sobota, 10 maja 2014

Rozdział LI



LI

Strasznie długi mi ten rozdział wyszedł, ale mam nadzieję, że przynajmniej nie nudny. I tak jak obiecałam specjalnie dla Carol, która uwielbia moją Aurelie :P ENJOY! :)


Siedział już przy stoliku w restauracji od dobrych dwudziestu minut. Specjalnie wybrał stolik lekko odgrodzony od reszty sali ścianką działową. Jego oczy cały czas były skierowane na drzwi wejściowe. Chociaż w sumie sam nawet nie wiedział po co, skoro właściwie nigdy tej kobiety nie widział na oczy, więc i tak nie miał żadnych szans jej poznać. Jeszcze raz spojrzał na zegarek tkwiący na jego nadgarstku. Spóźniała się. Westchnął ciężko. Napił się wody ze szklanki. Nie lubił ludzi, którzy każą na siebie czekać. Przez chwilę wpatrywał się w szary widok za oknem. Zaczynało padać. Widział jak przechodnie rozkładają swoje parasole, chowając się pod nimi, aby uniknąć chłodnej wody. Odwrócił się w stronę drzwi dopiero wtedy, gdy usłyszał trzaśnięcie drzwiami i cichy dzwoneczek zwiastujący pracownikom przybycie kolejnego gościa. W wejściu stała młoda kobieta ubrana w nieprzemakalny płaszczyk i wysokie czarne szpilki. Jej usta zdobiła krwisto czerwona szminka. Na dłoniach miała ciemne skórkowe rękawiczki. Widział jak krąży wzrokiem po sali, wyraźnie kogoś szukając. Wreszcie dostrzegła go na końcu pomieszczenia i uśmiechnęła się kusząco. Niemal tanecznym krokiem, kołysząc biodrami przeszła przez środek sali, zwracając na siebie uwagę chyba wszystkich klientów płci męskiej, jacy akurat byli obecni w lokalu. Natomiast kobiety patrzyły na nią z wyraźną zazdrością, bezskutecznie próbując zwrócić uwagę swoich partnerów z powrotem na siebie. 

            - Witam pana, panie Kelly - powiedziała, uśmiechając się do niego kokieteryjnie, gdy podeszła już do stolika. Podniósł się z krzesła i pocałował delikatnie wyciągniętą w jego stronę jasną dłoń, nadal nie odwracając wzroku od jej twarzy. Musiał przyznać, że ta kobieta zrobiła na nim spore wrażenie. Jej uroda zdecydowanie rzucała się w oczy, a do tego ta niesamowita pewność siebie, która z niej emanowała, sprawiały, że nie dało się przejść obok niej zupełnie obojętnie. 

            - Witam, pani Rose - odpowiedział uprzejmie, pomagając jej zdjąć płaszcz. 

            - Dziękuję - powiedziała, patrząc wprost w jego niebieskie oczy. Nadal uśmiechała się do niego, tak jakby ten uśmieszek był na stale przymocowany do jej czerwonych warg. Widziała, jak wpatruje się w jej usta i lekko przejechała po nich czubkiem języka. Widziała jak wciągnął gwałtowniej powietrze i uśmiechnęła się jeszcze szerzej, mrużąc lekko swoje oczy. To będzie prostsze, niż myślała. Specjalnie na tę okazję wybrała odpowiedni strój. Niezbyt wyzywający, ale... pobudzający. Spódnica ołówkowa tuż przed kolano, czarne pończochy, do tego biała klasyczna bluzka z krótkim rękawem z odpowiednio rozpiętymi guziczkami, a dla wykończenia całego stroju, wybrała niebotycznie wysokie szpilki. Była z siebie wyraźnie zadowolona. Odsunął dla niej krzesło, a ona usiadła, zakładając nogę na nogę. Poczekała aż zajął miejsce naprzeciwko niej, i dopiero wtedy ponownie się odezwała. 

            - Bardzo się cieszę, że zgodził się pan na to spotkanie. - nadal nie spuszczała wzroku z jego oczu.

            - Nie bardzo dała mi pani możliwość wyboru. - odpowiedział. Machnęła ręką, a on zobaczył jej długie, pomalowane na czerwono paznokcie. 

            - Och, przecież to były tylko takie niewinne żarty - zaśmiała się uroczo. Dotknęła lekko jego dłoni, która spoczywała luźno na stoliku, obok wazonu z kwiatami. Poczuł dotyk jej chłodnych palców. Zdecydowanie niebezpieczna - pomyślał. Ta myśl zakiełkowała w jego umyśle już wcześniej, kiedy z nią rozmawiał, ale teraz był tego niemal pewny. - W każdym razie to dla mnie ogromna przyjemność i zaszczyt móc się spotkać z tak wielkim artystą, jak pan, panie Kelly. - uśmiechnęła się, ukazując szereg równych białych zębów. 

            - No cóż... - nawet nie do końca wiedział co ma odpowiedzieć na tak jawny flirt, więc wolał nie mówić nic. Zwłaszcza, że ona mogła każde jego słowo wykorzystać na jego niekorzyść. I był pewny, że jest zdolna do tego, żeby to zrobić. I to patrząc mu prosto w oczy.. z tym kokieteryjnym uśmiechem, jaki cały czas prezentowała.

            - Miałby pan coś przeciwko, jeżeli zamówilibyśmy kawę? - zapytała. - Właśnie wracam z redakcji i jestem padnięta. Od rana coś się dzieje i nawet nie miałam chwili, żeby usiąść na spokojnie - powiedziała wyraźnie zmęczonym głosem. Ta kobieta powinna być aktorką, a nie dziennikarką - pomyślał, ale skinął na kelnera i zamówił dwie mocne czarne  kawy. - Dziękuję - odpowiedziała, gdy już kelner odszedł od ich stolika. 

            - Może moglibyśmy przejść już do konkretów? - powiedział, patrząc w jej oczy. Nie chciał spędzić tu więcej czasu, niż musiał. 

            - Aż tak bardzo się panu śpieszy? - zaśmiała się. - W porządku. - odpowiedziała, a potem wyciągnęła ze swojej torby niewielki czarny notesik oraz długopis. 

            - Co chciałaby pani wiedzieć? - zapytał, uśmiechając się. Chciał pokonać tę kobietę jej własną bronią. Przez chwilę zastanawiała się nad czymś, zaciskając zęby na trzymany w ręku długopisie. Bladość jej cery tak niesamowicie kontrastowała z czerwienią szminki i paznokci.

            - Zacznijmy od tego, dlaczego w ogóle poszedł pan do zakonu? Wiele osób nie potrafi zrozumieć, jakim cudem taka gwiazda, typowy szczęściarz pozbawia się wszystkiego na rzecz życia w celibacie. - przerwała na moment - Wybaczy mi pan moją bezpośredniość, ale to chyba troszkę dziwne. Miał pan trasy, koncerty... fanki - dodała, mrużąc lekko swoje oczy. - Cóż to się stało, że akurat taka decyzja?

            - Lepsze to niż zapicie się na śmierć - mruknął pod nosem, a potem dodał już na głos - No cóż, życie... życie, różne sytuacje... powodują, że podejmujemy takie, a nie inne decyzje. Moja była akurat taka. Po rozstaniu z Meg... nie do końca potrafiłem sobie poradzić z nową rzeczywistością i uznałem, że zakon to całkiem dobre wyjście. Miałem tam możliwość przemyślenia wielu spraw. W ciszy, spokoju. - odpowiedział - Bez fanek. - dodał z przekąsem. 

            - Ale zrezygnował pan z tego? Dlaczego? Skoro to było takie dobre wyjście? - zapytała, notując coś zawzięcie w swoim zeszyciku. - Wyszedł pan z zakonu już po kilku miesiącach. Co się takiego stało, że podjął pan taką, a nie inną decyzję? 

            - Bo na dłuższą metę to nie zdało niestety egzaminu. Tęskniłem za rodziną, za muzyką. Takie wyciszenie jest dobre, ale ja byłem przyzwyczajony do wiecznej wrzawy i krzątaniny. Dlatego podjąłem decyzję, że nie będę przyjmował święceń. Ale wcale nie żałuję tego, że tam byłem. Mimo wszystko, bardzo wiele mi to dało, bardzo dużo się dzięki temu nauczyłem. Więc to na pewno nie był stracony czas. 

            - A czy pana znajomość z Joy Kennigan miała jakiś wpływ na pana decyzję? - zapytała, ponownie patrząc w jego oczy. Tak, że nie potrafił odwrócić wzroku. Miała tak niesamowicie magnetyzujące tęczówki. 

            - Nie, myślę, że nie. - odpowiedział. - A przynajmniej na pewno, nie w taki sposób, o jakim pani teraz myśli. 

            - Skąd pan wie o czym myślę? - zmrużyła swoje oczy. 

            - Nie mogę zdradzać tajemnic służbowych - zaśmiał się, a ona mu zawtórowała.

            - No dobrze, ale nie da się ukryć, że jesteście państwo razem. Jak się poznaliście? - zapytała.

            - Nie ma w tym żadnej skomplikowanej historii. Po prostu spotkaliśmy się przez przypadek i polubiliśmy się. Nie ma co tu opowiadać, to nie żaden romans na miarę powieści. - zaśmiał się trochę sztucznie. 

            - A wróćmy na chwilę do pana byłej dziewczyny, Meg... o ile się nie mylę. Co się stało, że państwo zerwali? Byliście tak dobraną parą. Sam pan kiedyś mówił, że planujecie ślub, wspólne życie? Dzieci? Plany się zmieniły? Czy może pańskie zdanie... a może to ona, uznała, że ma pana dość? Za dużo było koncertów... czy może fanki nie dawały spokoju? 

            - Po prostu się nie ułożyło. Tak się zdarza. - odpowiedział sucho. - Wiele par się rozstaje. Wskaźnik rozwodów wzrasta coraz bardziej. Nie chcieliśmy go zwiększać, więc woleliśmy się rozstać przed ślubem, nikogo przy okazji nie krzywdząc. 

            - Ale przed chwilę powiedział pan, że nie potrafił pan sobie z tym poradzić, coś mi się tu chyba nie zgadza. - wpatrywała się w niego uważnie, mrużąc swoje oczy. Długie rzęsy rzucały cienie na jej blade policzki. - To chyba nie było takie normalne rozstanie, „bo się nie ułożyło”. Gdyby tak było to,... - ale nie dał jej dokończyć. 

            - Było. Po prostu musiałem się nauczyć jakoś żyć od nowa, a to też wymaga czasu. To, że rozstaliśmy się w zgodzie, nie ma tu nic do rzeczy. Jednak byliśmy ze sobą kilka ładnych lat, przyzwyczajenie robi swoje. - starał się mówić przekonywująco, ale obawiał się, że ta kobieta wychwyci wszystko, co w jego głosie i gestach nienaturalne.  

            - Ale mimo to, bardzo szybko pojawiła się w pana życiu nowa partnerka. Niemal za szybko. - powiedziała. 

            - Coś pani sugeruje? - zapytał, przyglądając się jej uważnie. Zmrużył lekko swoje oczy. 

            - Nic - odpowiedziała przymilnie, patrząc na niego spod rzęs - Po prostu głośno myślę... Zastanawia mnie dlaczego tak szybko wyszedł pan z zakonu. Oczywiście rozumiem, że nie czuł pan się tam komfortowo, ale... mimo wszystko... wydaje mi się to odrobinę dziwne. Do tego dwa czy trzy miesiące i już ma pan nową partnerkę. Będąc w zakonie, chyba trudno nawiązywać znajomości. - odpowiedziała, a potem dodała - Zwłaszcza takie. - zagryzła delikatnie swoje czerwone wargi. 

            - To znaczy? - zapytał, patrząc na nią uważnie. 

            - Wasza znajomość wygląda na... dosyć zaawansowaną. - uśmiechnęła się lubieżnie. Poczuł jak drobna stópka odziana w cienką pończochę dotyka delikatnie jego nogi i mało co, nie wypluł kawy, którą właśnie miał w ustach. Przez znaczną chwilę nie mógł złapać oddechu. 

            - Wszystko w porządku? - zapytała patrząc mu prosto w oczy, a jej noga przesunęła się trochę wyżej. Zrobiło mu się odrobinę za gorąca, jakby nagle temperatura w pomieszczeniu podniosła się o dobrych kilkanaście stopni. Zacisnął dłonie na blacie stolika, wciągając głośniej powietrze. Starał się za wszelką cenę oddychać miarowo, ale miał wrażenie, że im bardziej się starał, tym gorzej mu to wychodziło.

            - Tak. - wysyczał przez zaciśnięte zęby. Uśmiechnęła się do niego łobuzersko. Ujęła w swoje dłonie filiżankę z kawą, którą właśnie postawił przed nią kelner i upiła z niej łyk gorącej cieczy. Na rancie filiżanki pozostał czerwony ślad szminki. Rozejrzał się wokół, sprawdzając, czy nikt nie patrzy w ich stronę. Wziął jeszcze jeden głęboki oddech, próbując opanować przyśpieszony oddech. Ta kobieta zdecydowanie pozwalała sobie na zbyt wiele. Ale musiał przyznać, że był ciekawy, jak daleko się posunie. Uśmiechnął się do niej kokieteryjnie, włączając się do jej gry. 

            - Co ma pani na myśli, mówiąc... zaawansowaną? - zapytał odrobinę niższym tonem, dotykając dłonią jej stopy, która spoczywała na jego udzie. Jego oddech nadal był ciężki, do tego czuł jak na jego twarz wstępują rumieńce i wiedział, że zwyczajnie nie ma na to wpływu. Przesunął dłoń po delikatnym, śliskim materiale, który okrywał jej szczupłe nogi. Był pewny, że panienka się speszy, ale ona tylko poruszyła delikatnie stopą i spojrzała na niego jeszcze pewniejszym wzrokiem. Miał wrażenie, że ta gra sprawia jej cholerną satysfakcję. Przesunęła stopę jeszcze odrobinę wyżej. Jeszcze jeden głębszy oddech, byle tylko powstrzymać głośne westchnienie. Widział jak się uśmiecha, zagryzając swoje czerwone usta. 

            - No cóż... wyglądacie na dosyć... zajętych sobą... na zdjęciu - powiedziała. Zabrała swoją stopę z jego uda i z powrotem wsunęła ją w szpilkę. Westchnął ciężko. Wziął kilka głębszych wdechów.

            - Nie sypiamy ze sobą, jeżeli o to pani chodzi - powiedział, patrząc jej prosto w oczy. Jego oczy miały wyraźnie ciemniejszy odcień niż zwykle. Do tego oddech nadal miał wyraźnie cięższy i przyspieszony. Nie potrafił się skupić na tym, co ta kobieta do niego mówi. Miał wrażenie, jakby nagle zupełnie przestał być panem samego siebie, jakby jego myślenie ograniczyło się do jednego małego elementu. 

            - To chyba musi być straszne, prawda? - zapytała, ale nawet nie czekała na odpowiedź. - Najpierw rozstanie z dziewczyną, potem ten nieszczęsny celibat...nowa dziewczyna też nie chce z panem iść do łóżka... dla kogoś takiego to chyba musi być tragedia. Kiedyś inna panienka w każdym mieście, a teraz przez kilka miesięcy żadnej. - patrzyła prosto w jego oczy. 

            - Jak pani widzi, całkiem nieźle sobie radzę - powiedział. 

            - Właśnie widzę. - powiedziała, wywracając oczami. Jej wargi ozdobił trochę krzywy uśmiech - No dobrze, mam chyba wystarczająco dużo materiału do artykułu. Nie będę panu zabierać więcej czasu. - Dopiła jeszcze kawę i powoli podniosła się z krzesła. On również wstał i pomógł jej założyć płaszcz, ponownie ucałował jej dłoń, przytrzymując usta znacznie dłużej przy jej skórze, niż było to konieczne. Uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie i wsunęła mu maleńką karteczki do  kieszeni spodni. 

             - To tak na wszelki wypadek, jakby chciał pan... - spojrzała na niego spod rzęs. - pogadać. - dokończyła, chociaż miał wrażenie, że myślała zupełnie o czymś innym. Nie. On był tego pewny. Jej zachowanie było jednoznaczne. Z resztą... musiał się przyznać, że jego również nie pozostawiało wiele wątpliwości, co do tego, jak to spotkanie mogłoby się zakończyć. - Do zobaczenia, panie Kelly. - uśmiechnęła się do niego, jakby była pewna, że nastąpi to już niedługo. Musnęła delikatnie dłonią jego ramię. Już miała odchodzić, ale odwróciła się jeszcze na moment, przypatrując się uważnie jego twarzy. - Mogę mieć jeszcze jedno pytanie? 

            - Proszę. - powiedział, patrząc na nie wyczekująco. Nie miał pojęcia czego może się po niej spodziewać, a właściwie miał... mógł się spodziewać wszystkiego. Ta kobieta równie mocno go irytowała, co fascynowała. Chyba jeszcze nie miał okazji trafić kogoś takiego na swojej drodze. 

            - Która pana tak urządziła? Była czy obecna? - widział złośliwy uśmiech na jej twarzy. Miał wrażenie, że śmieje mu się prosto w oczy. Odwróciła się, zmierzając w stronę wyjścia. Nawet nie czekała na jego odpowiedź, jakby wcale jej ona nie interesowała. A on nie miał właściwie żadnych wątpliwości, że już niedługo wykorzysta to w swoim artykule. Pytanie tylko kogo uzna za tego szczęściarza, który go pobił. 

            - Żadna. Do widzenia, pani Rose - odpowiedział tylko, właściwie sam do siebie, odprowadzając ją wzrokiem, gdy kroczyła przez środek sali w stronę drzwi. Uśmiechnął się, widząc taką samą reakcję klientów, jak ta, kiedy wchodziła do lokalu. Widział ten błądzący po jej ciele, wzrok mężczyzn. Ale tym razem część z nich skupiła się również na nim. Jakby patrząc z zazdrością, że to właśnie jemu przypadło to szczęście, aby móc się z nią spotkać. A ona odwróciła się jeszcze do niego, stojąc w drzwiach, uśmiechnęła się wyraźnie i pomachała mu rękę, a potem weszła wprost w szary, deszczowy świat.

21 komentarzy:

  1. Nie wierze w to co czytam :) dlatego przeczytałam 2 razy ! Mistrzostwo !!! Jestem pod mega wrażeniem !!! Jak kiedyś wydasz książkę wykupie cały nakład ;)A teraz do Aurelki-mega kobieta !! I jestem zaskoczona - pozytywnie reakcja Pada, myslalam ze obleje ja woda świecona ;) a jemu sie to podobało ;) opisalas to tak realistycznie , ze ja ich widziałam przed oczami - cały ten wywiad !!! Pięknie , jestem bardzo ciekawa ich dalszej relacji ... Aczkolwiek sie powtórzę , czekam aż wroci do Joy:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie Riri, ja czytając to czułam się, jakbym tam siedziała z nimi i była świadkiem tego wszystkiego, tak realistycznie opisane :)
      Niech się Aurelka pobawi :) A Pad, myślałam że się wkurzy, a jemu sie faktycznie podobało, hahahaha. Aurelka, go!

      Usuń
    2. Dokładnie ! Niesamowite , - wydawało mi sie ze ja tez tam siedzę widzę ich , każdy uśmiech , ruch tylko oni mnie nie widza ;) i podpisuje sie Aurelka go !

      Usuń
  2. Marta, bardzo dziękuję za dedykację :)

    Hahaha, Aurelia po prostu wymiata :) Jest rewelacyjna i teraz uwielbiam ją jeszcze bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  3. bardzo dobrze,prawie wszytsko mi jedno, byle nie z Joy.Bo jakoś mi ta zakonnica nie pasuje....;Dpaulinee911

    OdpowiedzUsuń
  4. Intrygująca babka :D ciekawa jestem co tym razem autorka nam zaserwuje i jak dalej to wszystko się potoczy :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja się podpisuje wszystkimi czterema kończynami po tym co napisała Riri. Tak Marta dobierasz słowa, robisz takie charakterystyczne opisy, że człowiek oczami wyobraźni czuje, jakby w tym wszystkim uczestniczył. A jeszcze ta stopa i reakcja Padda. No.... brak mi słów. Riri, nie wykupisz całego nakładu, a jeśli nawet to będziesz musiała się ze mną podzielić. Marta jesteś meeeeeeeeeeeeega zdolna. No że też ten mój syn jest już zajęty..... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobra Aneta podziale sie , dostaniesz jedna :)

      Usuń
  6. Dzięki Riri...To, że Marta wyda kiedyś własną książkę to jestem niemal pewna, jest niesłychanie zdolna. Oj są na świecie fenomeni, którym Bozia nie szczędziła talentów np. Paddy, Marta.... widocznie zasłużyli....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nam Anetko pozostaje jeździć na koncery i kupować książki ;)

      Usuń
  7. Hmmmmm jest tak, jak myślałam....zdzirowatość aż z niej kipi 3:-) Na chwilę obecną zżera mnie ciekawość, czy Paddy da się jej uwieść.........

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie wiem co napisać.....? Chylę czoła bardzo nisko Martuś :* Aurelia jest świetnaaaaaa !

    OdpowiedzUsuń
  9. Hmm... To prawda,ze Marta ma talent i rewelacyjnie wszystko opisuje, tez tam bylam i widzialam. Ale mi się w sumie nie podoba,ze pojawila się taka postac. Moim zdaniem wystarczyloby emocjonalnych rozterek między Meg i Joy. Paddy zareagowal na Aurelie jak typowy facet, a przeciez od poczatku w opowiadaniu jest pokazywany jako zupelnie inny facet. W tej czesci wydaje mi się,ze Paddy, to nie ten Paddy, co poprzednio. Reakcja jest jak najbardziej ok-jak normalnego chlopa, ale nie podobna zupelnie do Paddy'ego. Jeśli ta Aurelie ma namieszac od strony dziennikarskiej, to jeszcze ujdzie, ale jeśli cos ma byc na rzeczy z Paddym, to... Nie, nie i nie! Jest postacia wyrazista, zdzirowata, ale jeśli Paddy na nia poleci, to rozwali to caly styl tego opowiadania. Przepraszam, ale ja zawsze szczerze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale nie masz za co przepraszać, bo ja się bardzo cieszę, że mówisz co myślisz. Jeżeli chodzi o Pada, to przyznam, że chciałam go chociaż raz pokazać od innej strony. Nie robić z niego przez całe opowiadania ideału, którym nikt nie jest. Więc na pewno wyszedł inny niż wcześniej. Tak musiało być. A Aurelie? Jak zaczynałam ją tworzyć, to wcale nie miałam pomysłu, że ona gu uwiedzie, i szczerze, nadal tego nie wiem. Chciałam stworzyć postać negatywną, kogoś kompletnie innego. Nie wiem czy ta postać zostanie na dłużej, może tak, a może to był ostatni albo przedostatni rozdział kiedy tu była. Ale myślę, że jeżeli chodzi o podobne akcje, jak ta z tego rozdziału nie powinno być ich wiele, o ile w ogóle będą. Na pewno pojawi się od tej strony dziennikarskiej, bo z tej strony musi być, ale czy z innej? To się dopiero okaże. I bardzo, bardzo dziękuję za ten komentarz Olu, bo dał mi wiele do myślenia. Pewnie więcej niż wszystkie inne razem wzięte, bo ja konstruktywną krytykę bardzo doceniam :)

      Usuń
    2. To ciesze się Martus. Rozumiem,ze chcialas pokazac,ze Paddy nie jest idealem, bo nikt nie jest, ale mysle,ze pokazal w tym opowiadaniu,ze nie jest idealem. A wchodzenie w tak jawny flirt z Aurelie i macanko pod stolem uwazam po prostu na calkowicie nie w stylu Paddy'ego z Na wpol romantyczne. To moglby zrobic Paddy z CTR, You czy FD, ale nie ten Paddy. I strasznie się w tej czesci na nim zawiodlam. Mam nadzieje,ze szybko będę potrafila o tym zapomniec.

      Poza tym zapomnialam jeszcze napisac poprzednio o Meg. Zmienila moje nastawienie do siebie. Dalej uwazam,ze to glownie jej wina, bo nie odchodzi się bez rozmowy i pozegnania zostawiajac kartke,ale widzac jak ona cierpi, jak się mota, ile ja to kosztuje już nie nienawidze jej tak jak poprzednio. Troche cieplejsze mam dla niej uczucia. Jeszcze nie jest to to,co do Joy, aczkolwiek caly czas mam w glowie ten cytat Paulo Coehllo, ktory wstawilas na grupe i uwazam,ze jest prawdziwy jak nie wiem co! Milego pisania Martus i blagam Cie-nie odchodz opowiadaniem od swojego pierwotnego planu. Bo jakis na pewno musialas miec!

      Usuń
    3. Wybacz Ola, ale jeśli całe opowiadanie miałoby się kręcić wokół rozterek Paddy-Meg-Joy to byłoby strasznie nudno. Aż się dziwię, że się tym zadowalałaś... Jak dla mnie, Aurelie wniosła tu powiew świeżości, inności, czegoś nowego, tajemniczego i zarazem pociągającego. Paddy - w końcu znormalniał! Poza tym, w każdym dobrym opowiadaniu - a to właśnie takie jest - pojawia się bohater negatywny, który mieszka i stawia do góry nogami całe towarzystwo. Ja chylę czoło przed Martą, bo jej się do doskonale udało.

      Usuń
    4. Carol, pewnie, ze możemy miec inne zdanie, jakby wszyscy mieli takie samo,to byloby nudno. Nie uwazam,ze w kazdym dobrym opowiadaniu musi byc bohater negatywny. I to mi się wlasnie w NWR podobalo. Ze gra na emocjach, ze jest to jakas historia nie oparta na zdradach czy czyms takim, a na uczuciach, emocjach. Dla mnie NWR bylo/jest jedyne w swoim rodzaju i wlasnie tym tak bardzo mnie urzeklo. Gdy wkroczyla Aurelie czar prysl.

      Usuń
    5. Ja się muszę zgodzić z Olą. Rozdział świetny,ale nowa bohaterka jakby wymyślona na siłę. Może pod presją czytelniczek,ktore pisały że nudne,że Meg płaczka itd. Mnie też macanko pod stołem się nie zabardzo podobało. Zobaczymy co będzie dalej :-)

      Usuń
    6. Haniu, mi też na myśl od razu przyszło, że to pod presją czytelniczek.

      Usuń
  10. o matko! zamienili Padda...
    na pewno Aurelie wykorzysta to wszystko co się stało do artykułu, włącznie z tym że dotykał jednak jej nogi...
    nie lubie jej, ona pisze artykuł, a jak przy okazji zaliczy Paddy'ego to będzie jej bonus, a on tylko może na tym stracić... ale cóż zrobić

    OdpowiedzUsuń