Nie przepraszaj…
Usłyszał cichy
szczęk zamka, a następnie niemal bezszelestne kroki na dywanie w przedpokoju.
Spojrzał w stronę cyferblatu budzika stojącego na szafce obok łóżka, była prawie trzecia nad ranem. Kolejna noc,
kiedy jej nie było, kolejne tłumaczenia, że była w pracy, że ma jakieś
strasznie ważne zadanie do wykonania, zadanie, w które on już przestawał
wierzyć. Miał już dość tego, że miała Go za idiotę, który uwierzy w każdą jej głupią
wymówkę. Miał dość jej kolejnych kłamstw, którymi za każdym razem mydliła mu
oczy. Tego, że za każdym razem to miał być ostatni raz… Ale przede wszystkim
miał dość tego, że nie potrafiła z nim rozmawiać, że wolała brnąć dalej w
zmyślone historyjki, zamiast otwarcie powiedzieć, że już Go nie kocha, że
znalazła kogoś innego.
To zdecydowanie
bolało najbardziej, wolał już najgorszą prawdę, niż kolejne słodkie kłamstwo.
Kolejne „kochanie” wyszeptane czule do ucha, kolejne „przepraszam”, słowa
których już nawet nie potrafił zliczyć.
Poczuł jak
materac ugina się pod jej ciężarem i drobna zimna dłoń dotyka jego ciepłej.
- Obiecałaś, że dzisiaj wrócisz
wcześniej, przygotowałem kolację…
- Wiem, i bardzo Cię przepraszam,
kochanie, ale…
- Skończ!... Znowu praca? Czy może
tym razem jakaś inna wymówka?
- Kochanie, o co Ci chodzi?
Przecież wiesz, że zbliża się koniec miesiąca i mam masę roboty.
- O to, że już Ci po prostu nie
wierzę.
-
Ale kochanie…
- Czy chociaż raz nie możesz
powiedzieć mi prawdy…?
- Przepraszam, ja po prostu, to
chyba zaszło odrobinę za daleko, i ja…
- Nie przepraszaj, wiem kto to
jest?
- Nie, a przynajmniej raczej nie, w
każdym razie… Zresztą czy to ważne?
- Może i nie, powiedz mi tylko
dlaczego? Co takiego Ci dał, czego ja nie potrafiłem? W czym on jest ode mnie
lepszy?
- To nie tak, jesteś wspaniałym
facetem, tylko chyba nie dla mnie. Jesteś najlepszym facetem jakiego znam,
jesteś czuły, serdeczny, idealny… Dla mnie po prostu zbyt idealny… Ja nie
potrafię gotować, a ty jesteś w tym świetny, nienawidzę sprzątać, a ty wręcz
kochasz ład i porządek. Za każdym razem gdy próbowałam nas porównać, wypadałam
przy Tobie blado, i to chyba było ponad moje siły. Naprawdę strasznie Cię
przepraszam, przepraszam, że nie potrafię być taka idealna…
- Nie przepraszaj…
Usłyszał, jak wstaje z łóżka i
wychodzi z mieszkania cicho zatrzaskując za sobą drzwi.
- Nie przepraszaj… za to, że
właśnie taką Cię kocham…