LXXVIII
Po
raz kolejny obudził się nad ranem, cały zlany potem... Przeczesał dłonią
wilgotne włosy... To zdecydowanie było złe... Czarna koronkowa bielizna...
Tylko tyle pamiętał z dzisiejszego snu... A może aż tyle? Zagryzł swoje wargi,
powstrzymując głośne westchnienie. Na zegarze stojącym na szafce, było
kilkanaście minut po piątej... Już i tak nie zaśnie. Powoli podniósł się z
łóżka i od razu swoje kroki skierował do łazienki... Zimny, niemal lodowaty
prysznic był jego sposobem na przetrwanie kolejnego dnia. Potem ogolił się,
ubrał koszulkę i spodnie... Gdy wszedł do kuchni, na niebie zaczynało
szarzeć... dochodziła już szósta. Wsypał kawę do ekspresu i włączył urządzenie.
Po chwili w kuchni, a także w całym mieszkaniu rozniósł się mocny zapach świeżo
zmielonych ziaren kawy. Zaciągnął się ostrym powietrzem... Wspomnienia... Pokręcił
przecząco głową, próbując odrzucić od siebie wszystkie myśli, wszystkie obrazy,
które stawały mu przed oczami.
- Wcześnie wstałeś... - usłyszał
głos. W progu, opierając się o futrynę, stała Joy. Była ubrana w przydużą na
nią koszulkę... Jego koszulkę... Uśmiechnął się na ten widok. - Stało się coś?
- zapytała.
- Wiesz, że wyglądasz w niej
znacznie lepiej, niż ja? - zapytał się, mrugając do niej. Przez chwilę
marszczyła swoje czoło, intensywnie myśląc nad tym, o czym on tak właściwie
mówi, a potem odwzajemniła jego uśmiech.
- Wiem. - zaśmiała się. - Ale nie
odpowiedziałeś na moje pytanie. - powiedziała, podchodząc do blatu. Usiadła na
nim i założyła nogę na nogę.
- Jakoś tak... Obudziłem się i
uznałem, że nie warto już się kłaść powrotem, skoro zaraz będzie świtać. -
odpowiedział. To nie była prawda... Zresztą ostatnio coraz
częściej nie mówił całej prawdy... I wcale nie czuł się z tym dobrze...
Nienawidził siebie za to, że ją okłamuję... Ale jeszcze bardziej nienawidził
się za to, że śpiąc z nią w jednym łóżku, myśli o innej... Nie tak to powinno
być... Powinna być jego pierwszą myślą, gdy się obudzi, i ostatnią, gdy
zasypia... A ostatnio zdecydowanie zbyt rzadko tak było.
- Dostanę też kawę? - zapytała,
wskazując na urządzenie, stojące za nim. W dzbanku już pojawiała się czarna,
parująca ciecz.
- Pewnie, że tak. - odpowiedział, uśmiechając się do
niej. Odwrócił się w stronę szafek i z jednej z nich, wyjął dwa kubki. Jeden
był biały, a drugi czerwony... oba miały kształt serca... Prezent kupiony
specjalnie dla niej... Na walentynki... Postawił oba kubki na blacie i nalał do
nich świeżej, aromatycznej kawy, następnie jeden z nich, podał Joy. Objęła
kubek dłońmi i wciągnęła głęboko pachnące powietrze do płuc, zaś jej twarz
oblepił delikatny obłoczek pary... Wyglądała przy tym tak uroczo... Lekko
zaspane oczy, poskręcane w delikatne fale, jasne włosy, rumieńce na
policzkach... niewielki ślad odciśniętej poduszki... czarna koszulka sięgającą jej do połowy uda, dużo na nią za dużo... Ale i tak wyglądała w niej uroczo.
- Czemu mi się tak przyglądasz? - zapytała.
- Piękna jesteś, wiesz? - zapytał.
- Nawet o szóstej rano? - spojrzała na niego niby
poważnym wzrokiem. Upiła łyk gorącej kawy... jej smak, pobudzał wszystkie
zmysły...
- Zwłaszcza o szóstej rano. - zaśmiała się, słysząc
jego słowa. - I w mojej koszulce - dodał, mrugając do niej. Zarumieniła się
lekko...
- Wygodna jest... - powiedziała cicho. Upiła kolejny
łyk gorącego napoju... On również sięgnął po swój kubek. Stał, opierając się o
blat kuchenny... Nadal za wszelką cenę, próbując się pozbyć wizji dzisiejszego
snu...
- Na którą idziesz na zajęcia? - zapytał.
- Na ósmą... - westchnęła ciężko. - Więc zaraz będę
się musiała niestety zbierać...
- A w ogóle, to zjesz śniadanie? - zapytał, śmiejąc
się.
- No nie wiem, nie wiem... - udała, że się
zastanawia.
- Ja wiem, że kucharz to ze mnie żaden, ale
jajecznicę to jeszcze potrafię zrobić... wody też nie przypalam... zazwyczaj...
- na te słowa wybuchła szczerym radosnym śmiechem.
- Dobra... przekonałeś mnie... - odpowiedziała
pomiędzy atakami śmiechu. - W takim razie, ja idę się ogarnąć, a ty... -
spojrzała na niego, niby to poważnie. - postaraj się nie spalić kuchni, dobra?
Może się jeszcze przydać... - uchyliła się przed nadlatującą w jej stronę
ścierką i śmiejąc się głośno, wybiegła z kuchni, a następnie wparowała do
łazienki. Przekręciła blokadę. Usłyszała walenie do drzwi...
- I tak Cię dopadnę... - odpowiedział groźnie, ale
słyszała jak niemal parska przy tym śmiechem.
...
Pukanie
do drzwi mieszkania, oderwało ją od przeglądanej właśnie książki. Co prawda,
był to tylko jakiś wykładowy bełkot, ale niestety nie miała innego wyjścia,
musiała to przeczytać na kolejne zajęcia... nawet jeżeli zupełnie nie miała na
to ochoty.
- Ja otworzę! - usłyszała krzyk w
przedpokoju. Mimo to, powoli podniosła się zza swojego biurka i wyszła na
korytarz, słysząc w nim co najmniej kilka głosów. - Mamy gości. - Paddy
uśmiechnął się do niej.
- Właśnie widzę. - odpowiedziała z uśmiechem,
przyglądając się dwójce nowoprzybyłych.
- Mahomet nie chciał przyjść do
góry, to góra przyszła do Mahometa... - zaśmiał się Angelo, pomagając zdjąć
kurtkę swojej żonie, a następnie odwieszając rzeczy na wieszak. - No, a że Wy
nie bardzo reflektujecie na wizyty, to postanowiliśmy wpaść... Jakbyśmy się
zapowiadali, to Paddy na pewno by coś wymyślił... - dodał, mrugając do
blondynki.
- Ej! - dostał po głowie od
starszego brata. - Ja uwielbiam nasze rodzinne spotkania... po prostu zawsze
dzwoniłeś w nieodpowiednim momencie... - dodał, śmiejąc się i poklepał brata po
ramieniu. - Ale wchodźcie... przecież nie będziemy tak stać w korytarzu,
prawda? - wskazała dłonią na salon i poprowadził gości w tamtym kierunku.
- To ja pójdę zrobić coś do picia. -
powiedziała Joy. - Na co macie ochotę? - zapytała, uprzejmie, uśmiechając się w
stronę gości.
- Ja, kawę. - odpowiedział Angelo od
razu. - Paddy też... - odpowiedział od razu za brata.
- A ty, Kira? - zapytała Joy.
- Ja? Herbatę, poproszę. - odpowiedziała.
- I może Ci pomogę? - zapytała.
- Dam sobie radę... Ty jesteś gościem. - uśmiechnęła
się do brunetki.
- Ja w tym czasie pokroję ciasto. -
powiedziała z uśmiechem Kira. Joy popatrzyła na nią z lekkim zaskoczeniem w
oczach... Ciasto? Kira uniosła trzymane w rękach pudełko, owinięte w brązowy
papier, niemal parskając śmiechem. - Chyba nie myślałaś, że przychodząc bez
zapowiedzi, niczego ze sobą nie przeniesiemy...
- Chyba nie będę odpowiadać na to
pytanie... - zaśmiała się Joy. Następnie obie panie przeszły do kuchni,
zostawiając Pada i Angelo na drugim krańcu pomieszczenia, w którym mieścił się
salon.
- Idziemy na chwilę do mnie! -
krzyknął starszy, patrząc w stronę Joy. - Chcę pokazać jeden tekst Angelo. -
uśmiechnął się do niej.
- Ten, którego tak uparcie nie
chcesz mi pokazać, bo ponoć jest o mnie? - zmieszał się wyraźnie na jej słowa i
przez chwilę nie bardzo wiedział, co powinien odpowiedzieć... Kolejne
kłamstwo... To dla jej dobra, wmawiał sobie. Jego jedyne usprawiedliwienie...
- Tak, właśnie ten... - wydukał, i
niemal wypchnął brata z salonu.
...
- Hej! - głos Angelo był na tyle
głośny, aby wyraźnie było słychać, że jest zirytowany, i na tyle cichy, aby
dziewczyny, które były w kuchni, nie słyszały podniesionych głosów. - O co Ci
chodzi, co? Jak chciałeś pogadać, to mogłeś powiedzieć, a nie wyrzucać mnie z
własnego salonu... Mnie tam było całkiem wygodnie. - dodał.
- Ale tam nie moglibyśmy normalnie
porozmawiać. - odpowiedział spokojnym tonem Paddy.
- Niby dlaczego? Myślałem, że przed
najbliższymi nie ma się tajemnic... - powiedział, Angelo, przyglądając się
uważnie starszemu bratu.
- Będziesz mi teraz prawił kazania?
- zapytał, Paddy.
- Nie, po prostu usiłuję się
dowiedzieć, co jest grane. - odpowiedział. - Sprawiasz wrażenie, jakbyś bał się
własnego cienia... - dodał. - Co jest? - zapytał, poważnie.
- No bo... - westchnął ciężko.
- Kurde, Paddy! Jak już mnie tu
wyciągnąłeś, to chociaż powiedz o co, Ci chodzi! Znowu coś zmalowałeś...
Ostatnio tak się zachowywałeś po spotkaniu z Tą dziennikarkę... Znowu gdzieś na
nią wpadłeś i próbowała Cię zaciągnąć do łóżka? - zapytał.
- Nie, nie chodzi o dziennikarką...
- No to, o co? - zapytał, Angelo.
-
O Meggie... - wyszeptał, odwracając wzrok w stronę okna.
- O Meggie? - spojrzał na brata
zaskoczonym wzrokiem. Ostatnio w ogóle nie wspominał o swojej byłej
dziewczynie... Był pewny, że dla Paddy’ego to już kompletnie skończona
historia... Miał narzeczoną, nowe mieszkanie... zaczął układać sobie życie
jeszcze raz... I wszystko wydawało się być w zupełnym porządku... Ale chyba
jednak nie do końca. Coś musiało być nie tak... Skoro Paddy znowu zaczął
wspominać Meggie...To nie wróżyło niczego dobrego.
- Tak... Śniła mi się ostatnio... -
przez chwilę Angelo miał ochotę wybuchnąć śmiechem... Przejmował się tym, że
śniła mu się była dziewczyna? Przecież to było idiotyczne... Jednak ton
starszego brata... Powstrzymał się... Coś tu nie grało... Samo to, że ktoś się
mu śnił, nie mogło aż tak na niego wpłynąć... A Paddy był wyraźnie
wykończony... Miał podkrążone oczy, rozbiegane spojrzenie...
- A co takiego Ci się śniło? -
zapytał,... ale gdy spojrzał w oczy brata, wiedział już, że nie potrzebuje jego
odpowiedzi. To było aż nazbyt oczywiste. To nie mógł być zwyczajny sen... tu
musiało chodzić o coś więcej... Znacznie więcej...
- To nie był jeden raz, Angelo...
Nie śpię od prawie tygodnia... Ja, co noc... z nią... - przeczesał dłonią
zmierzwione włosy. - Nawet nie wiesz, jak parszywie się z tym czuję... Joy,
leży obok mnie, to jak się ufnie do mnie przytula, a ja co? Cholera! - zaklął i
kopnął nogą łóżko.
- To tylko sny, Paddy... Nie traktuj
ich poważnie! - powiedział, Angelo. - Chcesz się wykończyć? To jesteś na
świetnej drodze... Tylko, że ty masz narzeczoną, jesteś szczęśliwy, a to, że...
uznajmy to za wypadek przy pracy... Sen to sen. Bez względu na jego treść. Nie
zrobiłeś nic złego... Z resztą, po prostu o tym nie myśl, zdarza się. - dodał i
uśmiechnął się do brata pokrzepiająco, ale w odpowiedzi otrzymał tylko ciężkie
westchnienie.
- Taa... Zdarza się, tylko pytanie,
czemu zawsze mnie...? - Jednak na to pytanie Angelo nie miał już odpowiedzi.
Oboje wrócili więc do salonu, gdzie na stole czekała już na nich gorąca kawa
oraz pyszne czekoladowe ciasto.
Aaaaa! czad, czad, czad! Ale fajna część! No! Nareszcie facet jest facetem, PAddy jest tym porzednim Paddym! Jeju, już się nie mogłam oczekać ddzisiejszej części!
OdpowiedzUsuńja też nie mogłam się doczekać !świetnie jak zwykle, jesteś moim niedoścignionym Przewodnikiem w tym temacie;-DJoaanna
OdpowiedzUsuńCzy ja juz mówiłam , ze kocham Angelo zaraz po Jimku :) pewnie tak , boska rozmowa z Angelo :) wogole super rozdział , biedny Padzik ... I nie podoba mi sie to co sie dzieje ;( rozdział super ! A Joy powinna iść na piwo ze mną :)
OdpowiedzUsuńjak zwykle pełen profesjonalizm! w dalszym ciągu czytam-jak serial,doskonałe. A tak poważnie to śniło mi się ostatnio , że tak długo czekałam na wpół romantyczne...dobrze,że Paddy ma ciekawsze sny.paulinee911
OdpowiedzUsuńfajna częśc :)
OdpowiedzUsuńkurcze ma sny erotyczne z byłą ... no no no
zobaczymy co będzie dalej
hej, rozszyfrowałam juz w jaki sposób dodaje się blogi do ulubionych;/dodałam już kilka, jednak cały czas nie mogę dodać Twojego. Wyświetla mi się komunikat, że blog o podanym adresie nie istnieje, a adres kopiuję nie zmieniając niczego;/może ktoś wie o co chodzi?Joaanna
OdpowiedzUsuńBoszzzz ale super część! Ech....mam awarię neta....z komórki ciulowo się pisze...normalny kom dam później, jak usuną usterke :-)
OdpowiedzUsuńBoska cześć.....to od samego początku bylo oczywiste, że Paddy kocha tylko Meg, Jego sny są odzwierciedleniem tego, co siedzi głęboko w jego głowie i serduchu. Nawet nie musi sobie sklepać.....zastanawiam się tylko, czy ta ufnie śpiąca, przytulona do niego Joy, nie czuje .... jak się robi pod nimi mokre prześcieradło..... Martunia....megaszacun w Twoją stronę...... Mój Miszczu 😉
OdpowiedzUsuńŁał!!! Normalnie ekstra. Właśnie nadrabiam i nie mogę się oderwać, a te jego sny normalnie są boskie, kurde muszę dać to mężowi do przeczytania :) Super Marta, pozdrawiam i całuję Justyna Bruska
OdpowiedzUsuń