niedziela, 19 stycznia 2014

Prolog



PROLOG

            Podniósł się gwałtownie na łóżku i spojrzał na leżący na komodzie telefon. Wystarczył mu jeden rzut oka na to, by wiedzieć, że nie powinien go odbierać. Jest środek nocy, podpowiadał mu wiszący jeszcze wysoko na niebie srebrzysty księżyc. Mimo to sięgnął po aparat i wcisnął zieloną słuchawkę, niemal od razu żałując, że zwyczajnie nie odrzucił połączenia. Po drugiej stronie słyszał tylko głośny szloch przerywany urywanym oddechem dziewczyny, o której dawno już powinien zapomnieć. Ale nie mógł.
- Paddy, strasznie cię przepraszam, ale ja już…
- Co się stało, Meg? – odpowiedział mu tylko szum płynących po jej policzkach łez.
- Meggie, powiedz coś!
- On, ja… to znaczy…
- Zrobił ci coś? Meggie, odezwij się proszę! Meggie!
- Przepraszam, ja nie powinnam. To było głupie, nie powinnam do ciebie dzwonić. Przepraszam.
- Meg, nie rozłączaj się, Meg! Powiedz mi co się stało! W ogóle gdzie ty jesteś? Meggie!
Był przerażony. Ona nie należała do dziewczyn, które płaczą bez powodu, a teraz ledwo mógł ją zrozumieć przez nieudolnie tłumiony szloch. Spojrzał na kobietę, leżącą obok niego. Delikatnie zarumienione od gorąca policzki i ledwo dostrzegalny uśmiech na ustach. Widział cień rzęs na jej policzkach. Ale tym razem liczyła się tylko Ona. Podniósł się z łóżka i nadal w jednej dłoni trzymając telefon, drugą próbował założyć jakieś spodnie i koszulę.
- Meggie, powiedz mi gdzie jesteś! Meggie, zaraz u Ciebie będę!
- Nie, Paddy, to naprawdę bez sensu, nie powinnam była w ogóle o Tobie teraz myśleć.
- Meggie, nie wygłupiaj się, tylko podaj mi adres!
Nie bardzo mógł odróżnić poszczególne słowa przez jej drżący głos ale w końcu mu się to udało. Szybko zapisał je na kartce, bojąc się, że jeszcze chwila i tak zwyczajnie zapomni.
- Meggie, nie rozłączaj się, bardzo Cie proszę! Daj mi 10 minut i u Ciebie jestem!
- Dziękuje… Wiesz, że jesteś jedyną osobą, na którą mogę liczyć?
- Nie mów tak, zaraz u Ciebie będę – odpowiedziała mu tylko cisza.
- Meggie, powiedz coś, Meggie!
Cisza aż dzwoniła mu w uszach. Jeszcze raz spojrzał na Jo, a potem ujrzał przed sobą tylko przepiękne błękitne oczy, które teraz były pełne łez przez jakiegoś frajera, który ją skrzywdził i czym prędzej wybiegł z mieszkania. 



No cóż, coś innego. Coś dziwnego. Małe połączenie piosenki "Lips of an angel" i nadal trwającej fazy na Kelly Family, zobaczymy może coś z tego wyjdzie :)

4 komentarze:

  1. Aaaa mam Cię tu nie piszę, że Jo to dziewczyna czy żona :)
    Ach, ale i tak mi sie podoba cała historia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cofnęłam się do prologu... Dobrze sobie go czasem przypomnieć. I jest tuaj 'nie mógł o niej zapomnieć' i to, co ona mówi 'że tylko na niego może liczyć'. No jakby się zgadzało.Stałe czytelniczki wiedzą, o co chodzi, a nic więcej nie piszę, żebym nowym nie spojlerować. Ach!

    OdpowiedzUsuń
  3. osz szlag, jak ta Joy koło niego leży to chyba musiał się z nią ożenić;Dpaulinee911

    OdpowiedzUsuń
  4. Zaczynam przygodę z twoim blogiem zapowiada się ciekawie

    OdpowiedzUsuń