Siedziała na sofie, przerzucając bezwiednie kanały w
telewizorze. Paddy wyszedł, gdy jej jeszcze nie było w domu, i od tej pory się
nie odezwał. Gdyby nie to, że w przedpokoju została jego torba, byłaby pewna,
że już w ogóle tutaj nie wróci. Wgapiała się w jakieś idiotyczne reklamy, z
których właściwie nic do niej nie docierało. Próbowała ułożyć to wszystko jakoś
w swojej głowie. Czuła się jak w jakimś kiepskim melodramacie. Najpierw
rozstanie, potem załamanie nerwowe, jego nowa partnerka, a na koniec on wraca i
ustalają, że powinni się przyjaźnić. Miała ochotę sama śmiać się z siebie. Tu
nic nie miało sensu. To, że ona wyjechała, to, że on wrócił. Już sama się
pogubiła i nie wiedziała co o tym myśleć. Przypomniała sobie ich poranną
rozmowę. Gesty, jego dotyk, pocałunek. I nie wiedziała czy to jest jeszcze
właściwy moment na płacz, czy już na śmiech. A może śmiech przez łzy? Z
rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi.
-
Już idę - krzyknęła w przestrzeń i powoli podniosła się z sofy, wzdychając
ciężko. Przeszła przez salon, a potem przedpokój i przekręciła zamek w
drzwiach. Pociągnęła mocniej klamkę, otwierając drzwi na oścież. Za nimi stał
Paddy. Paddy, przemoczony. Z jego włosów kapały kropelki wody.
-
Wchodź, i to już! - miała wrażenie, że wyraźnie słychać w jej głosie strach -
Przeziębisz się. - chwyciła jego ramię i wręcz wciągnęła go do mieszkania.
-
Nic mi nie jest - odpowiedział, przekraczając próg jej mieszkania. - Właściwie
to przyszedłem tylko po torbę.
-
Chyba zwariowałaś! Nie ma mowy, że cię tak wypuszczę. - odpowiedziała pewnie.
- Daj
spokój, Meg. Dobrze wiesz, że jest nam trudno przebywać w jednym pomieszczeniu,
więc po co? Lepiej będzie, jak od razu stąd wyjdę.
-
Paddy... - zaczęła - To, czy jest trudno, czy nie... nie ma tu nic do rzeczy.
Nie unoś się nie wiadomo czym. Bardzo Cię proszę. Nie musisz się martwić, nie
rzucę się na Ciebie. Powiedziałam Ci wcześniej, że mogę się tylko przyjaźnić...
i nie mam zamiaru się z tego wycofywać. A teraz wejdź normalnie, napijesz się gorącej herbaty, a potem...
jeżeli będziesz chciał to wyjdziesz, dobrze? Możesz to dla mnie zrobić? -
patrzyła wprost w jego ciemno niebieskie tęczówki. Nawet dla niej ten ciąg
kompletnie nic nie znaczących zdań brzmiał jak bełkot. Przymknął oczy i wziął
kilka głębokich wdechów. Westchnął ciężko.
- W
porządku. - powiedział, a potem zdjął kurtkę i odwiesił ją na wieszak. Już czuł
się dziwnie.
-
Chodź do kuchni. - powiedziała cicho, i nawet na niego nie patrząc przeszła do pomieszczenia.
Podeszła do kuchenki, zdjęła z niej czajnik, do którego następnie nalała wody.
Postawiła czajnik z powrotem na kuchenkę, włączając gaz.
- I
jak tam? Udany wywiad? - zapytała, ponownie odwracając się w jego stronę.
-
Taa... Bardzo. - odpowiedział. Nie miał pojęcia co właściwie powiedzieć. Gdyby
nadal była jego dziewczyną, to pewnie by powiedział co się stało. Zawsze mówił
jej o wszystkim, ale teraz... Teraz już chyba tak nie potrafił.
-
Wszystko w porządku? - zapytała, wpatrując się uważnie w jego twarz.
-
Tak. Pewnie. - spróbował się uśmiechnąć. Przez chwilę oboje nic nie mówili,
pogrążeni we własnych myślach.
- A
kiedy wracasz do Francji? - przerwała ciszę kolejnym rzuconym pytaniem.
-
Nie wiem, jadę jeszcze do Kolonii. - odpowiedział.
-
Aha. - zapadła między nimi niezręczna cisza. - Na długo?
-
Nie, raczej nie. Kilka dni, najwyżej. - odpowiedział.
-
Pewnie stęskniłeś się już za rodzinką?
-
No tak, dawno się nie widzieliśmy.
-
No tak. - odpowiedziała. Znowu ta natrętna cisza. Nawet nie potrafili normalnie
spojrzeć sobie w oczy, bo od razu któreś z nich uciekało wzrokiem gdzieś w bok.
Tą ciszę przerwał gwizdek czajnika. Odwróciła się do kuchenki, dużo szybciej, niż
to było potrzebne. Wyłączyła gaz.
- A
może masz ochotę na gorącą czekoladę? - zapytała, patrząc gdzieś ponad nim.
-
Może być. - odpowiedział, wpatrując się w swoje dłonie. Wyjęła z szafki dwa
kubki i metalowe pudełko z sypaną gorącą czekoladą. Z szuflady wyjęła łyżeczkę
i wsypała po trzy do obu kubków. Zalała proszek gorącą wodą i zamieszała oba
napoje łyżeczką. Odwróciła się w jego stronę, trzymając kubek w ręce. Podała mu
go. Chciała się uśmiechnąć, ale nie była pewna czy cokolwiek jej z tego wyszło.
-
Jak tam w pracy? - tym razem, to on zaczął jakiś temat.
- W
porządku. - odpowiedziała.
- A
tak właściwie to gdzie ty pracujesz? - zapytał, zdając sobie sprawę, że
właściwie nic nie wie o jej obecnym życiu. A przecież rozstali się zaledwie
kilka miesięcy temu.
-
Przy reklamie. - odpowiedziała - Duża firma. Z resztą nie będę Cię zanudzać.
-
Aha. - odpowiedział. Znowu brakowało im słów. Miał wrażenie, że ta rozmowa
kompletnie nie ma sensu. Chyba nigdy nie rozmawiali ze sobą tak sucho jak
teraz.
-
No tak. Nic specjalnego. Praca jak praca. - znowu cisza. - A ty zamierzasz
wracać jeszcze do muzyki? Piszesz coś? - tym razem to jej krok był następny.
-
Sam nie wiem. Znaczy... coś tam piszę, ale wątpię czy się to do czegokolwiek
nadaje. - powiedział.
-
Na pewno jest świetne. - odpowiedziała. Zamoczyła usta w kubku z gorącą
czekoladą. Przez chwilę zastanawiała się, czy faktycznie nie byłoby lepiej,
gdyby wszedł tylko po torbę i wyszedł z jej mieszkania. Z pewnością byłoby
zdecydowanie łatwiej. On też przełknął kilka łyków gorącego napoju. Po tej
porannej rozmowie czuli się w swoim towarzystwie jeszcze dziwniej. Nie
potrafili zebrać słów, jakby dopiero co się poznali, a oni przecież byli ze
sobą kilka ładnych lat.
-
Czy ja wiem czy świetne... - powiedział coś, właściwie tylko po to, żeby
przerwać tą natrętną ciszę, która ciążyła i wręcz brzęczała w uszach.
-
Planujesz jakąś nową płytę? - zapytała.
-
Na razie chyba nie... z resztą nie wiem, może... - cisza. Napiła się swojej
gorącej czekolady. Czuła się idiotycznie, miała mu ochotę tak wiele powiedzieć,
a bała się mówić cokolwiek. Głośno przełknęła gorący płyn. - A gdzie spędzasz
Święta? - zapytał, kolejne pytanie kompletnie bez związku.
-
Jak zawsze. U rodziców.
-
No tak. - odpowiedział, właściwie dopiero teraz zdając sobie sprawę z głupoty
swojego pytanie. Równie dobrze mógł ją zapytać o pogodę.
- A
ty przejeżdżasz do Kolonii na Święta? - uśmiechnął się lekko. Przynajmniej nie
tylko on robił z siebie kompletnego idiotę. Ta rozmowa zaczynała przypominać
jakąś kiepską tragikomedię. Miał ochotę wybuchnąć śmiechem.
-
Tak, raczej tak. - odpowiedział tylko. Znowu cisza. Przez chwilę oboje pili
swoją gorącą czekoladę, nawet na siebie nie patrząc. Jakby naczynia w ich
własnych dłoniach, były czymś najciekawszym na świecie.
- Ładnie
dzisiaj księżyc świeci, prawda? - zapytała i oboje w tym samym momencie wybuchli
śmiechem. Przez kilka minut nie mogli opanować wesołości. On prawie spadł z
krzesła na którym siedział, i tylko to, że wsparł się na blacie stołu,
zdecydowało, że nie wylądował na podłodze. Ona natomiast już na niej siedziała,
a na jej koszulce widniała przepiękna plama z gorącej czekolady. Nie mogła
opanować własnego oddechu.
-
Wiesz, że tylko czekałem na to, aż któreś z nas zacznie gadać o pogodzie? -
nadal się śmiał, a jego oczy błyszczały znacznie bardziej niż wcześniej.
-
Jak to się stało? - zapytała, a jej śmiech przycichł. - Że zaczynamy rozmawiać
o głupotach? Jakbyśmy się pierwszy raz spotkali?
-
Nie wiem. Chyba za długo się nie widzieliśmy. Do tego... ta rozmowa... rano.. Z
resztą...W ogóle potrafimy jeszcze rozmawiać tak jak wcześniej?
-
Teraz chyba rozmawiamy. - odpowiedziała.
- Tak myślisz? - zapytał. Dopiero teraz
spojrzał jej prosto w oczy.
-
Nie wiem. Ale chciałabym móc z Tobą normalnie rozmawiać. - odpowiedziała cicho.
-
Ja też, Meg, ja też. - odpowiedział, uśmiechając się do niej.
Powoli podniosła się z podłogi i odstawiła kubek z
czekoladą na blat. Odwróciła się ponownie w jego stronę, tym razem już z tym
zazwyczaj typowym dla niej szczerym uśmiechem.
-
Chyba muszę się przebrać - powiedziała wskazując swoją pobrudzoną na brązowo
białą koszulkę.
-
Jak dla mnie wygląda dobrze. - powiedział całkiem poważnie, ale jego oczy się
śmiały. Spojrzała na niego spod przymrużonych powiek i powoli wyszła z kuchni,
udając się prosto do sypialni. Z górnej szuflady w komodzie wyjęła niebieską
koszulkę z misiem i uroczym napisem „Hug me”, a następnie założyła ją na
siebie. Spojrzała na drobną osóbkę widniejącą w lustrze, kręcąc głową. Była
dorosłą kobietą, a wyglądała zupełnie jak mała dziewczynka. I chyba właśnie tak
się dzisiaj czuła. Jak dziecko, które nie potrafi sobie poradzić z
rzeczywistością, która nagle na nie spada.
Rozdział jak zawsze pięknie napisany -- spokojny ;) wszystko pięknie tylko zaczynam sie bać , ze on nigdy z tego mieszkania nie wyjdzie :( to zrozumiałe , ze cieżko im rozmawiać , tym bardziej ich związek teraz nie miałby szans . Więc Pad osusz włosy , weź torbę i jedz do rodziny !!!!! A pózniej wkoncu do Joy ;) plis
OdpowiedzUsuńPaddy, nie słuchaj Riri.... to, że nie możesz zebrać czterech liter i zwyczajnie opuścić mieszkania Meg o czymś świadczy...A jak chłopie osuszysz łepetyne to weź torbę i wal jak w dym w ramiona Aurelki... nigdzie nie będzie Ci lepiej.... ta Ci radzę.
OdpowiedzUsuńMarta jak Ty to robisz kobieto, że ze zwykłej rozmowy o świecącym księżycu wychodzi dzieło sztuki. Ukłony <3
Ehehe :D Rozmowa między nimi wyszła genialnie ! Uśmiałam się :) Tylko za często użyłaś słów " gorąca czekolada" :P Ale spoko, wypiję 3:-)
OdpowiedzUsuńMeg :) moja drobniutka Meg ;) Już ją sobie wyobraziłam w tej słodziutkiej koszulce z misiem ! Niech tylko Paddy ją zobaczy i przeczyta napis.....Niech ją przytuli ! Ukocha !
No Marta! Chylę czoła! Ta ich rozmowa - mistrzostwo! Rewelacyjnie ją napisałaś. Ja, jak dorosnę, to chcę tak umieć pisać, jak Marta! :D :D :D O! Przepraszam, że tak późno, ale musiałam sobie zrobić przerwę. Pokazane emocje są genialne! I to, jak pisałaś słowo 'cisza'. Że praktycznie po każdym pytaniu. Ale wiecie? Tak to jest na początku z byłymi. Pamiętam, jak u mnie było. Jedno zdanie. Cisza. Jedno zdanie. Cisza. A potem normalne funkcjonowanie, nawet jak były miał nową Olę (grr), to byli u mnie na urodzinach. Więc owszem jest to możliwe, że będą normalnie ze sobą rozmawiać. Meg bardzo zraniła Patricka, ale potem Paddy po części też trochę zranił Meg. Ona rozumie swój błąd i stara się naprawić. Oboje wiedzą, że ciężko im wytrzymać w swoim towarzystwie, czyli chemia jest. Ale jak to rozwiążą? No tego jestem ciekawa...
OdpowiedzUsuńOlu siekiera wisi w powietrzu ale między wierszami widać że się nieziemsko kochają. No cóż jeszcze jedna noc przed nimi :)
OdpowiedzUsuń