Rozdział LV
LV
Nawet nie zwróciła uwagi, kiedy
minęła północ. Dopiero gdy spojrzała na zegarek, zorientowała się, że powinna
wreszcie położyć się spać, by jutro wstać do pracy. Potarła zaspane oczy. W
mieszkaniu panowała niesamowita cisza. Wyłączyła komputer i podniosła się z
krzesła. Wzięła z łóżka piżamę i wyszła z sypialni. Zatrzymała się na moment w
drzwiach salonu. W rogu nadal paliła się lampa, a Paddy siedział na sofie,
pisząc coś na kartce i nucąc pod nosem. Przez chwilę wsłuchiwała się w
brzmienie jego głosu. Już tak dawno nie słyszała, jak śpiewa i musiała
przyznać, że strasznie jej tego brakowało. Głos w głośnikach brzmiał zupełnie
inaczej. Był czystszy, ale mniej naturalny, nie brzmiał jak... jak on.
- Możesz wejść - powiedział,
nawet się nie odwracając.
- Nie chcę Ci przeszkadzać -
powiedziała.
- Nie przeszkadzasz - powiedział,
odwracając się w jej stronę. Powoli przekroczyła próg salonu, odłożyła piżamę
na komodę i usiadła na brzegu kanapy, przyglądając się pokreślonej na wszystkie
strony kartce.
- Piszesz coś? - zapytała.
- Próbuję. - odpowiedział, znowu
coś notując.
- To znaczy, że jednak
przeszkadzam. - powiedziała i powoli podniosła się z sofy. Dotknął jej dłoni,
która spoczywała jeszcze na oparciu.
- Naprawdę nie musisz wychodzić.
- powiedział, patrząc na nią.
- To co tam w takim razie masz? -
zapytała.
- Na razie tylko jedną zwrotkę i
refren. - powiedział.
- Zaśpiewasz? - zapytała. Tak
bardzo chciała znowu go usłyszeć. - Proszę. - spojrzała na niego błagalnie
swoimi błękitnymi oczami. Nie potrafił jej odmówić.
- Tylko, że nawet nie mam gitary.
Tak trochę dziwnie będzie. Bez muzyki - powiedział, wahając się. Piosenka była
dosyć jednoznaczna i nie będzie miała żadnych wątpliwości, że jest właśnie dla
niej.
- Dla mnie może być. -
powiedziała, uśmiechając się delikatnie. Odwzajemnił jej uśmiech.
- No dobra, niech Ci będzie, ale
jest jeszcze kompletnie nieogarnięta. Zaczął
cichym głosem:
Here's the time
To go away
Here's the war
You cannot stay
Why do you have to
Make me feel that way again
It's hard to stay with you tomorrow
I cannot go away from you ... tonight
It's hard to stay with you tomorrow
It's impossible to leave... the night
A potem już słowa popłynęły dalej same, a on nawet nie zwrócił na to
uwagi. Po prostu wyrzucał z siebie wszystkie uczucia, wszystkie emocje, które
gdzieś tam tkwiły na dnie jego serca.
Here's the voice
That you can hear
Here's the lips
That says your name
Why do you have to
Make me feel like this… again
It's hard to stay with you tomorrow
I cannot go away from you ... tonight
It's hard to stay with you tomorrow
It's impossible to leave... the night
Kissing red, touching white
Missing
blue, saying LOVE
Now today, it is too late
For being here again
To come back home
With your words
It's hard to stay, impossible to go...away
Miała wrażenie, że pod jej
powiekami zbierają się pojedyncze łzy. Przełknęła głośniej ślinę, wpatrywała
się usilnie w jego usta, które śpiewały pojedyncze słowa, zdania. Gdy zamilkł,
uśmiechnęła się blado, a po jej policzkach spływały słone krople. Właściwie
nawet nie wiedziała dlaczego. Ta piosenka wcale nie była żadnym wyznaniem miłosnym,
czy czymś podobnym. Była po prostu opowieścią, ich historią, ułożoną w prosty,
a jednocześnie niesamowity tekst.
- Piękna - powiedziała cicho,
patrząc w jego oczy. Tylko tyle, bo zwyczajnie nie potrafiła powiedzieć nic
więcej. Z resztą tu chyba nie trzeba było niczego mówić. Bo piosenka mówiła
wszystko, mówiła to, o czym on nie potrafił powiedzieć. Mówiła o jego
uczuciach. Przez chwilę wpatrywali się w siebie. Dotknęła delikatnie dłonią
jego ręki. - Będzie świetna na nową płytę - powiedziała przerywając ciszę. Podniosła
się powoli ze swojego miejsca, na oparciu sofy.
- Poczekaj, Meg. - powiedział,
łapiąc jej rękę.
- Muszę jutro wcześnie wstać,
Paddy. - odpowiedziała, wyrywając dłoń z jego uścisku. - Powinnam iść się
wykąpać i położyć spać. Tobie też radzę. Na pewno jesteś zmęczony. To był długi
dzień.
- Czy możesz się na moment
zamknąć? - zapytał otwarcie, patrząc w jej błękitne tęczówki. Nic nie
odpowiedziała. - Meg... - zaczął po chwili - Posłuchaj. To co było między
nami... to było dla mnie ważne. Naprawdę. Tylko, że...
- Wiem Paddy, nie musisz się
tłumaczyć. Masz kogoś. Do tego mi nie ufasz. Nie wracajmy do tego. Tak będzie
lepiej. Po prostu pójdźmy spać, ty rano wyjedziesz. Wrócimy do tego, co było.
Tak będzie najlepiej. - powiedziała, przerywając mu. Nie mógł powiedzieć jej
nic więcej, a ona nie chciała słyszeć tego z jego ust po raz drugi.
- Miałaś się nie odzywać. -
powiedział.
- A chciałeś powiedzieć coś
innego? - zapytała. Była pewna, że zna jego odpowiedź, ale tak bardzo się
myliła.
- Tak. - powiedział tylko. Wziął
głęboki oddech, potem powoli wypuścił powietrze i kontynuował. - Wiesz, że
nigdy nie potrafiłem zrozumieć dlaczego odeszłaś? Co takiego się stało, że
jednego dnia właściwie wszystko było w porządku, a następnego nagle zniknęłaś?
Chciałem Ci się oświadczyć, wiesz? Wiesz, ile się naszukałem, żeby znaleźć ten
idealny pierścionek dla Ciebie? W kształcie serca? - powiedział, patrząc jej
prosto w oczy. Widział, jak jej oczy stają się błyszczące, jak zaciska z całych
sił, pięści, jak zagryza wargi, powstrzymując szloch. - Wiedziałaś? Że tego
cholernego ranka, wbiegłem do Ciebie do mieszkania z pierścionkiem, a znalazłem
tylko idiotyczny liścik, który nie mówił kompletnie nic? - przerwał na moment,
patrząc na łzy, spływające po jej policzkach. - I wiesz co jest najgorsze? Że
nadal czuję się, jak tamten idiota. Bo za każdym razem, jak stoję obok Ciebie,
to widzę to samo. Ten jeden list, twoje rozmazane pismo.
- Wiem, Paddy - powiedziała
cichutko. - I nie mogę powiedzieć, nic więcej jak przepraszam.
- Nie chcę żebyś mnie
przepraszała. - powiedział. - Może tak właśnie miało być? Może nie byliśmy dla
siebie? Sam już nie wiem.
- Może... - zawahała się.
- Ale mimo to, nadal nie potrafię stąd wyjść. - przerwał
jej - I nie wiem dlaczego. Powiedz mi, co takiego jest w Tobie, że zawsze wracam?
- przełknął głośniej ślinę. - Co to jest, że zaczynam bać się samego siebie? Że
tracę kontrolę? Dlaczego tak jest? Że bez względu na to, jak bardzo to boli, to
nie potrafię Cię zapomnieć. - Czuł się lepiej, mogąc wyrzucić to z siebie.
Nikomu tego tak właściwie nie mówił. Wiedział, że nie potrafiłby z nią być, nie
teraz, ale mimo tego, coś go tutaj trzymało.
- Nie wiem, Paddy - wyszeptała, a on niemal czytał
słowa z ruchu jej warg. Objęła się ramionami, próbując powstrzymać drżenie
całego ciała. Było jej na przemian zimno, i gorąco. Wpatrywał się w jej
drobniutką postać. Skulona, wydawała się być jeszcze bardziej maleńka, niż była
w istocie.
- Z resztą... nie ważne - dodał.
- Może właśnie ważne. - powiedziała, pociągając
nosem. Spojrzała prosto w jego oczy, podnosząc wzrok ze swoich bosych stóp. Podszedł
do niej powolnym krokiem i objął ją mocno swoimi ramionami. Czuł, jak się
trzęsie. Przez chwilę po prostu trzymał ją w swoich objęciach, a potem,
delikatnie uniósł jednym palcem jej podbródek. Spojrzał na jaj drżące, blade usta.
Przypomniał sobie ich smak dzisiejszego ranka. Smak mocnej czarnej kawy. Espresso.
Zawsze wracał. Cholera! Nie potrafił inaczej. Przejechał palcem po jej gorącym
policzku. Miał wrażenie, że jej skóra wręcz płonie. Dotknął opuszkami palców
jej bladoróżowe wargi. Jeszcze ten jeden raz. Ostatni, obiecał sobie. Pocałował
jej wargi, zatapiając dłonie w długich włosach. To nie było to delikatnie
muśnięcie warg, które jeszcze tego ranka, miało być tym ostatnim. Przesunął
dłonie na jej plecy, stapiając jeszcze mocniej ich ciała. Ich języki połączyły
się ze sobą, tocząc zażartą walkę. Przesunął dłonie niżej, dotykając jej bioder.
Czuł jak jej ciało powoli się poddaje, jak opada w jego ramionach, była tak
blisko. Tak cholernie, tuż obok niego. Czuł jej palce, które muskały jego kark,
wprawiając mięśnie w silne drżenie. Przesunął dłonie odrobinę wyżej, podnosząc
delikatny materiał do góry. Wsunął dłonie pod jej obcisłą koszulką. Miała
wrażenie, że jego dotyk pali, jakby przesuwał po jej ciele rozżarzonym węglem. Tak
blisko. Odchyliła głowę do tyłu, przymykając oczy i poddając się całkowicie jego
woli. Czuła rozgrzane usta na swojej szyi, potem na obojczyku. Jej oddech stał
się ciężki. Z ust wyrwał się cichy jęk. Czuła gorąco, które paliło jej policzki,
które powoli spalało całe jej ciało. Nie mógł oderwać ust od jej delikatnej,
pachnącej skóry. Dłońmi błądził po jej plecach, co chwila zahaczając o zapięcie
stanika, który wyraźnie mu przeszkadzał. Dopiero, gdy brakło mu powietrza,
podniósł lekko głowę, patrząc prosto w jej oczy. Widział zamglone tęczówki,
rozmarzone. Z tym niesamowitym ogniem. I był pewny, że jego oczy płoną równie
mocno. Przesuwał delikatnie opuszkami palców po jej szyi. Nie potrafiła się
powstrzymać. Nie teraz. Objęła dłońmi jego twarz, i zachłannie wpiła się w jego
usta. Jak jej tego brakowało. Czuła jak odpływa i traci kontakt z
rzeczywistością. Byli tylko oni, i nic poza tym się nie liczyło. Był tylko on i
jego usta, które razem z jej nabrzmiałymi wargami, tańczyły dziki taniec. Nawet
nie zorientowała się, kiedy zniknęła jej koszulka i została w samym
biustonoszu. On również bardzo szybko pozbył się swojej koszuli, przy jej
drobnej pomocy. Przesunęła dłońmi po jego torsie, czując jak pod jej dotykiem,
napinają się mięśnie. Drżenie. Przesunęła dłonie na jego plecy, muskając je
delikatnie swoimi szczupłymi palcami. Jej długie paznokcie wbiły się lekko w
jego skórę, tworząc różowe szramy. Westchnął głośno. Jego gorący oddech muskał
jej drżące ciało. Bezustannie czuła jego usta na swojej skórze. Czuła jego
język, znaczący ścieżki na jej piersiach. Przesunęła dłonie na jego kark. Westchnęła
ciężko, jeszcze mocniej zaciskając dłonie w jego włosach. Jeszcze moment.
Przyciągnął ją mocniej do siebie, znowu zatapiając się w jej czerwonych ustach.
Tylko chwila. Przejechała czubkiem języka po jego wargach. Przytrzymał mocnej
jej szyję, aby nie mogła się odsunąć nawet na milimetr. Czuła ból, ale
przyjemność była znacznie większa. Pogłębił pocałunek, splatając własny język z
jej. Zacisnął dłonie w pięści we włosach tuż na jej karkiem. Jeszcze jedno
muśnięcie warg. Jeszcze jeden dotyk. Oparła ręce na jego barkach, przesuwając
dłońmi delikatnie w stronę jego szyi. Bliżej! Jeszcze! Wrzeszczało jego ciało. Oderwał
wargi od jej zaróżowionej skóry.
- Każ mi przestać. - powiedział cicho, wpatrując się
w jej pociemniałe oczy. Pokręciła przecząco głową, nie potrafiąc wydobyć z
siebie głosu. Jęknął. Jeszcze raz zachłannie wpił się w jej usta. Jej dłonie
błądziły po jego ramionach. Tylko chwilka. Przycisnął ją jeszcze mocniej do
swojego ciała. Bał się, że jeszcze chwila i się nie powstrzyma. Już z wielką
trudnością panował na sobą. Tylko moment. Ręce mu się trzęsły. Próbował
usprawiedliwiać się sam przed sobą, właściwie nawet nie wiedząc po co. Nad jego
ciałem, zaczynały przejmować kontrolę instynkty, których nie dało się opanować.
Więcej! Jeszcze! Przesunął usta na jej szyję, znacząc językiem ścieżkę w dół,
aż do jej piersi. Bliżej! Odchyliła się do tyłu, przyciskając jeszcze mocniej
jego głowę do swojego ciała. Głośne westchnienie. Powrotna ścieżka do jej ust.
Przejechał językiem po jej policzku. Musnął delikatnie jej ucho, przygryzając
płatek. Tak bardzo chciała go błagać, żeby tylko nie przestawał. Wrócił do jej
ust, muskając je delikatnie czubkiem języka. Ostatni. Jej język wysunął się
delikatnie spomiędzy warg, łącząc się z jego. Jeszcze jeden pocałunek Jeszcze
tylko ten jeden dotyk. Oderwał się od niej, oddychając ciężko. Oparł czoło o
jej, łapiąc oddech. Jej tęczówki były prawie czarne. Widział w nich nieme
błaganie, „Nie przestawaj”. Wiedział, że powinien się wycofać, podświadomość mu
podpowiadała, że ktoś będzie cierpiał, ale on już nie potrafił się powstrzymać.
Teraz liczyli się tylko oni, i rozkosz, jaką mogli sobie dać. Popchnął ją w
stronę sofy. Sypialnia była zdecydowanie zbyt daleko. Jeszcze jeden pocałunek.
Czuł jej rozpalone dłonie na swoim ciele. Jak przez mgłę słyszał westchnienia. Ubrania
stały się tylko niepotrzebnym balastem. Bardzo szybko pozbył się jej spodni.
Przejechał dłońmi po wewnętrznej stronie jej ud, przeciągły jęk wyrwał się z
jej gardła, tylko potęgując jego doznania. Bliżej! Jeszcze! Krzyczało jego
ciało. Ponownie wpił się w jej usta, przygryzając je delikatnie. Oderwała się
od niego. Poczuł jej ciepły, wilgotny język na swojej szyi. Czuł jej gorący
oddech. Westchnął ciężko. Popchnął ją, może odrobinę zbyt mocno, by położyła
się na sofie. Widział w jej oczach obłęd. Przygniótł jej ciało własnym
ciężarem.
- Paddy, proszę - wyszeptała. Czuł drganie jej
oddechu.
- O co prosisz? - jego głos był ostry. Tak bardzo
chciał się kontrolować.
- Błagam, zrób to wreszcie. - złapała jego dłoń,
która była oparta tuż obok jej głowy i położyła ją na swoim ciele. Nie potrzeba
mu było więcej. Jego ruchy stały się gwałtowne. Ale to wciąż było mało. Ona
wciąż była zbyt daleko. Bliżej! Zaplotła nogi na jego biodrach, a dłońmi
błądziła po jego plecach. Głośny krzyk wyrwał się z jej gardła, gdy poczuła go
w sobie. Byle szybciej, byle dalej, byle mocniej! Na końcu zamknął jej usta natarczywym
pocałunkiem, tłumiąc jej krzyk. I pociągnął ich dalej, aż do upragnionego celu.
Przygryzła mocno jego wargę, czując metaliczny smak krwi. Ekstaza. Zatopiła
paznokcie w jego plecach. Gdy jakiś czas później, leżał obok niej, czuł się
spełniony. Muskał delikatnie opuszkami palców jej nagie ramię. Tylko rozum nie
dawał mu spokoju. Jego oczy powoli wracały do normalnego odcienia. Wpatrywali
się w siebie przez kilka dobrych minut, próbując unormować szybko bijące tętno.
Ostatni. Tym razem, na pewno ostatni, pomyślał. Cholera, krzyknął w myślach.
Oderwała się od jego ciała i zbierając z komody, piżamę, niemal wybiegła z
pokoju i zamknęła się w łazience. Czuł jeszcze jej dłonie na swoim ciele. To
co, mówił mu rozum, zdecydowanie różniło się od tego, czego pragnęło jego
ciało. Rozum kazał zapomnieć, ale ciało wręcz błagało o jeszcze jeden
pocałunek, o jeszcze jeden dotyk. O jeszcze jedną chwilę z nią. O jeszcze jedno
zapomnienie. Przez kilkanaście minut, wpatrywał się w święcący wyraźnie
księżyc, ale, gdy Meg godzinę później stanęła ponownie w drzwiach salonu, już
spał. A we śnie widział płaczące zielone oczy. Uśmiechnęła się tylko do siebie
blado, i otuliła go szczelniej kołdrą, a potem, gasząc za sobą światło, wyszła
z salonu i weszła do sypialni. Padła na łóżko, ale długo nie mogła zasnąć.
Odtwarzała non stop to, co przed chwilą miało miejsce, przypominała sobie każdy
jego gest, każdy wydany dźwięk, aby nic nie zapomnieć. Aby móc kiedyś wrócić
myślami do tej chwili. Zasnęła dopiero, gdy zaczął wstawać świt.
Martus Mistrzu ;) pięknie napisany -jak zawsze ! Znowu tak realistycznie ! Miłosna scena wspaniale napisana , tez miałam ciary ( w duchu sie modliłam , zeby dach sie zawalił i im przerwał ).w tym opowiadaniu czuć emocje naprawdę super !! Wiesz , ze to nie jest "moj " rozdział.Chyba juz nie chce Pada dla Joy .... Dla mnie spieprzyl sprawę ! Jeżeli sa sobie pisani niech tak bedzie ...on naprawdę nie wyjdzie z tego mieszkania zaczynam mieć stany lekowe ;)
OdpowiedzUsuńRiri, ja bylam tego samego zdania, co Ty, ale zmienilam je i tez szkoda mi Joy dla Padda. On kocha Meg, Meg kocha jego, nigdy nie beda szczesliwi z kims innym. A z mieszkania jeszcze nie wyszedl. I ciekawe czy powie Joy?
UsuńMarta przepięknie opisana scena miłości, czytając pierwszą połowę opowiadania łącznie z przetłumaczeniem słów piosenki oczywiście łzy mi poleciały. Zanim cokolwiek mogłam napisać musiałam ochłonąć. Jest dokładnie tak, jak Ola napisała, Oni się tak kochają, że muszą być razem. Zdaję sobie sprawę, że w opowiadaniu pojawi się Joy jestem ciekawa jak to dalej się poukłada, czy jej powie i czy Aurelka jeszcze wtrąci jakieś swoje trzy grosze.... oby.... były by ciekawie. Riri - jesteś niemożliwa.... żeby dach się zawalił..... stany lękowe... uwielbiam te Twoje komentarze, jest w nich tyle emocji co w całym Marty opowiadaniu.....
OdpowiedzUsuńaż mam wypieki;Dtrzymam kciuki za tych dwoje, tylko dla mnie Meg powinna zawalczyć o niego!Joy to zakonnica , pasuje na przyjaciółkę Pada-zakonnika, ale to Meg jest jego miłością.paulinee911
OdpowiedzUsuńod paru części jest mało Joy, w ogóle w całym opowiadaniu była mało opisana i nie miałą szansy jeszcze się wykazać więc czemu wszyscy ją skreślają ?
OdpowiedzUsuńopowiadanko super, jedno z najbardziej wciągających :) gratulacje dla autorki i weny :)
pozdrawiam ! :)
Ja wiedziałam, że tak będzie! wiedziałam, że oni przyciągają się jak magnes ! Bosz.....fascynująca scena sexu! I w ogóle, to odliczanie....czytałam na bezdechu jak zwykle...Jejjj....jak jemu brakowało Meg! Mam nadzieję, że Paddy nie będzie sobie tłumaczył tego, jako swej słabości, bo nie był z nikim od dawna...i że tym stwierdzeniem nie zostawi teraz Meg..Pogorszy tę napiętą sytuację między nimi tylko :( Nie zniosłaby tego...Niech on się ogarnie w końcu, niech nie kończy tego, co zaczął na nowo..Ja tego nie przeżyję :( Nie chcę go teraz sobie wyobrażać jako osoby, która zagrała na uczuciach kobiety tylko po to, by sobie spuścić z krzyża...No way!
OdpowiedzUsuńja tam czekałam na ten moment od początku tego opowiadania;D
OdpowiedzUsuńMarta nie wiem czemu się balas tej sceny, jest super...
OdpowiedzUsuń