niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział I



Rozdział I

Przyglądała mu się spod lekko przymkniętych powiek, wsłuchując się w ciche dźwięki jeszcze nie do końca nastrojonej gitary. Był wyraźnie skupiony, a ona nie mogła wręcz przestać się uśmiechać, patrząc na niego. Trochę przydługie włosy co chwila spadały mu na czoło zasłaniając przy tym pół twarzy. 

- Czemu mi się tak przyglądasz – zapytał ze śmiechem Paddy.

- Tak jakoś, po prostu cieszę się, że jesteś.

Uśmiechnął się do niej… ale nie tak zwyczajnie, tylko tak jak uśmiechał się wyłącznie do niej. Taki jej prywatny uśmiech szczęścia. Zamknęła powieki i oparła się o pień drzewa. Było jej tak dobrze. I nie tylko dlatego, że obok niej siedział chłopak, który był dla niej wszystkim. Czuła, że cały świat stoi przed nią otworem. Skończyła właśnie studia, było piękne słoneczne lato i wszystko układało się dokładnie po jej myśli. Z letargu wyrwał ją głos,

- Hej śpiąca królewno!

- Przecież wiesz, że nie śpię. Po prostu myślę.

- A o czym tak konkretnie myślisz? A może o kim? – zapytał, a przy tym spojrzał na nią z zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku.

- Chciałbyś – pokazała mu język – Po prostu się cieszę. Przed nami całe lato, jest piękna pogoda, mam skończone studia i całe życie przed sobą.

- No fakt, masz się z czego cieszyć.

- A ty niby nie?

- Jasne, że tak. Po prostu… Wiesz… Moje wakacje raczej nie będą… jakby to powiedzieć… aż tak wakacyjne jak Twoje. Nawet nie wiem czy uda mi się chociaż na tydzień gdzieś z Tobą wyrwać. Wiesz, jak jest. Cała trasa przed nami, do tego dochodzi solowa płyta.

- No tak… No to chyba moje wakacje też nie będą aż tak zabawne.

- Hej, kochanie, nie smuć się. Obiecuje, że postaram się spędzać z Tobą jak najwięcej czasu. Jakoś to będzie. A na razie… Wstawaj! – szybko podniósł się z koca, na którym siedzieli i wyciągnął do niej rękę. Uśmiechnęła się do niego i wsunęła swoją dłoń w jego.

- Ej wariacie, gdzie mnie ciągniesz?

- Zobaczysz… Uznajmy że to taka mała niespodzianka.

Zebrali ze sobą koc, który włożyła do dużej plażowej torby narzuconej na ramię, a on zarzucił na ramię futerał z gitarą.

- Paddy, mogę się dowiedzieć gdzie idziemy? Nagle postanowiłeś być tajemniczy, czy jak?

- Oj, nie marudź już Maggie! Zaczynasz się zacinać jak stara płyta,… tylko gdzie idziemy, gdzie idziemy.

- Ja, stara płyta? O, nie. Obraziłam się na Ciebie.

Szybko wyrwała swoją rękę i odwróciła się do niego tyłem, ledwo powstrzymując się przed wybuchnięciem śmiechem. Był taki uroczy, jak się irytował. I musiała przyznać, że uwielbiała go prowokować.

- Oj, Maggie, no… Nie obrażaj się… Maggie, przecież ja żartowałem.

Nadal uparcie wpatrywała się  w jakiś odległy punkt, byle tylko odwrócić uwagę od tej sytuacji i zwyczajnie nie zacząć się śmiać. To przecież było komiczne. Dobrze o tym wiedziała. Tylko, że on nie musiał, a ona bardzo chciała się dowiedzieć jaki tym razem wymyśli sposób aby ją udobruchać. Na ogół jego pomysły były dziwaczne ale przecież i tak nie mogła się na niego długo gniewać. Po prostu nie potrafiła.

            - Maggie, proszę Cię, przecież wiesz, że nie chciałem. To miał być tylko żart.

            - No to Ci się nie udał.

Spróbował ją złapać za rękę i obrócić swoją stronę ale szybko zrobiła kilka kroków w przód, by nie zdążył jej dosięgnąć.

            - Maggie, kochanie, proszę Cię…

            - Teraz to kochanie… a jeszcze przed chwilą to była stara płyta, tak?  

            - Maggie, Maggie… Przecież wiesz, że ja wcale tak nie myślę. Kochanie moje… proszę nie gniewaj się już…

Położył delikatnie rękę na jej talii, a następnie płynnym ruchem przesunął ją na jej brzuch, przytulając się do jej pleców. Musnął płatek jej ucha i powoli obrócił ją w swoją stronę. Czuła jak w jej brzuchu budzi się do życia niewyobrażalnie wielkie stado motyli, które nagle postanowiły urządzić sobie wyścigi. Śmiech zamarł jej na ustach i jedyne co potrafiła zrobić to objąć go mocno za szyję i oddać pocałunek. I nagle poczuła się tak jakby świat po prostu zniknął, a oni stali gdzieś w bliżej nieokreślonej przestrzeni, wirując w powietrzu. Jeszcze mocniej przywarła do niego, jakby był jej jedynym oparciem, jej jedynym połączeniem z tym światem. Delikatnie odsunął ją od siebie na odległość ramion i spojrzał jej głęboko w oczy. Dopiero teraz pozwoliła sobie na uśmiech. Wybuchła tak szczerym i radosny śmiechem, że on też nie potrafił się nie uśmiechnąć.

- Nie gniewasz się już? – zapytał cicho.

- Nie, za bardzo Cię kocham, wariacie!

3 komentarze:

  1. Witaj :)
    Niewiele można wysnuć po prologu i pierwszym rozdziale, ale w moim mniemaniu (popraw mnie, jeśli się mylę) ten pierwszy jest przyszłością lub czasem obecnym, natomiast to, co zaczęłaś opisywać w pierwszym rozdziale, to wydarzenia uprzednie, które będą się dopiero do tego punktu zbliżać, a ja uwielbiam takie zabiegi, więc będę twój blog śledzić :)
    Tekstu na razie mało :( ale jest poprawny, a więc zachęca! Przy niektórych zwrotach stylistycznych odnosiłam wrażenie, że dużo czytasz - kolejna zapowiedź czegoś interesującego :) Pozostaje mi życzyć ci dużo weny i czasu. I czekać cierpliwie na kolejny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bynajmniej jeżeli chodzi o to małe przeniesienie w czasie, to się nie myślisz, bardzo się cieszę, że jakoś to wyszło i jest w miarę zrozumiałe, bo trochę się tego obawiałam. Ale jak nie jest tak źle to bardzo się cieszę :) No i w ogóle fajnie, że jest ktoś, komu się podoba. Czytam, no cóż, chyba faktycznie dużo, może nawet aż za dużo :P I bardzo, bardzo dziękuję za życzenia i miłe słowa. Rozdział pewnie w okolicach końca tygodnia, bo niestety kolokwia same się nie napiszą :P

      Usuń
  2. Zaczynam nadrabiać zaległości w lekturze. Na razie ostrożnie próbuję poznać bohaterów, żeby potem móc się z nimi zaprzyjaźnić, a następnie wygryźć w ich umysły i serca, żeby na koniec zostali w moim sercu i pamięci na zawsze. ☺️

    OdpowiedzUsuń