PROLOG
Podniósł
się gwałtownie na łóżku i spojrzał na leżący na komodzie telefon. Wystarczył mu
jeden rzut oka na to, by wiedzieć, że nie powinien go odbierać. Jest środek
nocy, podpowiadał mu wiszący jeszcze wysoko na niebie srebrzysty księżyc. Mimo
to sięgnął po aparat i wcisnął zieloną słuchawkę, niemal od razu żałując, że
zwyczajnie nie odrzucił połączenia. Po drugiej stronie słyszał tylko głośny
szloch przerywany urywanym oddechem dziewczyny, o której dawno już powinien
zapomnieć. Ale nie mógł.
- Paddy, strasznie cię przepraszam,
ale ja już…
- Co się stało, Meg? – odpowiedział
mu tylko szum płynących po jej policzkach łez.
- Meggie, powiedz coś!
- On, ja… to znaczy…
- Zrobił ci coś? Meggie, odezwij
się proszę! Meggie!
- Przepraszam, ja nie powinnam. To
było głupie, nie powinnam do ciebie dzwonić. Przepraszam.
- Meg, nie rozłączaj się, Meg!
Powiedz mi co się stało! W ogóle gdzie ty jesteś? Meggie!
Był przerażony. Ona nie należała do
dziewczyn, które płaczą bez powodu, a teraz ledwo mógł ją zrozumieć przez
nieudolnie tłumiony szloch. Spojrzał na kobietę, leżącą obok niego. Delikatnie
zarumienione od gorąca policzki i ledwo dostrzegalny uśmiech na ustach. Widział
cień rzęs na jej policzkach. Ale tym razem liczyła się tylko Ona. Podniósł się
z łóżka i nadal w jednej dłoni trzymając telefon, drugą próbował założyć jakieś
spodnie i koszulę.
- Meggie, powiedz mi gdzie jesteś!
Meggie, zaraz u Ciebie będę!
- Nie, Paddy, to naprawdę bez
sensu, nie powinnam była w ogóle o Tobie teraz myśleć.
- Meggie, nie wygłupiaj się, tylko
podaj mi adres!
Nie bardzo mógł odróżnić
poszczególne słowa przez jej drżący głos ale w końcu mu się to udało. Szybko zapisał
je na kartce, bojąc się, że jeszcze chwila i tak zwyczajnie zapomni.
- Meggie, nie rozłączaj się, bardzo
Cie proszę! Daj mi 10 minut i u Ciebie jestem!
- Dziękuje… Wiesz, że jesteś jedyną
osobą, na którą mogę liczyć?
- Nie mów tak, zaraz u Ciebie będę –
odpowiedziała mu tylko cisza.
- Meggie, powiedz coś, Meggie!
Cisza aż dzwoniła mu w uszach. Jeszcze
raz spojrzał na Jo, a potem ujrzał przed sobą tylko przepiękne błękitne oczy,
które teraz były pełne łez przez jakiegoś frajera, który ją skrzywdził i czym
prędzej wybiegł z mieszkania.
No cóż, coś innego. Coś dziwnego. Małe połączenie piosenki "Lips of an angel" i nadal trwającej fazy na Kelly Family, zobaczymy może coś z tego wyjdzie :)
Aaaa mam Cię tu nie piszę, że Jo to dziewczyna czy żona :)
OdpowiedzUsuńAch, ale i tak mi sie podoba cała historia :)
Cofnęłam się do prologu... Dobrze sobie go czasem przypomnieć. I jest tuaj 'nie mógł o niej zapomnieć' i to, co ona mówi 'że tylko na niego może liczyć'. No jakby się zgadzało.Stałe czytelniczki wiedzą, o co chodzi, a nic więcej nie piszę, żebym nowym nie spojlerować. Ach!
OdpowiedzUsuńosz szlag, jak ta Joy koło niego leży to chyba musiał się z nią ożenić;Dpaulinee911
OdpowiedzUsuńZaczynam przygodę z twoim blogiem zapowiada się ciekawie
OdpowiedzUsuń