Rozdział I
Przyglądała mu się spod lekko przymkniętych powiek,
wsłuchując się w ciche dźwięki jeszcze nie do końca nastrojonej gitary. Był
wyraźnie skupiony, a ona nie mogła wręcz przestać się uśmiechać, patrząc na
niego. Trochę przydługie włosy co chwila spadały mu na czoło zasłaniając przy
tym pół twarzy.
- Czemu mi się tak przyglądasz – zapytał ze śmiechem
Paddy.
- Tak jakoś, po prostu cieszę się, że jesteś.
Uśmiechnął
się do niej… ale nie tak zwyczajnie, tylko tak jak uśmiechał się wyłącznie do
niej. Taki jej prywatny uśmiech szczęścia. Zamknęła powieki i oparła się o pień
drzewa. Było jej tak dobrze. I nie tylko dlatego, że obok niej siedział
chłopak, który był dla niej wszystkim. Czuła, że cały świat stoi przed nią
otworem. Skończyła właśnie studia, było piękne słoneczne lato i wszystko
układało się dokładnie po jej myśli. Z letargu wyrwał ją głos,
- Hej śpiąca królewno!
- Przecież wiesz, że nie śpię. Po prostu myślę.
- A o czym tak konkretnie myślisz? A może o kim? –
zapytał, a przy tym spojrzał na nią z zadziornym uśmiechem i błyskiem w oku.
- Chciałbyś – pokazała mu język – Po prostu się
cieszę. Przed nami całe lato, jest piękna pogoda, mam skończone studia i całe
życie przed sobą.
- No fakt, masz się z czego cieszyć.
- A ty niby nie?
- Jasne, że tak. Po prostu… Wiesz… Moje wakacje
raczej nie będą… jakby to powiedzieć… aż tak wakacyjne jak Twoje. Nawet nie
wiem czy uda mi się chociaż na tydzień gdzieś z Tobą wyrwać. Wiesz, jak jest.
Cała trasa przed nami, do tego dochodzi solowa płyta.
- No tak… No to chyba moje wakacje też nie będą aż
tak zabawne.
- Hej, kochanie, nie smuć się. Obiecuje, że postaram
się spędzać z Tobą jak najwięcej czasu. Jakoś to będzie. A na razie… Wstawaj! –
szybko podniósł się z koca, na którym siedzieli i wyciągnął do niej rękę.
Uśmiechnęła się do niego i wsunęła swoją dłoń w jego.
- Ej wariacie, gdzie mnie ciągniesz?
- Zobaczysz… Uznajmy że to taka mała niespodzianka.
Zebrali
ze sobą koc, który włożyła do dużej plażowej torby narzuconej na ramię, a on
zarzucił na ramię futerał z gitarą.
- Paddy, mogę się dowiedzieć gdzie idziemy? Nagle
postanowiłeś być tajemniczy, czy jak?
- Oj, nie marudź już Maggie! Zaczynasz się zacinać
jak stara płyta,… tylko gdzie idziemy, gdzie idziemy.
- Ja, stara płyta? O, nie. Obraziłam się na Ciebie.
Szybko
wyrwała swoją rękę i odwróciła się do niego tyłem, ledwo powstrzymując się
przed wybuchnięciem śmiechem. Był taki uroczy, jak się irytował. I musiała
przyznać, że uwielbiała go prowokować.
- Oj, Maggie, no… Nie obrażaj się… Maggie, przecież
ja żartowałem.
Nadal
uparcie wpatrywała się w jakiś odległy
punkt, byle tylko odwrócić uwagę od tej sytuacji i zwyczajnie nie zacząć się
śmiać. To przecież było komiczne. Dobrze o tym wiedziała. Tylko, że on nie
musiał, a ona bardzo chciała się dowiedzieć jaki tym razem wymyśli sposób aby
ją udobruchać. Na ogół jego pomysły były dziwaczne ale przecież i tak nie mogła
się na niego długo gniewać. Po prostu nie potrafiła.
- Maggie, proszę Cię, przecież
wiesz, że nie chciałem. To miał być tylko żart.
- No to Ci się nie udał.
Spróbował
ją złapać za rękę i obrócić swoją stronę ale szybko zrobiła kilka kroków w
przód, by nie zdążył jej dosięgnąć.
- Maggie, kochanie, proszę Cię…
- Teraz to kochanie… a jeszcze przed
chwilą to była stara płyta, tak?
- Maggie, Maggie… Przecież wiesz, że
ja wcale tak nie myślę. Kochanie moje… proszę nie gniewaj się już…
Położył
delikatnie rękę na jej talii, a następnie płynnym ruchem przesunął ją na jej
brzuch, przytulając się do jej pleców. Musnął płatek jej ucha i powoli obrócił
ją w swoją stronę. Czuła jak w jej brzuchu budzi się do życia niewyobrażalnie
wielkie stado motyli, które nagle postanowiły urządzić sobie wyścigi. Śmiech
zamarł jej na ustach i jedyne co potrafiła zrobić to objąć go mocno za szyję i
oddać pocałunek. I nagle poczuła się tak jakby świat po prostu zniknął, a oni
stali gdzieś w bliżej nieokreślonej przestrzeni, wirując w powietrzu. Jeszcze
mocniej przywarła do niego, jakby był jej jedynym oparciem, jej jedynym
połączeniem z tym światem. Delikatnie odsunął ją od siebie na odległość ramion
i spojrzał jej głęboko w oczy. Dopiero teraz pozwoliła sobie na uśmiech. Wybuchła
tak szczerym i radosny śmiechem, że on też nie potrafił się nie uśmiechnąć.
- Nie gniewasz się już? – zapytał cicho.
- Nie, za bardzo Cię kocham, wariacie!
Witaj :)
OdpowiedzUsuńNiewiele można wysnuć po prologu i pierwszym rozdziale, ale w moim mniemaniu (popraw mnie, jeśli się mylę) ten pierwszy jest przyszłością lub czasem obecnym, natomiast to, co zaczęłaś opisywać w pierwszym rozdziale, to wydarzenia uprzednie, które będą się dopiero do tego punktu zbliżać, a ja uwielbiam takie zabiegi, więc będę twój blog śledzić :)
Tekstu na razie mało :( ale jest poprawny, a więc zachęca! Przy niektórych zwrotach stylistycznych odnosiłam wrażenie, że dużo czytasz - kolejna zapowiedź czegoś interesującego :) Pozostaje mi życzyć ci dużo weny i czasu. I czekać cierpliwie na kolejny rozdział :)
Bynajmniej jeżeli chodzi o to małe przeniesienie w czasie, to się nie myślisz, bardzo się cieszę, że jakoś to wyszło i jest w miarę zrozumiałe, bo trochę się tego obawiałam. Ale jak nie jest tak źle to bardzo się cieszę :) No i w ogóle fajnie, że jest ktoś, komu się podoba. Czytam, no cóż, chyba faktycznie dużo, może nawet aż za dużo :P I bardzo, bardzo dziękuję za życzenia i miłe słowa. Rozdział pewnie w okolicach końca tygodnia, bo niestety kolokwia same się nie napiszą :P
UsuńZaczynam nadrabiać zaległości w lekturze. Na razie ostrożnie próbuję poznać bohaterów, żeby potem móc się z nimi zaprzyjaźnić, a następnie wygryźć w ich umysły i serca, żeby na koniec zostali w moim sercu i pamięci na zawsze. ☺️
OdpowiedzUsuń