Before the pain there was fun and there was nothing to worry. Some things are hard to understand, the reasons for your departure...
wtorek, 17 czerwca 2014
Rozdział LXII
LXII
-
Paddy... - zaczęła cicho. Jej głos nikł gdzieś w fakturze jego bluzy, tak, że
ledwo słyszał jej słowa.
-
Tak? - zapytał, patrząc na nią z uśmiechem. Delikatnie przesunął dłonią po jej
długich jasnych włosach, które przepływały przez jego palce niczym jedwab.
-
Nie, że ja Cię wyganiam czy coś, ale... - dodała już głośniej, ale nadal na
niego nie patrząc.
-
Przeszkadzam? - dokończył za nią, śmiejącym się głosem. - Wiem. - mrugnął do
niej. - Czyli mam się zbierać, tak?
-
Chciałabym się jeszcze pouczyć. - powiedziała cichym głosem - Chcę zdać jutro
ten egzamin i mieć już później spokój. Tak, tak, wiem, że są kolejne terminy,
ale nie chcę przedłużać tej sesji w nieskończoność. - dodała. - Nie obrazisz się
na mnie, prawda? Ja naprawdę wolałabym spędzić ten czas z Tobą. Tylko, że... -
tym razem to ona usilnie próbowała się tłumaczyć.
-
Wiem, w porządku. - uśmiechnął się do niej ciepło. - Moja ambitna dziewczynka.
- poczochrał ją lekko po włosach, śmiejąc się przy tym. Ona również się
zaśmiała, przytulając się do niego jeszcze mocniej. Przez kilka minut siedzieli
jak dotąd, wsłuchując się w równe bicie własnych serc. - A o której masz jutro
ten egzamin? - zapytał.
-
O dziesiątej. - odpowiedziała, wzdychając ciężko.
-
Jak chcesz, mogę pójść z Tobą. - powiedział, uśmiechając się do niej ciepło. -
Nie będziesz się tak stresować. - dodał. Odwzajemniła jego uśmiech.
-
Naprawdę chciałoby Ci się? - zapytała.
-
Pewnie, że tak. Poczekam na Ciebie, a potem zabiorę na najlepszą gorącą
czekoladę w mieście. Co ty na to? - zapytał. Widział, jak jej oczy rozbłysły
tysiącem iskierek, a twarzyczkę rozjaśnił jeszcze bardziej, radosny uśmiech.
-
Kocham Cię, wiesz? - zapytała, rozpłynęła się w jego ciemnoniebieskich tęczówkach.
Zagubiła się w nich, tak po prostu. On
jednak w odpowiedzi tylko przytulił ją do siebie jeszcze mocniej. Uśmiech jej
odrobinę przybladł. Tak bardzo chciała usłyszeć z jego ust te dwa proste słowa,
ale on nadal nie chciał się nimi z nią podzielić. W jakimś sensie to rozumiała,
ich związek dopiero raczkował, ale mimo to, ona już potrafiła jakoś
skrystalizować własne uczucia. On nie... I było jej z tego powodu zwyczajnie przykro.
Wiedziała, że mu zależy, widziała to, ale to było jeszcze zbyt mało. Nie
chciała się angażować bardziej, nie mając żadnej pewności. Tylko, że... tylko,
że właściwie już to zrobiła. Pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Będziesz
silna, powiedziała sobie w myślach. Widocznie nie jest jeszcze na to gotowy,
przecież może jeszcze poczekać. Przecież nie może go zmusić, żeby powiedział
coś, czego nie czuje. Chciała żeby to wyszło naturalnie. Żeby on sam chciał jej
to powiedzieć. Więc będziesz musiała uzbroić się w cierpliwość, pomyślała.
Wszystko w swoim czasie. Odsunęła się od niego delikatnie. Podniósł się z
łóżka, na którym siedzieli, wyciągnął w jej stronę dłoń, chwyciła ją, a on przyciągnął
ją jeszcze raz do siebie.
-
Do zobaczenia jutro. - powiedział tuż przy jej ustach, a następnie musnął
delikatnie jej bladoróżowe wargi. Odwzajemniła pocałunek. Objęła mocniej jego
szyję, przesuwając po niej subtelnie swoimi szczupłymi palcami. Po kilku
minutach oderwali się od siebie.
-
Do zobaczenia. - dodała z bladym uśmiechem. Oparła się o biurko, gdy on
zakładał na siebie kurtkę i zawiązywał pasiasty szalik. Tuż przy drzwiach
musnął jeszcze ustami jej czoło i wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą
drzwi. Oparła się o nie plecami. Poczeka, przecież może poczekać. Westchnęła
ciężko. Tylko ile...
...
-
Oj, Meggie - westchnął ciężko Nick. Siedzieli właśnie w kawiarni gdzieś w
centrum miasta. Za oknem padał śnieg i było przeraźliwie zimno, ale w środku
panowało przyjemne ciepło. Do tego wszędzie roznosił się intensywny zapach
czekolady, pomarańczy i cynamonu. Zima. - Nie radzisz sobie beze mnie, młoda.
Najpierw wyrzucasz człowieka z mieszkania, potem i tak dzwonisz. Co ja z Tobą
mam?
-
Nie zmuszałam Cię do niczego. - odpowiedziała, zaciskając zęby.
-
Wiem, przepraszam. Nie powinienem. Po prostu... wiesz, nie ogarniam tego. Nie
wiem ile razy jeszcze będę potrafił Cię składać. W końcu mi kleju zabraknie, i
co wtedy? - zapytał. - Ja wiem, że ten facet... ja wiem, że o nim nie potrafisz
zapomnieć, ale nie widzisz, że dla niego już i tak nie istniejesz? Wyjechał po
raz kolejny i jak widać, nie ma zamiaru wracać. Po prostu i nim zapomnij. Tak
jak on to zrobił. Nie wiem... Znajdź sobie kogoś, wyjdź do ludzi. Zabaw się,
opij, no zapomnij. Raz, a porządnie. Nie możesz wiecznie rozpamiętywać
nieszczęśliwej miłości.
-
To nie takie proste, Nick.
-
On jest szczęśliwy, Meg. Daj sobie szansę na to samo. Zasługujesz na to,
maleńka. Wiesz, o tym. Życie toczy się dalej. - ścisnął mocniej jej dłoń,
leżącą na stoliku.
-
Ja to wszystko naprawdę wiem, Nick.
Tylko, że...
-
Nic w życiu nie jest proste, Meggie. - powiedział., uśmiechając się do niej
ciepło. To prawda, nic nie jest proste. Gdyby tak było, nie docenialibyśmy
tego, co mamy. Nic nie jest proste... Jej życie na pewno takie nie było. Zapatrzyła
się na spadające płatki śniegu za oknem, które stykając się z betonową
powierzchnią, niemal natychmiast topniały, pozostawiając po sobie tylko
niewielkie mokre ślady. Uniosła do ust kubek pełen gorącej czekolady.
Przełknęła kilka łyków napoju o intensywnym pomarańczowo-imbirowym aromacie.
Poczuła jak w jej organizmie rozlewa się przyjemne ciepło, rozgrzewając chłód
serca.
...
- No i jak
Ci poszło? - zapytał, gdy tylko wyszła z sali. Nie uśmiechała się specjalnie,
ale nie wyglądała też na wyraźnie załamaną. Była po prostu wyjątkowo spokojna,
taka jakby obok siebie.
-
Szczerze?... Nie wiem. - odpowiedziała, gdy już stanęła naprzeciwko niego.
Uparcie wpatrywała się w podłogę.
-
Takie trudne było? - zapytała, obejmując ją jednym ramieniem.
-
W sumie nie... Ale okaże się dopiero w czwartek. Jest pięćdziesiąt procent
szans, ze zdam i pięćdziesiąt, że nie. Zobaczymy. - powiedziała, ale jej głos
mówił, że jest wyjątkowo sceptycznie nastawiona. Jej głos była jakiś taki
bezbarwny.
-
Hej,... - powiedział, unosząc delikatnie jej podbródek, tak aby spojrzała mu w
oczy. - Na pewno dobrze Ci poszło. - powiedział, uśmiechając się do niej
ciepło. Nie mógł patrzeć w jej pozbawione blasku tęczówki, były jakieś takie
matowe, puste. Pogłaskał ją delikatnie po policzku, poczuł jak zadrżała pod
wpływem tego delikatnego dotyku. Przyglądał się jej przez chwilę, a potem
zapytał. - Na pewno chodzi tylko o ten egzamin? Mam wrażenie, że coś przede mną
ukrywasz. - powiedział, patrząc jej prosto w oczy.
-
Na pewno. - odpowiedziała tylko, wtulając się mocniej w jego bluzę. Bo niby co
miała mu powiedzieć? Że jest zmęczona, bo przez całą noc nie mogła zasnąć? Że
leżała tylko w łóżku, przewracając się z boku na bok, i zastanawiając co
takiego robi nie tak? Że jak tylko nad ranem udało się jej na moment zdrzemnąć
to widziała jego. Jego, który mówił, że nigdy jej nie pokocha, bo
ona zawsze będzie tą drugą? Że obudziła się z płaczem po ósmej i z
ledwością zdążyła się wyszykować zanim po nią przyszedł? Że trzy razy
poprawiała cholerną kreskę na górnej powiece bo ta uparcie spływała wraz ze
łzami? Że się boi? Znowu miała wracać do tego samego tematu, co jeszcze przed
jego wyjazdem do Berlina? Że boi się, że on jednak wróci do Meg? Że pewnego
dnie będzie miał jej dość i uzna, że z Meg jest łatwiej? Że będzie miał dość
tego, że ona nie daje mu wszystkiego? Że ciągle musi na nią czekać, bo ona
zwyczajnie nie jest gotowa. Był facetem i zdawała sobie z tego sprawę. Miała
tego dowód w postaci nocy spędzonej z byłą. Skąd miała mieć pewność, że nie
zrobi tego znowu, tym razem z jakąś inną
panienką? Naprawdę miała wyrzucić to wszystko z siebie? Powiedzieć mu, że jest
zwyczajnie zazdrosna? O niego? O to, że cały czas kręcą się wokół niego jakieś
dziewczyny, bo przecież nie udało się utrzymać zbyt długo wszystkiego w
tajemnicy, a wiele jej „koleżanek” z uczelni już postawiło sobie za cel
uprzykrzenie jej życia, bo przecież ona spotyka się z gwiazdę? Obiecała mu, że
sobie ze wszystkim poradzi, ale nie do końca tak było. A może to tylko stres?
Starała się to jeszcze jakoś wytłumaczyć, że to po prostu nerwowy dla niej
okres. Że sesja, że zaliczenia i to, że wszystko na raz wali jej się po prostu
na głowę? Za kilka dni pewnie wszystko wróci do normy, przekonywała samą
siebie. Przecież go kochała. To była jedyna rzecz, której była pewna i jedyna,
która tak bardzo ją bolała. Bo nigdy nie usłyszała tych słów od niego. Tyle
razy mówił, że jest dla niego ważna, że się cieszy, że jest, że mu zależy, ale
to nie było to. To nie były te słowa, na które tak bardzo czekała. Wtuliła się
jeszcze mocniej w jego ramiona. Oparł brodę na jej głowie. Wczepiła się w jego
bluzę niczym małpka, zaciskając mocno pięści na miękkim materiale.
-
Jo? - zapytał ponownie, odsuwając ją delikatnie od siebie na odległość ramion.
Spojrzał w jej oczy, ale ona uciekła wzrokiem gdzieś w bok.
-
Idziemy? - zapytała cicho. - Obiecałeś mi najlepszą gorącą czekoladę w mieście.
- powiedziała, już uśmiechając się tym swoim ciepłym uśmiechem. Przez chwilę
przyglądał się jej uważnie, ale potem chwycił jej rękę i razem wyszli z budynku
uczelni. Na dworze panował ostry mróz. Śnieg skrzył się wokoło w promieniach
ostrego słońca. Potarł dłonią jej chłodną dłoń. Oczywiście jak zwykle
zapomniała rękawiczek.
-
Ile razy mam Ci przypominać o ciepłym ubranku, Jo? - zaśmiał się. Zdjął z rąk
własne rękawiczki i podał jej. - Załóż, będzie Ci cieplej. - A widząc, że się ociąga, dodał jeszcze. - No
już, zakładaj. Nie mam zamiaru być winny Twojemu przeziębieniu. - Uśmiechnęła
się do niego z wdzięcznością i założyła rękawiczki. Były na nią o wiele za
duże, ale kto by się tam tym przejmował. Przynajmniej było jej ciepło. Ponownie
chwycił jej dłoń i poprowadził w stronę centrum. Przez jakiś szli w ciszy,
przyglądając się tylko zimowej aurze panującej wokół. Wyciągnęła dłoń, próbując
złapać na nią płatek śniegu. Zaśmiała się radośnie. Spojrzał na nią odrobinę
zdziwiony. Przed chwilę jeszcze smutna i przygnębiona, a teraz znowu widział
swoją Joy. Wyrwała dłoń z jego uścisku i kilkukrotnie obróciła się wokół
własnej osi, śmiejąc się głośno. Przy czwartym obrocie zachwiała się lekko i
wpadła wprost w jego ramiona. Delikatnie dotknął opuszkiem palca jej
zaróżowionego od mrozu policzka, a potem wpił się w jej wargi. Co z tego, że
nie powiedział jeszcze, że ją kocha, przecież mówił to każdym swoim gestem?
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Hmm..... co ja mogę napisać ... rozdział mistrzowsko napisany! Bardzo mi się podoba :) Ani trochę nie jest mi żal Joy :P chciała faceta, który zakochany w innej to ma dylematy:P natomiast cieszę się, że pojawiła się Meg i tak bardzo mi smutno było jak czytałam ten fragment :( Super Martuś :)
OdpowiedzUsuńA mnie się jakoś Paddy tu nie podoba. Zachowuje się dziwnie. Jak nie on. Jakoś takie cieple kluchy. A Joy? Kocham Cie po miesiacu? Seriously? Nie za duzo wymaga? I sama pierwsza to powiedziala, zwariowala czy co? Ja osobiscie uwazam,ze to sa tak wazne i mocne slowa,ze nie rzuca się ich na wiatr, a tym bardziej kobita nie powinna mowic tego pierwsza. Malo tego, bo jak chlop powie,ze kocha, to kobita nie powinna mu od razu odp tym samym tylko za jakis czas dopiero. Jeju, ale się wnerwilam,no!
OdpowiedzUsuńBiedna Meg ;( szkoda mi jej, no ! Paddy , ogarnij się !!!
OdpowiedzUsuńCo do Joy to zgadzam się z tym, co napisała Ola...miłość po miesiącu znajomości? Porwała się z motyką na słońce ! Wiedziała, że Paddy jest jeszcze pod urokiem Meg ! I powinna wiedzieć , że najzwyczajniej w świecie dla niego słowo kocham ma wielkie znaczenie! Po akcji z Meg po prostu się boi...To wielkie słowo wiąże ludzi.....a on nie jest jeszcze gotowy na taką deklarację :/ Zresztą słowo kocham jest zarezerwowane dla tej jednej, jedynej....Joy nią nie jest więc Sorry Winetou :P
Ps. Niech sobie Joy wyje i do księżyca, nie rusza mnie to 3:-)
UsuńTen rozdział jest tak pięknie napisany ...czytałam 2 razy ! Jak dla mnie jest to jeden z najlepiej napisanych rozdziałów .Tak realistycznie opisujesz , ze każda scenę umiem sobie wyobrazic.Troche smutny ten rozdział ....przez moment sie wystraszyłam ze moze on zrani znowu Joy ...Mam coraz większa pewność , ze ich związek przetrwa , i napewno wyzna jej ta milosc w odpowiednim momencie , wg mnie to czyny , gesty świadczą o miłości .Dobrze , ze Paddy nie odpowiedział jej skoro jeszcze nie jest gotowy .To zrozumiałe , ze Joy sie boi , jest niepewna ,mam nadzieje ze Pad postAra sie aby jej obawy zmniejszaly sie . A co do Meg wogole nie jest mi jej szkoda , !!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńjędza :P
UsuńA mnie podoba się postać Joy i kibicuję jej związkowi z Paddy'm. Że trochę tu z niego ciepłe kluchy, to fakt, ale Paddy w każdym wydaniu jest na swój sposób uroczy, więc... :)
OdpowiedzUsuńPrzy okazji zapraszam na swojego bloga: http://behmysil.blogspot.com/ - też z Paddy'm w roli głównej, ale w nieco innym świetle toczy się cała akcja.
Ej no co wy??? ja juz po meisiacu wiedzialam ze kocham swojego przyszego meza.....nie bronie tu samej Joy bo srednio za nia przepadam ale pewnosc ze kogos sie kocha po meisiacu jest mozliwa :) rozdzial super ;)
OdpowiedzUsuńjestem za Meg,a o Joy nie mam nic do powiedzenia...jzupełnie mi obojętna...paulinee911
OdpowiedzUsuńgrazie :)
Usuńcholera nie rozumiem tu Joy, uważam, ze nie można tak szybko komuś wyznawać miłości, on nie jest gotowy, przeszedł zbyt wiele i się boi, zwyczajnie boi, a Joy wywiera wpływ. Również rozumiem ją, chciała by to usłyszeć, ale niech da mu czas, widziałą w jakiej był rozsypce, pomagała mu pozbierać się
OdpowiedzUsuńa te jego pocałunki w czoło ?? aż by się chciało rzecz(WTF) ale nie powiem, trochę to dziwne, niech on się trochę ruszy, pogada z nią, ale mam obawy co do nich, wszystko jest bardzo skomplikowane, bardzo...
co do Meg, uważam że zbyt dużo sie złego wydarzyło od chwili rozstania i trudno byłoby im zbudować szczęście na nowo, bo jednak go zostawiła, czegoś jej było brak, więc moze nie ma sensu? nie wiem, zobaczymy co bezie dalej
fajna czesc