piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział LXI

LXI

 More than words

Po raz kolejny czytała tą samą kartkę. Jutro miała egzamin z Etyki, a nawet nie potrafiła się skupić na nauce. Przekładała tylko notatki z jednej strony biurka na drugą. Miała ochotę zacząć śmiać się z samej siebie. Uśmiechnęła się jednak tylko i ponownie przeczytała to samo słowo, co przed pięcioma minutami. Tym razem już nie wytrzymała, i wybuchła głośnym, radosnym śmiechem.

                   - A tobie co? - zapytała siedząca przy swoim biurku, Amber, patrząc na nią sceptycznie.

                   - Nic, nic. - odpowiedziała, nadal się śmiejąc. - Po prostu nie chcę mi się uczyć. Każdemu się zdarza, prawda? Mam już dość. Chcę już Święta. - powiedziała. Święta. Właśnie, Święta.

                   - Tobie się nie chce uczyć? - widziała zaskoczenie w oczach koleżanki. - Tobie? Nie masz czasem gorączki? - zapytała. Amber podeszła do niej i położyła jej dłoń na czole. - No chyba nie. - powiedziała po chwili, a potem dodała jeszcze. - Ale może lepiej zmierz temperaturę, co? Będę spokojniejsza.

                   - Nic mi nie jest, Am. - odpowiedziała, patrząc na nią z pobłażliwym uśmiechem. Święta. Jeszcze tylko 2 tygodnie i będą Święta. Będzie znowu w domu, w Prowansji z całą rodzinką. I z kimś jeszcze. Uśmiechnęła się ciepło. Nie sądziła, że się zgodzi. Rzuciła tą propozycję pod wpływem chwili, bardzo chciała żeby pojechał z nią, ale była pewna, że akurat na Boże Narodzenie on wróci do Kolonii. A on, tak po prostu się zgodził. Jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Jakby to były któreś ich wspólne Święta.

                   - Odleciałaś gdzieś? - głos Amber wyrwał ją z marzeń. - O czym tak myślisz? Masz takie rozmarzone oczy. - również twarz młodszej rozjaśnił delikatny uśmiech.

                   - O niczym. - odpowiedziała szybko. Nie mówiła koleżance o planach na Świętą. Jakoś tak dziwnie nigdy nie było kiedy. A może to ona tak naprawdę, nie chciała? Ta radość była nadal dla niej tak nierealna, że bała się, że gdy ją wypowie całe to marzenie pryśnie, a ona dowie się, że to była tylko jej wyobraźnia.

                   - Joy! - usłyszała tuż nad uchem.

                   - Co? - odburknęła.

                   - Znowu gdzieś odleciałaś. Chodzi o tego twojego zakonnika?

                   - On już nie jest zakonnikiem od dłuższego czasu, Amy. I tak, myślałam o nim. Zgodził się jechać ze mną na Święta. - powiedziała.

                   - Żartujesz? - oczy Amber przybrały kształt i wielkość pięciozłotówek. - Nie wiedziałam, że Wy już na takim etapie związku. Wspólne Święta... Czy ja o czymś nie wiem? - widziała uśmiech na jej twarzy. 

                   - Teraz już wiesz o wszystkim - odpowiedziała Joy. - I co masz, na myśli z tym etapem?

                   - No czy ja wiem? Jakieś zaręczyny może.... Albo nie! Pewnie dopiero w Święta będą. W końcu musi rodziców o zgodę poprosić, prawda? No ale musieliście coś rozmawiać na ten temat, a ty się nic nie chwalisz, moja droga. Powinnam się na ciebie obrazić. - Amber była wyraźnie uszczęśliwiona własnym odkryciem.

                   - Amber, o czym ty gadasz? Jakie zaręczyny? - zapytała. Nie żeby ta wizja była jej niemiła, ale spotykali się w sumie oficjalnie niecały miesiąc. A to zdecydowanie nie jest jeszcze czas na podejmowanie tak poważnych życiowych decyzji.

                   - No jak to jakie zaręczyny? No Twoje i tego tam... no jak on się nazywa?

                   - Paddy. - podpowiedziała. Uśmiechnęła się do koleżanki.

                   - No właśnie, twoje i tego Paddy’ego.

                   - Amber... my spotykamy się jakieś cztery tygodnie. - powiedziała. - A to zdecydowanie nie jest jeszcze moment na takie kroki.

                   - No ale kochacie się, prawda? - przez chwilę zastanawiała się nad odpowiedzią. Ona była pewna swoich uczuć, ale on... Chyba jej właściwie jeszcze tego nie powiedział. Wiele razy mówił, że mu zależy, że jest dla niego ważna, ale... w sumie, nigdy nie powiedział, że ją kocha. Nie tak otwarcie. Mówił to każdym gestem, ale nigdy nie usłyszała z jego ust tego prostego wyznania, „kocham Cię”.

                   - Tak. - odpowiedziała, mimo ogromu własnych wątpliwości. Nie chciała się nimi dzielić. Nie chciała wysłuchiwać kolejnych słów pocieszenia. Była pewna, że przyjdzie kiedyś ten moment, kiedy usłyszy od niego te dwa słowa. Nie wiedziała jeszcze tylko kiedy to nastąpi. Ale nastąpi! Upomniała samą siebie. Nie chciała się teraz tym zamartwiać. Teraz był czas na radość, na śmiech, na... wspólne Święta. Tylko to teraz się liczyło, a reszta przyjdzie w odpowiednim momencie. Uśmiechnęła się dużo bardziej radośnie, niż wskazywały na to jej myśli. - Dobra, naprawdę powinnam się już wziąć za tą naukę. - dodała po chwili.

                   - Etyka... - westchnęła ciężko Amber. - Chyba najnudniejszy przedmiot w tym semestrze. Ty jeszcze przynajmniej masz notatki, a co ja mam powiedzieć? Na połowie wykładów w ogóle nie byłam, a na całej reszcie przysypiałam, bo tego gościa po prostu nie dało się słuchać.

                   - Nie było aż tak źle. Czasem powiedział coś ciekawego. O tej myszy... znaczy o kocie, było całkiem zabawne.

                   -  I kompletnie nie na temat. - odpowiedziała sceptycznie. - Przecież nie będzie pytań o to, czy kot, który czuje się jak mysz, jest myszą czy może nadal jest kotem. Przecież to samo w sobie jest idiotyczne. No i w ogóle więcej to miało wspólnego z psychologią, niż z etyką i moralnością. Z resztą... ja mam dość. Zdam to zdam, a nie, to będzie drugi termin. Mówi się trudno i żyje się dalej. - jakby na potwierdzenie swoich słów, z hukiem zatrzasnęła jakąś książkę, która leżała na biurku. - Ja wychodzę.

                   - Gdzie? - zapytała, podnosząc wzrok, znad zapisanych drobnym, równym pismem, kartek. Na dworze było już niemal całkowicie ciemno, tylko księżyc rozświetlał odrobinę granatowe niebo.

                   - A bo ja wiem? Może się wbiję na jakąś imprezę u chłopaków z dołu? Się zobaczy. Na pewno gdzieś, coś się dzieję. - zaśmiała się Amber i wyszła z pokoju, zatrzaskując za sobą drzwi. Przez chwilę skupiła się na kartkach, leżących przed nią, i o dziwo, nawet udało jej się kilka z nich przeczytać ze zrozumieniem. Obróciła kolejną kartkę na drugą stronę, próbując zapamiętać, jak najwięcej informacji. Jeszcze jedna strona. Usłyszała, jak otwierają się drzwi, ale nawet nie podniosła głowy znad biurka.

                   - No i co, jednak nie ma żadnej imprezy? - zapytała tylko, uśmiechając się pod nosem.

                   - Nie wiem, na żadną się nie wybierałem. - usłyszała lekko zachrypnięty, męski głos. Zaskoczona, momentalnie podniosła głowę i spojrzała na stojącego w drzwiach, gościa.

                   - Paddy! - niemal krzyknęła. - Co ty tu robisz? - zapytała po chwili. Podniosła się z fotela i wpadła wprost w jego wyciągnięte ramiona. Musnął ustami jej czoło, a potem spojrzał prosto w jej błyszczące, soczyście zielone tęczówki.

                   - Przyszedłem Cię odwiedzić. - odpowiedział. - Mówiłaś, że będziesz się uczyć, więc postanowiłem trochę Cię wspomóc. - powiedział. Spojrzała na niego sceptycznie.

                   - Chyba rozproszyć moją uwagę            . - zaśmiała się.

                   - No cóż... - zaczął, uśmiechając się zawadiacko. - W każdym razie mam coś dla Ciebie. - dodał tajemniczo.

                   - A co takiego? - zapytała wyraźnie podekscytowana. Jej oczy błyszczały tysiącem złocistych iskierek. Uwielbiał ją właśnie taką. Uśmiech na jego twarzy stał się jeszcze szerszy. Zdjął jedną rękę z jej talii i wsunął do kieszeni kurtki.

                   - Pamiętałem, że lubisz. - powiedział, podając jej malinową czekoladę. Zaśmiała się głośno, biorąc w dłoń słodką tabliczkę.

                   - No pamiętałeś, dziękuję. - powiedziała i musnęła delikatnie ustami jego zaczerwieniony jeszcze od mrozu policzek. - Bardzo dziękuję. - dodała, dotykając jego drugiego policzka.

                   - Powinienem Ci chyba częściej dawać prezenty, skoro tak ładnie mi później dziękujesz. - powiedział z uśmiechem. Przyciągając ją jeszcze mocniej do siebie.

                   - Nie przyzwyczajaj się za bardzo. - powiedziała, patrząc na niego spod lekko przymrużonych powiek. Oderwała się od niego. Rozerwała opakowanie i podsunęła w jego stronę, jednocześnie biorąc kostkę dla siebie. - Częstuj się. - powiedziała i włożyła kawałek czekolady do ust. Słodycz rozpłynęła się jej na języku. - A tak właściwie to jak ty się tu dostałeś? - zapytała. Dobrze pamiętała jeszcze jak legitymowali jej rodziców, którzy przyjechali z nią październiku. Przez portiernię nikt niepowołany nie mógł się przedostać. To było jak jakiś punkt honoru dla osób tam siedzących, którego nigdy tak do końca nie rozumiała, ale nigdy nie miała odwagi zapytać.

                   - Wiesz, skarbie... czasem bycie sławnym się przydaje. A pani z portierni ma akurat córkę w Twoim wieku. - zaśmiał się.

                   - Przekupiłeś ją? - również się zaśmiała, patrząc na niego pobłażliwie.

                   - A tam od razu przekupiłem. Bardzo nie lubię tego słowa. Po prostu dałem jej autograf. Z resztą... sama o niego poprosiła. A ja po prostu nie chciałem być niekulturalny i... - spojrzał na nią, a widząc jej wzrok, zmieszał się odrobinę - no przecież nie mogłem jej odmówić. - próbował się jakoś usprawiedliwić. Zaśmiała się, widząc jego zbolałą minę. - No co? -zapytał.

                   - Wyglądasz uroczo, kiedy się tak tłumaczysz. - nadal nie mogła opanować śmiechu. Jego policzki zaczerwieniły się jeszcze bardziej, zmrużył oczy.

                   - Osz, ty. - powiedział. - Ja tu do Ciebie z troski, przynoszę czekoladę, a ty się ze mnie nabijasz? Ładnie to tak? - jego głos był nadzwyczaj poważny. Tylko oczy mu się śmiały.   

                   - No cóż,... życie bywa brutalne. - odpowiedziała i usiadła na łóżku, przy okazji zdejmując rozłożony na nim ciepły, czerwony sweter.

                   - No, a jak Ci nauka idzie? - zapytał, siadając obok niej. Objął ją jednym ramieniem, a ona oparła głowę na jego klatce piersiowej.

                   - Nijak. - odpowiedziała zbolałym tonem. - Mam już dość tej sesji. Te wszystkie zaliczenie, testy, egzaminy... Jestem już zwyczajnie tym wszystkim zmęczona. - westchnęła ciężko. - Chociaż raz chciałabym się wyspać.

                   - Już niedługo, Joy. Dwudziestego już będziemy w Lourmarin. To tylko dwa tygodnie. Zobaczysz, jak szybko zleci. Ani się obejrzysz, a już będziemy w pociągu. - przytulił ją jeszcze mocniej do siebie.

                   - Ale ja chcę już. - powiedziała, nadąsana niczym pięcioletnie dziecko. Zaśmiał się, patrząc na jej naburmuszoną minkę. Wyglądała tak uroczo, marszcząc swój lekko zadarty nosek.

                   - Już niedługo. - powiedział i cmoknął ją w nos. - Obiecuję. - dodał odrobinę ciszej. Wtuliła się jeszcze mocniej w jego ramiona, wdychając intensywny zapach perfum. Mimo, że na dworze panował siarczysty mróz, to jej było tak niesamowicie ciepło... 

9 komentarzy:

  1. Dziś pierwsza?
    No cóż Martusia, napisane przepięknie, tylko ja..... nie przepadam za Joy..... Jest w niej coś odpychającego..... Kiedy się pokłócą??? Już nie mogę się doczekać..... A co z Aurelka???
    Ach! Przyznam się Wam.... co mi szkodzi.... To ja siedziałam na tej portierni i dostałam autograf...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie, dziękuję mamusiu za autograf :*

      Usuń
  2. Jak Ty pięknie piszesz ,,.a jak pięknie sie czyta o Joy i Padzie ;) świetny rozdział . Usmialam sie czytając rozmowę dziewczyn , i jakbym słyszała siebie -Amber-a zdam to zdam a jak nie świat sie nie zawali ;) juz czekam na te święta ;) Trochę liczyłam , ze jak Pad ja tak przyciągał do siebie to bedzie namiętnym Kiss ;) Kocham Joy ale misi trochę sie rozkręcić , wkoncu ma przy sobie takiego faceta jak Paddy kelly -nie jest najgorszy ;) O spotykają sie od 4 tygodni tak na poważnie wiec jak Pad spał z panią M to jeszcze nie był w związku z Joy .,

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak wiadomo wszem i wobec nie lubię Joy, ale napisane świetnie jak zawsze :) najbardziej podoba mi się fragment jak Joy zastanawia się nad tym, że nie usłyszała "Kocham Cię" od Pada... Bo nie usłyszy :D :D :D jak jej może to powiedzieć skoro kocha tylko jedną osobe i nie jest nią Joy :D owszem, może ją lubi, jest zauroczony, ale miłość to napewno to nie jest :P i tym optymistycznym akcentem zakończę mój komentarz :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Brawo Edytko..... nie usłyszy!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Usłyszy !! Wlasnie , ze usłyszy ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Meeeeeeeeeeeeeeeeeeg waracaj.....................!

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja tez mysle, ze Joy tego nie uslyszy. Zreszta ja już nie chce, zeby on byl z Joy. Po tym, co zrobil, to nie chce.

    OdpowiedzUsuń
  8. podpisuje się pod wpisem Oli, kiedyś chciałam żeby był z Joy, ale już nie che, bo on był nie fair... ale też mi nie pasuje Meg by była z nim, bo jej też zrobił świństwo, bo tak sie nie robi, śpi z nią, a potem dzwoni do innej, więc Paddy zachował się jak idiota... także teraz stoję za dziewczynami, nie za jedną czy drugą, ale za obiema
    część fajna :)

    OdpowiedzUsuń