sobota, 7 czerwca 2014

Rozdział LIX

LIX

Streets of love

Powitaniom nie było końca. Co chwila ktoś go klepał po ramieniu, a on udawał, że się uśmiecha. Cieszył się, że znowu widzi swoje rodzeństwo, ale zwyczajnie był już zmęczony. Do tego rozbolała go głowa od głośnych rozmów swoich braci i sióstr.

                   - No to opowiadaj Paddy. - powiedziała, Maite, wyrywając go z zamyślenia.

                   - Ale o czym? - zapytał, zwracając na nią swoją uwagę. Wszyscy patrzyli wyłącznie na niego. Uśmiechnął się trochę krzywo. Nie miał pojęcia o co im chodziło.

                   - No o tej Twojej Joy. - odpowiedziała Patricia, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie i tylko on jej nie rozumiał.

                   - Ale co ja mam Wam opowiadać? - zapytał. - Poznałem ją w bibliotece, jak jeszcze byłem w zakonie. Polubiliśmy się, tyle. Fajnie nam się rozmawia. To naprawdę nie jest żadna skomplikowana historia.

                   - No ale może byś coś więcej powiedział? Jaka jest? - dopytywała się Maite.

                   - Miła, sympatyczna, lubi pomagać innym... - zaczął.

                   - Chłopie to Twoja dziewczyna, czy koleżanka? - zaśmiał się Jimmy. - Bo mówisz tak, jakby była co najwyżej dobrą znajomą. Z dziećmi nie rozmawiasz, możesz się jakimiś szczegółami podzielić. - jednak gdy Paddy, nadal się nie odezwał, dodał - Chyba trzeba Cię trochę rozkręcić, braciszku. Zdziwaczałeś w tym zakonie, wiesz? - odwrócił się w stronę siedzącego obok niego, brata - Joey, weź wyjmij tą butelkę z lodówki. Trzeba młodemu  trochę język rozwiązać. - zaśmiał się.

                   - Naprawdę nie jestem specjalnie w nastroju - próbował się jakoś wymigać, widząc brata wychodzącego z salonu.

                   - No i to właśnie trzeba zmienić, Paddy. - powiedział, wymachując rękoma - Weź jeszcze kieliszki, Joseph. - wrzasnął w stronę kuchni.

                   - Wziąłem. - powiedział, wchodząc do salonu, Joey, niosąc w jednej ręce tacę z kieliszkami, a w drugiej przeźroczystą butelkę. Postawił wszystko na stole. Patricia spojrzała na siedzącą po przeciwnej stronie stołu, Maite. Uśmiechnęły się do siebie porozumiewawczo. Już widziały koniec tej imprezy.

                   - No to może my Was zostawimy, nie Maite? - zapytała starsza.

                   - Pewnie, i tak zaraz się spiją. - zaśmiała się Maite.

                   - Ja mam mocną głowę, w przeciwieństwie do tego tam - powiedział z dumą Jimmy, wskazując palcem na Pada.

                   - Masz coś do mnie? - zaśmiał się, Paddy.  

                   - Tylko to, że kompletnie nie umiesz pić. - zaśmiał się Jimmy. - Ale zabawnie będzie na Ciebie popatrzeć, jak zaczniesz gadać od rzeczy. - cała trójka, oprócz Paddy’ego się roześmiała.

                   - To może wreszcie przestaniecie się ze mnie nabijać, tylko polejecie. - powiedział. Joey nadal się śmiejąc, napełnił kieliszki. Wszyscy jednym haustem opróżnili naczynia, krzywiąc się odrobinę.

                   - Mocna. - powiedział, Angelo.

                   - Dobra, no to opowiadaj, młody. Co to za panna? - zapytał ponownie Jimmy.

                   - Przecież już mówiłem - odpowiedział. - Będziesz ze mną wywiad przeprowadzał? - skrzywił się na wspomnienie rozmowy z tą Aurelie, ostatnio. Wywiad w końcu powinien się niedługo ukazać. Był ciekawy co ta kobieta wymyśliła.

                   - Bardzo śmieszne. Wyglądam na dziennikarza? - Jimmy obruszył się. - Po prostu chcę wiedzieć z kim spotyka się mój młodszy braciszek.

                   - A od kiedy to interesuje Cię moje życie uczuciowe? - zapytał. 

                   - Od zawsze, braciszku, od zawsze. - Joey po raz kolejny napełnił kieliszki. Tym razem, już żaden z nich się nie skrzywił. Pierwszą butelkę opróżnili bardzo szybko. Potem była kolejna, która skończyła się chyba jeszcze szybciej, niż poprzednia. A z każdym kolejnym kieliszkiem, atmosfera stawała się coraz luźniejsza. Co chwila ktoś wybuchał śmiechem.

                   - A co z Meg? - zapytał Joey. Język trochę zaczął mu się plątać.

                   - A co ma być? - zapytał, Paddy. Jego rozbiegany wzrok, plątał się gdzieś po meblach w salonie Patricii.

                   - No nie wiem. Byłeś u niej ostatnio. Dogadaliście się? - zapytał Jimmy.

                   - Raczej tak bym tego nie nazwał. - odpowiedział Paddy.

                   - To znaczy? - drążył temat, Joey.

                   - Oj, kurde, no, przespał się z nią i tyle. - odpowiedział Angelo. W salonie momentalnie zapanowała cisza. Nikt nie wiedział co powiedzieć, Paddy spojrzał na młodszego brata z żądzą mordu w oczach. Jimmy i Joey wlepili w niego wzrok.

                   - No nieźle. - Jimmy aż zagwizdał. - Na dwa fronty, grasz, braciszku? Normalnie Ci zazdroszczę. - zaśmiał się.

                   - Nie gram na żadne dwa fronty. - odpowiedział zirytowany.

                   - I jak było? - zapytał, nadal wyraźnie rozbawiony Jimmy, a on nie wiedział, czy jego wesołość powoduje ta historia czy ilość wypitego alkoholu. Sam już zaczynał odczuwać skutki picia. Było mu wyjątkowo gorąco, a na policzkach wykwitły silne rumieńce. Do tego miał wrażenie, że pokój zaczyna mu już lekko wirować w oczach.

                   - Nie rozumiem. - język plątał mu się odrobinę.

                   - Czego nie rozumiesz? Proste pytanie. - uśmiech nadal nie schodził z twarzy Jimmy’ego. - Pytam, czy dobrze Wam było. Bratu chyba możesz powiedzieć, co nie? 

                   - Dobrze. - odpowiedział tylko.

                   - Ale żeś rozmowny dzisiaj. - westchnął ciężko Joey.

                   - Mam Wam ze szczegółami opowiadać, co z niej zdjąłem najpierw? - zapytał ironicznie. Już nawet nie kontrolował tego, co mówi. Po prostu gadał, co mu ślina na język przyniesie.

                   - To z pewnością byłaby bardziej interesująca historia. - odpowiedział Jimmy i wszyscy zgodnie wybuchli śmiechem.

                   - A może zmienimy już temat, co? - zapytał. Zaczynał się już powoli irytować. Nie lubił kiedy jego życie było szeroko omawiane, nie lubił być w centrum zainteresowania, jeżeli chodzi o jego życie prywatne. To było coś takiego, do czego nigdy nie potrafił się przyzwyczaić.

                   - Dlaczego? Ten jest fajny. - Jimmy nadal nie mógł powstrzymać śmiechu.

                   - Dobra, to Wy sobie tu gadajcie, a ja Was na chwilę zostawiam. - powiedział, podnosząc się z fotela. Jego krok był wyjątkowo chwiejny. Skierował się w stronę tarasu. Potknął się o coś, co leżało na podłodze. Przytrzymał się dłonią fotela, żeby się nie przewrócić.

                   - Dasz sobie radę? - zapytał się Jimmy, uparcie powstrzymując wybuch śmiechu, który cisnął mu się na usta. Prawie leżący na podłodze, Paddy, zdecydowanie był zabawnym widowiskiem.

                   - Nic mi nie jest. - odburknął tylko i wyszedł na świeże powietrze. Wziął kilka głębokich wdechów i od razu poczuł się odrobinę lepiej. Co prawda, nadal w głowie kręciło mu się niemiłosiernie, ale przynajmniej jego kroki nie były aż tak bezładne. Bracia patrzyli w ślad za nim, dopóki nie zniknął za progiem. Dopiero wtedy Jimmy zaczął się śmiać.

                   - Zamknij się Jim, on mógł sobie krzywdę zrobić. - powiedział Angelo, co tylko spowodowało jeszcze większą salwę śmiechu, do którego dołączył również Joey. - Jak myślicie co on chce zrobić? - młodszy znowu odwrócił głowę  w stronę przeszklonych drzwi.

                   - A ja wiem? Z resztą, nic mu nie będzie. Nie pierwszy i nie ostatni raz się spił. - odpowiedział obojętnie Jim. - Da sobie radę. - powiedział jeszcze i wrócił do rozmowy z Joey’em. Paddy oparł dłonie na balustradzie. To prawda, był pijany, ale też nie na tyle, żeby nie wiedzieć co się dzieje. Na tyle jeszcze kontaktował, na szczęście. Chociaż przychodziło mu to z wielkim trudem. Wyjął z kieszeni telefon. Spojrzał na wyświetlacz, chcąc sprawdzić godzinę, ale cyferki trochę rozlewały mu się w oczach i nie potrafił dokładnie stwierdzić czy jest pierwsza czy druga w nocy. Obie przecież były tak wyjątkowo do siebie podobne, jak nigdy. Przez chwilę mrużył oczy, próbując jakoś na siłę wyostrzyć obraz. Chciał znaleźć jeden konkretny numer. Ale literki zlewały się w jedną całość. Kilka razy przeleciał listę kontaktów i wybrał numer Joy. Właściwie nawet nie wiedział, po co. Po prostu nagle poczuł jakąś dziwną potrzebę żeby do niej zadzwonić. Co z tego, że ona prawdopodobnie spała? Przyłożył telefon do ucha. Jeden sygnał... nic. Drugi sygnał, również nic. Dopiero wtedy dotarło do niego, że jest środek nocy. Już miał zamiar się rozłączyć. Jednak po chwili usłyszał po drugiej stronie dudnienie muzyki elektronicznej i wyraźne głosy. Przez chwilę nic z tego nie rozumiał, a potem usłyszał głos, którego najmniej się spodziewał.

                   -Witam Pana, Panie Kelly. - lekko ochrypły kobiecy głos mógł należeć tylko i wyłącznie do jednej osoby. Czuł jak momentalnie trzeźwieje.

5 komentarzy:

  1. Super!moglabym tak czytać cały dzień i jeszcze Jimmy....super spotkanie rodzinne.Pad jak zawsze niogarniety ;)Ale ma dużego plusa chciał zadzwonić do Joy;)Ale zadzwonił do Aurelii!!!!!Niech on juz do Francji jedzie bo nawywija jeszcze bardziej.Pad ogarnij się ;) Mistrzu mój uwielbiam Twoje opowiadanie ale to juz wiesz;)

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie opisana popijawa :)
    hm, Aurelia zamiast Joy, ach...

    OdpowiedzUsuń
  3. Martusiu .... Bosko.... prawie czułam jakbym piła z nimi.... i wyprowadzała Pada na świeże powietrze, coby się nie wyczasnął.... Jaki z niego nieogar... Ale super ta pomyłka.... Aurelka to na bank wykorzysta.... Joy sobie jeszcze długo za Padziorem poczeka.... aż straci cierpliwość i wstąpi do zakonu siostr Magdalenek..

    OdpowiedzUsuń
  4. A skad u licha mial jej nr w telefonie? Przeciez wizytowke mial w kieszeni spodni i potem gdzies tam ja schowal. A imię Joy ani nie blisko litery A, anie do Aurelii nie podobne dlugoscia liter. Glupi Paddy!

    OdpowiedzUsuń
  5. Fak ;/ Aurelka ? Serio? Boszzzz......jeden telefon, to tylko jeden telefon...Padzik się zapewne zaraz wyłączy...albo umówi się z nią po pijaku ;/ łomatkobosko!

    OdpowiedzUsuń