betsy, co to za używanie mojej nazwy własnej? Hahaha! Padłam jak to przeczytałam! Ja w tej części też nie kumam Joy. No nie kumam jej. Tak o! Fajnie, że się przespałeś, nic nie szkodzi, wracaj, bo chcę Cię przytulić i tęsknię za Tobą?

      Usuń
    2. Wiedziałam,że zauważysz :P

      No ja właśnie o takim zachowaniu Joy piszę....nienormalna jakaś !

      Usuń
  3. No nie rozumiem tej Joy za cholerę... Jakby mi facet taki numer wywinął to dawno bym go wysłała na drzewo!!! A ta jak gdyby nigdy nic, ok, było minęło, a ja tu czekam na Ciebie powoli z rozłożonymi nogami, wracaj jak najszybciej.... Nie wiem czy ona tak naiwna, czy to poprostu jej głupota :o A Pad zachowuje się jak dupek do potęgi entej!

    OdpowiedzUsuń
  4. Drogie Panie po co te nerwy --po sexie i po sprawie , wraca tam gdzie jego miejsce do Joy ;) on juz dawno wybrał ...Joy . Przeciez Meg sama mu powiedziała ze teraz im nie wyjdzie , proponowała przyjaźń itd zostawiła go kiedyś !!! Wg mnie sama mu sie wpakowala !!! A Pad za długo sam ,,;) wiem , ze posypia sie na mnie gromy ;) ale to ja przez chyba 5 rozdziałów płakałam ;) resztę juz powiedziałam na forum , Marta rozdział piękny !!

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziwna sytuacja....
    nic nie kumam, ale ok, zaskakujące - Joy faktycznie nigdy sie tak nie zachowała, hm...

    OdpowiedzUsuń
  6. w normalnym życiu w stosunku do przecietnego mężczyzny żadna z nas nie zachowałaby się w ten sposób, pytanie brzmi jkaby było gdyby chodziło o Padd'ego....ale ogólnie mało realistyczne.I dziwi mnie też postępowanie Pada,bo przecież wiedział co robi, był trzeźwy i tego chciał, wiec nie rozumiem, że tak bez wahania dzwoni sobie do tej cnoty Joy.

    OdpowiedzUsuń