wtorek, 20 maja 2014

Rozdział LIV



LIV


Nie spiesząc się zbytnio, wróciła z powrotem do kuchni. Paddy nadal siedział przy stole, popijając gorącą czekoladę. Ponownie oparła się o blat szafki i objęła dłońmi jeszcze ciepły kubek z napojem. Podniósł swój wzrok na jej postać i przez chwilę wpatrywał się w napis na jej koszulce.

- Czy to jest jakaś aluzja? - zapytał ze śmiechem. Spojrzała na niego dziwnie, a potem jeszcze raz na swoją koszulkę. Przytul mnie. No tak. 

- Nie, niespecjalnie, po prostu jako pierwsza wpadła mi w ręce, a co? - przymrużyła lekko oczy, aż rzęsy rzuciły delikatny cień na jej policzki. 

- A słyszałaś o tym, żeby uważać, czego sobie życzysz? 

- Nie boję się. - odpowiedziała. Czuła, że znowu wracają te relację, jakie istniały między nimi. Wiedziała, że on kogoś ma. I że jako jej chłopak... narzeczony, czy ktokolwiek właściwie już przestał istnieć. Mogli spróbować jako przyjaciele, albo przynajmniej dobrzy znajomi. Przecież nadal mogli być dla siebie kimś ważnym. W końcu znali się jak nikt inny. Zaśmiał się, słysząc jej słowa. Ona może się nie bała, ale on tak. Zwłaszcza dzisiaj. 

- Chyba powinienem już iść, wiesz? - powiedział znacznie ciszej i już całkiem poważnie.

- Możesz spać tutaj. - odpowiedziała. - Jest łóżko i kanapa. No chyba, że bardzo nie chcesz. - Pytanie czy ona chciała. I chyba nie znała dobrej odpowiedzi na to pytanie. Nie czuła się zbyt pewnie, mając świadomość, że w mieszkaniu są tylko oni, sami. To prawda, że obiecała mu przyjaźń, ale sama chyba nie do końca wiedziała czy jest na to gotowa. Kiedy nie był obok  to wszystko było w porządku, nie widziała go, potrafiła się przyzwyczaić, ale mając go tuż, tak blisko ... nie miała pewności jak się zachowa. Przy nim czuła, że traci nad wszystkim kontrolę. I zdecydowanie to uczucie jej się nie podobało. On też nie sprawiał wrażenie zupełnie spokojnego. Nie wiedziała tylko na ile miała wpływ na to, ich poranna rozmowa, oraz wywiad, którego musiał dzisiaj udzielać. Jego krótkie, urywane odpowiedzi wyraźnie dawały jej znak, że coś się stało. Nie potrafił zbyt dobrze udawać. Nie przed nią.

- To chyba nie jest najlepszy pomysł. - odpowiedział, patrząc jej w oczu. To zdecydowanie był zły pomysł. Nie powinien tu zostawać. Mimo, że pozornie wszystko było w porządku, to nadal czuł jak powietrze między nimi iskrzy. Od wszystkich niewypowiedzianych słów. Od wszystkich niewykonanych gestów. Do tego wszystkiego doszła rozmowa z Aurelie, a właściwie to, co wydarzyło się w jej trakcie i zwyczajnie zaczął bać się samego siebie. Bał się swoich reakcji. Reakcji własnego ciała.

- Tym razem obiecuję nie wbić Ci się do łóżka. - odpowiedziała ze śmiechem, mimo, że tak naprawdę wcale nie było jej do śmiechu. Spojrzał na nią poważnym wzrokiem, aż uśmiech na jej twarzy przyblakł.

- Ty może nie, ale skąd wiesz, że ja tego zrobię. - odpowiedział zupełnie poważnie. Jego oczy przybrały dużo ciemniejszy barwę. Spojrzała na niego dziwnie. Takiej odpowiedzi zupełnie się nie spodziewała. - Żartowałem - odpowiedział szybko, widząc jej poważniejące spojrzenie, a dla poprawy efektu zaśmiał się teatralnie. Nie żartował, ale lepiej było, żeby ona tego nie wiedziała.

- Czyli zostajesz? - zapytała. Starała się przybrać już normalny wyraz twarzy.

- Nie chcę Ci się narzucać. - odpowiedział - Już wczoraj zwaliłem Ci się na głowę. Pojadę do hotelu. - przybrał trochę sztuczny uśmiech.

- Nie narzucasz się, Paddy. Gdybym Cię chciała stąd wykurzyć, to wierz mi, już dawno bym to zrobiła. Znasz mnie. - zaśmiała się, próbując jakoś rozładować całą tą sytuację.

- Jesteś pewna, że to dobry pomysł?

- Jestem. - odpowiedziała, ale tak naprawdę wcale nie była pewna. Miała wrażenie, że wątpliwości wręcz ją przytłaczają. - To ja pójdę przygotować Ci jakąś pościel. Zaraz wracam.

- Wystarczy koc. - ale ona nawet nie zwróciła na niego uwagi, tylko od razu wyszła do sypialni. Spod łóżka wyjęła torbę z kompletem zapasowej pościeli. Wyciągnęła kołdrę i poduszkę, a z komody wyjęła poszewki. Włożyła kołdrę i poduszkę w poszewki i złożyła je, a następnie wzięła je na ręce i skierowała się w stronę salonu. Położyła pościel obok sofy. Rozłożyła posłanie i ułożyła na nim kołdrę i poduszkę. Usiadła na chwilę łóżku. Przejechała dłonią po chłodnej pościeli. Przypomniała sobie ostatnią noc. Znowu miała wrażenie, że czuje ciepło jego ramienia na swoich barkach. Dzisiaj już tak nie będzie. Czuła, że już nigdy nie będzie tak jak dawniej. Że on już nigdy nie weźmie jej za rękę, nie pocałuje włosów. Że już nigdy nie doświadczy tych drobnych gestów. Już nawet nie czuła tak wyraźnie tego bólu, został tylko jakiś taki smutek, że przez własną głupotę pozbawiła się czegoś tak, dla niej ważnego. A może tylko przyzwyczaiła się do tego uczucia? Może tylko nauczyła się ten ból znosić? Już sama chyba nie do końca wiedziała. Powoli podniosła się z posłania i wróciła do kuchni.

- Ja jeszcze musze trochę popracować, ale ty, jak chcesz, to możesz się już położyć. Łóżko jest naszykowane. Łazienka, też wiesz gdzie jest. - powiedziała, biorąc ze stołu pusty kubek z gorącej czekolady. Wstawiła go wraz ze swoim do zlewu. Odkręciła kurek z ciepłą wodą. Z półki wzięła gąbkę i wyszorowała oba naczynia, opłukała je pod bieżącą wodą i odstawiła na szafkę. Odwróciła się z powrotem, Paddy nadal siedział przy stole, wpatrując się w coś, nieobecnym wzrokiem.

- Wszystko w porządku? - zapytała.

- Byłaś z kimś, odkąd się rozstaliśmy? - zapytał, przyglądając się jej uważnie. To pytanie tak ją zaskoczyło, że przez dobrą chwilę, nie wiedziała nawet co odpowiedzieć. Nawet tak właściwie nie wiedziała, o co dokładnie mu chodzi.

- Już Ci kiedyś mówiłam, że nie. - odpowiedziała cicho. - Jak byłam u Ciebie... w klasztorze, mówiłam, że nikogo nie mam.

- Nie o to mi chodzi. - powiedział, wpatrując się w jej błękitne tęczówki. Przypomniał sobie dzisiejsze spotkanie z Aurelie. I chciał za wszelką ceną zrozumieć własne zachowanie. Chciał wiedzieć, dlaczego to skończyło się tak, a nie inaczej. 

- A o co? - zapytała, chociaż już właściwie wiedziała, o co mu tak naprawdę chodzi. I zdecydowanie nie miała ochoty na rozmowę na ten temat.

- Spałaś z kimś? - zapytał otwarcie. Jego oczy przybrały ciemniejszy odcień. - Był ktoś po mnie? - ich oczy połączyły się jakąś niewidzialną nicią. Wcześniej uciekały gdzie tylko się dało, a teraz nie dało się ich od siebie oderwać. Jej oddech przyśpieszył. Do tego czuła, jak na jej policzki wstępują silne rumieńce.

- Nie - odpowiedziała, a jej głos zabrzmiał nadzwyczaj pewnie.

- Nie? - zapytał. Był zdziwiony, właściwie nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Był pewny, że ona i ten Nick... Że mimo wszystko coś między nimi było. Ale Meggie nie potrafiła skłamać prosto w oczy. Był pewny, że mówi szczerze. Uśmiechnął się delikatnie. Nawet chyba nie wiedział czemu... Czemu ten fakt sprawił mu jakąś dziwną satysfakcję. - Dlaczego? - zapytał.

- Bo nie chciałam? - bardzie chyba zapytała, niż stwierdziła.

- Nigdy Ci tego nie brakowało? - zapytał, patrząc jej prosto w oczy.

- Brakowało..., ale nie tego. - miała tak wielką ochotę zadać mu takie samo pytanie, ale nie miała odwagi. Bała się usłyszeć jego odpowiedzi. Bała się, że on odpowie, że miał już kilka partnerek. W sumie miał do tego prawo, ale chyba nie chciała o tym wiedzieć. Przecież ta wiedza i tak, na nic by się jej nie przydała.

- A czego? - zapytał. Nie potrafił oderwać od niej wzroku.

- Paddy, możemy o tym nie rozmawiać. - poprosiła. Jej głos zabrzmiał błagalnie. Nie chciała wracać, bała się, że się rozklei. Że w pewnym momencie padnie na kolana i zacznie  go błagać, żeby wrócił. Żeby jej nie zostawiał. A przecież obiecała sobie, że będzie silna, że da sobie radę. Że już nie będzie płakać... a przynajmniej nie przy nim. Do tego czuła, że ta rozmowa zmierza w zdecydowanie złym kierunku, który może mieć finał tylko w jednym miejscu. Nie chciała jeszcze raz zaczynać wszystkie od początku, nie chciała znowu tygodnia wyjętego z życiorysu przez płacz.

- Naprawdę z nikim? Nigdy? Nawet z Nickiem?

- Nie. - odpowiedziała, a jej głos zadrżał wyraźnie. Przełknęła głośno ślinę, zbierając w sobie te resztki odwagi, które jej pozostały. - A ty? - spojrzała prosto w jego oczy. Widziała, jak zmieszał się lekko na to pytanie.

- Nie. - odpowiedział. Przecież nie spał z Aurelie. Z Joy też nie.

- To... - nie miała pojęcia co właściwie powiedzieć. Czy w ogóle coś powiedzieć.

- Może faktycznie lepiej zmieńmy temat - powiedział ciężko. Jego oddech stał się nierówny. Nie mógł powstrzymać się od lustrowania wzrokiem jej ciała. Krótkie spodenki i obcisła koszula wyraźnie pokazywały wszystkie jej kształty. Przełknął głośno ślinę. Bał się, że jeszcze tylko chwila i... Widział, jak jej piersi poruszają się szybko w rytm przyśpieszonego oddechu. Widział delikatne rumieńce na jej policzkach. Czuł gorąco, które wręcz biło od niej, mimo, że dzielił ich co najmniej metr. Spojrzał na stół stojący pomiędzy nimi. Był to masywny blat, z pewnością cholernie twardy, ale przecież i tak nie zwróciliby na to uwagi. - Może... - zawahał się. Chciał powiedzieć coś jeszcze, chciał... Wziął głęboki oddech, próbując uspokoić bijące w szaleńczym tempie serce. - Może ja lepiej pójdę pod prysznic i się położę. - dokończył mało zgrabnie.

- Tak, pewnie. - powiedziała, potrząsając mocno głową. - W szafce nad umywalką masz czyste ręczniki.

- Dzięki - powiedział i wyszedł szybkim krokiem z kuchni, a następnie zatrzasnął za sobą drzwi łazienki. Zimny prysznic. Tylko tyle. A ona stała jeszcze przez chwilę, oparta o blat, próbując zrozumieć skąd wzięły się jego pytania. Coś musiało się wydarzyć Czuła to. Widziała to w jego oczach. Pokręciła głową i wyszła z kuchni, gasząc za sobą światło. Weszła do sypialni i włączyła komputer. Praca. Tylko tyle.  

7 komentarzy:

  1. O cholerrrRa! Aż mi dech zaparło...Już myślałam, że Paddy rzuci ją na blat ( bo tak o nim myślał) i da upust swoim emocjom ! A tu zonk...poszedł pod prysznic :( Ech....
    Po tej części już jestem pewna w 100% że ich miłość nie wygasła, że oboje nie potrafią się przyznać sami przed sobą, że chcą być razem. "przyjaźń" nie jest dla nich ;(

    OdpowiedzUsuń
  2. Moja wyobraźnia podobnie zadziałała, też myślałam... że skończy się na twardym stole. Paddy - ostatnia noc przed wyjazdem... czas zrealizować marzenia. Marta - nieźle manipulujesz nimi i nami... Piszesz bosko...

    OdpowiedzUsuń
  3. Martus rozdział oczywiście piękny , jesteś mistrzem pióra wg mnie to jak odpisujesz jest tak realistyczne , ze chociaż bardzo nie chciałam być z nimi w tym mieszkaniu to byłam tam , stałam z boku . Tylko nie umialam złapać Pada za fraki i go wywiez do Koloni . Widzę , ze następny rozdział dalej bedzie w tym mieszkaniu ...,mówiłam , ze on nie wyjedzie ???? Powiem szczerze , ze trochę zaczynam tracić wiarę w związek Joy-Pad. Nie wiem czy na nią zasługuje . Z jednej strony juz kilka razy kiedy mógł być z Meg sie wycofał , myślał o Joy więc dla mnie jest to sygnał ze mu zależy ...z drugiej strony .,,Ja naprawdę widzę ich uczucie -Joy i Pada . Ale jak widzę jak on sue waha , nie wie czego chce , a Meg zachowuje sie dokładnie tsk samo! Mówią jedno , robią drugie !!! Moze jednak powinni podać sobie ręce i przybic piątkę ?? Juz nie chce sie rozpisywać jak mnie wnerwia Meg , wejdź , zostań , nie przeszkadzasz itd .., mam jednak nadzieje ze dopadnie go Aurelka i trochę go rozrusza i postawi do pionu moze sue chłop wtedy ogarnie

    OdpowiedzUsuń
  4. Riri- nie bluźnij :P:P:P:P

    OdpowiedzUsuń
  5. dobre, bardzo dobre, po raz kolejny mówię, że Joy to zakonnica,zdecydowanie nie dla niego, jak dla mnie Meg powinna zawalczyć i wierzę w to bardzo!paulinee911

    OdpowiedzUsuń
  6. Rewelacja, no rewelacja! Atmosfera gęsta, że można by siekierę zawiesić :) Coś się wydarzy, prawda Marta? No przecież oni się kochają! A zresztą, ja czekam aż Aurelka wkroczy do akcji... ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Marta, dziękuję! Wiesz, że całkiem już mogę powiedzieć, że zmieniłam swoje zdanie. Byłam bardzo za Joy-Paddy, baaaardzo! Nie chciałam, żeby Meg wróciła, żeby on jej wybaczył. Zmieniam zdanie. Siekierę można by powiesić w otoczeniu, a oni chyba naprawdę się mocno kochają, tylko Meg popełniła kiedyś głupi błąd, za który teraz oboje cierpią. Jednakowoż, oni teraz nie mogliby być razem. Nie teraz. Nie udałoby się, nie byliby szczęśliwi. Muszą trochę odczekać. Ale jeśli będą z kimś innym i z tymi drugimi pójdą do łóżka, to też będzie inaczej, nie? Marta, ja czekam, aż mi na komentarz odpiszesz. Ten i tamten :D

    OdpowiedzUsuń